Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Proszę mi mówić po imieniu. Jestem Jakub – przypomniał się. – Byłem ciekawy, co tu słychać. A czasu mam tak dużo, jak jeszcze chyba nigdy dotąd. Mogę zjeść, gdzie chcę, a nogi same mnie poniosły w to właśnie miejsce.

Uśmiechnęła się.

– W takim razie zapraszam na zaplecze. Zrobimy sobie kanapki.

W głowie świdrował jej głos mamy, jeszcze z czasów szkolnych, z wciąż aktualnym ostrzeżeniem, że nie wolno rozmawiać z nieznajomymi, zapraszać ich do domu, a tym bardziej na zaplecze restauracji, kiedy jest się samemu w lokalu. Ale Karolina czuła całą sobą, że jest bezpieczna. Czy mogła jednak jeszcze zaufać swoim osądom, skoro już raz tak okrutnie się pomyliła?

Nie było czasu na dalsze rozmyślania. Jakub śmiało wszedł na zaplecze, podwinął rękawy koszuli i umył fachowo ręce. Obserwowała go czujnie kątem oka.

Wyciągnęła wszystkie składniki, jakie miała. Kupiła je dla siebie. Zamierzała zjeść samotną kolację w restauracji, a potem spokojnie pomyśleć i podjąć wreszcie jakąś decyzję. Bo ostatnio tylko miotała się między skrajnościami. Bardzo chciała ocalić restaurację, ale każdy dzień przynosił tylko nowe argumenty, że to się nigdy nie uda.

Lenka nocowała dzisiaj u babci. Był piątek i dziewczynka miała tam zostać na cały weekend. W ten sposób rodzice okazywali swoje wsparcie. Chcieli dać Karolinie czas, by posprzątała lokal i wystawiła wreszcie ogłoszenie. Zdradę Patryka przyjęli z satysfakcją ludzi, którym potwierdziły się przypuszczenia.

Karolina westchnęła na wspomnienie nieprzyjemnej rozmowy. Trochę się bała zostawić u nich córeczkę. Nie chciała, by naopowiadali jej jakichś okropnych rzeczy o Patryku. Lenka wciąż kochała tatę i tęskniła za nim. Karolina starała się delikatnie przyzwyczajać ją do nowej sytuacji i powoli dawkować informacje. Obawiała się, że mama jest innego zdania i może przyłożyć z grubej rury. Ale siostra obiecała trzymać rękę na pulsie i opiekować się malutką. Pilnować, by Lenka nie była świadkiem rozmów nieodpowiednich dla dziecka. Karolina zgodziła się więc zawieźć córeczkę do rodziców. Naprawdę bardzo potrzebowała czasu, by uporządkować swoje sprawy.

Tak się zamyśliła, że prawie zapomniała o swoim towarzyszu. A on tymczasem działał w kuchni pełną parą. Wcale nie potrzebował pomocy ani żadnych informacji. Szybko przygotował jakąś pastę z kawałka sera i garści zapomnianych, lekko podeschniętych ziół. Potem pokroił ogórka oraz paprykę i zaczął dekorować kromki. Wszystko to działo się bardzo sprawnie i w błyskawicznym tempie. Nóż tańczył w ręce Jakuba tak, że nie sposób było zobaczyć pojedynczych ruchów.

– Jesteś naprawdę dobry – wyszeptała z nabożeństwem i spojrzała na niego mocno zaintrygowana. Co to za dziwny człowiek? Czego szuka taki fachowiec w jej upadającej knajpie?

– Tak – odpowiedział Jakub równie mocno zanurzony we własnych myślach. – Bardzo lubię gotować, ale chyba z tym skończę.

– Dlaczego? – wyrwało jej się spontaniczne pytanie.

– To długa opowieść i smutna. Nie nadaje się do kolacji – powiedział i poukładał jedzenie na talerzach. Karolina zaparzyła herbatę i zanieśli wszystko na salę.

Usiedli oboje przy stoliku pod oknem.

– Ta miejscówka jest najlepsza – powiedział Jakub, rozglądając się z uznaniem. – Powinna być chlubą tego lokalu. Ludzie robiliby rezerwację na specjalne kolacje i rozmowy biznesowe wyższej rangi.

– Ale nie dostanie takiej szansy – westchnęła Karolina. – Chociaż ja również lubię tu siadać. Czuję się jak w domu. Ale widzisz, znów bardzo dobrze cię rozumiem. Też muszę zrezygnować z tego, co dla mnie ważne, i to także jest długa, smutna opowieść, która się nie nadaje jako tło pogodnej kolacji.

– To zostawmy na razie złe sprawy – zaproponował Jakub. – Wyobraźmy sobie, że jesteśmy młodzi, piękni, szczęśliwi i właśnie po wspaniałym dniu spożywamy w najlepszym towarzystwie pyszny posiłek. Uśmiechnij się – powiedział i wzniósł toast filiżanką.

– Z tego, co wymieniłeś, tylko towarzystwo się zgadza.

