Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Właśnie nie wiem – odparł po dłuższym zastanowienia Randolph. – Po prostu znalazł się nagle w moich papierach

Widzieli, że nareszcie zaczął się naprawdę bać. Ręce mu drżały i kulił się pod ścianą. Diana niemal czuła litość na ten widok.

– Sam napisałeś list do lady Arradale? – wypytywa Rothgar.

– Tak jak mi kazał król. Niczego nie fałszowałem. Odesłałem go do pracowni krawieckiej Mannerly'ego – Somer ton wyrzucał z siebie kolejne zdania.

Rothgar tylko pokiwał z politowaniem głową.

– Jesteś większym głupcem niż myślałem – stwierdził. Gdzie poznałeś de Couriaca?

– Kogo? Nie znam żadnego de Couriaca.

– Francuza, który ci pomagał! – zniecierpliwił się markiz.

– A, Dionne'a. Spotkałem go „U Lucyfera". Pojawił sie u mnie zaraz po tym, jak dostałem królewskie polecenia. Musiałem mu o tym wspomnieć, bo zaproponował pomoc… To nie było jego prawdziwe nazwisko?

– Dionne? Nie – mruknął Rothgar.

– Brzmi jak D'Eon – zauważyła Diana. Cała sytuacja stała się dla nich jasna. Bey podniósł list i złożywszy schował do kieszeni. Następnie zwrócił się do Randolpha.

– No, kładź się na łóżku. Somerton pobladł jeszcze bardziej.

– Co… co chcecie zrobić?

– Rób to, co ci każę!

Randolph zawahał się, a potem pokręcił głową.

– Nic z tego – powiedział do Rothgara. – Możesz się wypchać.

Diana spojrzała na Beya, ciekawa, jak zareaguje. On jednak stał spokojnie i tylko patrzył na młodego Somertona.

– Rób, co ci każę – powtórzył.

Lord Randolph skulił się pod jego wzrokiem i jakby prowadzony niewidzialną ręką przesunął się w stronę łóżka. Po chwili już na nim leżał. Rothgar zbliżył się do niego i zaczął mu wiązać ręce do wezgłowia.

– Możesz przywiązać mu nogi – zwrócił się do Diany.

Odłożyła pistolet i sięgnęła po kawałek rozdartego prześcieradła. Nawet po rozcięciu wciąż był na tyle długi, że mogła z niego skorzystać. Kiedy dotknęła ciała Somerto-na, poczuła, że drży. Związała go z wyraźnym obrzydzeniem, jakby musiała dotykać szczura.

Lord Bryght obserwował całą scenę od drzwi. W opuszczonej ręce wciąż trzymał pistolet.

– Na miłość Boską, Malloren! – jęczał lord Randolph, któremu zupełnie puściły już nerwy.

Rothgar wyprostował się i spojrzał na niego z niechęcią.

– Sam nic ci nie zrobię – powiedział. – Zostawimy cię teraz w rękach lady Arradale. Jeśli przeżyjesz, jutro cię uwolnię i popłyniesz prosto do Ameryki. Twój ojciec ma tam chyba jakąś posiadłość. I nie radzę ci wracać do Anglii.

– Malloren, przecież nie chciałem nic złego… Miałem się z nią ożenić… Wiesz, jakie są kobiety.

– Drzwi trzasnęły i Diana została sama ze swym oprawcą. Somerton zaczął się wić, próbując uwolnić się z więzów. Podeszła do niego i uderzyła w twarz.

Lord Randolph uspokoił się i spojrzał na nią, próbuj się uśmiechać.

– Ulżyło ci, pani? Możesz uderzyć mnie jeszcze. Tylko nie dotykaj pistoletu.

Znowu traktował ją jak idiotkę.

Diana spojrzała na swoją rękę. Miała takie wrażenie, jakby była brudna. Cała izba wydawała jej się wypełniona brudem. Chciała jak najszybciej stąd wyjść, sięgnęła więc po swój pistolet.

– Nie, nie! – wycharczał Somerton. Popatrzyła na niego z politowaniem.

– Uważaj na przyszłość, panie. Gdybyś mnie zgwałcił, musiałbyś pożegnać się z życiem. A każda kobieta moze być taka, jak ja. Nie mamy wyjścia i musimy ukrywać naszą siłę i umiejętności, więc radzę mieć się na baczności

Włożyła pistolet do kieszeni.

– Zegnaj, panie – powiedziała do oniemiałego Randolpha Bey czekał na nią przed chatą. Od razu rzuciła mu się'

w ramiona.

– Co z Somertonem? – spytał, jakby chodziło o drobiazg.

– Nic mu nie jest. – Zajrzała mu w oczy. – Rozczarowany?

– Nie, jeśli to była chwila słabości – odparł. Diana potrząsnęła głową.

– Nie, po prostu brzydziłam się go zabić – odrzekła. Musimy uważać, de Couriac może się czaić w pobliżu.

Zgodnie z tym, co powiedział Bey cały teren był obstawiony jego ludźmi. Zaraz też podprowadzono im konie.

– Myślę, że jeszcze nie. Mieliśmy tu być znacznie póz-

niej.

Przytrzymał jej konia. Diana wsiadła, starając się nie odsłaniać nagiego ciała.

Bryght dosiadł swojego wierzchowca.

– Możecie jechać? – rzucił w ich kierunku.

– Naturalnie – odparła Diana.

– Szybko czy wolno? – spytał jeszcze Rothgar, patrząc na nią z troską.

– Szybko. Wtedy trudniej nas będzie trafić ze strzelby -

odpowiedziała z uśmiechem.

73
{"b":"91893","o":1}