Литмир - Электронная Библиотека
Содержание  
A
A

– Nie mam czasu na myślenie – odparłem. – Jestem tylko szarym pionkiem. I pracuję jak mrówka. Jeśli przyszliście tu, żeby namówić mnie do współpracy…

– Ty wciąż niczego nie rozumiesz – powiedział mały przez zęby. – Nie mamy zamiaru z tobą współpracować. Chcemy się tylko tobą posłużyć. Następne pytanie?

– Co wiecie o Czarnomrokach?

– Czarnomroki żyją pod ziemią. W metrze, w kanałach i tym podobnych miejscach. Żywią się odpadami i ściekami. Nie stykają się z ludźmi, dlatego niewielu ludzi wie o ich istnieniu. W zasadzie nie stanowią zagrożenia, chociaż czasami łapią i zjadają ludzi, którzy nierozważnie zapuścili się pod ziemię. Ot, czasem ginie ktoś podczas naprawy metra.

– Czy wie o tym rząd?

– Oczywiście. Państwo nie jest takie głupie. Oni wiedzą o wszystkim. Oczywiście tylko na samej górze.

– Więc dlaczego tego nie ogłaszają? Nie starają się przepędzić Czarnomroków? Mogliby chociaż ostrzec ludzi.

– Po pierwsze – rzekł mężczyzna – wybuchłaby panika. Nikt nie poczuje się najlepiej, jeśli usłyszy, że pod ziemią żyje klan bliżej nieznanych stworów. Po drugie, przepędzenie Czarnomroków to nie taka prosta sprawa. Niemożliwe, żeby wojsko weszło pod ziemię na obszarze całego Tokio i zabiło wszystkie Czarnomroki. To ich teren. Taka operacja przerodziłaby się w regularną wojnę. Jest jeszcze jeden problem. Pod pałacem cesarskim Czarnomroki uwiły sobie gniazdo. Kiedy coś się zaczyna dziać, wykopują w nocy dziurę i wychodzą na ziemię. Mogłyby wciągnąć pod ziemię ludzi, którzy tam mieszkają. Wyobrażasz sobie, jaki w tym kraju powstałby bałagan? Dlatego rząd woli zostawić je w spokoju. Poza tym w razie jakiegoś przewrotu albo wojny… kto trzyma z Czarnomrokami, ten nie ma się czego bać. Ale niestety Czarnomroki są bardzo nieufne i nie zadają się z ludźmi.

– Słyszałem jednak, że symbolanci zawarli z nimi układ – wtrąciłem.

– To plotka. A jeśli nawet prawda, to najwyżej niewielka grupa Czarnomroków jednorazowo podjęła się jakiegoś zadania. To nie ma większego znaczenia. Nie musisz się tym przejmować.

– Podobno porwały profesora…?

– O tym też słyszałem. Możliwe jednak, że profesor sam rozpuszcza taką plotkę, żeby się jeszcze lepiej ukryć. Sytuacja jest tak napięta, że wszystko wydaje się możliwe.

– O co właściwie chodzi profesorowi?

– Profesor prowadzi bardzo ważne badania – powiedział mężczyzna, oglądając zapalniczkę z każdej strony. – Zwłaszcza z punktu widzenia Systemu i Fabryki. Symbolanci rywalizują z cyfran-tami, natomiast profesor znajduje się poza tym układem. Jego badania mogą wstrząsnąć światem. I potrzebuje do nich ciebie. Nie twoich umiejętności jako cyfranta, lecz ciebie osobiście.

– Mnie?'- zdziwiłem się. – Dlaczego właśnie mnie? Nie mam żadnych wyjątkowych zdolności, jestem zwykłym przeciętnym człowiekiem. Nie sądzę, żebym mógł się komuś przydać, tym bardziej do wstrząsania światem.

– Nas też intryguje ta sprawa – odparł mały, obracając zapalniczkę w dłoni. – Niestety, pomimo dokładnych obserwacji nie umiemy odpowiedzieć na to pytanie. W każdym razie profesor interesuje się tobą już od dawna. A teraz, po długim okresie przygotowań, przyszedł czas na twoje ostatnie zadanie. Ty, oczywiście, o niczym nie wiedziałeś.

– A wy chcecie przywłaszczyć sobie mnie i wyniki badań.

– Mniej więcej – powiedział mały. – Ale tymczasem popsuła się pogoda. Symbolanci zwęszyli coś i wkroczyli do akcji. Nie mogliśmy dłużej czekać.

– Czy System wie o wszystkim?

– Nie, jeszcze nie. Ale w pewnym stopniu interesuje się poczynaniami profesora.

– Kim jest właściwie profesor?

– Profesor przez kilka lat pracował dla Systemu. W Centralnym Laboratorium. Zajmował się…

– W Systemie? – przerwałem mu. Sprawa zaczynała się komplikować. A ja, będąc w centrum zainteresowania, o niczym nie wiedziałem.

