Karolina cała się trzęsła, być może z zimna, bo końcówki jej długich włosów wciąż były mokre. Woda kapała na podkoszulek i wiele detali pięknej figury było widocznych bardziej niż to właściwe w obecności zaledwie wspólnika.
– Bardzo cię lubię – dodała jeszcze. – I nie pozwolę, żebyś z mojego powodu stracił taką szansę.
– Rozumiem – powiedział. Był mocno wzburzony. Wcisnął dłonie w kieszenie i pożegnał się pospiesznie.
Karolina została sama. Drżała tak, że nie pomagało mocne obejmowanie się ramionami. Siłą powstrzymywane łzy zaczęły mocno płynąć. Szybko otworzyła drzwi łazienki. Wyciągnęła korek z przestygniętej nieco wody i jednocześnie zaczęła lać gorącą. Rozebrała się i wskoczyła, by choć trochę się rozgrzać. Ale to niewiele pomogło. Nadal cała się trzęsła, a płacz przerodził się w szloch.
Dlaczego ja to zrobiłam? – chciała krzyczeć, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Dziecko spało za ścianą.
Drugi raz wyrzuciła Jakuba. Dzisiaj było jednak o wiele gorzej. Tym razem konsekwencje mogły być poważniejsze. Choć czuła, że postąpiła słusznie, było jej z tym ogromnie ciężko. Płakała długo, aż zachrypła, a łzy się wyczerpały.
I wtedy znów zadźwięczał dzwonek do drzwi.
Wyskoczyła z wanny tak szybko, że omal nie wyrżnęła głową w wieszak na szlafroki. Poślizgnęła się na płytkach, zawinęła w ręcznik, po czym, nawet się nie wycierając, podbiegła, by otworzyć. Jeśli Jakub wrócił, to może była jeszcze jakaś nadzieja. W końcu stary Michalski mógł zmienić zdanie. Już raz to zrobił. Dla niego wycofać się z propozycji to tyle, co strzepnąć kurz z mankietu drogiej marynarki. Nie szanował uczuć innych ludzi, nie liczył się z konsekwencjami. Może właśnie wyrzucił Jakuba?
Ale za drzwiami stała Malwina i postukiwała niecierpliwie końcem buta w futrynę.
– Cześć. – Karolina otwarła i pociągnęła nosem. Myślała, że łzy już się skończyły, ale chyba właśnie nadpływała nowa dostawa.
– A co z tobą? Dlaczego tak płaczesz? – Malwina weszła do środka i spojrzała na mokre plamy na podłodze.
– Lepiej nie pytaj – odparła Karolina.
– Nawet nie zaczynaj ze mną w ten sposób. Mów i to już! Całą prawdę. – Malwa stanęła z groźną miną naprzeciw niej.
Karolina wymknęła się do salonu, otuliła kocem i skuliła na kanapie. Nie miała siły się bronić. Nawet tego nie chciała. Opowiedziała, a raczej wyszlochała całą rozmowę z Jakubem i wszystkie swoje odpowiedzi.
Mówiła najpierw bardzo szybko, a potem coraz wolniej. Zdumiała ją cisza po drugiej stronie. Nie było zwykłych okrzyków, komentarzy o wyższości singielstwa nad związkami, żadnej pochwały. Tylko dziwne milczenie. Karolina wyrzuciła już z siebie wszystkie słowa. Pociągnęła nosem i czekała. Znów było jej okropnie zimno, a koc szybko zamókł.
– Dlaczego nic nie mówisz? – zapytała wreszcie.
– Bo to najgorsze słowa, jakie będę musiała komukolwiek powiedzieć. – Malwa była wyjątkowo poważna.
– Zrobiłam coś strasznego? – Karolina znów zaczęła płakać. – W głębi serca cały czas to przeczuwałam, ale myślałam, że ty będziesz innego zdania. Pochwalisz mnie, że znów jestem sama. Docenisz moją szlachetność.
– Zazdroszczę ci – powiedziała Malwina i odwróciła wzrok. – I podziwiam. Ja bym Jakuba nie była w stanie wyrzucić z mieszkania.
– Ty? – zdumiała się Karolina. – Przecież nie wierzysz w miłość.
– Bo jej nie spotkałam – westchnęła Malwa. – A przynajmniej nie taką, o jaką zawsze mi chodziło. Jakub jest wspaniały. Nie oddawaj go, ty głupia dziewczyno, Michalskim na pożarcie. Cokolwiek teraz mu obiecują, zrobią mu z życia piekło. I to bardzo szybko.
– Myślisz, że mam prawo o niego walczyć? – Karolina ucieszyła się. Bardzo tego pragnęła.
– A dlaczego nie? – zapytała celnie Malwina. – Jakub jest przecież wolny. Podobnie jak ty. I kochacie się.
– Skąd możesz to wiedzieć?
– Widzę. Ja też mam do niego słabość i znam na pamięć każdy rys jego twarzy. Już dawno zauważyłam, jak się zmienia, kiedy na ciebie patrzy.
