Ale to już minęło. Właśnie nastąpił jakiś przełom. Jakby uzewnętrznienie emocji spowodowało, że się uleczyły.
Coś w niej pękło i ten krzyk do telefonu spowodował, że się uspokoiła. Nie była już tamtą zranioną dziewczynką. Poczuła się wreszcie dorosłą kobietą. Mamą.
Oddychała ciężko. Wręcz namacalnie czuła, jak przeszłość się od niej odsuwa. Może nie odchodzi całkowicie, ale oddala się na tyle, by spojrzeć na nią z dystansem. Zrozumiała, dlaczego wszyscy tyle mówią o wybaczeniu. Gdyby umiała wcześniej się na nie zdobyć, być może byłoby jej łatwiej. Nie musiałaby płacić za życiową mądrość tak wysokiej ceny.
Inaczej spojrzała na leżącego obok ojca. Z większym spokojem. Jak na drugiego człowieka. Z jego własnymi błędami i decyzjami. Osobnego, niebędącego częścią córki. Jej życie już nie było z nim tak mocno związane. Nie musiała każdej decyzji opierać wyłącznie na jego zdaniu. Mogła pójść dalej. Niewiarygodne, jak długo to trwało i jak wiele błędów musiała popełnić, by dojść do tego punktu.
Jednocześnie przestała być tak bardzo wściekła na Jakuba. Za to ogarnął ją wstyd. Ogromny. Musiała do niego zadzwonić, jakoś mu to spróbować wyjaśnić. Ale nie miała sił. Tego wszystkiego było za dużo na jeden dzień. Miała wrażenie, że za chwilę zemdleje. Nie była w stanie nawet pójść do łazienki, żeby się umyć i przebrać. Usiadła w fotelu. Wzięła do ręki leżący na półce koc, naciągnęła na siebie byle jak i przymknęła oczy. Na chwilę. Tak przynajmniej planowała.
ROZDZIAŁ 30
Jakub wpatrywał się z przerażeniem w telefon, a potem odrzucił go na półkę, jakby go gryzł w palce.
Zastanawiał się, czy naprawdę to usłyszał. Ale już nie dziwił się tak bardzo jak wcześniej. Agnieszka się zmieniła. A może tylko wyszła na jaw prawda o niej? Nie wiedział tego, lecz nie był już nawet ciekawy. Pękł ostatni sznurek i wreszcie przestało mu zależeć. Łączyła ich tylko córka. Zgadzał się z tą opinią.
Naprawdę łączyła ich już tylko córka.
Rozejrzał się po pokoju, który wynajmował w tanim motelu. Ciągle liczył na zmianę. Wydawało mu się, że jego sytuacja jest przejściowa. Zrozumiał jednak, że został sam na stałe. Nie ma już powrotu do dawnego związku. Musiał swoje życie zbudować od nowa. Nie tak miało być, ale nikt nie pytał go o zdanie. Rozdawano karty obok niego, a on tylko ponosił konsekwencje cudzej gry. Ale nie miał zamiaru dłużej się na to godzić.
Wstał i podszedł do okna. Nędzny widok na zatłoczoną ulicę i słabe światła latarni nie przeszkadzały mu w podjęciu decyzji. Wcale tego nie widział. Patrzył o wiele dalej. W przyszłość. A także w głąb siebie. Może to doświadczenie z Michalskimi było mu potrzebne, by zrozumieć, kim jest i co dla niego ważne? Dojrzeć.
Bardzo się zmienił od momentu, kiedy zakochał się w Agnieszce i na fali wielkiego uczucia przeprowadził się do Krakowa. Młodzik z głową pełną ideałów. Wciąż je miał. Ale stał się dorosłym mężczyzną i już wiedział, że na swoje marzenia każdy musi pracować sam, a coś, co wydaje się czasem życiową szansą, może się okazać największą pułapką.
Nie było tak źle. Miał nowe miejsce pracy. I temu teraz postanowił się poświęcić. Usiadł, wziął do ręki kawałek papieru i zaczął pisać. Planować, szacować kwoty i kalkulować. Potrzebowali więcej pieniędzy. Oboje. On i Karolina. Była dzielna, umiała skromnie żyć i mogła liczyć na pomoc przyjaciół, ale przecież to nie mogło trwać w nieskończoność. Znał takich facetów jak Patryk. Zwykle uczą się odpowiedzialności dopiero po pięćdziesiątce, gdy na większość rzeczy jest już za późno. Karolina nie mogła na nim polegać. To się raczej nie zmieni.
Pomyślał o niej z ciepłem. Bardzo chciał jej pomóc i otoczyć ją opieką.
Wciąż jeszcze był zdenerwowany po rozmowie z Agnieszką, ale jednocześnie cieszył się, że ta wieczna huśtawka i szarpanina pomiędzy nadzieją a rozczarowaniem wreszcie się zakończyła.
