Литмир - Электронная Библиотека

– Pojedziesz z nami! Pokażesz, gdzie!

Szejk, wciąż pod czujną opieką rewolweru Smugi, zarzucił ich lawiną słów. Rasul cierpliwie coś tłumaczył.

– Grozi mu, że zaaresztuje cały obóz, bo gurta należała do Europejczyka, którego szukamy – powiedział Wilmowskiemu Smuga.

– Może wiedzą coś więcej – podsunął Wilmowski.

– Poczekajmy! – odpowiedział Smuga. – Zdajmy się na Rasula. Śledztwo, podjęte przez Rasula niczego nie wykazało. Policjant był przekonany, że szejk nie kłamie: Beduini znaleźli gurtę na pustyni, niedaleko od Doliny Królów. Czy Tomek ją wyrzucił, gdy zabrakło wody? A może przywlókł ją tu jakiś szakal? Jeszcze raz dokładnie przeszukali okolicę wokół miejsca, gdzie została znaleziona. Nie było żadnych śladów. Dingo również nie podjął tropu.

Nieubłagana prawda przedstawiała się już jasno. Długo nie mogli się z nią pogodzić. Tomasz Wilmowski przepadł w piaskach Sahary. Pochłonęła go pustynia. Stracili nadzieję na znalezienie go żywego. Pragnęli więc odnaleźć chociaż ciało, by je godnie pochować. Ale i to okazało się niemożliwe. Ostatecznie usypali na małym cmentarzyku kop tyj skini pamiątkowy kopczyk. I tam, nad tym symbolicznym grobem, Smuga złożył swą przysięgę:

– Tomku! Ślubuję ci! Nie spocznę, dopóki nie odnajdę “faraona”. A gdy to uczynię, przyjdę tu i opowiem ze szczegółami, co z nim zrobiłem… Tak mi dopomóż Bóg!

– Tak mi dopomóż Bóg! – zawtórował Nowicki.

Wilmowski milczał. Sally łkała. Ale oboje myśleli to samo. Opuszczali Luksor niemal chorzy z bólu i nienawiści.

U wrót południa

Smuga, Nowicki, Wilmowski i Sally z kurczowo trzymającym się jej dłoni Patrykiem wsiedli do pociągu w Luksorze. Żegnali Dolinę Królów z żalem i ściśniętym sercem. Nie tak dawno fascynowała ich, kusiła obietnicą przygody. Teraz ciążyła przypomnieniem nieodwracalnej tragedii.

Do Asuanu wyruszył z nimi także Abeer. Nie wiedział, w jakim stopniu mógłby im być jeszcze pomocny, ale nie potrafiłby ich opuścić w tak trudnej dla nich chwili. Bardzo chcieli być razem w czasie tej podróży. Razem, a także blisko siebie. W pierwszej klasie nie było jednak tylu wolnych miejsc, więc prawie bez wahania wybrali drugą, nie bacząc na to, że zwyczajowo nie jest ona przeznaczona dla Europejczyków.

Zaledwie wyruszyli, przyszło im pożałować tej decyzji.

W wagonie panowała niesłychana duchota. Niektórzy z siedzących na ławkach mężczyzn jedli cebulę, inni zaś palili. Na podłodze, obok pudeł, skrzyń, tobołków, usadowiły się dzieci i kobiety, które pitrasiły coś na przenośnych kuchenkach. Wilmowski, zamknięty w sobie, pogrążony we własnym świecie, nie pomyślał w porę, że powinien był przestrzec swoich niedoświadczonych w podróżowaniu druga klasą towarzyszy. Rzecz jasna, niemal natychmiast doszło do identycznego incydentu jak w jego poprzedniej podróży.

Okno tym razem otworzył, niczego nie świadom, Nowicki. Natychmiast jeden ze współpasażerów, potężnie zbudowany mężczyzna, zatrzasnął je z powrotem. Coś przy tym mówił, gwałtownie gestykulując. Wilmowski, nie mogąc znieść grzmiącego mu nad głową głosu, westchnął:

– Niechże on wreszcie przestanie! Zrób coś, Abeer! A ty, Tadku nigdy nie narażaj się, otwierając okna w egipskim pociągu.

Nowicki mruknął coś do siebie, a mężczyzna długo jeszcze perorował, chociaż na szczęście przeniósł się w drugi koniec wagonu.

Mijali szare od pyłu miasteczka z niewielkimi meczetami oraz wioski fellachów, smutne jak w całym Egipcie. Minęli miejscowość Isna i dojeżdżali do Edfu. Abeer, by jakoś rozładować ciężką atmosferę i choć trochę zmienić nastrój, zaczął opowiadać:

– W Edfu [139] znajdowała się w starożytności stolica nomu, czyli powiatu, na czele z nomarchą. Do dziś zachowały się tu ruiny świątyni Horusa.

– Horus to bóstwo przedstawiane pod postacią sokoła? – Smuga podtrzymał rozmowę, rozumiejąc intencję przyjaciela.

– Tak. Był on bogiem niebios, z którym identyfikowano faraona za jego życia – kontynuował Abeer.

– A po śmierci, dostojny umarlak zmieniał się w Ozyrysa – włączył się Nowicki, zerkając na Sally.

