Rozdział dwudziesty drugi
V JAK VICTORIA
Minorowi zaproponowano uczestnictwo w aresztowaniach, ale odmówił. Miał coś do zrobienia. Szczegółów wysłuchał później.
W Anglii, jak mu wyjaśniła Syd, zanim policjanci dokonają zatrzymania, wolą poczekać, aż podejrzany wejdzie do swojego domu. W ten sposób istnieje niewielkie niebezpieczeństwo zastosowania przemocy i zranienia niewinnych, przypadkowych przechodniów. W Stanach Zjednoczonych procedura wygląda dokładnie odwrotnie. Tu bowiem dom często jest niemal arsenałem bądź twierdzą, toteż amerykańska policja woli dokonać aresztowania w miejscu publicznym, lecz sprawdzonym, w którym podejrzany – przynajmniej w teorii – nie powinien mieć broni. W interesującej Darwina sprawie pięciu Rosjan, łącznie z Zukerem i Yaponchikiem, zatrzymano jednakże w domu na ranczu, gdzie się ukrywali i gdzie FBI chciało ich wziąć z zaskoczenia, używając sporej liczby uzbrojonych ludzi.
Federalne Biuro Śledcze domagało się pierwszeństwa i objęcia dowodzenia nad akcjami, które odbyły się w czwartkowy poranek. Ponieważ zginęło trzech agentów, nikt się o to z Biurem nie spierał. Dowodzący akcją agent specjalny z Los Angeles, Howard Faber, osobiście wprowadził do wieży Century City taktyczny zespół uzbrojonych w pistolety maszynowe osiemnastu agentów specjalnych w hełmach i kevlarowych kamizelkach kuloodpornych. Była szósta czterdzieści osiem rano, czasu pacyficznego. Dowodzący dochodzeniem agent specjalny James Warren pragnął uczestniczyć w tych działaniach, musiał jednak objąć kierownictwo inwigilacji i ataku na odosobnione ranczo rosyjskich przedstawicieli mafii w pobliżu toru wyścigowego w Santa Anita. Główna oficer śledcza Sydney Olson, również z kamizelce kuloodpornej z jaskrawożółtym napisem „FBI”, została zastępczynią Fabera w akcji aresztowania Dallasa Trace’a. Tak jak pozostali, miała pistolet maszynowy Heckler amp; Koch MP-10.
Trace występował akurat na żywo w CNN, prowadząc swój program „Sprzeciw podtrzymany”, nadawany o zwykłej porze, czyli o godzinie dziesiątej rano czasu wschodniego, a ósmej czasu pacyficznego. Agent specjalny Faber i każdy z szefów jego zespołów taktycznych zostali wyposażeni w niewielkie odbiorniki telewizyjne. Wszyscy oglądali program. Patrzyli na napisy, a gdy wstępna muzyka się skończyła, nowojorska prawniczka, także eksadwokatka, przedstawiła temat dnia i zaprosiła swojego przyjaciela i kolegę po fachu z Kalifornii, sławnego obrońcę Dallasa Trace’a. Srebrzystowłosy mecenas siedział rozparty w skórzanym fotelu, w swojej zwykłej pozie, przy biurku i był ubrany w swoją ulubioną kamizelkę ze skóry bizona. Okna za nim pokazywały spowite smogiem poranne Los Angeles.
Dziesięciu agentów z zespołów taktycznych Federalnego Biura Śledczego przesunęło się przez biura, zbierając z pokojów i boksów „ranne ptaszki” – sekretarki, młodych prawników, asystentów i recepcjonistki – i gromadząc ich w zewnętrznej recepcji, gdzie całej grupy pilnowali dwaj agenci w czarnych kamizelkach kuloodpornych. Po zabezpieczeniu korytarzy i biur dwóch innych agentów otworzyło kopniakiem drzwi prowadzące do sali konferencyjnej, która podczas transmisji telewizyjnej służyła jako pokój wypoczynkowy. Siedziało tam trzech spośród czterech amerykańskich ochroniarzy mecenasa Trace’a. Spoglądali w monitory, pili kawę i zażerali się pączkami. Na zespół taktyczny popatrzyli z otwartymi z zaskoczenia ustami, a chwilę później znaleźli się na podłodze, z rękoma za głowami, obcesowo pchnięci tam przez agentów FBI. Każdy z ochroniarzy miał przy sobie przynajmniej jeden pistolet, a najroślejszy z nich także drugi z tyłu, za paskiem i dodatkowy mały rewolwer w kaburze przy kostce. Dwóch z tych trzech nosiło również wojskowe składane noże o długich ostrzach.
