Литмир - Электронная Библиотека

Śladami poszukiwaczy źródeł Nilu

Poniżej Asuanu Nil rozlewał się w trzystukilometrowe jezioro. Wpływali na teren Nubii: rozciągającej się od pierwszej do czwartej katarakty krainy o najgorętszym w całej Afryce klimacie. Piasek jej pustyń uchodził wprawdzie za gojący rany, ale szlaki karawan i armii znaczyły gęsto kości zwierząt i ludzi.

Parowiec płynął wzdłuż niskich, piaszczystych brzegów, mijając zalane aż po pióropusze palmy, nubijskie wioski i pozdrawiając przepływające obok, załadowane najróżniejszym towarem feluki, prawdziwe sklepy na wodzie. Z zachwytem oglądali majestatyczne, wzniesione na zachodnim brzegu, świątynie Abu Simbel [149].

Wadi Halfa, cel ich podróży, to był już Sudan. Zanim na dworzec wtoczył się żółto-czerwony klimatyzowany pociąg, przypominali sobie swój pierwszy pobyt w Afryce. W przestronnym przedziale odetchnęli z ulgą. Gdyby nie szczelnie zamknięte, oszklone niebieskimi szybami okna wagonu, czuliby się jak w Europie. Dwaj przypadkowi towarzysze podróży, brytyjscy oficerowie, okazali się sympatyczni i urzekająco wprost uprzejmi, zwłaszcza wobec Sally.

Po dwóch godzinach jazdy pociąg przystanął, a Nowicki wyjrzał na zewnątrz. W szczerej pustce stało kilka stożkowatych, pomalowanych na biało baraków z cegły, zakończonych czarnymi szczytami. W zasięgu wzroku nie było żadnych innych budowli. Ludzie kręcący się przy pociągu wydawali się bardzo sprawni. Szybko uwinęli się z przeładunkiem. Nowickiego zainteresowały bardzo wynoszone z towarowego wagonu pojemniki z jakimś płynem. Wrócił i podzielił się swoimi spostrzeżeniami z towarzyszami podróży.

– Może to rum jamajka – rzucił podejrzanie głośnym szeptem. Obaj Brytyjczycy wybuchnęli śmiechem, a jeden z nich wyjaśnił:

– Och, nie, to po prostu woda. Co 75 kilometrów na Pustyni Nubijskiej wybudowano takie właśnie stacje. Dopiero szósta dysponuje naturalnym źródłem wody. Tu natomiast wodę dostarcza pociąg.

– Anglicy nieźle to sobie wykoncypowali – pokiwał głową Nowicki.

– Dalsza nasza droga będzie dużo przyjemniejsza. Po przebyciu pustyni, w Abu Hammad, pociąg spotka się z Nilem i mijając piątą, a potem, przed Chartumem, szóstą kataraktę, przez Berber dotrze do kresu podróży – uzupełnił drugi z oficerów.

– Czyli razem będzie to mniej więcej dziewięćset kilometrów – powiedział Smuga.

I tak przełamana została ostatecznie bariera obcości. Obaj Brytyjczycy przedstawili się. Kapitan Thomas Blake i porucznik Aleksander Gordon wracali z urlopu do garnizonu w Chartumie.

Gdy podróżni wymienili swe nazwiska, jeden z oficerów powiedział:

– Przepraszam, ale nazwiska panów brzmią bardzo obco. Niektóre trudno wymówić.

– Ach tak, oczywiście – uśmiechnął się Wilmowski. – Jesteśmy po prostu Polakami.

– Polacy… No, no… Jakież wiatry was tu przygnały? – zdziwił się Gordon.

– Długo trzeba by opowiadać – odparł Smuga.

– No cóż, dla mnie jest to szczególnie miłe spotkanie, ponieważ… w moich żyłach płynie polska krew. Matka urodziła się wprawdzie we Francji, lecz jej ojciec był Polakiem. Po dziadku jestem więc waszym rodakiem!

