Литмир - Электронная Библиотека

– Czy to dla mnie?

– Tak – odparła Syd. – I nie odmawiaj, póki nas nie wysłuchasz.

– Odmawiam – odparował.

– Cholera jasna – mruknęła Sydney. – Jesteś naprawdę upartym facetem, Darwinie Minor. – Ten wypił kolejny łyk szkockiej i czekał. – Wysłuchasz nas przynajmniej? – spytała kobieta.

– Pewnie, czemu nie?

Śledcza westchnęła.

– Zresztą wypiję drinka, służba czy nie służba… Nie, nie wstawaj, Dar. Wiem, gdzie stoi szkocka. Mów, Tom.

– Syd powiedziała mi – mówiąc, Santana gestykulował dla podkreślenia swoich słów – że poczułeś się wykorzystany. Doktorze Minor…

– Dar – poprawił go.

– Dar – kontynuował Latynos. – I w jakimś sensie tak było. Przepraszamy cię za to oboje. Kiedy jednak Rosjanie wykonali przeciwko tobie ruch, dostaliśmy największą szansę, jaka nam się przytrafiła w sprawie Przymierza. – Sydney wróciła na tapczan ze szklanką z whisky i rozsiadła się na poduszkach. – Przypatrujemy się działalności tuzina najznakomitszych prawników w kraju. Chodzi naprawdę o najlepszych, o prawdziwe sławy. Mniej więcej połowa z nich pracuje tutaj, w Kalifornii, reszta w innych miastach, takich jak Phoenix, Miami, Boston czy Nowy Jork.

– Łącznie z Dallasem Trace’em – wtrącił Darwin.

– Tak, jego również podejrzewamy – przyznał Tom.

Minor, zanim się odezwał, wypił kolejny łyk szkockiej. W wieczornym świetle bursztynowy płyn w szklanicy pięknie się jarzył.

– Dlaczego tacy prawnicy, szczególnie jeżeli… przypuszczalnie… są równie lub niemal tak sławni jak Trace… Dlaczego tacy ludzie mieliby ryzykować karierę, skoro mogą zarobić legalnie miliony dolarów?

Santana zamachał rękoma. Tym razem skojarzył się Darwinowi z bejsbolowym miotaczem, który przymierza się do silnego rzutu.

– Na początku sami nie mogliśmy w coś takiego uwierzyć. W niektórych wypadkach mogło chodzić o kwestie osobiste: na przykład z powodów osobistych Esposito miał swój udział w zabójstwie syna Dallasa Trace’a, Richarda. Zazwyczaj jednak ci ludzie rzeczywiście pragną pieniędzy. Wiesz, jakimi kwotami obracają każdego roku nielegalne kliniki, ile miliardów idzie na wypłaty odszkodowań za sfingowane wypadki? Przymierze największych prawników kraju ma licznych pośredników, których usuwa…

– Dosłownie ich usuwa? – wtrącił Dar. – To znaczy morduje ich?

– Czasami – przyznała Syd. Wyglądała na zmęczoną. Ostatnie promienie wieczornego światła padające na jej twarz podkreślały zmarszczki, których Minor wcześniej u niej nie dostrzegł.

– Gennie Smiley i Donald Borden, na przykład… Nie znaleźliśmy ich ani w San Francisco, ani w Oakland. Nigdzie ich nie znaleźliśmy.

Darwin pokiwał głową.

– Można by sprawdzić w wodach zatoki – powiedział. Bezwiednie posłał Sydney piorunujące spojrzenie.

– A ponieważ Rosjanie do mnie strzelali, uznałaś, że ci się przydam i może sprowokuję Dallasa Trace’a do jakiegoś ruchu. Dlaczego? Ponieważ wiedziałaś, że mam na kasetach rekonstrukcje sfingowanych wypadków?

Kobieta pochyliła się szybko do przodu. Jej twarz wyrażała troskę, a może nawet ból.

– Dar, przysięgam ci, że wiedziałam, iż Dallas Trace widział wcześniej dowody na zabójstwo swojego syna. Przesłuchiwaliśmy kapitana Fairchilda i porucznika Venturę, ponieważ dziwiło nas, że Wydział Zabójstw zajął się sprawą zwyczajnego wypadku samochodowego… Ale przysięgam ci też i obiecuję, że nie miałam pojęcia, kto nakręcił tę kasetę z rekonstrukcją. Odkryłam, że to ty, dopiero kiedy pokazałeś mi ją w swoim domku. – Tom zachował milczenie, patrząc to na jedno z nich, to na drugie. Być może próbował zrozumieć przyczyny napięcia, które nagle między nimi zapanowało.

