Trzeba to było zmienić. Myron podskoczył i wylądował na jego spuchniętym kolanie. Ucieczka rozwarł szeroko oczy. Gdy otwierał usta do krzyku, Myron zamknął mu je mocnym ciosem, w jednej chwili usiadł na nim okrakiem i przystawił pistolet do policzka.
– Krzykniesz, zginiesz – ostrzegł.
Ucieczka wpatrywał się w niego rozszerzonymi oczami. Z ust ciekła mu krew. Nie krzyknął. Lecz Myron nie był z siebie zadowolony. Krzykniesz, zginiesz? Mało oryginalna odzywka.
– Gdzie jest Chad Coldren? – spytał.
– Kto?
Wsunięta w zakrwawione usta lufa pistoletu uderzyła w zęby, kneblując skina.
– Zła odpowiedź!
Ucieczka milczał. Kozaczek. A może… może nie mógł nic powiedzieć z powodu lufy w ustach. Pomalutku, Bolitar. Z nieprzejednaną miną Myron powoli wyjął lufę.
– Gdzie jest Chad Coldren? – powtórzył. Ucieczka zachłysnął się, łapiąc powietrze.
– Nie wiem, o czym pan mówi, jak Boga kocham! – odparł.
– Ręka.
– Co?
– Daj rękę.
Ucieczka uniósł rękę. Myron chwycił ją za nadgarstek, wykręcił, złapał za środkowy palec, zwinął go i docisnął do dłoni. Chłopak podskoczył z bólu.
– Nie potrzebuję noża. Mogę za to zmiażdżyć ci palec.
– Nie wiem, o czym pan mówi – wydusił z siebie skin. – Przysięgam!
Po zwiększeniu nacisku Ucieczka znów podskoczył. Myron nie chciał złamać mu kości. Lekko się uśmiechnij, przykazał sobie. Tak robi Win. Leciutko się uśmiecha. Niechaj ofiara myśli, że stać cię na najgorsze, serce masz zimne jak głaz i pewnie lubisz zadawać ból. Niech cię tylko nie uzna za kompletnego czuba, niepanującego nad sobą świra, który tak czy owak zrobi ci krzywdę. Zachowaj miarę.
– Proszę…
– Gdzie jest Chad Coldren?
– Tak, byłem tam, kiedy Tit na pana napadł. Obiecał, że da mi stówę. Ale nie znam żadnego Chada Coldrena.
– Gdzie jest Tit? Co za przezwisko!
– Pewnie na chacie. Nie wiem.
Na chacie? Staroświecki żargon w ustach neofaszysty? Ot, ironia życia.
– Czy Tito zwykle siedzi z wami w Gospodzie Parkera?
– No, ale dziś się nie pokazał.
– A miał wpaść?
– Chyba. Nie gadamy o tym.
Myron skinął głową.
– Gdzie mieszka? – spytał.
– Na Mountainside Drive, tej samej ulicy co ja. Trzeci dom na lewo za zakrętem.
– Jeżeli kłamiesz, wrócę i wydłubię ci oczy.
– Nie kłamię. Na Mountainside Drive.
– Po co ci to?
Myron lufą pistoletu wskazał swastykę.
– Co?
– Ta swastyka, cymbale.
– Jestem dumny ze swojej rasy.
– Chcesz władować wszystkich „żydków” do komór gazowych? Zabić wszystkich „czarnuchów”?
– Nie o to nam chodzi – odparł pewniejszym głosem Ucieczka, wsiadając na dobrze obcykany temat. – Walczymy o białego człowieka. Mamy dość zalewu czarnuchów. Mamy dość deptania przez Żydów.
– A na pewno deptania przez Żyda, którego masz przed sobą. – Każda okazja jest dobra, by sprawić sobie przyjemność. – Wiesz, co to taśma samoprzylepna?
– Tak.
– A już myślałem, że wszyscy neofaszyści to debile. Gdzie ją trzymasz?
Ucieczka lekko zmrużył oczy, jakby naprawdę myślał. Niemal słyszałeś chrzęst jego zakutego łba.
– Nie mam taśmy – odparł.
– Wielka szkoda. Bo chciałem cię skrępować, żebyś nie ostrzegł Tita. No, ale skoro nie masz, przestrzelę ci kolana.
– Zaraz!!!
Myron zużył prawie cały zwój.
Tito siedział za kierownicą swojego pickupa z gigantycznymi kołami.
Tyle że martwy.
Zginął od strzałów w głowę, z bardzo bliska. Niewiele z niej zostało. Masakra. Biedny Tito. Nie dość, że bez tyłka, to i bez głowy. Myron nie zaśmiał się. Wisielczy humor nie był zresztą jego mocną stroną.
Zachował spokój chyba dlatego, że nie wypadł z roli Wina. Dom tonął w ciemności. Klucze Tita wciąż tkwiły w stacyjce. Wyjął je i otworzył frontowe drzwi. Przeszukanie potwierdziło jego domysły – w środku nie było nikogo.
Co teraz?