– No to miło się zaczyna – Nowicki przyjął oświadczenie z pewną rezerwą.

– Skoro już zaczęliśmy, to dodam jeszcze, że interesuję się historią misjonarzy. Nie wiem czy panowie wiecie, że pierwszym wikariuszem apostolskim Afryki Centralnej był właśnie Polak, Maksymilian Ryłło [150]?

– Co pan powie? – Anglik zupełnie zaskoczył Nowiekiego.

– Znowu nasi!

– To był dzielny człowiek, ten Ryłło – kontynuował Gordon.

– Wcześniej działał na Bliskim Wschodzie i tak się dał we znaki Turkom, że skazali go na śmierć, a zarządca Egiptu, Ibrahim Pasza, uznał go za osobistego wroga i wyznaczył cenę za jego głowę.

– I Ryłło, wiedząc o tym, przybył do Egiptu?

– To przecież tak bardzo polskie – uśmiechnął się Gordon.

– Poprosił o audiencję u Ibrahima i zaczął ją słowami: “Znam wielkość twojej duszy, przychodzę więc dobrowolnie”. Wywarło to tak wielkie wrażenie, że władca wydał zgodę na wyjazd ekspedycji do Chartumu.

– Wędrowało się wtedy nieco trudniej niż dziś – dodał Wilmowski.

– O wiele trudniej. Podróż łodzią i na wielbłądach trwała pięć miesięcy. Ryłło dotarł do Chartumu, ale tam zmarł z wyczerpania w lutym 1848 roku.

– Zna pan bardzo dokładnie jego życiorys – zdziwił się Wilmowski.

– Tak, bo od wielu lat przebywam w Chartumie i odwiedzałem jego grób wielokrotnie. Ryłło został bowiem pochowany w ogrodach stacji misyjnej [151].

– To z pewnością misjonarz, który tworzył historię tych ziem – rzekł Wilmowski.

– Szkoda więc, że nam tak nie znany – uprzejmie dodał Smuga. Polakom niełatwo było ukryć wzruszenie. Chyba już zawsze, kiedy przyjdzie im słuchać lub mówić o Polakach, rozsianych na różnych kontynentach, oczyma duszy ujrzą Tomka, z całą tą żarliwością, z jaką chłonął informacje. Usłyszą jego głos i zatęsknią za komentarzem, którym tak często ich zaskakiwał.

By nie poddać się przygnębieniu, z wdzięcznością przyjęli zaproszenie Blake’a do wagonu restauracyjnego.

– To i wagon restauracyjny jest w tym pociągu? – nie chciał uwierzyć No wieki.

– Ho, ho! I to jaki! – rzekł Gordon i pochylił się ku marynarzowi, szepcząc mu na ucho:

– Mają tam z pewnością rum!

– W to mi graj! – odparł No wieki.

Obfita, składająca się z siedmiu dań kolacja podana była elegancko na stolikach pokrytych białymi obrusami. Obsługiwał, z niezwykłą wprost grzecznością, czarny kelner w oryginalnym uniformie. W centrum Afryki poczuli się tak jakby znaleźli się w najnowocześniejszej, paryskiej restauracji.

*

Jednostajnie mijały godziny: pora snu, posiłki i jako główne urozmaicenie – rozmowy. Gdyby byli sami, zapewne obsesyjnie tkwiliby wciąż w kręgu sprawy “faraona”. Obecność Brytyjczyków pozwalała im się oderwać i zapomnieć. Usprawiedliwiała wręcz to zapomnienie.

Tematów jakoś nigdy nie brakowało. W jednej z rozmów za sprawą Smugi nawiązali do bardzo krwawych wydarzeń, które miały miejsce w Sudanie. Smuga, od początku zaintrygowany nazwiskiem jednego z oficerów uznał bowiem, że przyszedł moment, w którym można sobie pozwolić na osobiste pytanie:

– Przepraszam za niedyskrecję, ale… czy jest pan krewnym “tego” Gordona?

