Marie kusiło, żeby tak zrobić, ale wymogi formalne wykluczały pójście na skróty. Jeżeli rzeczy miały się tak, jak podejrzewała, i zaprzyjaźnione konsulaty zostały zaalarmowane, Staples mogła czuć się w obowiązku z nimi współpracować. Prawdopodobnie nie zrobiłaby tego, ale była odpowiedzialna za całe swoje biuro. Ambasady i konsulaty bez przerwy wyświadczają sobie wzajemnie liczne przysługi. Marie potrzebowała więcej czasu na rozmowę z Catherine, i to najlepiej gdzieś poza jej biurem.
– To bardzo miło z pani strony – powiedziała do recepcjonistki. – Moja znajoma dopiero się zdziwi… Ale zaraz. Powiedziała pani „Catherine”?
– Tak. Catherine Staples. Proszę mi wierzyć, jest tylko jedna taka.
– Jestem tego pewna, ale znajoma mojej znajomej ma na imię Christine. O, Boże, dzisiaj naprawdę mam zły dzień. Była pani bardzo uprzejma, naprawdę nie będę już pani więcej zawracać głowy. Zabieram się stąd.
– Przyjemnie się z panią gawędziło, kochanie. Powinna pani widzieć facetów, którzy przychodzą tutaj, bo im się wydawało, że kupili za diabelnie niską cenę autentyczny zegarek Cartiera, oczywiście tylko do momentu, kiedy stanął i jubiler powiedział im, że w środku są dwie gumki i miniaturowe jo-jo. – Wzrok recepcjonistki padł na torbę od Gucciego z odwróconymi literami G. Chrząknęła cicho.
– Co się stało?
– Nic, nic. Życzę, żeby się pani dodzwoniła.
Marie czekała w holu Asian House, aż w końcu poczuła się nieswojo i wyszła na zatłoczoną ulicę. Prawie przez godzinę spacerowała tam i z powrotem przed wejściem. Minęło właśnie południe i Marie zastanawiała się, czy Catherine w ogóle ma czas na lunch – a pójście na lunch to byłby naprawdę znakomity pomysł. Istniała również całkiem inna możliwość, choć bardzo mało prawdopodobna. Modliłaby się o to, gdyby potrafiła jeszcze się modlić. Mógł pojawić się Dawid, ale nie jako Dawid, lecz jako Jason Bourne, a wtedy mógłby to być każdy z przechodniów. Jej mąż w przebraniu Bourne'a byłby od niej o wiele sprytniejszy; widziała jego pomysłowość w Paryżu i było to coś z innego świata, ze świata, w którym za każdym węgłem czaiła się śmierć, a każde potknięcie mogło kosztować życie. Każdy ruch był przemyślany na wszystkie możliwe sposoby. Co będzie, jeżeli ja…? Co będzie, jeżeli on…? W świecie gwałtu intelekt odgrywa daleko większą rolę, niż brzydzący się przemocą intelektualiści będą skłonni kiedykolwiek przyznać. W świecie, który uważają za barbarzyński, natychmiast odstrzelono by im mózg, nie potrafią bowiem myśleć dostatecznie szybko i dostatecznie wnikliwie. Cogito ergo… nic. Dlaczego myśli w ten sposób? Nie należała przecież do tego świata, podobnie jak Dawid! Nagle przyszła jej do głowy jasna odpowiedź: nie należeli, ale zostali ponownie do niego wciągnięci; musieli przetrwać i wzajemnie się odnaleźć.
Zobaczyła ją! Z Asian House wyszła – właściwie wymaszerowa-ła – Catherine Staples i od razu skręciła w prawo. Dzieliło je kilkanaście metrów; Marie puściła się biegiem, roztrącając na boki przechodniów. Staraj się nigdy nie biec, to cię wyróżnia. Nie dbam o to! Muszę z nią porozmawiać!
Staples przecięła chodnik. Przy krawężniku czekał na nią samochód konsulatu z wymalowanym na drzwiach klonowym liściem. Wsiadła do środka.
– Nie! Zaczekaj! – zawołała Marie przedzierając się przez tłum. Złapała za drzwi w tej samej chwili, kiedy Catherine miała je zamknąć.
