Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Wcześniej był już tutaj detektyw Paglia i robił dokładnie to samo co pani. Szukał ukrytego w ścianie pocisku, ale nic nie znalazł.

– Fiono, bardzo mi przykro.

– Nie wątpię – urwała na moment. – Mam tylko jedno pytanie. Gdybym rzeczywiście zamordowała Dowana, po co zadawałabym sobie tyle trudu, żeby panią zatrudnić?

Czułam, że się rumienię, ale wiedziałam, że jestem jej winna prawdę.

– Pomyślałam, że trzeba było odnaleźć ciało, żeby mogła pani zrealizować polisę. Poza tym, wynajmując mnie, stawiała się pani poza kręgiem podejrzanych.

Wpatrywała się we mnie uporczywie, jednak nie podniosła głosu.

– Jest pani bardzo arogancką młodą kobietą. A teraz proszę opuścić mój dom.

Wyszła z garażu, zamykając za sobą mocno drzwi.

Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w dół wzgórza, kuląc się ze wstydu i zażenowania. Co miałam na swoją obronę? Źle ją oceniłam. Myliłam się co do Crystal i Clinta Augustine’a. Pomyliłam się też w sprawie Mariah, która zrobiła ze mnie idiotkę. Na skrzyżowaniu skręciłam w lewo. Przejechałam parę przecznic, gdy zauważyłam znajomą postać idącą poboczem. Paulie. Wyciągając kciuk, próbowała złapać jakąś okazję. Dżinsy, sportowe buty, czarna skórzana kurtka, którą widziałam już wcześniej. Całkiem niezłej jakości. Ciekawe, czy razem z Leilą zapłaciły za nią ukradzionymi pieniędzmi.

Zwolniłam i zatrzymałam się przy krawężniku. Kiedy Paulie podbiegła do samochodu, otworzyłam drzwiczki od strony pasażera.

– Wskakuj. Wybierasz się do Leili?

– Tak. Jest w domu na plaży.

Wsiadła i zatrzasnęła drzwiczki. Pachniała narkotykami i dymem z papierosów. Jej proste brązowe włosy mogłyby być ładne i błyszczące, gdyby tylko zdecydowała się je od czasu do czasu umyć. Na tłustych pasemkach niczym cekiny lśniły krople deszczu. Typ urody dziewczyny można było bez wahania uznać za niekonwencjonalny, lecz coś w jej wielkich brązowych oczach natychmiast przykuwało uwagę.

– Może mnie pani wysadzić gdzieś w mieście. Stamtąd na pewno ktoś mnie podrzuci dalej.

– Odwiozę cię na miejsce. Przyda mi się trochę powietrza – odparłam. Zaczekałam, aż minie mnie strumień samochodów, po czym włączyłam się do ruchu. – Masz szczęście, że tędy przejeżdżałam. Rzadko bywam w tej okolicy. Byłaś u Lloyda?

– Tak, ale nie było go w domu i nie mogłam znaleźć klucza. Nie chciałam czekać na niego na tym zimnie. Nie ma pani dość tego pieprzonego deszczu?

Ostatnią uwagę pominęłam milczeniem.

– Przyjaźnicie się z Lloydem?

– Trochę. Głównie z powodu Leili.

– Jak myślisz, będzie za nim tęsknić, gdy przeniesie się do Las Vegas?

– To rewelacja. Zatkało ją, gdy się o tym dowiedziała.

– Jest już w szkole?

– Nie, wraca dopiero we środę. Mama ją odwiezie.

– Może odwiedzi Lloyda, gdy już się tam zadomowi – powiedziałam. – Kiedy wyjeżdża? Wspominał, że za parę dni.

– Tak jakby. Próbuję go przekonać, żeby mnie zabrał ze sobą.

– Wyjechałabyś z miasta?

– Jasne. Gówno mnie ono obchodzi.

– Nie masz tu żadnej rodziny?

– Tylko babcię, a ona i tak na wszystko mi pozwala.

Spojrzałam na nią uważnie.

– Byłaś już kiedyś w Las Vegas?

– Raz. Miałam wtedy sześć lat. – Uśmiechnęła się i ożywiła. – Zatrzymaliśmy się w hotelu Flamingo. Razem z siostrą pływałyśmy w basenie i zjadłyśmy tyle koktajlu z krewetek, że rzygała potem w krzakach. Wieczorami snułyśmy się po barze i dopijałyśmy drinki, które ludzie zostawiali na stołach. Było super. Zachowywałyśmy się potem jak totalne wariatki.

– Nie wiedziałam, że masz siostrę.

– Od tamtej pory nie widziałam ani jej, ani mamy.

Bardzo mnie to zaciekawiło, ale zadałam już dość pytań i nie chciałam, żeby poczuła się jak na przesłuchaniu… choć oczywiście to było przesłuchanie.

– Nie zniosłabym chyba tego upału.

– A ja to lubię. Nawet w lecie nie miałabym problemów. Mogłabym tam mieszkać na stałe. Byłoby super.

– Chyba trochę gorzej z kasą.

