Литмир - Электронная Библиотека

– I co wtedy? – spytała Syd.

– Dar, ty pierwszy się domyśliłeś – zauważył Stewart. – Może więc opowiesz nam finał.

Minor wzruszył ramionami.

– Niewiele więcej można dodać. Być może kierowca usłyszał, jak przyjaciel krzyczy z bólu. Zrozumiał, że tamten gdzieś spadł. Wrzaski tamtego w większości utonęły wśród odgłosów z koncertu Metalliki, tym niemniej kierowca wiedział, że musi coś zrobić.

– A zatem… – podpowiedziała Syd.

– Wyjął jakiś stary sznur, który znalazł na tyłach pikapa, rzucił go kumplowi i kazał mu się mocno obwiązać wokół talii -»kontynuował Darwin. – To znaczy… tak przypuszczam. Poza tym sytuacja nie była wcale taka prosta, a akcja taka szybka. Pewnie nie obyło się bez pijackich wrzasków, jęków i przekleństw, w końcu wszakże wielki facet owinął się w talii dwukrotnie i zrobił amatorski węzeł, podczas gdy chudy przywiązał solidnie drugi koniec sznura do zderzaka forda.

– No i potem… – podsunęła Syd.

Dar przekrzywił głowę, jakby reszta była oczywista. Dla niego bowiem właśnie taka była.

– No cóż, nasz chudy kierowca był bardzo pijany i ostro wkurzony. Przypadkowo wrzucił wsteczny bieg, włączył silnik, ruszył do tyłu, trzy metry dalej był płot postawiony przez naszego klienta… ślady opon na górze mówią same za siebie. A ponieważ nie zdołał już się zatrzymać, spadł tyłem kilkanaście metrów niżej, prosto na kumpla, no i przy okazji wypadł przez przednią szybę.

– Prześlij mi rano e-mailem swoje sprawozdanie, a ja napiszę oficjalną wersję i przekażę ją naszemu klientowi – podsunął Lawrence.

– Skończę analizę do dziesiątej rano – zapewnił szefa Minor.

Sydney cmoknęła, po czym potrząsnęła głową.

– W ten sposób zarabiasz na życie?!

22
{"b":"96997","o":1}