Wynik był pozytywny. O szesnastej trzydzieści wykonano trwające piętnaście sekund połączenie ze szwagrem kapitana Fairchilda. Mężczyzna prowadził pralnię chemiczną w Pasadenie.
– Cholera – mruknął jeden z agentów.
– Szlag by gnoja trafił – dodał inny.
– Kurwa jasna – dorzucił dowodzący agent specjalny Warren, który nie miał tutaj żadnego bezpośredniego zwierzchnika z Federalnego Biura Śledczego. – Założę się, że Fairchild dostał więcej pieniędzy niż Ventura… Po prostu lepiej je drań schował.
– Czy powiemy agentowi specjalnemu Faberowi i oficer śledczej Olson o Rosjanach? – spytał główny dyspozytor.
Warren spojrzał na zegarek. Była godzina 5:22 rano. Do rozpoczęcia akcji aresztowania Dallasa Trace’a pozostało jeszcze ponad dziewięćdziesiąt minut.
– Faber i jego ludzie są na miejscu i zachowują ciszę radiową – odparł. – Zadzwonię do Cassia, agenta odpowiedzialnego za bezpieczeństwo akcji w Century City, i powiem mu, że wysyłamy im wsparcie: zespół taktyczny złożony z dwunastu agentów.
– Sądzisz, że Rosjanie będą usiłowali odbić Dallasa Trace’a? – spytał agent stojący tuż obok Warrena.
Warren roześmiał się niewesoło.
– Za diabła nie mają szans. Ci faceci wiedzą że sprawa jest skończona. Nie zechcą wjeżdżać z deszczu pod rynnę, czyli z jednej zasadzki do innej. Powiemy o wszystkim Faberowi i reszcie zespołu szturmowego, gdy skończą swoją robotę. – Po czym dorzucił poważnym głosem coś absolutnie niegodnego agenta Federalnego Biura Śledczego: – A temu gliniarzowi z Los Angeles… Fairchildowi… wyrwałbym jaja.
***
Syd otrzymała wiadomość na pagerze w osiem minut po tym, jak FBI zabrało Dallasa Trace’a i jego trzech ochroniarzy w oddzielnych pojazdach. Stała akurat na ulicy przed częścią biurową Century City, zajęta wycieraniem potu z włosów i odrywaniem rzepów kamizelki kuloodpornej, gdy na widok numeru na pagerze zastygła w bezruchu.
Warren wyjaśnił sytuację w dwóch zdaniach.
– Dar! – powiedziała Syd, patrząc na zegarek.
– Śledcza Olson – odrzekł Warren – ci Rosjanie nie są amatorami. Mają nad nami dziesięciogodzinną przewagę. Nie będą marnowali czasu na głupią próbę zemsty. W tej chwili sąjuż prawdopodobnie w Meksyku.
Cokolwiek powiedział dalej, utonęło w krzyku Sydney: „Wyślijcie dwa helikoptery FBI z zespołem taktycznym do domku Darwina Minora. I to natychmiast!”. Wyłączyła telefon, podniosła swój pistolet maszynowy i pobiegła pędem do zaparkowanego niedaleko taurusa. Nie miała pojęcia, że przekaz z jej komórki został zniekształcony i agent Warren w ogóle nie zrozumiał jej polecenia.