Monarcha patrzył na niego JŁ niedowierzaniem.
– Ale jeśli nawet ten wariat dybie na ciebie, panie, to po co miałby porywać lady Arradale? – spytał, pocierając brodę.
To pytanie również nie zaskoczyło markiza.
– No cóż, wszyscy wiedzą, że hrabina jest pod moją opieką – odrzekł. – Chodziło o to, żeby zwabić mnie w pułapkę, a jednocześnie zemścić się na niej. W czasie tego napadu była bardzo dzielna, naprawdę bardzo dzielna.
– Istotnie, to dobrze, że ci wtedy nie przeszkadzała, panie. – Król, który przechadzał się po pokoju, uniósł nagle dłoń do góry. – Ale o co tutaj chodzi, co? Dlaczego Francuzi chcą cię zabić? Przecież mamy pokój, co?
Rothgar pomyślał, że najwyższy czas ponownie zaatakować Jerzego III. Musi na nim wymóc, by nie traktował zwyciężonych z pobłażaniem.
– Ale nie wszystkich to cieszy. Również na twoim dworze, panie – zauważył. – Mam wrażenie, że ktoś we Francji najwyraźniej przecenia moje możliwości i uważa, że mam na ciebie zbyt duży wpływ, najjaśniejszy panie. A przecież to ty sam chcesz, żeby Francuzi dotrzymali wszystkich warunków traktatu pokojowego.
– Tak, wszystkich! – zapalił się król.
– Ten ktoś we Francji ma, być może, niewłaściwe wiadomości – ciągnął markiz. – Od, na przykład, kawalera D'Eona.
Król zatrzymał się i spojrzał na list.
– Co mam z nim zrobić? – spytał, biorąc pismo do ręki. -To obciąża również mnie, co?
– Miałem nadzieję, sire, że uda się utrzymać sprawę w tajemnicy. Gdybyśmy zdołali odnaleźć fałszerza, mógłbyś go ukarać, najjaśniejszy panie. Do tego jednak potrzeba dyskrecji
– Dobrze, ale chcę śmierci de Couriaca i Somertona!
– To wzbudziłoby zainteresowanie opinii publicznej, najjaśniejszy panie – stwierdził Rothgar. – Trzeba by ujawnić powód.
Monarcha znowu zaczął przechadzać się nerwowo po pokoju. Markiz śledził go wzrokiem, starając się dociec, czy podjął już ostateczną decyzję w sprawie Dunkierki.
– Ale z pewnością nie przyjmę Somertona na dworze, co?! Wykluczone! – wykrzyknął wzburzony Jerzy.
– Myślę, że książę Carlyle ucieszy się, jeśli jego syn zajmie się zamorską posiadłością w Wirginii. Mogę się tym zająć, sire.
– Doskonale! – ucieszył się król. – A co z prawdziwymi złoczyńcami?
Oczy Rothgara błysnęły drapieżnie.
– Jeśli pozwolisz, przygotuję dla nich karę, sire.
– Świetnie! Daj mi tylko znać, kiedy będziesz gotowy, panie. – Król zamyślił się na chwilę. – Pozostaje jeszcze kwestia ślubu lady Arradale.
– Hrabina jest w głębokim szoku. Czy nie można by z tym poczekać?
Jerzy III zastanawiał się przez chwilę, a potem zerknął podejrzliwie na markiza.
– No cóż, dobrze. Powiedz jej, panie, że może wrócić do siebie, co? – rzekł, cedząc słowa. – Ale poproś, żeby wzięła udział w balu maskowym. Zwłaszcza, że i tak mieszka w Malloren House.
Rothgar skłonił się ponownie królowi.
– Wasza Królewska Mość przypomniał mi, że powinienem zająć się tą imprezą. Czy mogę się oddalić?
Król dał znak ręką, że może odejść. Jednak, kiedy Rothgar był już na progu, rzucił jeszcze w jego stronę:
– Mam nadzieje, że przyjechałeś z eskortą, panie.
– W opancerzonym powozie z uzbrojonymi lokajami, Wasza Królewska Mość – odparł markiz z zabójczym uśmiechem.
– To dobrze, bo nie chcielibyśmy cię stracić, panie.