– Koniecznie muszę jak najszybciej dostać się na pokład wraku – powiedział Nicholson, zwracając się do Kempera. – Załatwisz mi transport, admirale?
Kemper już sięgał po słuchawkę.
– W ciągu pół godziny będziesz na pokładzie odrzutowca marynarki, który wyląduje na „Beecher's Island". Stamtąd polecisz helikopterem na „Titanica".
Prezydent podszedł do dużego okna i spojrzał na słońce, które wschodziło nad horyzontem, rzucając promienie na leniwe wody Potomacu. Po chwili bez skrępowania głęboko ziewnął.
72.
Dana oparła się o reling na mostku „Titanica" i zamknęła oczy. Bryza morska rozwiewała jej miodowe włosy, smagając skórę uniesionej twarzy. Ten wiatr działał na Danę kojąco. Czuła się spokojna, wolna i całkowicie zrelaksowana. Miała wrażenie, jakby unosiła się w powietrzu.
Wiedziała, że już nigdy nie będzie malowaną lalą, tą Daną Seagram sprzed dwóch dni. Powzięła ostateczną decyzję: rozwiedzie się z Gene'em. Ich związek już w ogóle się nie liczył, przynajmniej dla niej. Tamta zakochana dziewczynka umarła i nigdy nie powróci. Upajała się tą myślą. Czuła się odrodzona. Zacznie życie od nowa i nic jej nie powstrzyma.
– O czym tak myślisz?
Otworzyła oczy i ujrzała przed sobą uśmiechniętą, świeżo ogoloną twarz Dirka Pitta.
Przez chwilę stali w milczeniu obserwując, jak holowniki „Wallace" i „Morse" napinają długą linę, łączącą je z dziobem „Titanica". Bosman Bascom i jego ludzie sprawdzali hol i smarowali prowadnicę liny, by zmniejszyć tarcie. Bosman podniósł wzrok i pomachał ręką w stronę mostka.
– Chciałabym, żeby ta podróż nigdy się nie skończyła – szepnęła Dana, kiedy oboje odpowiedzieli mu takim samym gestem na pozdrowienie. – Jest tak niezwykła, a równocześnie tak cudowna. -
Odwróciła się nagle i położyła rękę na dłoni Pitta. – Obiecaj mi, że nigdy nie dopłyniemy do Nowego Jorku, że zawsze będziemy tak żeglowali niczym „Latający Holender".
– Zawsze będziemy tak żeglowali.
Zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego całym ciałem.
– Dirk! Dirk! – szeptała żarliwie. – Gwiżdżę na wszystko. Pragnę cię, chcę ciebie natychmiast i naprawdę nie wiem dlaczego.
– Dlatego, że tu ze mną jesteś – spokojnie odparł Pitt. Wziął ją za rękę i poprowadził w dół głównymi schodami do jednej z dwóch sypialni luksusowego apartamentu na pokładzie B.
– Wedle życzenia, proszę pani. Najlepszy apartament na statku. Bilet w jedną stronę kosztował tu znacznie powyżej czterech tysięcy dolarów. Oczywiście w cenach z tysiąc dziewięćset dwunastego roku. Jednakże ze względu na blask pani oczu udzielę pani sporego rabatu.
Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Było oczyszczone ze szlamu i zgniłej pościeli, którą teraz zastępowało kilka koców.
Dana spojrzała na łóżko zdziwiona.
– Ty je przygotowałeś?
– Tak. Na wszelki wypadek…
– Wiesz, czym jesteś?
– Draniem, rozpustnikiem, satyrem… mógłbym wymienić jeszcze kilkanaście równie stosownych określeń.
Popatrzyła na niego z tajemniczym uśmiechem.
– Nie, nic z tych rzeczy. Nawet satyr nie postąpiłby roztropniej.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował tak mocno, że aż jęknęła.
Jej zachowanie w łóżku całkowicie go ogłupiło. Nie spodziewał się po niej aż tak gwałtownej namiętności; tłumił dłonią przejmujące okrzyki, czuł paznokcie rozrywające mu plecy do krwi. Wreszcie Dana wtuliła twarz w jego szyję, cicho łkając. Zastanawiał się, czy wszystkie żony tak się zachowują, kiedy po raz pierwszy zdradzają męża. Szaleństwo trwało prawie godzinę; w sypialni unosił się zapach ich spoconych ciał.
W końcu Dana odepchnęła go od siebie i usiadła. Uniosła kolana i objęła je rękami, krzyżując stopy.
– Jak ci było? – spytała.
– Jak z tygrysem.
– A ja nie wiedziałam, że może być tak dobrze.
– Nie wystarczyłoby mi forsy, gdybym chciał dać dziesięciocentówkę każdej dziewczynie, która w podobnej sytuacji mówi dokładnie to samo.