– Skąd. Mam mnóstwo forsy – urwała nagle. Najwyraźniej powiedziała mi więcej, niż zamierzała. – Mogłabym sobie załatwić robotę na parkingu przy jednym z tych wielkich kasyn. Dają tam niezłe napiwki. Jeden facet powiedział mi, że można tam wyciągnąć nawet stówę dziennie.

– Myślałam, że masz dopiero szesnaście lat.

– Wszyscy mówią, że wyglądam na starszą. Mam lipne prawo jazdy. Napisali tam, że mam osiemnaście lat. I tak nikt tego nie sprawdza. Co ich to obchodzi, jeśli regularnie stawiasz się do pracy?

Była przekonana, że zjadła wszystkie rozumy, lecz jej wizja świata i jego mechanizmów była jeszcze bardzo naiwna.

– Myśli pani, że nie potrafię o siebie zadbać?

– Ależ skąd.

– Już się do tego przyzwyczaiłam. I tak spędzam pół dnia na ulicy, więc lepiej tam niż tutaj. Może Lloyd znajdzie jakąś wygodną chatę i będę mogła u niego zamieszkać.

– Myślisz, że to wypada?

Rzuciła mi pełne wściekłości spojrzenie.

– Ja się z nim nie pieprzę. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

– A co zrobi Leila, jeśli ty wyjedziesz? Wyglądacie na papużki nierozłączki? – spytałam. Myślałam jednak o tym, jak łatwo obie mogą wskoczyć do samochodu Lloyda, zanim opuści on granice stanu. Nie wierzyłam, że Paulie ruszy się gdziekolwiek bez Leili. Patrzyłam na nią, gdy szukała właściwej odpowiedzi na moje pytanie.

– To jej problem. Jakoś sobie poradzi.

W końcu dotarłyśmy do domu Crystal. Wjechałam na wysypany żwirem podjazd i Paulie szybko wysiadła. Crystal na pewno nie powita jej z radością, ale pewnie zachowa się uprzejmie. Leila i Paulie, nierozłączne przyjaciółki, za parę godzin mogą trafić do aresztu. To tyle jeśli chodzi o Vegas i wspaniałą karierę parkingowej.

Zostawiłam włączony silnik i czekałam, aż Paulie zadzwoni do drzwi. Przy sąsiednim domu ustawiono tablicę z napisem NA SPRZEDAŻ. Drzwi otworzyła Crystal. Jeśli nawet była niezadowolona z wizyty Paulie, to nie dała tego po sobie poznać. Może łatwiej dogadywała się z córką gdy jej przyjaciółka była pod ręka. Crystal zauważyła mój samochód i pomachała do mnie. Uśmiechnęłam się i wycofałam z parkingu. Światła volkswagena oświetliły białe volvo i kabriolet. Miejsce po lewej stronie było puste. Domyśliłam się, że tam właśnie stawiał swój samochód Dowan. Nagle poczułam dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Skręciłam w Paloma Lane, przejechałam kawałek i zaparkowałam samochód przy krawężniku. Wysiadłam i wróciłam do domu Crystal. Kiedy szłam przed podjazd, żwir chrzęścił pod moimi butami niczym kruszący się lód.

Crystal zamknęła już drzwi i przed domem było ciemno. Czułam wyraźnie zapach oceanu. Wokół panowała kojąca cisza. Deszcz pozostawił w powietrzu woń wodorostów, sosnowych igieł i samotności. Mogłabym przysiąc, że zmrok też ma swój własny zapach. Nie bój się być głupia, pomyślałam. Niektórzy i tak za taką cię uważają, więc co za różnica?

Podobnie jak w domu Fiony ustawiłam się w miejscu, gdzie mogło się znajdować przednie siedzenie mercedesa, gdy Dow zaparkował go przed domem tego feralnego wieczoru. Może Crystal obiecała mu coś specjalnego, może rozsnuła przed nim obietnice rozkoszy tak kuszące, że zrezygnował z wizyty u Fiony i wrócił prosto do domu. Musiał wyobrazić sobie, jak wychodzi mu na spotkanie w zwiewnej koszuli nocnej… przezroczystej i delikatnej, która unosi się na wietrze, odsłaniając jej długie nogi. Crystal wiedziała, jak wykorzystać swoje wdzięki. Rewolwer mogła przygotować wcześniej. Powiedziała policji, że mąż trzymał go w biurku w pracy lub w schowku w samochodzie. Miała dostęp do obu tych miejsc. Często przyjeżdżała przecież z Griffem do Pacific Meadows. Nawet jeśli wyszła z domu w dresie i adidasach, musiała tylko otworzyć drzwiczki mercedesa, pochylić się i zastrzelić męża, jakby obdarzała go czułym pocałunkiem. Spuszczenie samochodu do jeziora było już tylko dodatkiem do zbrodni – ryzyko, że ktoś zauważy ją na autostradzie, okazało się mniej ważne niż okazja do ostatecznego pogrążenia Fiony. Zważywszy na sumę, którą była żona miała otrzymać, policja na pewno zaliczyłaby ją do ścisłego grona podejrzanych.

80
{"b":"102018","o":1}