– Mój ojciec zaginął – zaczęła wyjaśniać, starając się zachować spokój. – Przed momentem się dowiedziałam. Wyszedł z pracy w sobotę przed południem i do tej pory się nie pokazał. Nie zabrał ze sobą telefonu, więc niełatwo będzie go znaleźć. Szpitale obdzwonione, nigdzie go nie ma. Mama jest zrozpaczona. Muszę jej pomóc.
– Rozumiem. – Szef zerwał się zza biurka. Teraz to jemu zrobiło się głupio. – Czego pani potrzebuje? – przeszedł od razu do konkretów. – Trzeba panią gdzieś podrzucić, zorganizować opiekę nad dzieckiem, poruszyć jakieś kontakty? Znam w Gdańsku wiele osób.
– To się w Krakowie raczej nie przyda – odparła. – Ale serdecznie panu dziękuję za życzliwość. Potrzebuję tylko urlopu. Muszę zabrać córkę z przedszkola i jechać do domu.
– Zgoda. Proszę przekazać projekt mnie. Zastąpię panią. Do zobaczenia. Mam nadzieję, że niedługo.
Pożegnała się i wyszła z gabinetu.
Szef odprowadził ją wzrokiem. Pomylił się w ocenie tej dziewczyny. Może więc i jego wyjątkowo ponętna narzeczona okaże się mieć także jakieś wartościowe wnętrze pod wybitnie kuszącą zewnętrzną powłoką? Chciałby. Czuł jednak, że w tym przypadku prawo równowagi w przyrodzie na to nie pozwoli.
Co lepsze? – zastanawiał się, patrząc za odchodzącą Agnieszką. – Pozbawić się aksamitnej jędrności w nocy, ale za to móc zamienić choć dwa sensowne zdania rano, czy też korzystać do woli z przyjemności, ale być tak naprawdę samotnym? Oto dylematy nieżonatego zamożnego czterdziestolatka, który osiągnął sukces. Najlepiej byłoby mieć jedno i drugie. Pustą lalkę i prawdziwą kobietę. Na to jednak nie miał szans. Harem to nie był wynalazek dla niego. Do zarobków sułtana było mu daleko, a i psychicznie nie był gotowy na taką życiową zawiłość.
Spojrzał przez otwarte drzwi gabinetu na pochylonych nad biurkami pracowników. Kochał swoją robotę. Zamierzał wziąć projekt Agnieszki i zrobić z niego majstersztyk. Klientowi się poszczęściło. Spojrzał jeszcze raz i uchwycił spojrzenie Asi. Była od niego o pięć lat młodsza i zajmowała się w firmie projektowaniem ogrodów. Zaplanowała mu piękne rabaty wokół jego domu i być może to była przyczyna jego niepokoju. Ilekroć na nie spojrzał, przypominały mu się ich rozmowy, super spędzony czas. W takich chwilach zapominał o wszystkich gładkościach wypielęgnowanego za jego ciężko zarobione pieniądze ciała narzeczonej. Asia miała lekką nadwagę, własne usta i rzęsy. Lubiła sukienki, ale na zbyt głęboki dekolt nie było co liczyć. W niczym nie przypominała jego hiperatrakcyjnej dziewczyny. A jednak była świetną kobietą i tęsknił za nią.
Przetarł twarz dłońmi. Otrząsnął się i wszedł do biura pracowników.
– Pani Agnieszko – zwrócił się do niej służbowym tonem. – Proszę mi przesłać wszystko mailem i ruszać. Czas jest w takich przypadkach na wagę złota.
Nie namyślając się ani chwili, Agnieszka skorzystała z jego zachęty. Pozbierała swoje rzeczy i wyszła. Czuła, że już więcej tutaj nie wróci.
ROZDZIAŁ 26
Malwina siedziała w restauracji przyjaciółki i z bardzo niezadowoloną miną popijała koktajl z selera. Jednak nie to mało romantyczne, ale za to bardzo zdrowe warzywo było odpowiedzialne za jej kiepski nastrój.
– Każdemu się wydaje, że jeśli jestem singielką, to mam czasu jak lodu – narzekała zawzięcie. – Można mnie wkręcić w każde dodatkowe zadanie, bo przecież młode mamy muszą pędzić na weekend do domciów kaszkę warzyć. Akurat! – zawołała, wymachując zielonym pędem włożonym do szklanki dla ozdoby, nie zważając na to, że klienci przy sąsiednich stolikach ciekawie nadstawiali uszy. – Będą siedziały na plotkach, kawę sobie piły, co najwyżej któraś zerknie, jak się dziecko w kulkolandii bawi. A ja w tym czasie co? – Spojrzała pytająco na Karolinę, jakby to ona była osobiście odpowiedzialna za zmianę, która się dokonała u Malwiny w pracy.
– W biurze?… – próbowała zgadnąć.
