Литмир - Электронная Библиотека

Rozdział 35

Tad Crispin odjechał niedługo potem.

Usadowiwszy się na kanapie, Myron i Win puścili sobie Danny Rosę z Broadwayu, jedno z najbardziej niedocenionych arcydzieł Woody’ego Allena. Co za film! Wypożyczcie go sobie.

W trakcie sceny, w której Mia zaciąga Woody’ego do wróżki, przyjechała Esperanza.

Kaszlnęła w kułak.

– Nie chcę was, ehm, pouczać ani się narzucać – zaczęła, świetnie naśladując tempo, opóźnianie mowy, manieryczne gesty i nowojorski akcent Woody’ego. Nikogo nie parodiowała lepiej. – Ale być może mam do przekazania ważną informację.

Myron spojrzał na nią. Win dalej wpatrywał się w ekran.

– Odszukałam człowieka, od którego Lloyd Rennart dwadzieścia lat temu kupił bar – powiedziała już swoim głosem. – Rennart zapłacił gotówką. Siedem tysięcy. Sprawdziłam też, co z domem w Spring Lake Heights. Kupił go w tym samym czasie za dwadzieścia jeden tysięcy dolarów. Żadnej hipoteki.

– Pokaźny wydatek jak na spłukanego workowego.

– Si, senor. Co ciekawsze, nie ma śladu, żeby od chwili wylania go przez Jacka Coldrena do czasu nabycia baru Zardzewiały Ćwiek gdziekolwiek pracował i płacił podatki.

– Może dostał spadek.

– Wątpię – odparła. – Sprawdziłam wstecz aż do roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego pierwszego. Ani śladu, by płacił podatek spadkowy.

Myron spojrzał na Wina.

– Co o tym myślisz? – spytał.

– Nie słucham – odparł Win z oczami utkwionymi w ekran.

– No tak, zapomniałem. Coś jeszcze? – spytał Myron Esperanzę.

– Esme Fong ma alibi. Rozmawiałam z Miguelem. Nie wychodziła z hotelu.

– Można mu wierzyć?

– Tak sądzę.

Jedna podejrzana odpadła.

– Coś więcej?

– Na razie tyle. Aha, odszukałam redakcję lokalnej gazety w Narberth. W archiwum trzymają stare numery. Przejrzę je jutro, może znajdę coś o tym wypadku samochodowym.

Wzięła z kuchni pudełko z chińszczyzną, pałeczki i klapnęła na kanapę. Cyngiel mafii nazwał Woody’ego fajfusem. Woody odparł, że nie wie, co to znaczy, ale z całą pewnością nic dobrego. Ach, ten Woodman.

Dziesięć minut po rozpoczęciu Miłości i śmierci, wkrótce po scenie, w której Woody głowi się, jak to możliwe, żeby stary Nahampkin był młodszy od młodego Nahampkina, Myrona pokonało zmęczenie. Zasnął na kanapie. Mocno. Nic mu się nie śniło. Ani drgnął. Po prostu zapadł się w głęboką studnię.

Obudził się o wpół do dziewiątej. Kiedy spał, ktoś nakrył go narzutą i zgasił telewizor. Pewnie Win. Tykający zegar zadzwonił. Myron sprawdził sypialnie. Wina i Esperanzy nie było.

Wziął prysznic, ubrał się, zrobił sobie kawy. Na sygnał telefonu podniósł słuchawkę.

– Halo! – powiedział. Dzwoniła Victoria Wilson.

– Aresztowali Lindę – poinformowała swoim zwykłym znudzonym głosem.

Znalazł Victorię w poczekalni prokuratury okręgowej. – Co z nią? – spytał.

– W porządku. Wieczorem przywiozłam jej Chada. Uradowała się.

– Gdzie jest teraz?

– W celi, czeka na postawienie zarzutów. Spotkamy się z nią za kilka minut.

– Co na nią mają?

– Prawdę mówiąc, sporo – odparła Victoria, jakby zarzuty policji zrobiły na niej pewne wrażenie. – Po pierwsze, zeznanie klubowego dozorcy, który widział, jak Linda wchodzi i opuszcza pole golfowe, w czasie gdy dokonano morderstwa. Prócz niej zauważył tej nocy tylko Jacka.

– Mimo to ktoś mógł tam wejść. To rozległy teren.

– Racja. Lecz z ich punktu widzenia to Linda miała dogodną sposobność, żeby go zabić. Po drugie, na podstawie wstępnych badań ustalili, że należą do niej włosy i włókna znalezione na ciele Jacka i w miejscu morderstwa. Oczywiście ten dowód nietrudno będzie podważyć. Jack był jej mężem. Siłą rzeczy musiał mieć na sobie jej włosy, i włókna z odzieży. Mógł rozsiać je wokół siebie na miejscu zbrodni.

– Poza tym wiemy od niej, że poszła na pole szukać Jacka – dodał Myron.

