Литмир - Электронная Библиотека

Rozdział 29

Zamarł.

– Widzę, że poznał pan Victorię – powiedziała Cissy Lockwood.

Spróbował skinąć głową, ale mu nie wyszło.

– Zadzwoniłam do niej tuż po tym, jak Bucky zawiadomił mnie o morderstwie. Wiedziałam, że pomoże. Nie znam lepszej prawniczki. Proszę spytać Wina.

Myron znów spróbował skinąć głową. Tym razem udało mu się lekko nią poruszyć.

Matka Wina podeszła bliżej.

– Moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy? – spytała.

– To nie najlepszy moment, pani Lockwood.

– Wiem, oczywiście. Ale nie zajmę panu dużo czasu.

– Naprawdę muszę jechać.

Była piękną kobietą. Z popielatymi włosami przyprószonymi siwizną i tą samą królewską postawą, co jej bratanica Linda. To po niej Win odziedziczył porcelanową cerę. Byli niesamowicie podobni do siebie.

Wpatrując się w niego, pani Lockwood zrobiła jeszcze jeden krok. Ubrana w dość dziwny strój – męską, za dużą koszulę, wyłożoną na wygodne elastyczne spodnie – przypominała Annie Hall na zakupach w sklepie dla kobiet w ciąży. Nie tego się po niej spodziewał, lecz w tej chwili miał poważniejsze zmartwienia niż damska moda.

– Chodzi o Wina – wyjaśniła.

– To nie moja sprawa.

– Owszem. Co nie zwalnia pana od odpowiedzialności, prawda? Jesteście przyjaciółmi. Mam szczęście, że mój syn ma przyjaciela, który lubi go tak jak pan.

Myron milczał.

– Sporo o panu wiem, Myronie. Moi prywatni detektywi przez lata mieli Wina na oku. To mnie do niego zbliżało. Naturalnie o wszystkim wiedział. Nic nie mówił, ale przed nim nie da się ukryć czegoś takiego, prawda?

– Nie da – potwierdził Myron.

– Zatrzymał się pan w rezydencji. W domku gościnnym.

Myron skinął głową.

– Nie pierwszy raz.

Ponownie skinął głową.

– Widział pan stajnie?

– Tylko z daleka.

Uśmiechnęła się uśmiechem Wina.

– Nigdy nie był pan w środku?

– Nie.

– To mnie nie dziwi. Win przestał jeździć konno. Kiedyś kochał konie. Nawet bardziej niż golf.

– Pani Lockwood…

– Proszę mi mówić Cissy.

– Słuchanie tego mnie krępuje.

Jej spojrzenie nieco stwardniało.

– A mnie krępuje mówienie o tym. Niestety, nie mam wyjścia.

– Win wolałby, żebym tego nie słyszał.

– Trudno, Win nie zawsze może mieć, co chce. Powinnam nauczyć się tej prawdy dawno temu. Nie chciał mnie widywać w dzieciństwie, więc nie nalegałam, posłuszna fachowcom, którzy twierdzili, że mój syn w końcu się zmieni, a zmuszanie go, żeby się ze mną widywał, przyniesie jedynie odwrotne skutki. Nie znali Wina. Kiedy przestałam ich słuchać, było za późno. Nie miało to chyba większego znaczenia. Wątpię, czy zignorowanie ich rad cokolwiek by dało.

Myron milczał.

Stała przed nim dumna, wyprostowana, z wysoko uniesioną głową na smukłej szyi. Ale coś się z nią działo. Cały czas zginała palce, jakby walczyła z pokusą, by zacisnąć dłonie. Ścisnęło go w żołądku. Przeczuwał, co zaraz nastąpi, i nie wiedział, jak się powinien zachować.

– To prosta historia – zaczęła niemal rzewnym tonem. Nie patrzyła na niego, tylko gdzieś ponad jego ramieniem.

Nie wiedział, co ona tam widzi.

– Win miał wtedy osiem lat. Ja dwadzieścia siedem. Młodo wyszłam za mąż. Nigdy nie studiowałam. Zresztą nie dano mi wyboru. O wszystkim decydował za mnie ojciec. Miałam tylko jedną przyjaciółkę, jedyną osobę, której mogłam ufać. Victorię. Jest moją najlepszą przyjaciółką do dziś, kimś takim, jak pan dla Wina.

Cissy Lockwood skrzywiła się. Zamknęła oczy.

– Pani Lockwood?

Potrząsnęła głową. Powoli otwarła oczy.

– Odbiegam od tematu – powiedziała, łapiąc oddech. – Przepraszam. Nie zamierzam streszczać panu swego życia, lecz przedstawić tylko jeden jego epizod. Przedstawić go wprost.

Wzięła głęboki oddech. Potem drugi.

– Jack Coldren poinformował mnie, że zabiera Wina na lekcję golfa. Nie zabrał. A może skończyli znacznie wcześniej, niż się spodziewałam. W każdym razie nie było go z Winem. Z Winem był ojciec. Z jakiegoś powodu Win i jego ojciec zaszli do stajni. Byłam tam. Nie sama. A konkretnie z instruktorem, który uczył Wina jeździć konno.

Urwała. Myron czekał.

