Литмир - Электронная Библиотека

Po południu wszyscy wyszli na promenadę wiodącą wzdłuż Nilu. Błękitne, czyste wody rzeki, spokojnie tu płynącej, odbijały słoneczny blask. Przy brzegach rosła jasnozielona trawa coraz częściej przeplatana łatami piasku pagórkowato odchodzącego w pustynię. Sally szła obok Wilmowskiego zatopiona w myślach. Patryk dokazywał z tyłu z Nowickim. Abeer i Smuga rozmawiali o czekającej ich wyprawie, która zapowiadała się na bardzo niebezpieczną. Zastanawiali się, czy zabierać ze sobą Sally i Patryka. Sally oczywiście zdecyduje sama, ale czy mieli prawo narażać chłopca bez zgody jego rodziców?

– Co z nim jednak zrobić? – martwił się Smuga.

– Na Allacha! Chyba wiem – odparł Abeer. – Mamy tu przecież przyjaciół.

– Masz na myśli…

– Tak, mam na myśli synów Jusufa Medhada el-Hadż – przerwał mu Abeer.

– Nie jestem pewien…

– Byłeś ich bohaterem. Uczyłeś ich strzelać! Noszą cię w sercu głęboko. Na pewno niczego nie zapomnieli.

– No, cóż! Może to i dobry pomysł.

– Na brodę Proroka! Uradujesz ich serca swym widokiem. A kiedy jeszcze dowiedzą się, że na stare rany położono balsam przebaczenia, przyjmą cię gorąco.

Smuga dał się przekonać. Postanowili odwiedzić synów Jusufa, mieszkających w Asuanie, nie tylko ze względu na Patryka. Obaj oni byli przecież kupcami handlującymi z Sudanem i prowadzili swe karawany w głąb lądu. Może udałoby się nawet wyruszyć wspólnie? Tak czy inaczej mogli stanowić źródło cennych informacji.

Najpierw jednak, następnego ranka, Smuga i Abeer pojechali dorożkami do Szellal, gdzie kończyła się linia kolejowa i mieścił port rzeczny. Musieli dowiedzieć się o miejsca na statku do Wadi Halfa i kupić nań bilety albo wynająć jakąś barkę. Z ochotą pojechałby z nimi Nowicki, ale zrezygnował, widząc znaczący gest Wilmowskiego. We czwórkę zatem, razem z Sally, która znów dała się namówić Patrykowi, udali się na przystań łodzi w Asuanie, skąd feluką z przewoźnikiem popłynęli do tamy przez pierwszą kataraktę na Nilu [146].

– Nie można tamtędy – przewoźnik wskazał ręką na wschodni brzeg. – Woda mocna, wielka, bystra. Nie można.

Przemykając zatem między wysepkami i skałami, z przyjemnością chłonęli urok wycieczki. Dzień był nieznośnie upalny, ale orzeźwiał ich wiatr i chłód od wody. Nawet Sally nieco się rozchmurzyła, wystawiając twarz na wiatr i ocierając ją z wody. Wkrótce dotarli do czerwonoburej, legendarnej zapory asuańskiej [147]. Wędrowali jej grzbietem na zachód, mając po jednej stronie wodę cisnącą się kilkoma otwartymi śluzami i spadającą z hukiem w kilkudziesięciometrową przepaść, a po drugiej otwartą przestrzeń jeziora, uderzającego spienionymi falami w podstawę tamy.

– Podziwiam geniusz Anglików – powiedział Wilmowski.

– Z pewnością dobrze zarobili na tej budowie – odrzekł Nowicki.

– Niewątpliwie, ale zyskał jednak przede wszystkim Egipt.

Tuż przed południem dotarli do przystani łódek po wschodniej stronie, w pobliżu wioski Szellal, skąd razem ze Smugą i Abeerem mieli popłynąć na wyspę Fila. Przyjaciele już na nich czekali.

– Mam dobre wieści – od razu powiedział Smuga. – Pojutrze płyniemy do Wadi Halfa. – Tak będzie chyba najszybciej.

Wsiedli do łódki z trzema wioślarzami.

– Sam chętnie zobaczę, co zostało ze wspaniałego zespołu świątyń poświęconych Izydzie, wybudowanych w okresie ptolomej skini na wyspie File. Wszystko ma bowiem swoją cenę – smutno powiedział Abeer. – Budowa zapory spowodowała zalanie tej ślicznej wysepki. W lecie wyłania się ona z jeziora w całości. O tej porze roku widać jedynie kolumny.

– File! – westchnęła Sally. – Miejsce pielgrzymek starożytnych Egipcjan, Greków i Rzymian… Ostatni rzymski szaniec i schronisko dla Koptów uciekających przed prześladowaniem… File! File, zalana wodą – dodała z żalem.

– Ciekaw jestem czy wiecie, że przez miejsce gdzie stoi świątynia Izydy, biegnie zwrotnik Raka – Wilmowski na swój spokojny sposób starał się odsuwać smutne myśli. Na ogół zresztą z nie najlepszym skutkiem.

