– Fascynująca historia, lecz to tylko przypuszczenia – odezwał się Prewłow. – Brak niezbitych dowodów.
Pitt uśmiechnął się enigmatycznie i mówił dalej.
– Dowód zdobyłem drogą eliminacji. Miałem powody sądzić, że mordercą jest jeden z trzech ludzi, którzy wchodzili w skład załogi batyskafu i wtedy przypuszczalnie spali w czasie wolnej wachty. Wówczas zacząłem zmieniać załogę „Safony II" co kilka dni w taki sposób, że dwóch z nich przebywało na powierzchni, a trzeci pracował pod wodą przy wraku. Kiedy obsługa sonaru ponownie wykryła nadawane sygnały, to miałem już mordercę Munka.
– Kto to, Pitt? – groźnym głosem spytał Spencer. – Jest tu nas dziesięciu. Czy to któryś z nas?
Pitt przez chwilę patrzył w oczy Prewłowowi, a potem nagle odwrócił się i ruchem głowy wskazał jednego ze znużonych mężczyzn, zbitych w gromadkę pod lampami.
– Szkoda, że zamiast fanfar mogę ci zaoferować jedynie bicie fal o burtę statku, ale wyjdź i ukłoń się, Drummer, bo być może to twój ostatni występ przed usmażeniem się na krześle elektrycznym.
– Ben Drummer! – wysapał zdziwiony Gunn. – Nie mogę w to uwierzyć. Przecież stoi tu obity i zakrwawiony po ataku na mordercę Woodsona.
– Miejscowy koloryt – odparł Pitt. – Nie chciał się przedwcześnie zdradzić, przynajmniej do czasu, gdy wszyscy będziemy musieli przespacerować się po desce. Prewłow potrzebował informatora, który by go zawiadomił, gdyby zamarzyło się nam odzyskać statek.
– Oszukał mnie – stwierdził Giordino. – Pracował za dwóch, żeby utrzymać „Titanica" na powierzchni.
– Czyżby? – spytał Pitt. – No pewnie, wyglądał na bardzo zajętego. Nawet udało mu się trochę spocić i pobrudzić, czy zauważyłeś jednak, żeby od wejścia na pokład zrobił coś konkretnego?
Gunn pokiwał głową.
– Ale on… zdawało mi się, że pracował dniem i nocą, badając statek.
– Badając statek, akurat. Biegał z palnikiem acetylenowym i dziurawił dno.
– Opowiadasz – rzekł Spencer. – Niby dlaczego miałby dziurawić statek, skoro jego rosyjscy kumple chcieli dostać wrak w swoje łapy?
– Bo rozpaczliwie próbował opóźnić holowanie – odparł Pitt. – Ważną rolę odgrywała synchronizacja. Jakiekolwiek szansę powodzenia dawało Rosjanom jedynie wejście na pokład „Titanica" w oku cyklonu. Sprytnie to sobie wymyślili. Nam to nigdy nie przyszło do głowy. Gdyby holowanie wraku odbywało się bez żadnych komplikacji, to minęlibyśmy oko cyklonu o trzydzieści mil. Dzięki Drummerowi niestabilność kadłuba w przechyle ogromnie utrudniała holowanie. Przed odcięciem holu statek tak się rzucał po całym oceanie, że zmusił holowniki do poruszania się z najmniejszą prędkością, zapewniającą sterowność. Na własne oczy widzicie Prewłowa i jego bandę nożowników. Sama ich obecność tutaj świadczy o powodzeniu wysiłków Drummera.
Wszyscy zdali sobie teraz sprawę, że to prawda. Żaden z ratowników w istocie nigdy nie widział, by Drummer harował przy pompie czy dźwigał jakieś ciężary. Uświadomili sobie, że zawsze był gdzieś sam, a pokazywał się tylko po to, żeby ponarzekać na przeszkody, które uniemożliwiały mu badanie statku. Patrzyli na Drummera jak na przybysza z obcego świata oczekując, a nawet wręcz spodziewając się, że z oburzeniem wszystkiemu zaprzeczy.
On jednak niczego się nie wypierał, nie przysięgał, że jest niewinny, tylko przez krótką chwilę jego mina zdradzała irytację. Zdumiewająco się zmienił. Zniknął smutek z jego oczu, które teraz patrzyły ostro. Zniknął również grymas lenistwa, który dotychczas wykrzywiał mu wargi, a także niedbała, obojętna postawa, i oto stał przed nimi prosto trzymający się mężczyzna o niemal arystokratycznym wyglądzie.
– Pozwól, że ci coś powiem, Pitt – odezwał się normalną angielszczyzną. – Ze swoją przenikliwością byłbyś znakomitym szpiegiem, ale jednak nie potrafiłeś wykryć niczego, co by istotnie zmieniło sytuację.
– To zabawne, jak szybko nasz były kolega stracił swój rozkoszny prowincjonalny akcent – rzekł Pitt.
– Nie uważasz, że dobrze go opanowałem?
