Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Hrabina zaczerwieniła się i spróbowała odwrócić wzrok, który spoczywał na jego muskularnym ciele. Na próżno. Z tego powodu zmieszała się jeszcze bardziej.

– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko tej… sypialni, panie – zaczęła niepewnie. – Chciałam sprawdzić, czy niczego ci nie brakuje.

Rothgar spojrzał najpierw na nią, a następnie jego wzrok powędrował w stronę łóżka w jej pokoju. Piekło i szatani! Diana myślała, że spali się ze wstydu.

– Twoja gościnność, pani, jest… porażająca. Nie, dziękuję, niczego mi nie brakuje.

Diana miała ochotę uciec stąd i zatrzasnąć mocno drzwi. Co się z nią dzieje, że strzela gafę za gafą?!

– Musieliśmy wykorzystać wszystkie gościnne pokoje -tłumaczyła się. – Liczę na to, że będzie ci tu wygodnie, mimo kobiecego wystroju.

Rothgar uniósł do góry brew.

– Mam wrażenie, że sypiałem już w podobnych – rzekł z namysłem, a ona pomyślała, że ze wstydu zapadnie się pod ziemię.

– Powinnam była ją przemalować – brnęła dalej, chociaż najchętniej zakończyłaby już tę rozmowę. – Korzystałam z niej, kiedy byłam małą dziewczynką, a teraz stoi pusta.'

– Lepiej zaczekaj, pani, aż wyjdziesz za mąż. Będziesz wtedy potrzebować dodatkowej sypialni.

Hrabina uniosła dumnie brodę.

– Przecież wiesz, panie, że, podobnie jak ty, nie chcę wiązać się węzłem małżeńskim.

– A, tak. – Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. – Wobec tego powinnaś, pani, zmienić sypialnię.

– Zmienić? Dlaczego? – Diana spojrzała przez ramię, chcąc sprawdzić, co nie podoba mu się w jej sypialni.

Rothgar polecił służącemu, by postawił przed nią wielkie lustro stojące pod ścianą. I nagle stało się jasne, co miał na myśli. W swojej długiej kremowej sukni, z naszyjnikami z pereł i złotymi bransoletami, wciąż pasowała do tej sypialni. Pokój, który przejęła po ojcu, wydawał się dla niej zbyt surowy i ponury. Wyglądało to tak, jakby przez pomyłkę zamienili się pomieszczeniami.

– Bardziej potrzebne jest mi biurko niż toaletka – powiedziała do siebie.

– Wybór należy do ciebie, pani. – Markiz skłonił głowę, -Masz przecież władzę i pieniądze.

Poruszył dłonią, a ten gest wydawał się otwierać wszystkie drzwi wokół. Nagle stało się dla niej jasne, że po śmierci ojca przeniosła się do męskiego świata, w którym musiała radzić sobie z różnymi przeciwnościami. Zamiana pokojów stanowiła symbol tego, co zaszło.

– Czy to już wszystko, lady Arradale? – Rothgar starał się powstrzymać ziewnięcie. – Obawiam się, że jutrzejsze uroczystości zaczynają się wcześnie rano.

Diana poczuła nagle, że nadużywa jego cierpliwości. Pożegnała się więc z nim pospiesznie, a markiz zamknął za nią drzwi. W wielkim dębowym biurku ojca znalazła klucz. Włożyła go więc do zamka i przekręciła ze zgrzytem.

Była zła na siebie, ponieważ pozwoliła, by ostatni ruch należał do markiza. Jednocześnie zamknięcie drzwi na klucz stanowiło demonstrację nie siły lecz słabości.

To szaleństwo! szaleństwo powtarzała w duchu, nie bardzo wiedząc, co ma na myśli. Czy swoje zachowanie, czy też całą sytuację? A może i jedno, i drugie?

Clara zaczęła rozpinać jej suknię, a hrabina nagle wyobraziła sobie, co by się stało, gdyby nie znalazła klucza. Czy Rothgar przyszedłby do niej w nocy? Z całą pewnością byłby wspaniałym kochankiem. Pieściłby ją delikatnie, powoli dochodząc do stanu najwyższej rozkoszy. Przecież nie krył tego, że zna kobiece alkowy. Diana zadrżała, a służąca od razu się spłoszyła.

– Przepraszam, jeśli cię, pani ukłułam – powiedziała pokornie.

Diana nie mogła przyznać się, że ten dreszcz wywołały jej erotyczne fantazje.

– Nic takiego, Claro – westchnęła.

Kiedy później została sama, krążyła jeszcze przez chwilę po pokoju, zastanawiając się, co robi markiz. Ta myśl nie dawała jej spokoju. Chętnie nawet zajrzałaby do jego pokoju przez dziurkę od klucza, ale zrezygnowała, podniecona tym, co mogłaby zobaczyć. Ciekawe, czy gdyby nie zamknęła drzwi, Rothgar uznałby to za zaproszenie? Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie spał tak blisko niej. Pomijając ojca, który przychodził, żeby pocałować ją na dobranoc.

Diana rozejrzała się dokoła. Pokój ojca wydał jej się nagle smutny, wręcz przygnębiający. Przejęła go wraz z obowiązkami głowy rodu. Musi je przecież wypełniać. Chce utrzymać świetność swej rodziny i nie pozwoli, by jakikolwiek mężczyzna traktował ją jak swoją własność. To było święte postanowienie. Od śmierci ojca wiedziała, że jest skazana na samotność i już dawno się z tym pogodziła.

Więc dlaczego na jej policzkach pojawiły się łzy?

Diana wytarła je starannie batystową chusteczką i położyła się do łóżka. Miała nadzieję, że ten podstępny Ro-thgar nie zdoła przeniknąć do jej snów.

13
{"b":"91893","o":1}