Wyciągnęła telefon, żeby nie tracić czasu. Trzęsła się z zimna, ale wiedziała, że lepszego momentu na tę rozmowę nie znajdzie, z tej prostej przyczyny, że było to niemożliwe. Czy jest dobra chwila, żeby komuś tłumaczyć, że nie kocha swojego dziecka? Uświadamiać jemu i sobie, jak bardzo dobro Lenki jest mu obojętne, skoro tak długo się nie odezwał. Nie zadał jednego pytania, jak ona się czuje. Czy źle zniosła nagłą wyprowadzkę ojca? W jakiś sposób jej to wytłumaczyć. Powiedzieć, choćby tę zdawkową rodzicielską formułkę: „Między mną i mamą już się nie układa, ale ciebie nadal kocham”.
Nie stać go było nawet na to. Zadrżała jeszcze raz. Najgorsze, że nie mogła mu tego wszystkiego wykrzyczeć do słuchawki. Wylać całego swojego żalu i frustracji. Istniało wysokie prawdopodobieństwo, że Patryk zerwałby połączenie. A na szali leżało dobro Lenki. Należało za wszelką cenę zachować poprawne stosunki. Może kiedyś, gdy dziewczynka dorośnie, będzie mogła lepiej to zrozumieć. Pojmie, jak różni są ludzie, że niektórzy niestety nigdy nie dorastają do swoich ról. Że dają jako rodzice tak mało, bo sami mają puste ręce, serca, a często i głowy. Czyja to wina? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Liczne dramaty życiowe pokazują jednak, że zjawisko jest powszechne.
Westchnęła i wzięła głęboki wdech. Wybrała numer, po czym wsłuchiwała się z napięciem w ciągłe sygnały. Bała się, że Patryk nie odbierze od niej. Ale po chwili usłyszała jego głos.
– Cześć – przywitał się ostrożnie.
– Witaj – zaczęła z uśmiechem, który, miała nadzieję, było słychać po drugiej stronie słuchawki. – Dzwonię z zaproszeniem.
– Dziękuję – odpowiedział wyraźnie zmiękczony jej tonem.
– Chciałabym, żebyś wpadł do nas w sobotę na obiad. Lenka się ucieszy.
Milczał przez chwilę. Chyba mu to nie było na rękę, ale wobec jej uprzejmości nie zdołał obrazić się ani znaleźć szybko pretekstu do odmowy. Zaskoczyła go.
– Dobrze – powiedział. – Przyjadę.
– Bądź o pierwszej – poprosiła, żeby mieć jakiś konkret do przekazania córce.
– Zgoda – obiecał i pożegnał się.
Karolina z ciężkim sercem schowała telefon do torebki. Fakt, że Patryk nie zadał ani jednego pytania o Lenkę, bardzo ją zmartwił. To nie był dobry znak. Serce jej się ścisnęło. Nie mogła tego zrozumieć. Jak ktoś potrafi tak z dnia na dzień zapomnieć o własnym dziecku? Nie myśleć o nim, nie interesować się jego sprawami. I jak ona mogła wcześniej nie zauważyć, że wybrała na partnera tak powierzchownego człowieka? Ile twarzy może mieć jeden mężczyzna? Przecież nie zawsze był taki. Umiał okazywać czułość i zainteresowanie. Umiał kochać. Co mu się nagle stało?
Pochłonięta tą krótką rozmową z przejęcia nawet nie zauważyła, że przestało padać. Deszcz zniknął, jak ręką odjął.
Podobnie jak mój związek – pomyślała Karolina ze smutkiem i pobiegła w stronę przystanku. Pilnie musiała już pędzić do restauracji. Czekała ją rozmowa z Jakubem. Zamierzała go poprosić, by w sobotę jakoś spróbował poradzić sobie sam. Musiała zostać w domu, przygotować obiad i trzymać rękę na pulsie. Trudno było przewidzieć, jak przebiegnie ta wizyta. Ale cieszyła się, że w ogóle do niej dojdzie. Będzie miała dzisiaj po południu dobre wieści dla Lenki. I to było najważniejsze.
***
Inaczej teraz przekraczało się próg restauracji. W środku panował miły gwar, przy stolikach siedzieli klienci, pachniało dobrym jedzeniem i świeżymi kwiatami. Po kurzu i pustce nie pozostał nawet ślad. Nowa kelnerka radziła sobie nieźle, a pomocnik, choć trochę za dużo gadał, to ruszał się szybko i mocno odciążył Jakuba w obowiązkach.
Żywym tego dowodem był fakt, że zastała go na zapleczu nie nad kolejną deską do krojenia pełną warzyw czy też garnkiem z jakąś smakowitą zawartością. Siedział przy służbowym stoliku i przeglądał gazetkę promocyjną popularnego sklepu. Intensywnie wpatrywał się w ostatnią stronę z zabawkami.
– Cześć – przywitała się. – Przepraszam za spóźnienie. Wszystko w porządku?
– Tak – odparł i znów pochylił się nad gazetką. – Na razie sytuacja opanowana.
– To dobrze, bo chętnie w końcu pogadałabym o naszej umowie.
– Nie ma sprawy. Szybko dojdziemy do porozumienia.