– Nie tylko to opanowałeś w czasie swojej kariery, Drummer. Nauczyłeś się też, jak wyciągać z ludzi tajemnice i mordować przyjaciół.
– Tego wymaga mój zawód – odparł Drummer, a potem odszedł od ratowników i stanął obok Prewłowa.
– Powiedz mi, ty jesteś „Srebrny" czy „Złoty"? – spytał Pitt.
– To już bez znaczenia – powiedział Drummer, wzruszając ramionami. – Jestem „Złoty".
– Wobec tego twój brat to „Srebrny".
Rysy zadowolonego z siebie Drummera stwardniały.
– Wiesz o tym? – spytał powoli.
– Kiedy już cię namierzyłem, to oddałem FBI te skromne dowody, jakie udało mi się zebrać. Muszę je także przekazać Prewłowowi i jego towarzyszom z wywiadu radzieckiej marynarki wojennej. Ułożyli o tobie lipną historię, tak bardzo amerykańską jak placek z jabłkami, a raczej jak placek z brzoskwiniami pieczony w Georgii. Wydawała się autentyczna jak flaga Konfederacji. FBI jednak przekopało fałszywe dokumenty, które miały świadczyć, że jesteś nieskazitelnie czysty, i ustaliło twoją przeszłość aż do starego domostwa w Hallfaksie w Nowej Szkocji, gdzie obaj z bratem się urodziliście… w odstępie dziesięciu minut.
– Mój Boże! – mruknął Spencer. – Bliźniaki!
– Tak, ale niepodobni do siebie. Nawet nie wyglądają jak bracia.
– Dotarcie od jednego bliźniaka do drugiego było już prostą sprawą – stwierdził Spencer.
– Niezupełnie – odparł Pitt. – Drummer i jego braciszek to para cwaniaków. Nie można im tego odmówić. To był właśnie mój główny błąd, bo uznałem, że jako bliźniacy powinni mieć te same upodobania, mieszkać razem i przyjaźnić się ze sobą. Ale „Srebrny" i „Złoty" krańcowo różnili się od siebie. Drummer traktował wszystkich z jednakową serdecznością i mieszkał sam. Znalazłem się w impasie. FBI próbowało wytropić brata Drummera, ponownie sprawdzając akta personalne wszystkich ratowników, ale nie udało się ustalić żadnych związków. Przełom nastąpił wówczas, gdy doszło do wypadku, który omal nie skończył się tragedią. Wtedy złapaliśmy lisa za ogon.
– To ten wypadek z „Sondą Głębinową" – rzekł Gunn, patrząc na Drummera zimnym wzrokiem. – Ale przecież Drummer nie miał nic wspólnego z tym batyskafem. Był w załodze „Safony II".
– Miał, i to wiele. Widzisz, na pokładzie „Sondy Głębinowej" znajdował się wtedy jego brat.
– Jak się domyśliłeś, że to mój brat? – spytał Drummer.
– Między bliźniakami jest pewna więź. Myślą i czują tak samo. Możecie się maskować, udając dwie całkowicie nie związane ze sobą osoby, Drummer, ale właśnie ta więź sprawia, że jeden z was nie może pozostać obojętny, kiedy drugiemu grozi śmierć. Odczuwałeś męki swojego brata, jak gdybyś był razem z nim w tej pułapce.
– Jasne – rzekł Gunn. – Wtedy wszyscy się denerwowaliśmy, ale Drummer zachowywał się prawie histerycznie.
– I znów zaczął
się proces eliminacji. W grę mógł wchodzić Chavez, Kiel lub Merker. Chavez ma oczywiście pochodzenie meksykańskie, a tego nie można sfałszować. Kiel jest o osiem lat młodszy, i tego również nie da się sfałszować. Pozostał więc Merker.
– Cholera! – mruknął Spencer. – Jak to się stało, że tak długo dawaliśmy się wrabiać?
– Nie ma się czemu dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że mieliśmy przeciwko sobie najlepszy zespół, jaki Rosjanie mogli skompletować. – W kącikach ust Pitta pojawił się uśmiech. – Nawiasem mówiąc, Spencer, przed chwilą powiedziałeś, że jest nas tutaj dziesięciu. Pomyliłeś się, jest nas jedenastu. Zapomniałeś o Kubie Rozpruwaczu. – Pitt odwrócił się do strażnika, który ciągle stał przed Daną z nożem w ręku, jakby wrośnięty w ziemię. – Dlaczego nie zrzucisz z siebie tego idiotycznego przebrania, Merker, i nie przyłączysz się do towarzystwa?
Strażnik powoli zdjął czapkę i odwinął szalik, który zasłaniał mu dolną połowę twarzy.
– To ten bydlak zarżnął Woodsona – syknął Giordino.
– Przykro mi – spokojnie odparł Merker. – Woodson popełnił pierwszy błąd, kiedy mnie rozpoznał. Żyłby, gdyby na tym poprzestał, ale zrobił drugi błąd, tym razem fatalny, kiedy mnie zaatakował.