Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Kiedy człowiek zostaje sam, zwłaszcza w tak dramatycznych okolicznościach jak zdrada, przyjaciele stają się niezwykle cenni. Karolina na szczęście mogła na nich liczyć. Malwina pomagała jej odnaleźć się w świecie singli i oswoić z myślą, że w ten sposób też można fajnie żyć, Janka niespodzianie stała się jeszcze bliższa, a Jakub dopełniał to grono. Znali się krótko, ale ten mężczyzna szybko stał się dla niej kimś bardzo bliskim.

Rosół zniknął z talerzy. Lenka podniosła głowę i czuło się w powietrzu kolejne pytanie o tatę, gdy wreszcie zaterkotał dzwonek do drzwi.

Lenka zerwała się tak szybko, że tylko cudem uniknęła zderzenia z szafką kuchenną. Karolina podążyła za nią. Otworzyła drzwi szafy i pod pretekstem wylewnego powitania wpakowała w puste ręce Patryka prezent dla dziecka. Miała tylko nadzieję, że ten głupek nie zapyta głośno, co to jest. Na szczęście nie zdążył. Lenka z radością wzięła pakunek z jego rąk, rozerwała papier, po czym przytuliła się do misia. Jak słusznie Karolina się domyśliła, miał dla niej szczególną wartość, bo był od taty.

Łzy znów napłynęły jej do oczu i spojrzała z wyrzutem na Patryka. Ten rozłożył bezradnie ręce.

– Następnym razem się poprawię – wyszeptał.

Może była to jakaś nadzieja.

Córeczka pociągnęła go w stronę stołu i rozpoczął się rodzinny obiad. Lenka i Patryk sprawiali wrażenie, że się dobrze bawią. Tylko Karolina była spięta. Zupełnie się nie odnajdywała w nowych regułach życia. Przydałaby się pomoc Malwiny. W świecie singli czuła się bowiem zupełnie obca.

ROZDZIAŁ 22

Malwa zjadła niedzielny posiłek w restauracji U Michalskich. Lubiła tutaj bywać. Smakowało jej jedzenie i pochlebiało, że właściciel zna ją z imienia i zawsze zatrzyma się choć na chwilę przy stoliku, by zadać kilka pytań, rzucić jakiś niezobowiązujący żart. Tak naprawdę chciała zjeść u Karoliny. Choć wydawało się to absolutnie nieprawdopodobne, odniosła wrażenie, że rosół smakuje jej tam lepiej niż dzisiaj u Michalskich, mimo że dania tutaj uchodziły za niemożliwie do porobienia. Nie wierzyła, że w restauracji, która znajdowała się o krok od upadłości, zatrudnił się kucharz przewyższający umiejętnościami tego, który gotował tutaj.

A jednak jakoś jej dzisiaj nie smakowało.

Właściciela też nie było i Malwina czuła z każdym kolejnym kęsem, że ta wizyta nie zostawi po sobie najlepszych wspomnień. Drugie danie było nie tak dobrze przyprawione jak zwykle i nie pomogły nawet słynne ptysie. Okazały się mdląco słodkie. Malwina bardzo dbała o linię i zawsze żal jej było każdej połkniętej kalorii, która nie przynosiła wyjątkowych doznań smakowych.

Zła na cały świat opuściła restaurację, przeszła na drugą stronę, sprawdziła, że u Karoliny nadal zamknięte i szybko wyciągnęła telefon.

– Cześć – powiedziała. – Co to ma znaczyć? Ja ci tu finansuję przystojnego kucharza o tajemniczej przeszłości, a ty zamykasz budę na weekend i nie dość, że generujesz straty, to jeszcze przez ciebie nie zjadłam dzisiaj porządnego rosołu.

– Nie denerwuj się – powiedziała spokojnie Karolina. – Inaczej się nie dało. Musieliśmy zamknąć. Zarówno ja, jak i Jakub mamy w weekend trochę rodzinnych spraw. Ale w ramach rekompensaty zapraszam cię do domu. Też mam rosół.

– No dobra. – Malwinie nie trzeba było dwa razy powtarzać. – Wsiadam w samochód i będę u ciebie. To chwilę potrwa, bo znaleźć parking w centrum trudniej niż bramy do raju.

– Gdzie stoisz? – roześmiała się Karolina.

– Przy galerii. A nawet tam jeździłam chyba z piętnaście minut i szukałam wolnego miejsca.

– Czekam na ciebie. Będziesz zadowolona. Mam nawet ptysie z restauracji. Wzięliśmy z Jakubem do domu, żeby się nie zmarnowały.

– Przytyjesz w tej branży – ostrzegła ją Malwa. Sama miała idealną sylwetkę i dbanie o nią było jednym z jej ważniejszych życiowych celów.

– Może – przyznała Karolina. – Ale z pewnością będę mieć choć jedną przyjemność, bo poza tym to ogólnie straszna kicha – dodała poważnym tonem.