– Więc dlaczego zabrałaś mnie do Dallasa Trace’a? – spytał po chwili Darwin.

Sydney odstawiła szklaneczkę ze szkocką na drewnianą ławę.

– Ponieważ ta kaseta była taka dobra – odparła. – Ponieważ żaden rozsądny człowiek nie mógłby po jej obejrzeniu mieć wątpliwości, że ofiara została zamordowana. Aż do wczoraj miałam do co Dallasa Trace’a wątpliwości, ale tylko do wczoraj. Skoro obejrzał rekonstrukcję wypadku na wideo, a następnie wyrzucił nas ze swojego gabinetu, jestem przekonana, że tkwi po szyję w całym tym gównie.

Minor westchnął.

– No dobrze. I co, do cholery, mam z tym zrobić?

– Pomóż nam – powiedział Santana. – Pracuj dalej z Syd. Użyj swoich umiejętności związanych z rekonstrukcją wypadków i dotrzyj do sedna spisku zwanego Przymierzem.

Darwin nie odpowiedział. Sydney odwróciła się do Toma Santany.

– Dar nie wierzy w spiski.

– Nie powiedziałem, że nie wierzę w istnienie spisków – obruszył się. – Mówiłem tylko, że nie wierzę w spiski uwieńczone powodzeniem. Po pewnym czasie każdy spisek musi się załamać pod ciężarem ignorancji albo dlatego, że wplątani weń ludzie nie mają dość rozumu, aby trzymać język za zębami. Ci Pomocnicy Bezbronnych…

– To nie jest bzdura, wierz mi – przerwał mu Tom.

– Sytuacja stale się zmienia. Pogarsza się. Już nie chodzi tylko o niewinne stłuczki na drogach, teraz ofiary tych z pozoru niewinnych, sfingowanych wypadków giną!

– I na placach budów – dodała Syd.

– Prawnicy rekrutują ludzi do zwykłych kraks lub stłuczek, po których mieliby oni rzekomo wystąpić o odszkodowanie z powodu uszkodzonych kręgów szyjnych – ciągnął Santana. – A ofiary umierają natomiast faceci tacy jak Esposito czy Dallas Trace zarabiają na nich więcej pieniędzy niż kiedykolwiek przedtem.

– Esposito już nic na nikim nie zarobi – mruknął Darwin.

Sydney znów pochyliła się do przodu, splatając palce.

– Dołączysz do nas, Dar? Pomożesz nam rozwikłać tę sprawę?

Minor popatrzył na siedzących przed nim na kanapie mężczyznę i kobietę, którzy tak dobrze się czuli we własnym towarzystwie.

– Nie – odrzekł.

– Ale… – zaczął Tom.

– Jeśli mówi „nie”, to znaczy „nie” – przerwała mu Syd. Zza paska pod luźną kamizelką wyjęła półautomatyczny pistolet. Przedtem miała chyba dziewięciomilimetrowy, ten jednak wyglądał na większego kalibru. – Znasz tę broń, Dar?

– Pytasz o pistolet? – spytał. – Widziałem podobny w ręce pewnego martwego faceta dziś po południu.

Sydney zignorowała jego sarkazm.

– To SIG Pro. – Minor popatrzył na mały półautomat z wyraźnym wstrętem. – Wiem, że widywałeś SIG Sauery – kontynuowała. – To jest nowa konstrukcja SIG-a, broń polimerowa. Bardzo mała, bardzo lekka. – Odłożyła pistolet na ławę. – Zobacz sam… podnieś, zważ w dłoni.

– Wierzę ci na słowo – odparował Darwin.

– Słuchaj, Dar… – zaczęła Syd, lecz przerwała. Przez chwilę chyba starała się opanować. – Nie wciągaliśmy cię w tę sprawę – powiedziała w końcu spokojnym głosem. – Kiedy ci dwaj faceci z Wydziału Zabójstw Departamentu Policji Los Angeles… podejrzewamy zresztą, że obaj przyjmują łapówki. Kiedy pokazali Trace’owi kasetę z rekonstrukcją wypadku, którą przekazałeś Wydziałowi Ruchu Drogowego, no cóż… wtedy właśnie ruszyli za tobą Rosjanie.