Faber, trzech jego agentów z pistoletami maszynowymi MP-10 oraz Syd czekali przed biurem prawnika. Zerkali na przenośny monitor, sprawdzając, czy do Trace’a nie docierają przypadkiem jakieś odgłosy ich akcji.
Dallas Trace właśnie mówił, cedząc po teksańsku słowa: „…a gdybym był obrońcą tych biednych, oskarżonych, prześladowanych i udręczonych rodziców, którzy wszak nie są wcale winni tragicznej śmierci swojej córki, zaskarżyłbym miasto”, kiedy nagle czterej agenci Federalnego Biura Śledczego otworzyli kopniakami drzwi, wpadli do pomieszczenia i wycelowali pistolety w siedzącego za biurkiem. Za nimi wkroczyła Sydney Olson.
Dwaj operatorzy i jeden dźwiękowiec popatrzyli pytająco na producenta, czekając na wskazówki. Producent zawahał się na sekundę, po czym podniósł rękę i przez chwilę kręcił palcem, sugerując im, że mają dalej nagrywać. Dallas Trace zagapił się na intruzów z szeroko otwartymi ustami.
– Mecenasie Trace, jest pan aresztowany za współudział w morderstwach i oszustwach – oświadczył agent specjalny Faber. – Proszę wstać.
Prawnik wciąż siedział. Usiłował coś powiedzieć, najwyraźniej jednak nie potrafił od razu wrócić do rzeczywistości z życia fikcyjnego – czyli opowieści o biednych, oskarżonych, prześladowanych i udręczonych rodzicach zamordowanej dziewczynki – zanim wszakże zdołał wydać z siebie choćby dźwięk, dwóch ubranych na czarno ludzi z FBI chwyciło go pod ramiona, poderwało z fotela i postawiło. Syd skuła mu nadgarstki za plecami. Po tym prawdopodobnie najdłuższym w jego dorosłym życiu okresie milczenia Dallas Trace wreszcie zdołał się odezwać, a dokładnie mówiąc, ryknąć:
– Co robicie, do ciężkiej cholery? Macie pieprzone pojęcie, kim jestem?!
– Mecenasie Dallasie Trace – powtórzył Faber. – Jest pan aresztowany. Ma pan prawo zachować milczenie…
– Sam sobie zachowuj, kurwa! – wrzasnął prawnik, a jego teksańskie cedzenie ustąpiło miejsca nosowemu akcentowi z New Jersey. – Każ tej suce zdjąć mi kajdanki.
Jak pokazało późniejsze głosowanie, właśnie ten tekst Trace’a, nadany na żywo w popularnym programie jeszcze bardziej popularnego kanału CNN, zraził do podejrzanego większość potencjalnych kandydatek do ławy przysięgłych.
– Wszystko, co pan powie, może zostać użyte przeciwko panu w sądzie – kontynuował Faber, kiedy mężczyźni w czarnych kamizelkach kuloodpornych odpinali mecenasowi od klapy mikrofon, od paska zaś wzmacniacz i kable, po czym wyprowadzali go zza biurka. – Ma pan prawo do adwokata…
– To ja jestem adwokatem, cholerny dupku! – Dallas Trace tak wrzeszczał, że aż się opluł własną śliną. – Jestem głównym obrońcą w Stanach Zjednoczonych…
– Jeżeli nie stać pana na adwokata, zostanie on panu przydzielony z urzędu – ciągnął spokojnie Faber, podczas gdy pięć osób – trzech agentów, Trace i Sydney – przechodziło obok wytrzeszczającego oczy producenta nagrania. Obaj zdjęciowcy uśmiechali się szeroko, obracając kamerę w ślad za grupą przemieszczającą się do drzwi, gdzie czekali inni agenci z zespołu taktycznego z wycelowanymi pistoletami.