– Nawet tak nie mów. Już do ciebie pędzę, wszystko mi spokojnie opowiesz. Na pewno nie jest tak źle, jak ci się wydaje.

– Tylko gorzej – powiedziała Karolina ciszej, żeby córeczka nie usłyszała, po czym się rozłączyła.

Mocno przejęta Malwina nawet nie zauważyła, kiedy dotarła na parking. Napędzało ją napięcie i obawa o przyjaciółkę. Domyślała się wprawdzie, że odpowiedzialny za jej zły nastrój jest z pewnością Patryk, ale nie mogła wykluczyć, że jest jeszcze jakiś problem. Najbardziej bała się, że to coś z Jakubem. Na samą myśl o nim przyspieszyła kroku.

Dziwnie się czuła w obecności tego mężczyzny.

Oczywiście cieszyła się, że zgodził się pracować w restauracji Karoliny. Od razu się zorientowała, że jest świetnym fachowcem, z tych, co łączą talent z pasją, a sukces idzie za nimi krok w krok. Ale niepokoił ją. Nic o sobie nie mówił. Nie chciał nawet powiedzieć, gdzie wcześniej pracował, czy jest żonaty, ma dzieci, skąd pochodzi. Nic.

Malwina nie przepadała za mężczyznami, choć nie stroniła od ich towarzystwa. Zawsze jednak dbała o stosowny dystans. Wbrew obiegowym opiniom samotność wnosiła do jej życia spokój. Ona nie miała kłótni o poranku, które stresują człowieka przed pracą, ciche dni oznaczały spokój w domu, a nie tajemniczy powód obrazy, który należało najpierw odnaleźć, a następnie jakoś pokonać. Wieczory spędzała na dobrej zabawie. Miała ochotę poczytać książkę w fotelu – robiła to, chciała wyjść na miasto – nic nie stało na przeszkodzie. Jeśli wracała z biura zmęczona, kładła się na kanapie, zawijała w koc i, popijając ulubioną herbatę, oglądała seriale.

Fajne to było życie. Świadomie je wybrała i nie zamierzała ryzykować zmian. Związki zawsze niosły ze sobą pewne niebezpieczeństwo. I już nawet nie chodziło o obiegowe opinie, że wszyscy mężczyźni to dranie, bo jasna sprawa, że nie są prawdziwe. Po prostu ludzie są różni. Zwykle ich charaktery są słabe. Nie potrafią dotrzymać słowa nawet danego samemu sobie. Jakże mogliby nie zawieść kogoś drugiego? Są na to za mali.

Rzecz jasna, mógł się zdarzyć wyjątek. Ale tego się nigdy nie wie na początku. Wielka miłość nie jest żadną gwarancją. A drugi człowiek, z którym trzeba dzielić łóżko, stół i konto bankowe, zawsze może wygenerować kłopoty. Jak u Karoliny na przykład. Z tą myślą zaparkowała samochód pod blokiem. Zatrzasnęła z hukiem drzwiczki i, stukając o chodnik wysokimi obcasami, pospieszyła w stronę wejścia.

Ale długo przyszło jej czekać na rozmowę z przyjaciółką. Nie dało się poruszyć żadnego trudnego tematu w obecności Lenki, a ta, przejęta po wizycie taty, siedziała przy nich aż do późnego wieczora. W kółko opowiadała o swoim nowym misiu i obiadku z tatusiem. Cieszyła się, bo obiecał, że za tydzień zabierze ją do parku. Wreszcie zmęczona dała się namówić na kąpiel i położenie do łóżeczka. Ale choć widać było po niej, że opadła z sił i pilnie potrzebuje odpoczynku, długo nie mogła zasnąć. Karolina siedziała obok niej, głaskała ją po główce, opowiadała kolejne bajki, a dziewczynka kręciła się niespokojnie w łóżeczku i ledwo na chwilę przymknęła oczy, zaraz je otwierała z powrotem.

Wreszcie zasnęła, ściskając w objęciach misia. Karolina siedziała jeszcze chwilę przy jej łóżku. Trzymała w dłoniach ciepłą rączkę córki. Nie była dumna z kłamstwa, które wymyśliła, ale żaden lepszy pomysł nie wpadł jej do głowy.

Może Patryk jednak się poprawi? – pomyślała z nadzieją.

Słyszała szum wody w kuchni. Malwa chyba strasznie się nudziła, skoro zabrała się za porządki.

Karolina uśmiechnęła się. Przyjaciółka była jej bardzo bliska. Wszystko je różniło, a jednak były ze sobą w każdej trudnej chwili. Pożyczały sobie ubrania i pieniądze w ciężkich momentach, wspierały się i bawiły razem, choć ich temperamenty były tak sprzeczne, że naprawdę ciężko było znaleźć taką formę rozrywki, która by im obu odpowiadała.

38
{"b":"690877","o":1}