– Rozwiąż mnie – poprosiła raz jeszcze.
Jednak lord Randolph pogłaskał najpierw Dianę po twarzy, chociaż oczy wciąż miał zimne, a następnie pchnął ją na łóżko.
– Mam nadzieję, że jesteś, moja droga, dziewicą. Nie znoszę puszczalskich.
Diana pomyślała, że czeka go wobec tego przykra niespodzianka.
– Ręce mnie bolą! – poskarżyła się. Somerton nie zważał na jej jęki.
– Przynajmniej się zabawimy – mruknął. – Dwór Jerzego III jest potwornie nudny. Para królewska to wcielenie wszelkich cnót.
Było oczywiste, że sam nie należał do cnotliwych.
– Proszę, nie, panie! Zdjął surdut.
– Ech, te dziewice! Robią tyle hałasu z powodu zupełnie prostej sprawy.
Diana powoli zaczynała tracić ducha. Wiedziała, co prawda, że Randolph będzie musiał ją rozwiązać, jeśli zechce ją rozebrać. Tylko czy zdoła wówczas skorzystać z pistoletu?
– Chcę ślubu! – krzyknęła. – I małżeńskiego łoża z płatkami róż!
Somerton wybuchnął śmiechem. Potem wyszedł gdzieś. Sprawdziła raz jeszcze, czy nie uda jej się wyswobodzić z więzów, ale sznur był mocno zaciągnięty. Po chwili usłyszała znowu skrzypienie drzwi. Randolph wrócił z dworu i rzucił na jej łóżko garść różanych płatków.
– Masz! Żebyś wiedziała, że potrafię dogodzić żonie! Gorące łzy polały się na jej policzki. Nie, nie może się
poddawać. Musi się trzymać do końca. Somerton zaczął rozwiązywać troczki swojej koszuli. Natychmiast przypomniała sobie Rothgara, ale to, co się teraz działo było nędzną karykaturą ich wspólnej nocy.
Mój Boże, taki wstyd! pomyślała.
– Nie bój się, różyczko. I tak się z tobą ożenię – powiedział lord Randolph, który chyba opacznie zrozumiał jej płacz.
Diana modliła się, żeby Bey ją znalazł, a jednocześnie bala się tej chwili. Wszystko sprzysięgło się przeciwko niej. A przecież rozwiązanie było tak blisko. Śmierć porywaczom i gwałcicielom!
Zaczęła drżeć na całym ciele.
– No, nie bój się! – Somerton spojrzał na nią z niepokojem i usiadł na łóżku. – Zaraz cię rozwiążę.
Diana natychmiast się uspokoiła. Poczuła, że nadchodzi wybawienie.
– O, dzięki, panie! – jęknęła.
Lord Randolph wyjął nóż i przez chwilę patrzył na nią. Następnie wziął leżące obok prześcieradło i przeciął je na cztery części. Diana ciągle nic nie rozumiała. Dopiero, kiedy przywiązał jej nogę do łóżka, zrozumiała, co chce zrobić.
– Co?! Dlaczego?! – bełkotała.
Po przywiązaniu drugiej nogi wstał i spojrzał na nią z góry.
– Teraz, moja droga, rozwiążę ci ręce – rzekł chłodno. -Mam nadzieję, że nie będziesz walczyć. To bezużyteczne. Z przywiązanymi nogami i tak nie mogłabyś wstać. Poza tym, pamiętaj, że jestem silniejszy.