Dziewczyna przytaknęła, teraz w pełnym świetle miałem wrażenie, że już kiedyś widziałem tę twarz. Oczy, grymas ust, były jakby znajome. Gdyby nie kolor włosów i zarys nosa powiedziałbym… Ale nie było czasu na analizy porównawcze. Rzekłem krótko:
– Dziękuję za informację, niemniej nie widzę powodu, aby przedłużać moją wizytę na tym zapaćkanym dachu.
– Mimo to pozostaniesz naszym gościem – stwierdził pustelnik z naciskiem. – Może kawy albo koniaku?
To mówiąc, odwrócił się w stronę barku.
Od momentu przecięcia więzów czekałem na tę okazję. Silnym pchnięciem stopy rzuciłem go na tapczan, z półobrotu unieszkodliwiając kantem dłoni Piętaszkę. Dziewczyna upadła, upuszczając trzymaną broń, ale dziarski pustelnik szybko przetoczył się po futrzaku i gdy powstał, jego dłoń przedłużała klinga. Wykonałem unik i sparowałem cios krzesłem, następnie prześlizgnąłem mu się pod ręką, uchwyciłem ją w przegubie i zrobiłem przerzutkę. Podwójnym saltem Jeremy padł na telewizor. Huknęło, implodowało, zadymiło.
– Zabiłeś go, brutalu! Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiliśmy! – zapiszczała skurczona i spokorniała Piętaszka.
– Nic mu nie będzie, za godzinę dojdzie do siebie – powiedziałem, dokonawszy szybkich oględzin. – A teraz pani wybaczy, że ją pożegnam. Pierwsza wizyta nie powinna być za długa. Uniosłem linę, którą niedawno tak skutecznie mnie związano i z gorącym postanowieniem definitywnego rozstania skierowałem się w stronę krawędzi dachu. Wystarczy, jeśli sznur sięgnie okien najwyższych pięter. Potem jakoś sobie poradzę… A swoją drogą, warto było uprawiać sport.