W drodze powrotnej zatrzymali się, by w pobliżu katarakty obserwować zawody pływackie, jakie urządzili sobie mieszkańcy pobliskich wiosek. Oto jakiś mały Berber chwycił gruby konar palmy, dosiadł go i runął w koryto porohu. Prąd porwał go niesłychanie gwałtownie, rzucił w górę, w dół, lecz on przytomnie i zręcznie utrzymywał się na powierzchni. Znikł w toni, lecz za chwilę pojawił się po drugiej stronie. Wkrótce wrócił i poprosił o bakszysz. Wnet pojawił się drugi, tym razem z wiązką trzciny w ręce. Był to Beduin z niedalekiego obozu Biszarów, plemienia koczującego w pobliżu Asuanu, żyjącego z -zebraniny i drobnego handlu.

Przyglądający się temu Nowicki wreszcie wpadł na pomysł – wydawało mu się, że świetny. Oto okazja, by rozproszyć chociaż trochę smutek Sally. Tak, wiedział co zrobić.

– Moment! – zawołał i skinął na Berbera, który nie zdążył jeszcze odejść. Poprosił Abeera o tłumaczenie.

– Spróbujmy zrobić międzynarodowe zawody. Kto jeszcze? – zawołał. Gromada chłopców, mniej więcej w wieku Patryka, otoczyła go natychmiast. Nowicki przyjrzał się im krytycznie i wybrał jeszcze dwóch. Czarnego jak smoła Nubijczyka i niewielkiego chłopca o hinduskich rysach twarzy. Potem podszedł do pozostałych, obejrzał ich pływające dziwactwa i wybrał rodzaj płytkiej, maleńkiej, jednoosobowej łódki. Od innego pożyczył wiosełka z łopatkami po obu stronach.

– Co chcesz zrobić? – zaniepokoił się Wilmowski.

– Sam chciałeś, abym postarał się pomóc Sally – szepnął do niego po polsku marynarz i dodał głośno po angielsku:

– Kiedyś pływaliśmy po Wiśle prawie na deskach albo w korytach. Miałem w tym niezłą wprawę… Nie martwcie się o mnie!

I rozebrał się do pasa.

– Powiedz tym kajtkom, że pierwszy, który tu wróci, otrzyma podwójny bakszysz – poprosił Abeera. – I że ruszymy, jak dasz znać!

– Zwariował, na miły Bóg, zwariował – szepnął Wilmowski do Smugi. Patryk i Abeer, obaj jednakowo zdumieni, wyraźnie dawali się ponieść emocjom. Sally jakby się nieco ożywiła. Wilmowski sceptycznie pokręcił głową, a Smuga przyglądał się wszystkiemu z zapowiedzią uśmiechu w kącikach ust.

Trójka miejscowych pływaków wyglądała przy Goliacie z Warszawy jak krasnoludki.

– Gotowi? – spytał Abeer. Wszyscy poważnie skinęli głowami.

– Ruszajcie! – wydał komendę.

Już na starcie marynarz wyprzedził wszystkich. Inni dosiedli swych wodnych rumaków, starając się na nich utrzymać balansowaniem ciała. Ponieważ nurt był najpierw powolny, sporo tracili. Nowicki wybrał inną technikę. Najpierw płynął, trzymając przed sobą łódkę i wiosełka. Dopiero, gdy prąd stał się silniejszy, wsiadł w swoje cacko i utrzymując równowagę za pomocą wioseł, pierwszy dotarł na drugą stronę. Zwyciężył o dobre parę sekund przed młodym Nubijczykiem, za którym finiszowali pozostali.

– Niech cię kule biją, niedźwiedziu – gratulował Wilmowski. – Byłem przekonany, że przegrasz.

– Mówiłem, że mam wprawę – odparł Nowicki. – Przez całe lata ćwiczyłem różne marynarskie sztuczki.

– Ale nie na rzece? – wtrącił Abeer.

– Ech… Co się będę chwalił… Także na ostrej rzece kiedyś igrało się ze śmiercią. Tutaj to zabawka… – powiedział z nagłą powagą.

I tak prysł pogodniejszy nastrój.

вернуться

[146] Katarakty na Nilu – progi rzeczne, w których usytuowane są skalne przeszkody. Rzeka dzieli się tam na wiele potoków i wodospadów wciśniętych między ogromne bloki skalne. Prąd jest bardzo silny, co w zasadzie uniemożliwia żeglugę. Opisano 6 katarakt na Nilu w Egipcie właściwym – koło Asuanu; w Sudanie – obok Wadi Halfa; Nubii – poniżej Dongola; Sudanie – poniżej Meroe; Sudanie – poniżej Barber; Sudanie – poniżej Chartumu.

вернуться

[147] W odległości 7 km na południe od Asuanu, na początku pierwszej katarakty, znajduje się, zbudowana w latach 1898-1902, tama o długości 2000 m i wysokości 40 m. Jej projektantem był angielski inżynier William Willcox. Spiętrza ona wody Nilu do wysokości 27 m, a utworzony w ten sposób zbiornik gromadzi około 5 miliardów mwody. Dzięki temu można nawodnić 200000 ha nieużytków. Tama została poświęcona 10 lutego 1902 r. W 1908 r. i 1912 r. podwyższano ją, co powodowało powodzie w Nubii. W latach 1960-1972 wybudowano w Asuanie inną tamę, zwaną wielką, która gromadziła 160 miliardów m wody i utworzyła sztuczne morze o długości 500 km, a szerokości od 10 do 17 km. Spowodowała ona zalanie wielu starożytnych zabytków.

47
{"b":"100826","o":1}