Литмир - Электронная Библиотека

Rozdział piętnasty

O JAK ORGANIZACIJA

Sydney najwyraźniej przejęła już od Dickweeda całą suterenę Centrum Sprawiedliwości. Miała dodatkowych pięciu asystentów, którzy pracowali przy pięciu nowych komputerach, podłączono jej też sześć następnych linii telefonicznych. Dowodzona przez nią operacja nie mieściła się już w jednym starym pokoju do przesłuchań – teraz zajmowała także salę obserwacyjną za lustrem weneckim, dwa nie używane pokoje przesłuchań oraz korytarz, w którym pracował obecnie sekretarz, legitymujący wszystkich gości. Dar podejrzewał, że więźniowie w areszcie na drugim końcu długiego korytarza i ich ponurzy strażnicy to jedyne osoby, które nie mają związku z tym rozprzestrzeniającym się imperium.

Zebranie zaczęło się punktualnie o ósmej w piątkowy ranek. W głównym biurze Syd rozstawiono długi, składany stół. Mapa południowej Kalifornii wciąż zajmowała większą część pustej poza tym ściany, a Minor zauważył na niej dodatkową czerwoną pinezkę oznaczającą śmiertelny, sfingowany wypadek z zajechaniem drogi – na I-15 tuż za granicami miasta San Diego – oraz nową zieloną pinezkę w miejscu zgonu mecenasa Esposito na placu budowy. Na wzgórzach była też druga żółta pinezka, wskazująca na kolejny zamach na życie Dara. Z boku mapy wciąż czekało jeszcze z pół tuzina żółtych pinezek.

Spotkanie okazało się poważną naradą operacyjną, na którą nie zaproszono ani Dickweeda, ani miejscowego prokuratora okręgowego. Darwina zaskoczył natomiast widok Lawrence’a i Trudy.

– Że co? – mruknął Stewart na widok zdumionej minę przyjaciela. – Nie spodziewałeś się nas tutaj?

– Poza tym – dodała Trudy, przynosząc Lawrence’owi styropianowy kubek z kawą, którą nalała z dużego termosu stojącego obok drzwi – płaci nam Narodowe Biuro do Spraw Przestępstw Ubezpieczeniowych. – Jeanette Poulsen, prawniczka reprezentująca właśnie to biuro, podniosła w tym momencie wzrok i pokiwała głową.

Sydney podłączała swój laptop do projektora, a Dar w tym czasie przyjrzał się pozostałym osobom, zajmującym miejsca przy stole. Oprócz Larry’ego, Trudy i Poulsen z Narodowego Biura do Spraw Przestępstw Ubezpieczeniowych w zebraniu uczestniczył także Tom Santana, który siedział po prawej stronie Syd, oraz jego szef ze Stanowego Wydziału do Spraw Oszustw Ubezpieczeniowych, Bob Gauss. Obok Gaussa siedział agent specjalny Jim Warren, a po drugiej stronie stołu, dokładnie naprzeciwko człowieka z Federalnego Biura Śledczego, kapitan Tom Sutton z CHP. Poza nim jedynymi przedstawicielami organów ścigania w pokoju byli Frank Hernandez z Departamentu Policji San Diego oraz nieznany Darwinowi mężczyzna w średnim wieku o wyglądzie księgowego, którego Sydney przedstawiła jako porucznika Byrona Barra z Wydziału Wewnętrznego Departamentu Policji Los Angeles. Obaj kapitanowie: Hernandez i Sutton posłali Barrowi podejrzliwe, niemiłe spojrzenia z ukosa, które policjanci rezerwują dla wszystkich przedstawicieli tego wydziału. Syd oświadczyła krótko, ostrym tonem, że obecność porucznika Barra jest spowodowana miażdżącymi dowodami na to, iż niektórzy detektywi z Departamentu Policji Los Angeles są zamieszani w spisek.

Minor zauważył szybką wymianę spojrzeń między Hernandezem i Suttonem, po czym obaj mężczyźni równocześnie kiwnęli głowami. Darwin zinterpretował sobie ich zachowania jako sugestię: „No cóż, okej, chodzi zatem o Departament Policji Los Angeles. Tak, pewnie że tak. Pieprzyć ich”.