Dallas Trace obejrzał się przez ramię na kamery.
– Greta! – jęknął, zwracając się do swojej nowojorskiej współprowadzącej. – Widziałaś to?! Widziałaś, co mi zrobili…?!
I wtedy zniknął z monitorów i ekranów. Producent podbiegł do wciąż włączonego mikrofonu i rzucił go w stronę Sydney.
– Czy możemy poznać powody tego szokującego aresztowania w samym środku… – zaczął, lecz Syd natychmiast mu przerwała.
– Bez komentarza – oświadczyła, po czym wraz z pozostałą dwójką agentów opuściła biuro.
***
W ten sam czwartkowy ranek sześciu przedstawicieli Federalnego Biura Śledczego i pięciu reprezentujących Sherman Oaks funkcjonariuszy w cywilu przeprowadziło szturm na dom Dallasa Trace’a. Nikt nie stawiał oporu. Goryl, który został w domu do ochrony pani Trace, przypadkiem akurat leżał z nią w łóżku, kiedy do sypialni wpadł zespół taktyczny FBI. Ochroniarz wyswobodził się z obejmujących go mocno nóg Destiny, przetoczył na bok, zerknął na kaburę podramienną wiszącą na oparciu i pistolet leżący na siedzeniu krzesła, stojącego z sześć metrów od niego, potem podniósł wzrok na cztery lufy wyposażonych w tłumiki pistoletów Heckler amp; Koch MP-10; czerwone kropeczki ich celowników laserowych tańczyły mu na czole. Mężczyzna zastanowił się przez sekundę i podniósł ręce.
Pani Dallasowa Trace uniosła się na łóżku, przez sekundę walcząc z impulsem przykrycia nagich piersi. Jeden z agentów Federalnego Biura Śledczego najprawdopodobniej zapatrzył się w jej biust, ponieważ kropka lasera zamigotała na wydatnych piersiach, po czym wróciła na czoło ochroniarza.
Destiny zmarszczyła brwi, wydęła usta, obrzuciła spojrzeniem stojącego kochanka, następnie zerknęła na tłoczących się wokół agentów FBI w szturmowych hełmach, okularach i kamizelkach kuloodpornych, w końcu utkwiła wzrok w detektywach z Sherman Oaks w kamizelkach kevlarowych. Znów zmarszczyła czoło, po czym niespodziewanie krzyknęła:
– Pomocy! Gwałcą! Dzięki Bogu, że się zjawiliście, panowie policjanci… Ten człowiek na mnie napadł!
***
W poniedziałek, przed czwartkowymi obławami, Lawrence spędził niemal cały dzień, pomagając Darwinowi rozstawiać nowy sprzęt inwigilacyjny.
– To cię będzie cholernie kosztować – stwierdził Stewart. – Dostawa z dnia na dzień i tak dalej. – Wynosili z isuzu troopera kamery wideo, akumulator, kable i wodoodporny brezent, po czym wszystko ustawiali przy drodze do domku. – Gdybyś mi dał parę tygodni, załatwiłbym ci to wszystko dużo taniej. Zaoszczędziłbyś z tysiąc dolców.
– Za kilka tygodni nie będę tego potrzebował – odparował Dar.
Pierwszą kamerę umieścili pod koroną drzewa, z boku żwirowego podjazdu, mniej więcej pół kilometra od domku. Była nowoczesna i dokładna, a równocześnie niewiele większa od przeciętnej książki, miała obiektyw zmiennoogniskowy i możliwość zdalnej obsługi przy użyciu pilota. Zasilała ją bateria litowa, miała też mały nadajnik, który dał się łatwo ukryć w pniu nieco zmurszałej brzozy. Także zdalnie można było zmienić obiektyw – z dziennego na nocny. Po zmroku włączał się elektroniczny wzmacniacz światła. Kamera wraz z resztą sprzętu naprawdę kosztowała Dara majątek.