– A skąd! To jeszcze nie taka straszna opcja. Na szkolenie mam iść, wyobraź sobie. Na jakieś cholernie nudneee… – Nagle zaczęła mówić wolniej, przeciągając samogłoski. Dziwnie usiadła, tak że lepiej było widać zgrabne nogi i mocno odsłonięte kształtne udo.
Do sali wszedł Jakub, niosąc świeżą dostawę gratisowych czekoladek z buźką.
Karolina przez moment pomyślała, że przez niego Malwa tak się zachowuje, ale miała ochotę palnąć się w czoło z powodu tak głupiego przypuszczenia. Ponad wszelką wątpliwość Malwina nie była kokietką. Lubiła się bawić, często flirtowała, ale zawsze jawnie i z jasno określoną regułą, że traktuje spotkanie wyłącznie w kategoriach zabawy. Nie posuwała się do niskich zagrań typu: głębokie dekolty, opięte sukienki czy przykrótkie spódnice. A teraz dyskretnie, ale wyraźnie podciągała dół tuniki.
Jakub spojrzał na nią i od razu odwrócił wzrok.
– Cześć, dziewczyny – przywitał się. – Może czekoladkę?
– Przytyję u was. – Malwina się uśmiechnęła, ale wyciągnęła dłoń w kierunku słodkiego poczęstunku.
Karolina miała ochotę przetrzeć oczy, bo jej się zdawało, że ją mylą. Ale nie. Ewidentnie jej przyjaciółka robiła tak zwane maślane oczy do Jakuba.
– Wracam do pracy – powiedział mężczyzna, chyba zupełnie nieświadomy tych zabiegów. W każdym razie nie dał nic po sobie poznać.
– Może byś ze mną poszedł na ten kurs – zaproponowała niespodzianie Malwa Jakubowi.
Karolina omal nie spadła z krzesła.
– Słucham?! – wyrwało jej się. – Co ty mówisz?!
– Nie wiem, czemu się tak dziwisz. Razem będzie nam weselej. Pośmiejemy się w ostatnim rzędzie, jak za szkolnych czasów. Nie martw się o miejsca. Jakoś go wkręcę. Mój urok osobisty jest niezawodny.
– Dzięki za zaproszenie. – Jakub nie odpowiedział od razu, chyba też się nie spodziewał takiej propozycji. – Ale w sobotę pracujemy.
– Daj spokój. Już raz się wykazaliście kompletnym brakiem podejścia marketingowego i zamknęliście na weekend. Jeden raz więcej czy mniej nie robi chyba aż takiej różnicy.
– Nie jedziesz w tym tygodniu do córki? – zapytała Karolina, a Malwa się wyprostowała. Na jej twarzy rysowała się wyraźna ciekawość.
– Zostaję – powiedział Jakub. – To dziewczyny przyjeżdżają do Krakowa. Dostałem wiadomość. Ponoć jakieś kłopoty domowe ściągają je wcześniej.
– Masz dziecko? – zapytała Malwina i kopnęła przyjaciółkę pod stołem. Nie rozumiała, dlaczego dowiaduje się o tym dopiero teraz.
– Tak – odparł Jakub. – Ale przepraszam was, muszę wracać. Sos mi się przypali.
Karolina wiedziała, że to tylko zwykła wymówka. Nigdy nie zostawiał sosu na ogniu. Prędzej sam by na nim usiadł, niż naraził tak delikatną potrawę na jakiś wstrząs termiczny.
– Czyś ty oszalała? – zwróciła się do Malwiny. – Co ty pleciesz? Dlaczego Jakub miałby chodzić z tobą na szkolenia?
Liczyła na szybką, konkretną i bezpośrednią odpowiedź. W stylu przyjaciółki. Ale się nie doczekała. Malwa włożyła sobie czekoladkę do ust. Jadła denerwująco długą chwilę, po czym jakby nigdy nic wróciła do poprzedniego tematu.
– Mówię ci. Każdy marzy, żeby być singlem. Te wszystkie zapracowane żony i matki skrycie mi zazdroszczą. Nawet na tym szkoleniu wolałyby siedzieć. Ciesz się z tego, co masz – powiedziała do niej. Była trochę zdenerwowana.
– Wszystko w porządku? – zapytała Karolina.
– Jasne. – Malwina wstała. – Ale pójdę już. Mam dużo roboty. Jedyny minus bycia samemu to zakupy. Wszystko trzeba osobiście do domu przytachać. Na nikogo nie możesz przerzucić tego obowiązku.
Karolina pomyślała jeszcze o paru innych sprawach, ale nie odezwała się. Wiedziała, że Malwina nie mówi serio. Odprowadziła przyjaciółkę do drzwi. Stolik pod oknem natychmiast został zajęty przez oczekujących gości. Prawie nigdy nie było tam pusto. Kelnerka od razu podeszła. Nie było dużo czasu na pogawędki, bo sala wymagała obsługi, a jedna osoba nie mogła sobie z tym poradzić. Karolina spojrzała czujnie w stronę klientów. Pospieszyła Malwinę.