– A zatem – powiedziała Syd, wyłączając wszystkie światła; włączony pozostał jedynie jej laptop i projektor. W prawej ręce śledcza trzymała pilota. – Zaczynajmy. – Nagle na białym dotąd ekranie znajdującego się na drugim końcu stołu projektora pojawiła się kolorowa fotografia przedstawiająca stertę mercedesów przygniatających pontiaca firebirda. – Większość z państwa bez wątpienia słyszała o tragicznym wypadku, do którego doszło wczoraj rano na autostradzie I-15 tuż za granicami miasta – mówiła cicho. Pojawiły się kolejne zdjęcia, przedstawiające najpierw podnoszone samochody, potem etapy wydobywania kierowcy oraz zwłok. Minor zrozumiał, że fotografie te wykonał swoim zwykłym nikonem Lawrence w czasie, gdy we dwóch oglądali wrak, a później zeskanował je i przesłał Sydney e-mailem. Były bardzo wyraziste. – Wypadek przeżył jedynie kierowca, Ruben Angel Gomez, trzydziestojednoletni mężczyzna narodowości meksykańskiej. Miał tymczasowe amerykańskie prawo jazdy. Jego żona, Rubidia, oraz dzieci, Milagro i Marita, zginęli podczas zderzenia z ciężarówką przewożącą nowe samochody dla przedstawicielstwa Kyle Baker Mercedes z siedzibą w San Diego. – Pojawiły się zbliżenia martwych dzieci. Syd stanęła w świetle padającym z projektora. – Małżeństwo miało także niemowlę, siedmiomiesięczną Marię Gomez. Znaleźliśmy dziewczynkę późno ubiegłej nocy pozostawioną pod opieką sąsiada w budynku, w którym mieszkali Gomezowie. Dzieckiem zajęła się opieka społeczna. – Sydney wycofała się. Na projektorze pokazały się fotografie przedstawiające bagażnik pontiaca. Kobieta nie musiała wyjaśniać tej widowni, do czego miały służyć worki z piaskiem i zapasowe koła. – Stan pana Gomeza jest krytyczny, lecz stabilny – podjęła. – Poddano go wczoraj dwóm operacjom i nadal nie odzyskał świadomości na czas pozwalający na rozmowę z oficerami śledczymi. Przynajmniej tak brzmiała ostatnia informacja, która dotarła do mnie dzisiejszego ranka…

– Nadal jest nieprzytomny – wtrącił kapitan Frank Hernandez. – Odwiedziłem go dziesięć minut temu. Majaczy na temat dzieci. Trzeba mu było znowu podać środki uspokajające. Zostawiliśmy tam funkcjonariusza, który mówi biegle po hiszpańsku. Czeka na możliwość rozmowy z rannym, niestety jak dotychczas bezskutecznie.

– Czy zastosowano wobec niego areszt zapobiegawczy? – spytał kapitan Sutton z CHP.

Hernandez wzruszył ramionami.

– Tak – odparł krótko.

Sydney kontynuowała pokaz. Projektor pokazywał teraz komputerowy diagram. Miał kształt piramidy, na dole znajdował się tuzin rubryk wypełnionych zdjęciami czworga Gomezów z ostatniego wypadku, Richarda Kodiaka, Wietnamczyka Phonga, który nadział się na pręty zbrojeniowe, Hernandeza, ofiary jednej z wcześniejszych sfingowanych kraks oraz kilka innych twarzy i nazwisk; większość osób stanowili Latynosi. Drugi rząd kwadratów licząc od dołu piramidy, zajmowały zdjęcia Jorge Murphy’ego Esposito, Abrahama Willisa – prawnika, który był znanym naganiaczem ubezpieczeniowym i który zginął niedawno w tajemniczym wypadku samochodowym – oraz trzech słynnych południowokalifornijskich prawników: Bobby’ego Jamesa Tuckera z Los Angeles, Rogeta Velliersa z San Diego i Nicholasa van Dervana z hrabstwa Orange.

Ponad naganiaczami znajdowało się kilka pustych kwadracików oraz napis: POMOCNICY, powyżej ciągnął się kolejny długi rząd pustych rubryk z etykietką: LEKARZE, a jeszcze wyżej znajdował się rząd opisany: WYKONAWCY. Na szczycie piramidy widniały trzy kwadraciki – dwa puste i jeden z zdjęciem Dallasa Trace’a.

