Литмир - Электронная Библиотека

Pomyślał, że to jakiś rytuał – na południu kobiety często obcinały włosy w żałobie po zmarłych. Miał nadzieję, że Szarka usiądzie teraz, pozwoli nakryć się płaszczem i uśnie pomimo rozbryzgów piany i słonej wody, która coraz obficiej wpadała do łodzi. Musiała być śmiertelnie wyczerpana. Znał wystarczająco dobrze istotę magii, by wiedzieć, że trawi ją niczym gorączka, pożera wszystkie siły. Jednak Szarka była uparta. Osłaniając dłonią oczy, wpatrywała się w mrok, który przesłaniał brzegi Przychytrza. Nie pojmował, dlaczego.

Zrozumiał, kiedy zobaczył w oddali pierwszy rozbłysk ognia. Zresztą powinien był zgadnąć wcześniej. Ostatecznie znał legendy o wichrowych sevri, wysnutych z żywego ognia i magii. Tyle że bardzo trudno było w nie uwierzyć.

Sinoborskie łodzie płonęły. Pomimo deszczu buzowały ogniem, oświetlając brzeg i poszarpane mury klasztoru. Szarka zemściła się. Była przecież Iskrą. Jej włosy przeniosły nasiona żaru ponad morzem i rozsiały go po okrętach. Koźlarzowi wydało się, że widzi na brzegu drobne figurki wojów. Nie wierzył jednak, aby udało im się coś ocalić z pogorzeliska. Kiedy Iskra gorzała, nic nie mogło ugasić jej ognia. Wiedziano o tym na obu brzegach Wewnętrznego Morza.

– Przeklinam ich – odezwała się znowu. – Przeklinam ich, aby nigdy nie wydostali się z tej wyspy i aby sczeźli na niej marną śmiercią, w zapomnieniu i bez sławy. A jeśli bogowie rozsądzą inaczej i postanowią ich uwolnić, niechaj odpłyną pohańbieni i na cudzej nawie.

Bez słowa potrząsnął głową. Cóż mógł powiedzieć? Wybuch wyczerpał ją doszczętnie. Powoli opadła na dno łodzi i skuliła się, dygocząc z zimna.

– A teraz zabierz mnie do domu, Eweinren – poprosiła jak dziecko. – Jestem zmęczona.

– Dobrze – odparł, otulając ją opończą wiedźmy. – Zabiorę cię do domu.

81
{"b":"89257","o":1}