Литмир - Электронная Библиотека

– Zaczynam mieć dość wodzenia za nos.

Victoria w milczeniu skinęła powoli głową, ale się nie zatrzymała. Myron wszedł za nią do aresztu. W środku czekała na nich Linda Coldren. Przebrana w jasno-pomarańczowy aresztancki kombinezon, ręce miała skute kajdankami

Spojrzała pustymi oczami na Myrona. Nie było powitań, uścisków, uprzejmości.

– Myron chce wiedzieć, dlaczego wątpię, czy odcięty palec Chada nam pomoże – oznajmiła bez wstępów Victoria.

Linda uśmiechnęła się smutno i spojrzała mu w oczy.

– To zrozumiałe pytanie.

– O co tu chodzi, do diabła?! – zirytował się. – Przecież wiem, że nie odcięłaś palca własnemu synowi.

– Nie odcięłam – odparła ze smutnym uśmiechem. – Ta część historii się zgadza.

– Jak to część?

– Powiedziałeś, że nie odcięłam palca własnemu synowi. Chad nie jest moim synem.

Rozdział 36

Znów coś sobie skojarzył.

– Jestem bezpłodna – wyjaśniła Linda pozornie swobodnym tonem, lecz cierpienie wyzierało z jej oczu tak jawnie i dojmująco, że o mały włos się nie wzdrygnął. – Moje jajniki nie produkują jajeczek, a Jack koniecznie chciał mieć potomka.

– Wynajęliście matkę zastępczą?

Linda spojrzała na Victorię.

– Tak – odparła. – Choć niezupełnie legalnie.

– Wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa – wtrąciła Victoria.

– Pani to załatwiła?

– Wypełniłam potrzebne dokumenty. Adopcja była całkowicie legalna.

– Chcieliśmy to zachować w tajemnicy – powiedziała Linda. – Właśnie dlatego tak wcześnie zrezygnowałam ze startu w turniejach. Zaszyłam się w ustroniu. Zakładaliśmy, że matka biologiczna nie dowie się, kim jesteśmy.

Myron ponownie coś sobie skojarzył.

– A jednak się dowiedziała.

– Tak. Następne skojarzenie.

– To Dianę Hoffman, tak?

Linda była zbyt wyczerpana, by zrobić zaskoczoną minę.

– Skąd wiesz?

– Domysł płynący z doświadczenia.

No bo z jakiej racji Jack zatrudniłby Dianę Hoffman jako asystentkę? Z jakiego innego powodu zareagowałaby ona tak ostro na stosunek Coldrenów do porwania syna?

– Jak na was trafiła? – spytał.

– Wszystko załatwiliśmy legalnie – powtórzyła Victoria. – Ale po wprowadzeniu nowego prawa regulującego dostęp do dokumentów, Dianę nie miała z tym większych trudności.

Następne skojarzenie.

– Dlatego nie mogłaś rozwieść się z Jackiem – domyślił się Myron. – Jako biologicznemu ojcu przyznano by mu opiekę nad synem.

Linda przygarbiła się. Skinęła głową.

– Czy Chad o tym wie?

– Nie.

– Tak myślisz.

– Słucham?

– Nie wiesz tego na pewno. Może się dowiedział. Na przykład od Jacka albo od Dianę. Może od tego wszystko się zaczęło.

Victoria splotła ręce.

– Nie rozumiem, Myron. Przypuśćmy, że Chad poznał prawdę. Ale jak mogło to doprowadzić do samoporwania i śmierci jego ojca?

Dobre pytanie. Myron pokręcił głową.

– Jeszcze nie wiem – odparł. – Muszę to przemyśleć. Czy policja wie o tej sprawie?

– O adopcji?

– Tak.

Wreszcie wszystko zaczęło nabierać sensu.

– To podsuwa prokuraturze okręgowej motyw. Powiedzą, że Jack, składając pozew o rozwód, sprowokował Lindę. Zabiła go, żeby zachować syna.

Victoria Wilson ze zrozumieniem pokiwała głową.

– A ponieważ nie jest biologiczną matką, są dwa wyjścia: albo kochała syna tak bardzo, że chcąc go ocalić, zamordowała męża, albo przeciwnie! Chad nie był jej dzieckiem, i dlatego posunęła się do odcięcia mu palca – podsumowała Victoria.

– Tak czy owak znalezienie palca w niczym nie pomoże. Victoria potaknęła. Nie wypomniała mu, choć mogła: „Przecież panu mówiłam”.

– Mogę coś dodać? – wtrąciła Linda.

Obrócili się w jej stronę.

– Przestałam kochać Jacka. Powiedziałam ci to od razu, Myron. Nie przyznałabym się do tego, gdybym chciała go zabić.

Myron skinął głową. Argument brzmiał sensownie.