– Ty nie wiesz, jak to jest, kiedy czuje się jednocześnie ból i rozkosz.
– Obawiam się, że nie. Kobiety przeżywają seks głębiej. U mężczyzn wrażenia erotyczne są raczej powierzchowne. Jakkolwiek by na to patrzeć, seks więcej daje kobietom.
– Co wiesz o prezydencie? – spytała nagle ciepłym, nostalgicznym tonem.
Ubawiony Pitt spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– O prezydencie? Dlaczego akurat w takiej chwili pomyślałaś właśnie o nim?
– Słyszałam, że jest bardzo męski.
– Trudno mi powiedzieć. Nigdy z nim nie spałem. Zignorowała tę uwagę.
– A gdyby prezydentem została kobieta i chciała się z tobą kochać, to co byś zrobił?
– Dla ojczyzny zrobiłbym wszystko – odparł Pitt. – Ale do czego zmierzasz?
– Odpowiadaj na pytania. Poszedłbyś z nią do łóżka?
– To zależy.
– Od czego?
– Nieważne, czy byłaby prezydentem, czy nie, ale gdyby miała siedemdziesiąt lat i skórę pomarszczoną jak suszona śliwka, a przy tym była tłusta, toby mi nie stanął. Właśnie dlatego mężczyzna nigdy nie jest dobrą prostytutką.
Dana uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
– Pokochaj mnie jeszcze.
– Po to, byś mogła sobie wyobrażać, że zabawiasz się z prezydentem?
– Przeszkadza ci to?
– Właściwie oboje możemy robić to samo. Ja będę myślał, że jesteś Ashley Fleming.
73.
Siedząc w kucki na podłodze luksusowej kabiny C-95, Prewłow podniósł głowę, kiedy mors trzymający straż w korytarzu przekręcił klucz w świeżo naoliwionym zamku i otworzył drzwi. Z pistoletem M-24 gotowym do strzału mors skontrolował kapitana wzrokiem, a potem odsunął się na bok, by wpuścić jakiegoś mężczyznę.
Człowiek ten miał ze sobą aktówkę i był ubrany w garnitur, który prosił się o żelazko. Blady uśmiech przemknął po jego twarzy, gdy Prewłow przyjrzał mu się badawczo i ze zdziwieniem go rozpoznał.
– Kapitanie Prewłow, jestem Warren Nicholson.
– Wiem – powiedział Prewłow wstając i bardzo elegancko się skłonił. – Nie byłem na to przygotowany, że będę gościł samego szefa Centralnej Agencji Wywiadowczej. Przynajmniej nie w tak krępujących warunkach.
– Przyjechałem tu, by osobiście eskortować pana do Stanów Zjednoczonych.
– Bardzo mi miło.
– To raczej nam jest miło. Uważa się pana za rzeczywiście wielką zdobycz.
– A zatem będę miał pokazowy proces, który roztrąbicie po całym świecie, oskarżając mój rząd o piractwo na pełnym morzu. Nicholson znów się uśmiechnął.
– Nie. Obawiam się, że o pańskiej zdradzie nikt się nie dowie, poza kilkoma wysoko postawionymi osobami w waszym i naszym rządzie.
Prewłow zmrużył oczy. Najwyraźniej tego się nie spodziewał.
– O mojej zdradzie…? Nicholson bez słowa skinął głową.
– W żaden sposób nie uda wam się nakłonić mnie do dobrowolnej zdrady – rzekł Prewłow ponurym głosem. – Będę zaprzeczał przy każdej okazji.
– Szlachetny gest – odparł Nicholson, wzruszając ramionami. – Ponieważ jednak nie będzie żadnego procesu i żadnych przesłuchań, jedynym wyjściem dla pana jest prośba o azyl polityczny.
– Powiedział pan: żadnych przesłuchań. Muszę stwierdzić, że pan kłamie, panie Nicholson. Dobry wywiad nie pominąłby okazji zdobycia informacji, których mógłby dostarczyć człowiek na moim stanowisku.
– Jakich informacji? Nie może nam pan powiedzieć niczego, o czym już byśmy nie wiedzieli.
Prewłow był wytrącony z równowagi. Pomyślał, że musi sobie wszystko uporządkować. Tylko w jeden sposób Amerykanie mogli zdobyć tajemnice wywiadu radzieckiego, zamknięte w kartotece w jego moskiewskim gabinecie. Środek układanki był jeszcze pusty, ale pozostałe jej elementy pasowały do siebie jak ulał. Prewłow spojrzał Nicholsonowi prosto w oczy.
– Porucznik Marganin jest jednym z waszych ludzi? – powiedział spokojnie.
Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
– Tak – odparł Nicholson, skinąwszy głową. – Jego prawdziwe nazwisko brzmi Harry Koskoski, a urodził się w Newark w stanie New Jersey.