– Ale o tym im nie powiemy.

– Dlaczego?

– Bo na razie milczymy i niczego nie potwierdzamy. Myron wzruszył ramionami. Nie było to ważne.

– Co jeszcze?

– Jack miał pistolet, dwudziestkędwójkę. Policja znalazła go wczoraj wieczorem na zalesionym terenie pomiędzy domem Coldrenów a Merion.

– Po prostu tam leżał?

– Nie. Odnaleźli go wykrywaczem metali. Był zakopany w świeżej ziemi.

– Są pewni, że to pistolet Jacka?

Skinęła głową.

– Zgadzają się numery seryjne. Przeprowadzili test balistyczny. To narzędzie zbrodni.

Myrona zmroziło.

– A odciski palców? – spytał.

Victoria Wilson pokręciła głową.

– Wytarte.

– Przeprowadzili próbę prochową?

Policja zawsze badała dłonie podejrzanych, szukając śladów oparzeń od prochu.

– Potrwa to kilka dni, i prawdopodobnie wynik będzie negatywny.

– Kazała jej pani wyszorować ręce?

– I nasmarować.

– Pani myśli, że ona to zrobiła.

– Niech pan tak nie mówi – odparła niespeszona. Miała rację. Ale sprawa zaczęła źle wyglądać.

– Co poza tym? – spytał.

– Znaleźli pański magnetofon podłączony do telefonu. Zainteresowało ich, dlaczego Coldrenowie uznali za konieczne nagrywać dzwoniących.

– Znaleźli taśmy z rozmowami z porywaczem?

– Tylko tę, na której porywacz nazywa Fong „żółtą dziwką” i żąda stu tysięcy. Uprzedzając pańskie dwa następne pytania: nie, nie wyjaśniłyśmy im sprawy porwania; tak, to ich wkurzyło.

Myron rozważył informacje. Coś się nie zgadzało.

– Znaleźli tylko jedną taśmę? Tak.

Zmarszczył brwi.

– Jeśli magnetofon był podłączony, to powinien nagrać ostatnią rozmowę porywacza z Jackiem. Tę, po której Jack wypadł z domu i poszedł do Merion.

Victoria Wilson nie spuściła wzroku.

– Policja nie znalazła innych taśm – odparła. – Ani w domu, ani przy zwłokach.

Myrona znów zmroziło. Wniosek narzucał się sam: nie było taśmy, bo nikt nie dzwonił. Linda Coldren to wymyśliła. Policja uznałaby brak taśmy za poważną sprzeczność. Na szczęście Victoria nie dopuściła do zeznań.

Rzeczywiście była dobrą adwokatką.

– Skopiuje mi pani taśmę, którą znalazła policja? – spytał.

Victoria skinęła głową.

– To nie wszystko – powiedziała. Myron aż bał się to usłyszeć.

– Wróćmy na chwilę do palca Chada – ciągnęła tonem, jakim zamawia się przystawkę. – Znaleźliście go w brązowej kopercie w wozie Lindy.

Myron potwierdził, kiwając głową.

– Takie markowe koperty rozmiar dziesięć sprzedają tylko w sklepach Staples. Ostrzeżenie sporządzono czerwonym długopisem średniej grubości. Trzy tygodnie temu Linda robiła zakupy w Staples. Z paragonu znalezionego wczoraj u Coldrenów wynika, że kupiła sporo materiałów biurowych, w tym paczkę kopert numer dziesięć i czerwony długopis średniej grubości.

Myron nie wierzył własnym uszom.

– Pocieszające, że grafolog nie potrafił orzec, czy to jej charakter pisma jest na kopercie.

W tym momencie zaświtała mu w głowie inna myśl. Linda czekała na niego w Merion. Razem poszli do jej samochodu i znaleźli palec. Prokurator z pewnością rzuci się na ten fakt, zada sobie pytanie: „Dlaczego na niego czekała”? – i odpowie: „To proste: potrzebowała świadka”. Po podłożeniu palca w samochodzie – co mogła zrobić, nie wzbudzając najmniejszych podejrzeń – musiała znaleźć frajera, z którym „znajdzie” kopertę.

Na scenę wkroczył Myron Bolitar, dudek dnia.

Oczywiście dzięki manipulacjom Victorii Wilson prokurator o niczym nie wiedział, a dudek dnia, jako adwokat podejrzanej, musiał milczeć. Wychodziło na to, że nikt się o tym nie dowie.

Tak, Victoria była dobra… lecz jedno przeoczyła.

– Ten palec to przecież atut, Victorio – podkreślił. – Kto uwierzy, że matka odcięła palec własnemu synowi?

Victoria spojrzała na zegarek.

– Chodźmy porozmawiać z Lindą.

– Chwileczkę. Drugi raz pani mnie zbywa. Dowiem się wreszcie, co jest grane?

Przewiesiła torebkę przez ramię.

– Idziemy.

52
{"b":"101683","o":1}