– Ale kocham syna. Mojego syna! Bardziej niż własne życie. To skrajnie chory, niedorzeczny pomysł podejrzewać, że go okaleczyłam, bo jestem jego przybraną, a nie biologiczną matką. Kocham Chada najprawdziwszą matczyną miłością.

Zamilkła, pierś jej falowała.

– Chcę, żebyście oboje to wiedzieli.

– Wiemy – odparła Victoria. – Usiądźmy. Kiedy usiedli, znów przejęła inicjatywę.

– Wprawdzie to dopiero początek, jednak czas pomyśleć o uzasadnionych wątpliwościach. W ich oskarżeniu są luki. Wykorzystam je. Wpierw jednak chciałabym poznać inne hipotezy.

– Inaczej mówiąc, innych podejrzanych – dopowiedział Myron.

– Otóż to – podchwyciła.

– Już teraz chowa pani jednego asa w rękawie, prawda?

Spokojnie skinęła głową.

– Tak.

– Tada Crispina, zgadza się? Na Victorii nie zrobiło to wrażenia, ale Lindę zaskoczyło.

– Owszem, jest podejrzany.

– Wczoraj wieczorem zostałem jego agentem – rzekł Myron. – Rozmowa o nim spowodowałaby sprzeczność interesów.

– Wobec tego nie będziemy o nim mówić.

– Nie jestem pewien, czy to wystarczy.

– W takim razie zrezygnuje pan z niego – oświadczyła Victoria. – Linda wynajęła pana pierwsza. Ma pan wobec niej zobowiązania. Jeśli widzi pan tu jakąś sprzeczność, zadzwoni pan do Tada Crispina i mu powie, że nie może go pan reprezentować.

Wiedziała, że wpadł w pułapkę.

– Porozmawiajmy o innych podejrzanych – zaproponował.

Kiwnęła aprobująco głową. Wygrała bitwę.

– Niech pan mówi – zachęciła.

– Po pierwsze, Esme Fong.

Myron przedstawił im wszystkie argumenty wskazujące na uzasadnione podejrzenia wobec Esme. Victoria, jak zwykle, miała senną minę, a Linda taką, jakby chciała zamordować.

– Uwiodła mojego syna?! – krzyknęła. – Ta żmija weszła pod mój dach i uwiodła mi syna?!

– Najwyraźniej.

– Nie wierzę! To dlatego Chad trafił do tego obskurnego motelu?

– Tak…

– Dobra nasza – wtrąciła Victoria. – Esme Fong miała motyw, możliwość i jako jedna z niewielu wiedziała, gdzie jest Chad.

– Niestety, ma też alibi – dodał Myron.

– Niezbyt mocne. Z tego hotelu są na pewno inne wyjścia. Mogła się przebrać. Mogła się wymknąć, kiedy Miguel był w łazience. To dobra kandydatka. Kto jeszcze?

– Lloyd Rennart.

– Kto?

– Były workowy Jacka – wyjaśnił Myron. – To ten, który pomógł mu zawalić mistrzostwa.

– Dlaczego on? Victoria zmarszczyła brwi.

– Zwróćcie uwagę na zbieżność w czasie. Jack wraca na miejsce swojej największej klęski i nagle dzieje się to wszystko. To nie może być przypadek. Wyrzucając Rennarta, Jack zrujnował mu życie. Rennart rozpił się. Zabił żonę w katastrofie.

– Co takiego? – spytała Linda.

– Niedługo po tamtych mistrzostwach pijany Lloyd skasował samochód. W kraksie zginęła jego żona.

– Znałaś ją? – spytała Victoria.

Linda pokręciła głową.

– Nie poznaliśmy jego rodziny – odparła. – Spotykałam go, o ile pamiętam, tylko na polu golfowym i u nas w domu.

Victoria splotła ręce i usiadła wygodniej.

– Dla mnie nie jest podejrzany.

– Rennart pragnął się zemścić. Czekał na to dwadzieścia trzy lata.

Victoria ponownie zmarszczyła brwi.

– Przyznaję, to teza trochę naciągana – dodał Myron.

– Trochę? Niedorzeczna. Czy pan wie, gdzie podziewa się Lloyd Rennart?

– To trochę skomplikowane.

– Ach tak.

– Być może popełnił samobójstwo.

Victoria spojrzała na Lindę i znów na Myrona.

– Zechce pan to rozwinąć?

– Nie znaleziono ciała. Lecz w powszechnej, opinii skoczył w przepaść w Peru.

– No nie… – jęknęła Linda.

– Co się stało? – spytała Victoria.

– Dostaliśmy stamtąd pocztówkę.

– Kto?

– Jack. Zeszłej jesieni albo w zimie. Ale bez podpisu. Myronowi przyśpieszył puls. Zeszłej jesieni albo w zimie!

Mniej więcej właśnie wtedy Lloyd Rennart podobno skoczył w przepaść.

– Co na niej było?

– Tylko dwa słowa: „Wybacz mi”.

53
{"b":"101683","o":1}