– Naprawdę? – Karolina znowu zadrżała. Mokry koc zupełnie nie dawał jej ciepła, a emocje trzęsły nią od środka.
– Wybacz, ale w tej kwestii nie stać mnie na żarty – powiedziała Malwina. – Bez tego jest mi dostatecznie ciężko. Wysusz się błyskawicznie, włóż cokolwiek i jedź do niego. Myślę, że jeszcze nie zadzwonił do przyszłego teścia. Masz szansę… i opiekę do dziecka.
Karolina nie dała się dwa razy prosić. Wyskoczyła z koca i z powrotem pobiegła do łazienki. Jej wilgotne ciuchy wciąż tam były. Włożyła je z trudem. Ręce jej się trzęsły. Nic już nie myślała. Pragnęła tylko do niego pobiec. Ale to nie było takie proste. Nie miała samochodu, a Jakub mieszkał daleko.
– Wezwałam ci taksówkę. Pospiesz się. – Usłyszała, ledwo otworzyła drzwi łazienki. Malwina chyba czytała w jej myślach i była w sprawach organizacyjnych bardzo skuteczna. Karolina ucałowała ją szybko w policzek i pobiegła, w ostatniej chwili łapiąc w biegu torebkę. Teraz nie zamierzała stracić nawet sekundy. Ledwo wsiadła do samochodu, wysłała wiadomość:
Gadałam głupoty. Kocham Cię. Nie chcę, żebyś odchodził. Proszę Cię, spotkaj się ze mną.
Dzięki temu dojechała spokojnie, bo odpowiedź przyszła natychmiast:
Ja też Cię kocham i wcale nie chcę odchodzić.
To wystarczyło, by chwilę później móc mu się wreszcie rzucić w ramiona, na co tak naprawdę od początku ich znajomości miała ogromną ochotę.
***
Malwina została w jej mieszkaniu. Starannie zamknęła drzwi, a potem sprawdziła, czy Lenka śpi. Poprawiła jej kołdrę i zgasiła małą lampkę solną, przy której dziewczynka zasypiała. Potem wypuściła wodę z wanny i ogarnęła łazienkę. Włączyła pranie i pościerała zachlapaną podłogę. Zajrzała do kuchni, ale tam było czysto. Nie pozostało jej już nic więcej do zrobienia.
Usiadła na podłodze i oparła się plecami o ścianę. Dokładnie tak samo jak Karolina kilka dni wcześniej. I bolało ją podobnie mocno. Z jakiegoś powodu takie było jej okropne przeznaczenie. Wciąż żyć na świecie w pojedynkę. Nieźle się czuła w tym stanie i całkiem przyjemnie zorganizowała, ale okrutny los co jakiś czas regularnie burzył jej spokój. Stawiał na drodze wyjątkowego mężczyznę, jakby chciał powiedzieć: „Patrz, tacy też istnieją. Mogłabyś być naprawdę szczęśliwa”.
Ironia polegała na tym, że zawsze był to dar niemożliwy. Facet był żonaty albo niezainteresowany lub, co najgorsze, zakochał się w przyjaciółce. Nigdy nie dostała nawet szansy, by spróbować. Wolałaby ich nie spotykać, nie burzyć kruchego spokoju. Ale nie mogła temu zapobiec.
Wstała z podłogi i próbowała się uspokoić. Włączyła telewizor, pooglądała jakieś głupoty, a potem przejrzała w telefonie najnowsze posty. To jednak nie pomagało. Zawinęła się w wilgotny koc Karoliny i rozpłakała. Miała nadzieję, że przyjaciółka prędko nie wróci. Nigdy bowiem, nawet wobec najbliższych, Malwina nie ujawniała się z takimi emocjami.
ROZDZIAŁ 36
Wesele Ewy, siostry Karoliny, odbyło się zgodnie z planem jej mamy. Dla pani Mazurowej najważniejszym celem było zaimponowanie licznym ciotkom zwłaszcza od strony męża. Było więc pięknie, wystawnie, obficie i romantycznie.
Mama Karoliny miała swój wielki dzień. Młodsza córka prezentowała się przepięknie jako panna młoda i sprawiała wrażenie prawdziwie szczęśliwej. A Karolina też wyglądała bardzo dobrze. W jej życiu wreszcie zaczęło się układać. Jakub zrobił wśród ciotek prawdziwą furorę. Choć po kątach nieco narzekały, że to tylko kucharz i dziewczyna mogłaby złapać lepszą partię, to po chwili przypominały sobie, że ona jest przecież florystką, a żadna z nich nie wiedziała, co to dokładnie jest.
Nie wszystkie sprawy ułożyły się jednak tak gładko. Michalscy źle przyjęli decyzję Jakuba. Nachodzili go jeszcze wiele razy i próbowali szantażować, że utrudnią mu kontakty z córką. Nie obyło się bez kolejnego pisma od adwokata.