– Dziękuję ci, Dickweed – odpowiedział czarny adwokat z szerokim uśmiechem.
Weid zamrugał gwałtownie, jakby nie usłyszał poprawnie, ale zareagował jedynie nerwowym uśmiechem.
– Eee… obok W.D.D. siedzą… większość przedstawicieli organów ścigania dobrze zna tę parę. To Trudy i Larry Stewart ze Stewart Investigations, firmy z siedzibą w Escondido.
– Lawrence – poprawił go Lawrence.
– Za Larrym zaś widzimy – ciągnął zastępca prokuratora okręgowego – kolejną osobę, z którą wielu spośród nas spotkało się na gruncie zawodowym. Pan Darwin Minor należy do najlepszych w naszym kraju specjalistów od rekonstrukcji wypadków. No i jest kierowcą czarnej acury NSX, którą przed chwilą oglądaliśmy na kasecie wideo. A na końcu stołu…
– Dick, pozwól mi, proszę, wtrącić – przerwał mu szeryf hrabstwa Riverside, Paul Fields. Był starszym mężczyzną o przenikliwych oczach zawodowego zabójcy. Kiedy zwrócił wzrok na Dara, tego aż zmroziło. – Wczorajsze zdarzenie stanowi dla mnie najbardziej karygodne i zimne zabójstwo samochodowe, jakie kiedykolwiek widziałem.
– Dzięki – mruknął Darwin, przeszywając szeryfa złowieszczym spojrzeniem, czyli odpowiadając mu pięknym za nadobne. – Tyle że to oni usiłowali mnie zabić z zimną krwią. We mnie krew się raczej gotowała, gdy usiłowałem ich skłonić do… hm… zejścia mi z drogi…
– Przestańcie! – rozkazał Weid. – Proszę pozwolić mi dokończyć. Chciałbym przedstawić siedzącą naprzeciwko mnie, na drugim końcu stołu panią Sydney Olson, główną oficer śledczą prokuratora stanowego i obecną szefową specjalnej ekipy dochodzeniowej zajmującą się przestępczością zorganizowaną i oszustwami, a wchodzącą w skład grupy zajmującej się południowokalifornijską operacją „Czystka”. Syd… masz głos.
– Dziękuję ci, Richardzie – odparła główna oficer śledcza i znowu się uśmiechnęła.
„Stockard Channing” – Dar przypomniał sobie nazwisko aktorki.
– Jak większość z państwa wie – podjęła Sydney Olson – od ostatnich trzech miesięcy prowadzimy poważne śledztwo, które nazywamy południowokalifornijską operacją „Czystka” i w którym próbujemy rozprawić się z ciągłym wzrostem fałszywych roszczeń ubezpieczeniowych, do jakich dochodzi w tej części stanu. Oceniamy, że tylko w tym roku roszczenia te kosztowały Kalifornijczyków około 7,8 miliarda dolarów… – Kilku szeryfów zagwizdało z respektem. -…Przewidujemy, że do końca roku suma ta może wzrosnąć nawet o dwadzieścia procent.
– Albo i o czterdzieści – mruknął Lester Greenspan z Koalicji Przeciwko Oszustwom Ubezpieczeniowym.
Sydney Olson pokiwała głową.
– Zgadzam się, to możliwe. Myślę, że nasze szacunki w tej kwestii mogą być nieco zbyt zachowawcze. Szczególnie jeśli chodzi o ostatnie mniej więcej pół roku.
Agent specjalny Warren odchrząknął.
– W tym momencie powinienem poinformować wszystkich państwa, że południowokalifornijska operacja „Czystka” wzoruje się na operacji o tej samej nazwie, którą FBI przeprowadziło z wielkim powodzeniem w 1995 roku. W naszej operacji „Czystka” dokonaliśmy ponad tysiąca aresztowań.
„Z czego skazano zapewne cztery osoby” – pomyślał Minor.
– Dziękujemy ci, Jim – powiedziała oficer śledcza Olson. – Masz oczywiście rację. W naszych działaniach nawiązujemy także do dochodzenia florydzkiego, nazywanego potocznie „Kraksa za gotówkę”. Przedstawiciele prokuratury stanowej zatrzymali wówczas stu siedemdziesięciu czterech podejrzanych, z których wielu okazało się członkami jednego gangu, organizującego fałszywe wypadki samochodowe.