Marynarz odzyskał już siły po saharyjskiej przygodzie. Tylko zaczerwienione mocno powieki świadczyły o tym, że przebył chorobę oczu. Głęboko rozpaczał po stracie Tomka i gorąco pragnął wyrwać Sally z przygnębienia. Sally nie dała się jednak wciągnąć do rozmowy. Abeer monotonnie opowiadał dalej:

– Egipskie świątynie budowano według pewnego stałego wzoru. Na ogół w linii północ-południe i zawsze na żyznej ziemi. Tak właśnie wzniesiono w okresie ptolomejskim świątynię w Edfu. Pylony prowadzą na ogromny dziedziniec, zakończony wejściem do przedsionka, stanowiącego początek właściwej świątyni. Z przedsionka wchodzi się do sali hypostylowej, z niej do komnaty ofiar, skąd z kolei jest wejście do kaplicy. Od sali hypostylowej aż po kaplicę otacza świątynię wewnętrzny, okrężny korytarz. Całość osadzona jest na planie prostokąta.

Pociąg minął Edfu i zmierzał dokładnie na południe, kiedy doszło do kolejnego konfliktu. Tym razem z powodu psa. Ten sam potężny, gadatliwy Arab dość brutalnie odepchnął Dinga, który podniósł łeb i warknął. Potoczyła się lawina słów wypowiadanych denerwującym, piskliwym głosem.

– Co on znów trajkocze? – spytał zdenerwowany Nowicki.

– Klnie na psa, że to parszywe stworzenie – odpowiedział Abeer.

– Czemu Arabowie tak nie lubią psów?

– To proste – cierpliwie wyjaśniał Abeer. – My muzułmanie nie lubimy psów, bo jeden z nich, jak mówi Święta Księga, ugryzł Mahometa w nogę.

Widok za oknem stawał się coraz bardziej ponury, brzeg Nilu jałowy, a osiedla coraz nędzniejsze. Na stokach skalistych gór, które chyliły się coraz bardziej ku rzece, stały kamienne wioseczki, skrajnie ubogie. Nędzne, gliniane chaty, gołębniki, kurniki, poletka kukurydzy, nieco drzew owocowych. Nil i wszechogarniająca pustynia dominowały w krajobrazie. Nic więc dziwnego, że nastrój podróżnych nie ulegał poprawie. Za Kom Ombo Abeer raz jeszcze spróbował:

– Egipcjanie nazywają Asuan [140] wrotami południa, zaś sudańscy kupcy bramą północy. Nie dzieje się tak bez przyczyny. Miasto stanowi bowiem naturalną granicę między północą a Czarną Afryką. Tutaj kończyły się najczęściej wycieczki Europejczyków. Tu w poszukiwaniu źródeł Nilu zatrzymał się Herodot; tu w swym marszu na południe dotarł Aleksander Wielki, tu także stacjonowały rzymskie legiony w najdalej na południe wysuniętej placówce. Dotąd jedynie doszli w pogoni za Mamelukami żołnierze Napoleona.

– W Asuanie kończyli również swe rejsy Polacy odwiedzający Egipt, jak choćby Maurycy Mann [141], orientalista Józef Sękowski [142] czy Władysław Wężyk [143] – wtrącił Wilmowski, ale zaraz umilkł. Przywołał bowiem obraz Tomka, który tak skrzętnie zbierał wszelkie informacje o Polakach na obcych lądach.

– No, nie wiedziałem, że aż tylu waszych rodaków gościło w moim kraju – żartobliwie wtrącił Abeer, a Wilmowski tłumiąc nagły smutek podjął urwany wątek:

– Największym chyba wśród nich oryginałem był ów Wężyk. Po powrocie z Egiptu wydrukował wizytówki, na których przypisał sobie tytuł beja, co złośliwi skomentowali wierszykiem: “Wężyku – beju, więcej oleju”.

Anegdota była dowcipna, ale ani Smudze, ani Nowickiemu nie przyszło do głowy, żeby się roześmiać. Wilmowski przetłumaczył jeszcze wierszyk Sally i Abeerowi. Sally jakby nie usłyszała, a Abeer ledwie się uśmiechnął i wrócił do swej opowieści o Asuanie:

– Asuan graniczy z Nubią. Od starożytności kwitł tu handel wymienny. Do budowy piramid sprowadzano stąd słynny, asuański, różowy granit. Do niedawna jeszcze był w mieście jeden z najbardziej znanych targów niewolników.

вернуться

[139] Edfu (Idfu) – w latach 1936-1939 prowadziła tu prace wykopaliskowe polsko-francuska ekspedycja, z Kazimierzem Michalowskim na czele.

вернуться

[140] Asuan, także As-suuan lub Assuan, antyczne Sy-e’ne (Suan), miasto na prawym brzegu Nilu, położone poniżej pierwszej katarakty. Popularne uzdrowisko, zwłaszcza w zimie, z nowoczesnymi hotelami.

вернуться

[141] Mann Maurycy (1814-1876), dziennikarz. Był w Egipcie w 1853 r.

вернуться

[142] Sękowski Józef (1800-1858), polski orientalista, profesor Uniwersytetu w Petersburgu. Podróżował po Syrii (spędził tam kilka miesięcy w klasztorze maronickim) i Egipcie (1820 r.) oraz Etiopii i Nubii (1821 r.). Wpłynął na zainteresowania Adama Mickiewicza Wschodem.

вернуться

[143] Wężyk Władysław (1816-1848) – przyjaciel Cypriana K. Norwida, poeta, działacz kulturalny. Podróżował w latach 1839-1841 po Bliskim Wschodzie. Autor literackiej relacji z tej podróży, wykorzystanej zresztą w jednym z rozdziałów niniejszej powieści. Wężyk zmarł, niosąc pomoc ludności, w czasie zarazy na Górnym Śląsku.

45
{"b":"100826","o":1}