– Nie tylko. – Uśmiechnął się, ale nie dokończył, że Karolina jest też piękną dziewczyną. Nie chciał, by pomyślała, że z nią flirtuje. Jego serce było zajęte. Nie miał zamiaru nikogo wprowadzać w błąd w tej kwestii. Ostatnie, czego teraz szukał, to nowa relacja z kobietą.

– Wiem, że nie tylko – odparła Karolina i postawiła dzbanek z herbatą. – Ty jesteś jeszcze młody. Bo ja się czuję, jakbym już całe życie miała za sobą. Taka jestem zmęczona.

Wzięli po kanapce. Karolina ugryzła kęs i ze zdumieniem zaczęła się wpatrywać w swój kawałek chleba.

– Co ty zrobiłeś? – zapytała, jednocześnie przełykając. Nagle zapomniała o wszystkich swoich zmartwieniach. – To jest niewiarygodnie pyszne, a jestem pewna, że niczego dobrego do jedzenia nie miałam na zapleczu.

Uśmiechnął się z zadowoleniem. Kochał tę magię. Zmianę, jaka następowała, gdy pozornie zwykłe składniki stawały się wspaniałym daniem. A także błogość na twarzy tych, którzy tego smakowali.

– Bardzo mi miło w imieniu pasty serowej – powiedział. – Proste dania z niczego to moja specjalizacja. Pochodzę z niezamożnej rodziny… – Ledwo to wypowiedział, miał ochotę złapać się za usta. Zdaniem Michalskich było to jego największe przestępstwo i wciąż musiał w ich towarzystwie od nowa udowadniać swoją wartość jako człowiek. Nigdy nie mówił o sobie. Uznał, że nie warto. Nie wiedział, dlaczego o tym teraz wspomniał. Może cały czas siedziało w nim jak zadra i nie pozwalało zapomnieć? Ale Karolina przyjęła to wyznanie ze spokojem, jak zupełnie zwykłą rzecz. – Mama nauczyła mnie, że nic się nie powinno marnować – opowiadał dalej. – Potrafię gotować smacznie i niedrogo jednocześnie.

– To piękne i niezwykle praktyczne – westchnęła. – Szkoda, że mnie na ciebie nie stać. Mógłbyś uratować moją restaurację.

– Skąd wiesz, że jestem taki drogi? – Jakub uśmiechnął się.

– Może się nie znam na gastronomii tak, jakbym chciała, ale tyle jeszcze rozumiem. Jesteś świetny i domyślam się, że życie musiało cię nieźle przeczołgać, skoro siedzisz tutaj u mnie i jesz kanapki.

– Co ci będę mówił. Masz rację.

– Ale jestem przekonana, że to chwilowy kryzys. Umiejętności nikt ci nie zabierze. Wciąż je masz, cokolwiek cię spotkało. Bez trudu znajdziesz nową, bardzo dobrą pracę.

Nie myślał o tym w ten sposób, chciał od swojej pasji uciec jak najdalej, ale świadomość, że słowa Karoliny są w znacznej części prawdziwe, trochę go podniosła na duchu.

Zjedli do końca kolację i oboje z pewnym żalem spojrzeli na pusty dzbanek po herbacie. Dobrze im się rozmawiało. Rozumieli się, jakby ich łączyła jakaś wewnętrzna nawigacja. To były dla obojga krótkie chwile ulgi w życiu pełnym trudności.

– Muszę już iść. – Jakub wstał i położył na stoliku banknot. – Weź. – Uprzedził jej protest. – Na dobrą wróżbę. Może ci się uda jednak stanąć na nogi. Ja wciąż nie tracę nadziei. To miejsce mimo wszystko ma coś w sobie. Ukryty potencjał, który tylko czeka.

– Chyba musiałby się zdarzyć jakiś cud. – Karolina była o wiele bardziej sceptyczna.

– Powodzenia – powiedział i pożegnał się. Czas było ruszać do jego własnych spraw. Odpoczął i zebrał myśli. Był za to bardzo wdzięczny Karolinie. Z całego serca jej kibicował. Ale nagle zaczął się spieszyć. Miał pewien pomysł i pilno mu było, by go zrealizować.

Podniósł swoją walizkę i wyszedł na zewnątrz. Nawet już nie spojrzał w stronę restauracji Michalskich. Zamknął ten rozdział na dobre.

Szybkim krokiem pokonywał kolejne metry chodnika, a hurgot kół walizki niósł się daleko. Usiadł, kiedy tylko znalazł pierwszą wolną ławkę, co w piątek o tej porze stanowiło prawdziwy cud. Może nie taki, jakiego pragnąłby najbardziej, ale cieszył się nawet z tego.

Wyciągnął telefon. Nie mogli się z Agnieszką dogadać ani twarzą w twarz, ani w żaden inny sposób być może dlatego, że górę brały emocje. Ale pisanie jest bezpieczniejsze. Można przemyśleć każde słowo, skasować, poprawić. Druga osoba spokojnie to odczyta. Będzie mieć czas na zastanowienie, nie musi odpisywać od razu. Niektóre fragmenty może czytać po kilka razy, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.

25
{"b":"690877","o":1}