***
Agnieszka zerwała się bladym świtem. Zdrętwiała noga boleśnie pulsowała tysiącem maleńkich ukłuć. Mrowienie było bardzo nieprzyjemne. Czuła suchość w gardle i straszną migrenę. Przez chwilę nie mogła zrozumieć, gdzie jest i co się dokładnie stało. Dlaczego śpi na fotelu zamiast we własnym łóżku? Przypomniała sobie, że jest w sypialni taty. Uderzyła ją panująca w pomieszczeniu cisza.
Nagle zrobiło jej się przenikliwie zimno i nawet ból głowy ustał na kilka sekund. Wystraszyła się, że tata umarł i już nie oddycha. Podbiegła do niego i wzięła za rękę. Była ciepła, a pierś mężczyzny unosiła się w równym rytmie.
Śpi – pomyślała z ulgą, a jednocześnie ze złością. Powrócił ból głowy i przypomnienie wszystkiego, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru. Wraz z najgorszym, czyli rozmową z Jakubem. Spojrzała na zegarek. Była piąta rano. Nie mogła teraz do niego zadzwonić, choć przecież jeszcze nie tak dawno byli sobie na tyle bliscy, że taki telefon wcale by go nie zdziwił. Ale to się zmieniło i Agnieszka zdawała sobie z tego sprawę.
Wróciła na swoje miejsce. Nie miała pojęcia, co powinna teraz zrobić.
ROZDZIAŁ 31
W sobotę rano Jakub podjechał pod dom Michalskich, ale nie wszedł do środka. Wysłał tylko esemesa, że czeka. Agnieszka przyprowadziła córkę, a on wysiadł, przywitał się z małą, po czym bez słowa otwarł tylne drzwi samochodu i zapiął dziewczynkę w foteliku. Powiedział „do widzenia” i odjechał.
Próbowała znaleźć jakieś słowa, żeby coś mu wyjaśnić, ale nie umiała. Obecność dziecka tego nie ułatwiała. Odjechali, a ona została sama. Żałowała wypowiedzianych zdań, a także tego, że nie dała Jakubowi drugiej szansy. Nie wszyscy byli przecież jak ojciec. Niektórzy potrafią wyciągać wnioski z własnych błędów, zmieniać się. Jednocześnie nie miała odwagi prosić go o to, czego kiedyś jeszcze nie tak dawno sama mu odmówiła. By ją wysłuchał i uwierzył, że coś zrozumiała.
Westchnęła i objęła się ramionami, a potem wróciła do domu rodziców.
***
Jakub nie zapytał o stan teścia. Ale po drodze Martynka opowiedziała mu, że dziadek wrócił do domu brudny i dużo krzyczał. Potem długo spał. Nie chciał wstać nawet na śniadanie. Że nie zgodził się przebrać ani umyć i dopiero wieczorem dał się namówić, by pójść pod prysznic. Był u niego pan doktor, ale Martynka nie wiedziała, co powiedział.
Dzisiaj rano dziadek ponoć leżał w łóżku i choć nie spał, to zachowywał się dziwnie. Patrzył w okno i nie chciał się przywitać nawet z ukochaną wnuczką.
– Jest chory – powiedział Jakub, spoglądając na nią w lusterku. Nie chciał, by ją to dotknęło. Niełatwo było jednak znaleźć słowa, by taką sytuację wytłumaczyć dziecku.
– Ja myślę, że po prostu mu smutno – odparła dziewczynka i być może była to o wiele trafniejsza diagnoza niż ta, którą postawili specjaliści.
– Pewnie masz rację. – Zaparkował i z ulgą wyciągnął córkę z fotelika. Wreszcie mógł ją przytulić. – Moja kochana – powiedział. – To wszystko musiało być bardzo trudne.
Kiwnęła głową.
– Ale dobrze, że już jesteśmy w domu.
– Nie podobało ci się nad morzem? – zdenerwował się od razu. Agnieszka tyle opowiadała o tym, jak im tam dobrze. Pewnie to było kolejne kłamstwo.
– Fajnie było – odparła Martynka z ociąganiem. – Ale lubię u nas. Żebyś ty był i babcia.
– Rozumiem – powiedział Jakub i naprawdę zdawał sobie sprawę z tego, że życie już nigdy nie będzie całkiem proste. Dla dziecka rozpad związku to sytuacja, która nigdy nie ma końca. Dorośli mogą zacząć od nowa. Ono długo będzie rozdarte. Nie widział jednak sposobu, by to naprawić. Na myśl, że miałby wrócić do domu Michalskich, czuł lodowaty chłód. To już nie było możliwe.
– Chodź – powiedział. – Dzisiaj spędzisz dzień w restauracji. Będzie tam jeszcze jedna dziewczynka. Ma na imię Lenka. Może się polubicie.
– Fajnie. – Martynka była otwarta na nową znajomość, a to dawało nadzieję na dobry dzień.