– Głównie stłuczki? – spytała Trudy Stewart. – Czy też wypadki cięższego kalibru?
– Sporo podejrzanych w istocie wielokrotnie występowało o odszkodowanie po niegroźnych stłuczkach – wyjaśniła Sydney Olson – lecz schwytano również prawdziwe szychy. Grupą zorganizowaną dowodzili pewien adwokat z Miami i jego syn. Zainscenizowali ponad sto pięćdziesiąt kraks samochodowych, płacąc osobom o niskich dochodach za zderzenia na autostradach Florydy, a następnie wypełniali fałszywe formularze roszczeniowe przeciw firmom ubezpieczeniowym. Współpracowali z nimi lekarze ortopedzi.
– Nic nowego, jeśli chodzi o południową Kalifornię – zauważył szeryf Fields z hrabstwa Riverside, z wydatnym południowym akcentem i tonem zawodowego snajpera do wynajęcia. – Mamy do czynienia z takimi sprawami niemal codziennie. Wystawiony jest co ósmy albo co dziesiąty z przeklętych wypadków samochodowych na przebiegającym przez nasze hrabstwo odcinku I-15. Nic, cholera, nowego.
Śledcza Olson skinęła głową.
– Z wyjątkiem faktu, że w ostatnich paru miesiącach toczy się tutaj swego rodzaju wojna o wpływy, w której chodzi o przejęcie kontroli nad zorganizowanymi oszustwami ubezpieczeniowymi.
– Jest więcej takich grup? – spytał szeryf Fields, patrząc nieufnie i z ukosa.
Odpowiedział mu zastępca prokuratora okręgowego Weid:
– Podczas śledztwa w hrabstwie Dade na Florydzie ustalono, że wielką rolę w organizacji oszustw ubezpieczeniowych pełnili byli dealerzy narkotykowi. My tutaj zauważamy podobny udział przedstawicieli gangów meksykańskich i meksykańsko-amerykańskich. Zarówno we wschodnim Los Angeles, jak i w innych miejscach.
– Liczby – warknął szeryf.
Kapitan Sutton z CHP potrząsnął głową.
– Większości fałszywych wypadków nie organizują nasze gangi latynoskie – zauważył cicho. – Raczej powiem, że ich członkowie próbowali się włączyć do akcji, ale im się odechciało, bo ktoś nieźle skopał im za to tyłki. A paru czołowych hommes skończyło w plastikowych torbach na ciała.
Tym razem odchrząknęła szeryf Schultz z hrabstwa Orange.
– U nas podobnie sobie pomyślał gang wietnamski. Chcieli opanować światek oszustw, tylko ktoś stanowczo i przekonująco im to odradził.
– I kimkolwiek jest ta osoba – podsumował agent specjalny Warren – najwięcej osiągnęła w tej wojnie o wpływy dzięki sprowadzeniu zabójców z mafii rosyjskiej i czeczeńskiej… Ustaliliśmy, że działają wszędzie na Wybrzeżu Zachodnim, lecz szczególnie tu, na Południu.
Wszystkie oczy zwróciły się na Darwina i na jego najbliższych towarzyszy. Lawrence zakaszlał, co u niego zwykle oznaczało wstęp do dłuższej przemowy.
– Nasza firma wielokrotnie korzystała z usług Dara… pana Minora… doktora Minora. Rekonstruował dla nas także wiele wypadków, które wyraźnie zostały zainscenizowane. Był rzeczoznawcą w kilku takich sprawach, podobnie zresztą jak ja.
Trudy przez moment potrząsała głową.
– W tych fałszywych roszczeniach nie dostrzegliśmy jednak żadnego śladu wskazującego na możliwość istnienia dobrze zorganizowanego gangu – wtrąciła. – Mieliśmy do czynienia jedynie ze zwykłymi tego typu przypadkami. Ofiary życiowe, desperaci, pasożyci społeczni. Wymuszenia ubezpieczeniowe to jedna z nielicznych znanych tym ludziom metod zarobku.
