Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Ależ próbowałam! – syknęła kobieta i rozejrzała się dokoła.

Diana nadstawiła uszu.

– Za mało. Widziałem, że mu się podobasz.

– To co mam zrobić?! Iść nago do jego sypialni?!

– Tak, jeśli tego wymaga interes kraju.

– On nie jest taki, Jean-Louis. Sam musiałby mnie poprosić. Głos mężczyzny niemal przeszedł w krzyk. Francuz zupełnie nie przejmował się tym, że ktoś może ich słyszeć.

– To zrób coś, żeby cię poprosił!

– Cii… Sama nie wiem… Aa! – Kobieta wydała pełen bólu okrzyk, a Diana wychyliła się, żeby sprawdzić, co dzieje się na dole. Pan de Couriac trzymał żonę za ramię i zapewne ścisnął ją tak mocno, że zabolało.

– Proszę, Jean-Louis! Będę próbować.

Mężczyzna rozejrzał się dokoła. Nie spojrzał w górę, ale Diana i tak wolała wycofać się do swego pokoju. Więc to sam pan de Couriac stręczył markizowi żonę. Ale po co? Dla pieniędzy? A może po to, by go zabić? Hrabina przypomniała sobie, jak Elf opowiadała o tym, że ktoś próbował zabić jej brata w pojedynku. A może chodziło o szantaż? Nie, raczej niemożliwe. To kobieta w takich sytuacjach miała więcej do stracenia. Więc jednak pojedynek. Gdyby pan de Couriac przyłapał markiza ze swoją żoną, Rothgar musiałby dotrzymać mu pola. To prawda, że jest doskonałym szermierzem, ale na świecie na pewno są lepsi.

Pełna złych przeczuć zadzwoniła po Clarę i wyjrzała za okno. Francuzi gdzieś zniknęli.

28
{"b":"91893","o":1}