– Tak, ale to raczej niemożliwe, żebyście się kiedykolwiek spotkali. Mówi się jednym słowem „System", ale organizacja cyfrantów jest tak rozległa i skomplikowana, a przy tym obwarowana tyloma tajemnicami, że o tym, co się w niej tak naprawdę dzieje, wiedzą tylko nieliczni. Innymi słowy, lewa ręka nie wie, co robi prawa, a prawe oko widzi co innego niż lewe. Informacji jest zbyt wiele i nikt już nie panuje nad sytuacją. Symbolanci starają się wykraść, cyfranci zaś nie dopuścić do kradzieży danych. Ale, prawdę mówiąc, nikt nie jest już w stanie rozeznać się w powodzi informacji. Do takiego samego wniosku doszedł prawdopodobnie profesor, bo porzucił pracę w Systemie i zajął się własnymi badaniami. Zakres jego wiedzy jest bardzo szeroki. Fizjologia mózgu, biologia, frenologia, psychologia, badania nad regulacją ludzkiej świadomości – jest wybitnym uczonym w każdej z tych dziedzin. To geniusz, że się tak wyrażę, renesansowy.

A ja, nieświadomy niczego, tłumaczyłem temu człowiekowi zasady prania i tasowania!

– Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że w zasadzie wszystkie systemy transformacji stosowane przez cyfrantów są jego wynalazkiem. Inaczej mówiąc, wy, cyfranci, jesteście czymś w rodzaju pszczół robotnic zaprogramowanych przez profesora – powiedział mały. – A może uraziłem cię tym sformułowaniem?

– Ależ skąd, nie krępuj się – odparłem.

– Profesor porzucił System. Oczywiście natychmiast zjawili się u niego symbolanci. On jednak odmówił współpracy z Fabryką. Stwierdził, że ma własne zajęcie. Od tej pory stał się solą w oku tak Systemu, jak i Fabryki. Z punktu widzenia cyfrantów znał zbyt wiele tajemnic ich organizacji, a dla symbolantów był takim samym wrogiem jak każdy inny. Oni wyznają zasadę: „kto nie z nami, ten przeciwko nam". Profesor o tym wiedział i dlatego umieścił swoje laboratorium niedaleko gniazda Czarnomroków. Podobno byłeś w tym laboratorium?

Skinąłem głową.

– To naprawdę świetny pomysł. Nikt nie może się tam dostać. Profesor posługuje się specjalną falą, która odstrasza te stwory. Rozstępują się przed nim jak Morze Czerwone przed Mojżeszem. To absolutnie pewny system. Pomijając dziewczynę, byłeś chyba pierwszym, który został tam wprowadzony. To dowód na to, jak bardzo jesteś mu potrzebny. Oznacza to również, że jego praca zbliża się ku końcowi.

– Hm… – mruknąłem. Po raz pierwszy i pewnie jedyny w życiu poczułem się kimś ważnym. Jakoś nie mogłem się do tego przyzwyczaić. – To znaczy – powiedziałem – że dane, które powierzył mi profesor, nie miały żadnego znaczenia? Służyły tylko jako pretekst, żeby mnie tam zwabić?

– Nie, to nie był tylko pretekst – odparł mężczyzna, po czym znów zerknął na zegarek. – Myślę, że to bardzo precyzyjny program. Coś w rodzaju bomby zegarowej. Ale to tylko przypuszczenia, nic dokładnego nie wiemy na ten temat. Sam musisz spytać o to profesora. Nasz czas się kończy, mamy jeszcze coś do załatwienia.

– A co się stało z wnuczką profesora?

– Z wnuczką? – spytał zdziwiony. – Nic na ten temat nie wiem. Nie możemy zajmować się wszystkim naraz. Masz coś do niej?

– Nie – powiedziałem. – Chyba nie.

Mały, nie spojrzawszy na mnie, wstał z krzesła, zabrał ze stołu papierosy i zapalniczkę i wsadził je do kieszeni spodni. – To wszystko. Zdradzę ci jeszcze, że mamy pewien plan. Krótko mówiąc, wiemy w tej chwili trochę więcej niż symbolanci. Ale nasze siły w porównaniu z siłami Fabryki są niewielkie. Zgniotą nas, jeśli tylko przyjdzie im na to ochota. Dlatego musimy ich powstrzymać. Nie zdołamy zrobić tego sami, więc posłużymy się siłami… no właśnie, jak myślisz, czyimi?

– Systemu – odparłem.

– Widzisz? – znów zwrócił się do olbrzyma. – To bystry chłopak. – Popatrzył w moim kierunku. – Ale potrzebna nam przynęta. A tą przynętą będziesz ty.

– Nie bardzo mi się to podoba – powiedziałem.

– Podoba ci się czy nie, to nie ma żadnego znaczenia – rzekł mężczyzna. – My też mamy nóż na gardle. A teraz odpowiedz na moje pytanie. Co masz w tym domu najcenniejszego?

– Nic – odparłem. – Tu nie ma nic cennego. Sama tandeta.

– Wiem o tym doskonale. Ale masz na pewno coś, czego nie chciałbyś stracić. Musimy wszystko zniszczyć.

32
{"b":"101013","o":1}