Wyciągnęła z szafki teczkę i podała mu przygotowany dużo wcześniej projekt umowy. Nadszedł czas, by ją wreszcie sfinalizować. Usiadła naprzeciw niego. Czytał uważnie. Niektóre punkty szczególnie powoli. Widać było, że jest czujny. Bez trudu się domyśliła, że musiał się kiedyś naciąć i teraz jest przesadnie ostrożny. Rozumiała go. Czekała cierpliwie, aż skończy.
– Witaj, wspólniczko – powiedział poważnym tonem i zamaszystym pismem podpisał trzy egzemplarze.
– O rany! – Westchnęła z ulgą i usiadła. – Nie przypuszczałam, że tak to przeżyję. Serce mi łomocze. Ale cieszę się bardzo. To wyjątkowa chwila w moim życiu.
– Ja też się cieszę. Ale będę miał małą prośbę. Może dużą? – zastanowił się.
– Nie ma sprawy. Mów. Myślę, że szybko dojdziemy do porozumienia, bo ja też mam do ciebie sprawę.
– To kto pierwszy?
– Ty zacząłeś, więc dawaj.
– Chciałbym wziąć wolne w sobotę. Zorganizuję ci potrawy, przygotuję sporo, ale i tak będziesz musiała trochę mnie zastąpić.
– To kłopot… – zmartwiła się. To była akurat prośba niemożliwa do spełnienia.
– Nie taki straszny – tłumaczył z zapałem Jakub. – Ugotuję ci zupy i upiekę ciastka. Mięsa tylko wstawisz do piekarnika, a resztę ogarniesz. Jesteś zdolna.
– Co innego mam na myśli. – Zaplotła dłonie na stoliku i spojrzała Jakubowi w oczy. – Ja też muszę w sobotę być w domu. Wiesz, my mało o sobie wiemy. Ale opowiadałam ci, że mam córkę Lenkę i właśnie w sobotę przychodzi do niej tata. To długa historia. A w skrócie fakty są takie, że muszę wtedy być przy niej.
– No dobrze. – Jakub chyba postanowił się odwzajemnić wyznaniem. – Rzeczywiście niewiele o sobie wiemy. Ja w telegraficznym skrócie powiem tyle. Też mam córkę. Ma na imię Martynka i pięć lat. Muszę się z nią zobaczyć, to ważne. Niestety mieszka daleko.
– No to nam się zeszło – uśmiechnęła się Karolina. Lubiła słuchać, kiedy mówił o swoich sprawach, choć to były bardzo rzadkie chwile. W jego oczach pojawiało się takie szczególne ciepło. – Czy my we wszystkich sprawach jesteśmy tak zsynchronizowani? – zapytała.
Jakub spojrzał na nią poważnie.
– Mam nadzieję, że nie – powiedział. – Moje życie jest ostatnio dość pochlastane, a ty zasługujesz na szczęście i miłość.
– Szczęście przyjmę chętnie – powiedziała Karolina. – Ale miłość to już tylko dla córki. Wiem, pewnie myślisz, że każda samotna kobieta tak się zarzeka, dopóki się ktoś nie pojawi na horyzoncie, ale ja mówię poważnie.
– W tym punkcie również jesteśmy zgodni. Czuję, że będziemy bardzo dobrym zespołem. Jasność w sprawach uczuciowych wiele ułatwia, kiedy się współpracuje z płcią przeciwną, zwłaszcza piękną – dodał kurtuazyjnie.
Ale Karolina nie chwyciła żartu. Odpowiedziała mu z pełną powagą:
– To prawda. Dla mnie liczy się teraz tylko dziecko i praca. Wciąż jednak nie wiem, jak rozwiązać problem soboty – wróciła do poprzedniego tematu.
– Nie mogę iść na żaden kompromis – powiedział stanowczo Jakub. – Muszę jechać do córki. Nie widziałem jej od wielu tygodni.
– Dlaczego? – zapytała o to, bo jego słowa trafiły w niej w czuły punkt. Miała wyrozumiałość dla wielu ludzkich słabości, ale nie dla ojców, którzy unikają kontaktu z dzieckiem. Dobrze wiedziała, jakie to rodzi cierpienie.
Jakub odwrócił głowę i z zaciętymi ustami milczał. Zrobiło jej się głupio. Nie powinna była zakładać, że jest taki jak Patryk.
– Przepraszam – powiedziała. – Nie mam prawa pytać cię o prywatne sprawy. Wyrwało mi się, bo sama to przeżywam. Moja córeczka od tygodni czeka, żeby tata ją odwiedził, a ja muszę trzymać nerwy na wodzy i grzecznym tonem prosić go przez telefon, żeby zechciał w łaskawości swojej przyjść na obiad.
– To ja przepraszam. – Jakub zerwał się z krzesła. Miał ochotę podejść do niej i ją przytulić. – Mam dokładnie odwrotną sytuację – powiedział. – Nie mogłem się w żaden sposób doprosić o jedną choćby chwilę z córką. Pisałem, dzwoniłem, stałem pod drzwiami. Pomogło dopiero pismo od adwokata. Dostałem pozwolenie na sobotę i nie mogę zmienić terminu. Agnieszka nie pójdzie mi na rękę, a może jeszcze będzie mnie szantażować, że dała mi możliwość, a ja nie skorzystałem.