– Dranie, dali panu jakiś specyfik, potem upozorują samobójstwo. Wszystko słyszałam. Szybciej!
Właściwie nawet się nie zdziwił. Po Łysym można się było wszystkiego spodziewać. Pozwolił, by prowadziła go jak dziecko.
– Wszystko będzie dobrze, panie Wiktorze. Łysy miał swój magnetofon, ale i ja miałam swój. Nagrałam całą ich rozmowę. Do ich partyjnych szwindli dojdzie jeszcze usiłowanie zabójstwa.
Wiktor z wolna zaczął rozumieć, choć nie wszystko.
– Ale dlaczego ty to robisz, dziecko? Źle ci było z Otyłym? Skrzywdził cię? Dlaczego?
– A może marzy mi się awans na sierżanta, panie Wiktorze? No, niech się pan na mnie oprze. Jestem silna, bardzo silna…
W dali zamajaczyło światełko taksówki. Viola odczuwała satysfakcję. Wiktor też.
Byli tak zaaferowani swoimi sprawami, że nie zauważyli nawet krępego mężczyzny skrytego za ośnieżoną choinką.