Nie bacząc na krew i fragmenty mózgu, wrócił do pickupa i dokładnie go przetrząsnął. I mów tu o słabościach. Ponownie kliknął w wyobraźni ikonkę z Winem. To tylko protoplazma, powiedział sobie. Tylko hemoglobina, płytki krwi, enzymy i inne zapomniane szczegóły, które przerabiałeś na biologii w dziewiątej klasie. Zablokował wrażliwość na tyle, że przeszukał samochód pod fotelami i szczeliny między poduszkami. Palcami natrafił na mnóstwo paskudztw: starych kanapek, papierów po hamburgerach, okruchów wszelkich kształtów i rozmiarów.
Skrawki obciętych paznokci!
Myron spojrzał na trupa i pokręcił głową. Trochę za późno na przyganę, ale co tam.
A potem znalazł skarb.
Złoty. Z golfowym emblematem i wygrawerowanymi na wewnętrznej stronie inicjałami C.B.C.
Sygnet Chada Buckwella Coldrena.
Najpierw pomyślał, że Chad Coldren roztropnie ściągnął go z palca i zostawił trop. Jak w filmie. Przesłał wiadomość. Pozostanie w roli wymagało pokręcenia głową, podrzucenia sygnetu w dłoni i mruknięcia z podziwem: „Sprytny dzieciak”.
Druga myśl okazała się znacznie trzeźwiejsza.
Odcięty palec z wozu Lindy Coldren był palcem serdecznym.
Rozdział 24
Co robić?
Skontaktować się z policją? Odjechać? Anonimowo zadzwonić?
Myron nie miał pojęcia. Przede wszystkim musiał mieć na uwadze dobro Chada Coldrena. Na co naraziłby chłopca, zawiadamiając policję o porwaniu?
Bóg wie.
Psiakrew, co za pasztet! W dodatku nie wolno mu było zajmować się tą sprawą. Miał – powinien! – trzymać się od niej z daleka. Niestety, wpadł jak przysłowiowa śliwka w wiele przysłowiowych kompotów. Co zrobić w sprawie trupa w samochodzie? No i co z Ucieczką? Nie mógł go zostawić skrępowanego i z ustami zaklejonymi taśmą. Przypuśćmy, że zwymiotowałby… Chryste!
Dobra, Myron, pomyśl. Po pierwsze, nie zawiadamiaj – nie zawiadamiaj! – policji. Niech ktoś inny odkryje zwłoki. A może zadzwonisz anonimowo z automatu? To mogłoby wypalić. Tylko czy policja nie nagrywa wszystkich rozmów? Mieliby twój głos na taśmie. Chyba żebyś go zmienił. Nieco pogrubił. Zastosował inny rytm, tempo i akcent. Tak jak Meryl Streep. Ponaglił dyżurnego, bo „dingo porwał mi dziecko”.
Wolnego, nie zapędzaj się.
Rozważ, co się stało. Cofnij się o godzinę, zastanów, jak to wygląda. Bez powodu włamałeś się do cudzego domu. Napadłeś na mężczyznę, potwornie go zastraszyłeś, związałeś i zakneblowałeś, a wszystko po to, żeby dopaść Tita… którego policja znajdzie martwego w pickupie niedługo po anonimowym telefonie.
Kto stanie się głównym podejrzanym?
Myron Bolitar, agent sportowy od ciężkich przypadków.
Cholera!
Co teraz? Niezależnie od tego, co zrobisz – zadzwonisz czy nie zadzwonisz – staniesz się podejrzanym. Policja przesłucha Ucieczkę. Ten powie o tobie i wyjdziesz na mordercę. To bardzo proste równanie.
Pozostaje pytanie: co robić?
Nie martwić się o to, do jakich wniosków dojdzie policja. Nie martwić się też o siebie. Trzeba skupić się na Chadzie. Co będzie dla niego najlepsze? Trudno powiedzieć. Najbezpieczniej jest oczywiście nie pchać kija w szprychy. Starać się ukryć swój udział w sprawie.
Tak, to miało sens.
A zatem odpowiedź brzmiała: nie zawiadamiać nikogo. Zostawić ciało tam, gdzie jest. Odłożyć sygnet na siedzenie, żeby posłużył policji jako dowód. Można to uznać za plan – plan w największym chyba stopniu gwarantujący, że chłopcu nic więcej się nie stanie, a jednocześnie zgodny z życzeniem Coldrenów.
No, a co z Ucieczką?
Myron wrócił taurusem do rudery. Znalazł skina, tam gdzie go zostawił – na łóżku, zakneblowanego, z kończynami skrępowanymi szarą samoprzylepną taśmą, na wpół żywego. Potrząsnął nim. Ucieczka podskoczył. Twarz miał koloru wodorostów. Myron zerwał z jego ust taśmę.
Ucieczkę zdjęły mdłości, kilkakroć nim rzuciło.
– Przed domem jest mój człowiek – oznajmił Myron, kontynuując usuwanie taśmy. – Rusz się od tego okna, to zaznasz takiego bólu, jaki wytrzymało niewielu. Rozumiesz?