Myron obserwował to w lusterku.
Zorra wysunęła sztylet z obcasa. Podniosła nogę i wbiła ostrze w oponę. Myron usłyszał świst uchodzącego powietrza. Szybko przeszła na drugą stronę i powtórzyła manewr: Potem zrobiła coś, co nie należało do planu.
Stanęła i patrzyła, czy kierowca wyjdzie i rzuci się na nią.
– Nie – szepnął do siebie Myron. – Po prostu odejdź. Przecież mówił jej wyraźnie. Przedziuraw opony i zmykaj.
Nie wdawaj się w bójkę. Zorra była śmiertelnie niebezpieczna. Jeśli ten facet – pewnie jakiś goryl, przyzwyczajony do rozwalania łbów – wyjdzie z samochodu, Zorra pokroi go na plasterki. Nieważne, czy ten facet zasłużył sobie na to, czy nie. Lepiej nie zwracać na siebie uwagi policji.
– Hej! Co do…? – wrzasnął goryl za kierownicą i zaczął wysiadać z samochodu.
Myron obrócił się na siedzeniu i wystawił głowę przez okno. Zorra uśmiechała się. Lekko ugięła kolana. Myron zawołał do niej. Zorra podniosła wzrok i napotkała jego spojrzenie. W jej oczach Myron zobaczył chęć walki, żądzę krwi. Stanowczo pokręcił głową.
Minęła kolejna sekunda. Goryl zatrzasnął drzwiczki samochodu.
– Ty głupia suko!
Myron nadal kręcił głową, coraz gwałtowniej. Goryl zrobił krok naprzód. Myron patrzył w oczy Zorry. Ta niechętnie kiwnęła głową.
I rzuciła się do ucieczki.
– Hej! – Goryl rzucił się za nią. – Stój!
Myron ruszył. Goryl obejrzał się, nie wiedząc, co robić, a potem podjął decyzję, która prawdopodobnie uratowała mu życie.
Pobiegł z powrotem do swojego samochodu.
Jednak z przebitymi oponami daleko nie zajechał.
Myron włączył się do ruchu i pojechał na spotkanie z zaginioną Katie Rochester.