Dar widział, że kapitan policji San Diego i funkcjonariusz CHP zareagowali z wyraźnym zdumieniem. Inne przebywające w pokoju osoby, łącznie z inspektorem Tomem Santaną, agentem specjalnym Warrenem, Bobem Gaussem z Wydziału do Spraw Oszustw Ubezpieczeniowych i mecenas Poulsen z Narodowego Biura do Spraw Przestępstw Ubezpieczeniowych wydawali się wprowadzeni w temat i najprawdopodobniej znali te dane. Jeśli Lawrence i Trudy zdziwili się, nijak nie okazali tego po sobie.

– Jezu Chryste – powiedział kapitan Sutton z CHP. – Chyba nie mówi pani poważnie, oficer śledcza Olson. To jeden z najsławniejszych prawników w tym przeklętym przez Boga kraju. I jeden z najbogatszych.

– Pierwsze znaczące pieniądze zarobił właśnie na tej wielkiej akcji związanej z oszustwami ubezpieczeniowymi – wyjaśniła Sydney.

Wycelowała pilotem w projektor i wdusiła przycisk laserowej wskazówki. Na czole mecenasa Trace’a pojawiła się czerwona kropka. Następnie wcisnęła jakiś guzik i w jednym z kwadracików, wchodzących w skład rzędu WYKONAWCY, pojawiła się pozbawiona emocji szczupła, męska twarz. Zdjęcie było dość niewyraźne.

– To jest Pavel Zuker – powiedziała Syd. – Kiedyś snajper Armii Czerwonej, potem pracownik KGB, w końcu przedstawiciel mafii rosyjskiej… w której działa zapewne aktywnie do dziś. Znaleźliśmy jego odciski palców na Tikce 595 Sporter, której użyto podczas zamachu na doktora Minora w jego mieszkaniu.

Ciemna twarz kapitana Hernandeza jeszcze bardziej pociemniała.

– Moi technicy dokładnie zbadali całą broń. Niczego na niej nie znaleźli.

Agent specjalny Warren splótł palce na blacie stołu.

– Laboratorium FBI w Quantico po rozłożeniu broni znalazło jeden odcisk od wewnętrznej strony przy blokadzie spustu – odparł spokojnie. – Odcisk był bardzo nikły, dzięki powiększeniu komputerowemu zdołaliśmy go jednak odczytać, a w bazie danych CIA dopasowaliśmy go z wynikiem pozytywnym. To odcisk linii papilarnych Zukera.

Sydney wdusiła kolejny guzik i obok zdjęcia Pavla Zukera pojawił się szkic rysownika policyjnego przedstawiający mężczyznę z brodą. Pod rysunkiem widniał podpis: Gregor Yaponchik.

– Federalne Biuro Śledcze ma powody wierzyć, że pan Yaponchik przyjechał do naszego kraju wczesną wiosną – oświadczyła Sydney. – W tym samym czasie co Zuker.

– Skąd macie taką informację? – spytał kapitan Sutton. – Z Urzędu Cemo-Imigracyjnego?

Syd zawahała się.

– Otrzymaliśmy ją kanałami związanymi z mafią rosyjską – wyjaśnił agent specjalny Warren.

Sutton kiwnął głową ale masywny funkcjonariusz kalifornijskiej policji drogowej usiadł prosto i założył ręce na piersi, sugerując, że ma niejakie wątpliwości.

– Yaponchik i Zuker działali w Afganistanie jako para snajperów – podjęła Sydney. – Prawdopodobnie pracowali wtedy dla KGB, my wszakże zainteresowaliśmy się nimi dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych… jeszcze przed rozpadem Związku Radzieckiego. Później oddali swoje usługi mafii czeczeńskiej.

– Zawodowi zabójcy? – spytał Lawrence.

– Ogólnie rzecz biorąc, wykonawcy rozmaitych rozkazów – odparła Syd. – Czyli zazwyczaj, najczęściej… tak, zawodowi zabójcy. Zarówno FBI, jak i CIA uważają że Yaponchik i Zuker brali bezpośredni udział w sprawie Milesa Grahama.

57
{"b":"96997","o":1}