– Jesteśmy przekonani, że Przymierze już wcześniej korzystało z usług przedstawicieli rosyjskiej mafii. Przy ich pomocy wymuszali większe oszustwa – odparł spokojnie i powoli Tom Santana. – Mamy dowód, że sam Dallas Trace wynajmował byłego agenta KGB, który w odpowiednim momencie zastraszał niektóre osoby. Mężczyzna ten jest członkiem Organizaciji, rosyjskiego syndykatu przestępczości zorganizowanej. Zabójca ów może w razie potrzeby ściągnąć dodatkowych przedstawicieli mafii rosyjskiej.

– I sądzicie, że ten mały polimer, ten SIG Pro radykalnie odmieni moją sytuację?

– Może wiele zmienić – przyznała Syd gniewnym tonem. – Pomyśl, jak łatwo weszliśmy wraz z Tomem do twojego domu. Po drugiej stronie ulicy parkował tylko jeden nieoznakowany wóz Departamentu Policji San Diego, zresztą siedzący w nim funkcjonariusze o tej porze na wpół przysypiają, bo pracują po godzinach. – Wyjęła magazynek z pistoletu i położyła go na ławie, po czym pokazała Darwinowi, że w komorze nie została żadna kula. – To jest moja osobista broń, Dar. Do tego typu SIG-a Pro pasuje amunicja kaliber.40 od pistoletów Smith and Wesson. Jest to najdokładniejszy półautomat na rynku. Służby specjalne Stanów Zjednoczonych lubią te pistolety. Z nowego SIG-a Pro dobrze się celuje i można wielokrotnie trafić dokładnie tam, gdzie się chce.

– W innego człowieka – mruknął Minor. Sydney zignorowała jego słowa. Zdjęła płótno z przyniesionej długiej paczki.

– Gdy będziesz sam, pistolet przyda ci się do obrony – podjęła. – Jestem w trakcie załatwiania ci pozwolenia, ale na pewno cię nie aresztują za noszenie go. Obojętnie co się zdarzy. A mieszkanie i dom na wzgórzach…

– Mam dubeltówkę – przypomniał jej Darwin.

– Wiem, że byłeś w marines – przerwała mu Syd.

– Wiem, że ćwiczyłeś się w strzelaniu…

– To było ponad ćwierć wieku temu – zauważył Dar.

– Strzelanie jest jak jazda na rowerze – oświadczył Tom Santana bez cienia sarkazmu w głosie.

– Miałeś w pewnym momencie myśliwskiego savage’a kaliber.410 – powiedziała Syd. – Prawdopodobnie rozpoznasz tę strzelbę. To prawdziwy klasyk.

– Remington model 870, samopowtarzalna dwunastka – oznajmił Darwin pozbawionym emocji tonem. – Tak, widywałem takie.

Sydney sięgnęła do swojej dużej torby, wyciągnęła z niej dwa pudełka z nabojami i postawiła je na stole. Minor widział, że jedno pudełko zawiera kule kaliber.40 do pistoletu Smith and Wesson, drugie natomiast – w kolorze żółtym – loftki, czyli gruby śrut.

Syd skinęła głową ku frontowym drzwiom.

– Ktoś, kto ci się nie spodoba, bez trudno może pokonać te drzwi, Dar, a wtedy naciskasz spust i twój ołowiany nabój kaliber.33 wyskakuje z lufy z prędkością pomiędzy trzysta trzydzieści pięć a trzysta dziewięćdziesiąt metrów na sekundę. Jeden taki nabój czyni więcej szkód niż osiem dziewięciomilimetrowych kul wystrzelonych z półautomatu.

– To dobra, celna broń – dodał Tom Santana – wyposażona w szybkie pociski, lecz w jej wypadku niemal nie istnieje ryzyko nadmiernego przenikania. Dlatego właśnie policja chętnie ich używa, na przykład podczas obławy. I z… powiedzmy… dwudziestu pięciu metrów… niemal nie sposób chybić.

49
{"b":"96997","o":1}