– Nie. Nic nie mam z nim wspólnego – uśmiechnął się oficer. – No, może poza tym, że czasem korzystam z wrażenia, jakie wywiera to nazwisko – dodał żartobliwie. – Zwłaszcza kiedy się przedstawiam, a ono wyraźnie budzi respekt.

– O kim mowa? – spytał, budząc się z drzemki Nowicki.

– Może zacznijmy od początku – powiedział Blake. – Otóż w 1819 roku Muhammad Ali podbił Sudan i zapanowały tu przekupne i okrutne rządy egipskie.

– Odwieczna historia. Jedni podbijają, inni walczą o wolność westchnął Wilmowski.

– Tak było i tutaj. W 1881 roku błyskotliwy fanatyk, Muhammad Ahmed wezwał do świętej wojny przeciw Egipcjanom i Brytyjczykom. Ogłosił, że jest potomkiem samego Mahometa, zesłanym przez niego mesjaszem, czyli mahdim. Pod tym pseudonimem, właśnie jako Mahdi, wszedł do historii. Utworzył armię derwiszów [152] i na ich czele zbliżył się do Chartumu, rabując i mordując po drodze. Egipcjanie wezwali na pomoc Brytyjczyków. Po wielu wahaniach posłano wreszcie generała Charlesa Georga Gordona, by pomógł bezpiecznie wyjść Egipcjanom z Chartumu. Wkrótce miasto, a w nim i Gordon, zostało otoczone przez wojska rebeliantów. O zamiarze ataku na miasto uprzedził go sam Mahdi, pisząc w liście w charakterystyczny dla siebie sposób: “Zlitowałem się nad niektórymi moimi ludźmi. Pozwolę im umrzeć, aby mogli dostąpić raju”. Po długim oblężeniu miasto padło, Gordon zginął na stopniach pałacu gubernatorskiego przebity włóczniami, a jego uciętą głowę obnoszono triumfalnie po mieście.

вернуться

[149] Abu Simbel – wysoka, pionowa skała tuż nad brzegiem Nilu w odległości 200 kilometrów na południe od Asuanu. W jej wnętrzu mieści się, wykuta w kamieniu, świątynia Ramzesa II i jego żony Nefertari (XIII wiek p.n.e.). Wejścia strzegą cztery posągi faraona w postaci siedzącej, wysokie na 20 metrów. Świątynia była tak budowana, by wschodzące słońce mogło dosięgać swym blaskiem do najdalszego, najświętszego, pomieszczenia, gdzie siedział na tronie król w otoczeniu bogów. Skała została zatopiona przez wody Jeziora Nasera, sztucznego zbiornika, powstałego na skutek budowy wielkiej tamy. W wyniku międzynarodowej akcji UNESCO, świątynie zostały przeniesione na skałę wyższą o 64 metry i w ten sposób ocalone przed zatopieniem. Tą fascynującą akcją kierował m.in. polski archeolog, egiptolog i historyk sztuki Kazimierz Michałowski (1901-1981).

вернуться

[150] Ryłło Maksymilian (1802-1848), misjonarz. Po wypędzeniu jezuitów z Rosji w 1820 r. duszpasterz więźniów w Rzymie. Wsławił się tam m.in. pielgrzymką 1300 więźniów, zwolnionych na przepustkę za jego poręczeniem, do tzw. św. schodów. Później pracował w Bejrucie, gdzie założył chrześcijańskie kolegium dla Azji. W 1846 r. mianowany wikariuszem apostolskim dla Afryki Centralnej, podjął wyprawę w głąb Afryki. Umarł w Chartumie i tam został pochowany.

вернуться

[151] Ryłło został pochowany w ogrodzie misyjnym w Chartumie, skąd w 1900 r. zwłoki przewieziono do grobowca zakonnego na cmentarzu Matarich pod Kairem.

вернуться

[152] Derwisz – żebrzący mnich muzułmański. Anglicy nazywali tak żołnierzy Mahdiego.

50
{"b":"100826","o":1}