– Mam tłumaczyć, co się stało?

Pokręcił przecząco głową.

– Żadne dziecko nie powinno widzieć tego, co wtedy zobaczył Win. A co gorsza, na pewno nie miny własnego ojca.

Myrona zaszczypały oczy.

– Na tym oczywiście się nie skończyło. Nie chcę wchodzić w szczegóły. W każdym razie Win się więcej do mnie nie odezwał. Nigdy również nie wybaczył ojcu. Tak, własnemu ojcu. Myśli pan, że nienawidzi tylko mnie, a kocha Windsora Drugiego. Nieprawda. Jego też obwinia. Uważa, że jest słaby, bo do tego dopuścił. Kompletna bzdura, ale co poradzić.

Myron potrząsnął głową. Nie chciał tego dłużej słuchać. Pragnął uciec i odnaleźć Wina. Przytulić go, potrząsnąć nim, sprawić, żeby o tym zapomniał. Zauważył, z jaką zagubioną miną przyjaciel patrzył wczoraj rano na stajnie.

Mój Boże. Win.

– Dlaczego pani mi to wszystko mówi? – spytał nadspodziewanie ostrym tonem.

– Ponieważ umieram – odparła.

Oparł się bezwładnie o samochód. Znów poczuł, jak mu pęka serce.

– Jeszcze raz wyrażę się wprost – dodała nazbyt spokojnym głosem. – Nowotwór dotarł do wątroby. Ma jedenaście centymetrów. Od niesprawnych nerek i wątroby puchnie mi brzuch. – To wyjaśniało jej strój: za dużą koszulę wyłożoną na obszerne spodnie. – Zostały mi nie tyle miesiące, co tygodnie. A być może mniej.

– Są na to terapie – rzekł bez przekonania. – Zabiegi. Zbyła go, kręcąc głową.

– Nie jestem głupia. Nie mam złudzeń co do wzruszającego pogodzenia się z synem. Nie dojdzie do tego. Znam Wina. Ale martwi mnie jeszcze coś. Kiedy umrę, on nie wypłacze się z przeszłości. Już z nią zostanie. Nie wiem, co Win zrobi w tej sytuacji. Pewnie nic. Chcę jednak, żeby wiedział, żeby zadecydował. To jego ostatnia szansa. Bardzo wątpię, czy z niej skorzysta. Choć powinien.

Po tych słowach odwróciła się i odeszła. Myron patrzył za nią. Gdy zniknęła mu z oczu, złapał taksówkę. Usiadł z tyłu.

– Dokąd, chłopie?

Podał taksówkarzowi adres Esme Fong, rozsiadł się wygodnie i wpatrzył tępo w okno. W zamazane, ciche miasto przesuwające się za szybą.

Rozdział 30

Kiedy uznał, że nie zdradzi się tonem głosu, zadzwonił z komórki do Wina.

– Koszmarna sprawa z tym Jackiem – rzekł Win po krótkim przywitaniu.

– Podobno się przyjaźniliście.

Win odchrząknął.

– Myron?

– Co?

– O niczym nie masz pojęcia. Pamiętaj. Tak było.

– Zjemy dziś razem kolację?

– Oczywiście – odparł Win po chwili.

– W domu gościnnym. Wpół do siódmej.

– Dobrze.

Win rozłączył się. Myron spróbował o nim nie myśleć. Miał pilniejsze zmartwienia.

Esme Fong spacerowała po chodniku przed wejściem do hotelu Omni na rogu Chestnut Street i Czwartej Ulicy. Biały kostium, białe pończochy, zabójcze nogi. Nerwowo ściskała dłonie.

Myron wysiadł z taksówki.

– Dlaczego czeka pani tutaj? – spytał.

– Chciał pan ze mną porozmawiać w cztery oczy. Na górze jest Norm – wyjaśniła.

– Mieszkacie w jednym pokoju?

– Nie, w sąsiednich apartamentach.

Skinął głową. Randka w zaplutym motelu nabrała większego sensu.

– Za mało spokoju, co?

– Nie za wiele. – Uśmiechnęła się nieśmiało. – Ale nie szkodzi. Lubię Norma.

– Nie wątpię.

– O co chodzi, panie Bolitar?

– Słyszała pani o Jacku Coldrenie?

– Oczywiście. Norm i ja jesteśmy wstrząśnięci. Zszokowani.

Myron skinął głową.

– Przejdźmy się – zaproponował.

Ruszyli Czwartą Ulicą. Kusiło go, by pozostać na Chestnut Street, lecz musieliby minąć Independence Hall, co odrobinę za mocno trąciło mu banałem. Czwarta Ulica też datowała się z czasów kolonii. Mnóstwo cegieł. Ceglane chodniki, ceglane mury i identyczne ceglane budynki o nieoszacowanej wartości historycznej. Wzdłuż chodnika rosły jesiony amerykańskie. Skręcili do parku, w którym miał swoją siedzibę Drugi Bank Stanów Zjednoczonych. Na jego murze widniała tablica z wizerunkiem pierwszego prezesa. Jednego z przodków Wina. Myron nie dopatrzył się jednak podobieństwa między nimi.

45
{"b":"101683","o":1}