– Słucham panią? – krzyknęła Staples. Kierowca obrócił się do tyłu; w jego dłoni nie wiadomo skąd pojawił się pistolet.
– Proszę! To ja! Ottawa. Szkolenie.
– Marie? To ty?
– Tak. Mam kłopoty i potrzebuję twojej pomocy.
– Wsiadaj – powiedziała Catherine Staples przesuwając się dalej. – Schowaj tę głupią rzecz – rozkazała kierowcy. – To moja przyjaciółka.
Pod pretekstem pilnego wezwania do siedziby delegacji brytyjskiej – co zdarzało się dosyć często podczas nie kończących się negocjacji z Chińską Republiką Ludową dotyczących traktatu o wycofaniu się z kolonii – Catherine Staples odwołała umówiony lunch i poleciła kierowcy, żeby wysadził je na początku Food Street w Causeway Bay.
Przy Food Street mieściło się około trzydziestu restauracji; imponująca liczba, zważywszy na fakt, że wszystkie stłoczone były w obrębie dwóch przecznic. Ruch kołowy był tutaj zabroniony, a nawet gdyby nie wprowadzono tego ograniczenia, żaden pojazd nie zdołałby się przecisnąć przez ludzką ciżbę oblegającą około czterech tysięcy stolików. Catherine poprowadziła Marie do służbowego wejścia jednej z restauracji. Zadzwoniła; po piętnastu sekundach drzwi się otworzyły i owionął je zapach stu orientalnych dań.
– Panna Staples, jak to miło znów panią widzieć – oznajmił Chińczyk odziany w biały fartuch szefa kuchni, których było tutaj wielu. – Proszę, proszę. Mamy dla pani stolik, jak zawsze.
Catherine odwróciła się do Marie, kiedy przechodziły przez rozległą kuchnię, w której panował potworny chaos.
– Dzięki Bogu – powiedziała – choć płacą nam nędzne grosze, jest jeszcze czym przekupywać ludzi. Właściciel tej knajpy ma krewnych w Quebecu, którzy prowadzą diabelnie wytworną restaurację przy St. John Street, a ja staram się dopilnować, żeby jego formalności wizowe załatwiano, jak to oni mówią, „diablo-diablo szybko”. – Skinęła głową w stronę jednego ze stolików w głębi restauracji; znajdował się tuż przy drzwiach do kuchni. Usiadły i dosłownie skryły się za strumieniem wbiegających i wybiegających przez wahadłowe drzwi kelnerów i tłumem klientów oblegających stoliki w zatłoczonej restauracji.
– Dziękuję, że pomyślałaś o takim miejscu – powiedziała Marie.
– Moja droga – odparła Staples gardłowym, twardym głosem. – Ktoś z twoją prezencją, kto ubiera się tak, jak ty jesteś teraz ubrana, i maluje, jak jesteś umalowana, nie stara się chyba zwrócić na siebie uwagi.
– To się nazywa ująć rzecz eufemistycznie. Czy osoba, z którą umówiłaś się na lunch, uwierzy w bajeczkę o delegacji brytyjskiej?
– Na sto procent. Stara metropolia wytacza najbardziej przekonywające argumenty. Pekin kupuje od nas wielkie ilości bardzo im potrzebnego zboża – ale ty jesteś w tym zorientowana równie dobrze jak ja, a prawdopodobnie znacznie lepiej, jeśli idzie o dolary i centy.
– Nie jestem ostatnio na bieżąco.
– Tak, rozumiem – kiwnęła głową Staples przypatrując się Marie surowo, ale życzliwie. – Przebywałam w tym czasie tutaj, ale docierały do nas plotki i czytaliśmy europejskie gazety. Kiedy powiem, że byliśmy wstrząśnięci, nie oddam tego, co czuli ci z nas, którzy cię znali. Przez kilka następnych tygodni wszyscy próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć, ale powiedziano nam, żebyśmy dali sobie z tym spokój i nie dopytywali się dla twego dobra. „Nie drążcie tego – powtarzali – w jej najlepszym interesie jest teraz pozostać w cieniu”. W końcu usłyszeliśmy oczywiście, że zostałaś oczyszczona z wszelkich zarzutów. Chryste, cóż to za obraźliwa formułka po tym wszystkim, przez co przeszłaś! A później po prostu zniknęłaś i nikt już o tobie więcej nie słyszał.