Zastępca prokuratora okręgowego Weid przyjrzał się z uwagą Darwinowi.
– Powiem wprost – oświadczył. – Nie mamy cienia wątpliwości, że ci dwaj mężczyźni w mercedesie to przedstawiciele rosyjskiej mafii, których ktoś tutaj sprowadził, aby pomogli mu w wojnie o wpływy… Mało tego, panie Minor, ci ludzie zostali tu sprowadzeni w celu zabicia pana.
Słysząc to zdanie, Dar skrzywił się naprawdę nieznacznie.
– Dlaczego mieliby chcieć mnie zabić? – spytał.
Olson obróciła się bokiem na krześle i spojrzała mu prosto w oczy.
– Żywiliśmy nadzieję, że właśnie pan odpowie nam na to pytanie. Wczorajsze zdarzenia oznaczają dla nas… najlepszy trop, jaki otrzymaliśmy od początku naszego kilkumiesięcznego już śledztwa.
Darwin tylko potrząsnął głową.
– Gdyby rzeczywiście mnie szukali… nawet nie wiem, w jaki sposób mogliby mnie namierzyć. Cały dzień miałem zwariowany… – Szybko i zwięźle opowiedział o porannej pobudce, startowych silnikach rakietowych, spotkaniu z Larrym i rozmowie z Henrym w Cienistym Odpoczynku, czyli parkingu przyczep dla ludzi starszych… – Chcę powiedzieć, że… nie zaplanowałem niczego, co wczoraj robiłem. Nikt nie mógł wiedzieć, że o tamtej porze pojadę akurat na południe, drogą I-15.
– We wraku mercedesa – wyjaśnił kapitan Sutton z CHP – znaleźliśmy urządzenie do namierzania telefonów komórkowych. Prawdopodobnie monitorowali pańskie rozmowy.
Minor znów potrząsnął głową.
– Po moim spotkaniu z Larrym nigdzie nie telefonowałem z komórki ani nikt nie dzwonił do mnie.
– Lawrence połączył się ze mną – powiedziała Trudy. – Dostał fotografie gangu złodziei samochodów i zadzwonił. Mówił, że akurat przesłuchujesz kogoś na parkingu przyczep.
Dar po raz kolejny potrząsnął głową.
– Sugerujecie, że głupia zabawa rakietowym silnikiem startowym albo upadek siedemdziesięcioośmioletniego starca z jego parda stanowi część potężnego spisku mającego na celu wymuszanie ubezpieczeń? I że ktoś ściągnął do Kalifornii Rosjan i kazał im mnie za to zabić?
Ponownie odezwał się kapitan Sutton z kalifornijskiej policji drogowej. Jak na takiego dużego mężczyznę – mierzył przynajmniej metr dziewięćdziesiąt pięć – miał bardzo łagodny i cichy głos.
– Jeśli chodzi o silnik rakietowy, wyjaśniliśmy sprawę. Zidentyfikowaliśmy szczątki we wraku… po zębach. Dziewiętnastolatek nazwiskiem Purvis Nelson z Borrego Springs. Mieszkał z wujkiem Leroyem. Leroy skupował duże partie metalu od sił powietrznych. Najwyraźniej ktoś w bazie Air Force zapomniał o tych dwóch silnikach rakietowych. No i znalazł je młody Purvis. Zostawił wujkowi notatkę…
– Samobójczą? – spytał ktoś.
Kapitan CHP zaprzeczył.
– Nie, nie, zwykłą kartkę, na której młodzieniec napisał, że wychodzi o dwudziestej trzeciej, zamierza w nocy pobić rekord prędkości i spotka się z wujem na śniadaniu.
– Innymi słowy zostawił notkę samobójczą – mruknął szeryf McCall reprezentujący hrabstwo San Diego, po czym spojrzał na Lawrence’a. – Pan Minor napisał w swoim oświadczeniu, że kiedy się spotkaliście przed strzelaniną jechał pan udokumentować transakcję kradzieży samochodu. Gang złodziei samochodów brał sobie na cel pojazdy Avis, zgadza się? Czy ta sprawa mogłaby stanowić powód ataku na pana Minora?
Stewart cicho się roześmiał.