– Powiedzieli wam prawdę, Catherine. W moim interesie… w naszym interesie musiałam pozostać w cieniu. Przez długie miesiące trzymano nas w ukryciu. Wróciliśmy do cywilizowanego życia na prowincji, pod nazwiskiem, które znało bardzo niewielu ludzi. Mimo to wciąż byliśmy pilnowani.
– My?
– Poślubiłam mężczyznę, o którym czytałaś w gazetach. Oczywiście nie był tym człowiekiem, o którym pisały gazety; w głębokiej konspiracji pracował dla amerykańskiego rządu. Poświęcił kawał własnego życia, żeby wypełnić potwornie dziwną misję.
– A teraz jesteś w Hongkongu i powiadasz, że masz kłopoty.
– Jestem w Hongkongu i mam poważne kłopoty.
– Domyślam się, że zajścia z zeszłego roku mają coś wspólnego z twoimi obecnymi problemami?
– Moim zdaniem mają.
– Co możesz mi powiedzieć?
– Wszystko, co wiem, ponieważ potrzebuję twojej pomocy. Nie mam prawa cię o nią prosić, dopóki nie będziesz wiedziała wszystkiego, co ja sama wiem.
– Lubię zwięzłe postawienie sprawy. Nie tylko dlatego, że ma się wtedy jasność, ale ponieważ dużo mówi ono na ogół o samym rozmówcy. Chcesz przez to także powiedzieć, że dopóki nie dowiem się wszystkiego, nie będę prawdopodobnie w stanie w niczym ci pomóc.
– Nie myślałam o tym w ten sposób, ale chyba masz rację.
– Dobrze. Sprawdzałam cię. W nouvelle diplomatic prostolinijność stała się zarazem tarczą i mieczem. Równie często służy do ukrycia własnej obłudy, jak do uśpienia czujności przeciwnika. Odsyłam cię do ostatnich oświadczeń rządu twego nowego kraju – nowego dla ciebie w roli żony, oczywiście.
– Znam się na ekonomii, Catherine, nie na dyplomacji.
– Jeśli połączysz talenty, które według mnie posiadasz, będziesz mogła dojść w Waszyngtonie do podobnych stanowisk, jakie zajmowałaś w Ottawie. Ale wtedy musiałabyś wyjść z cienia, w którym tak bardzo pragniesz pozostać, odkąd wróciłaś do cywilizowanego życia.
– Musimy żyć w cieniu. Tylko to się liczy. Nie ze względu na mnie.
– Kolejny test. Byłaś kiedyś całkiem ambitna. Musisz kochać tego swojego męża.
– Bardzo. Chcę go odnaleźć. Chcę go odzyskać. Staples poderwała głowę do góry. Zamrugała oczami.
– On jest tutaj?
– Gdzieś tutaj. To część tej historii.
– Czy jest skomplikowana?
– Bardzo.
– Czy możesz z tym trochę poczekać, zanim nie znajdziemy się w jakimś spokojniejszym miejscu? Mówię serio, Marie.
– Cierpliwości nauczył mnie człowiek, którego życie w ciągu trzech lat przez dwadzieścia cztery godziny na dobę od tego zależało.
– Dobry Boże. Jesteś głodna?
– Zagłodzona. To także część tej historii. Mogłybyśmy coś zamówić, dopóki siedzimy tutaj i rozmawiamy?
– Nie polecam ci dim sum, jest za bardzo wygotowane i wysmażone. Ale kaczkę mają tu najlepszą w całym Hongkongu… Czy możesz zaczekać, Marie? Czy wolałabyś raczej wyjść?
– Mogę zaczekać, Catherine. Idzie o moje życie. Pół godziny nie robi większej różnicy. A jeśli się nie najem, nie będę mówić składnie.
– Wiem. To także część tej historii.