Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Tina wskazała mi miejsce w szarym fotelu, a sama wróciła na kanapę. Była młodsza, niż oczekiwałam, na oko po czterdziestce i tak pozbawiona energii, że wyglądała, jakby podano jej sporą dawkę środków uspokajających. Jej włosy miały kolor dębowych desek, z których ułożono podłogę. Miała na sobie dres: szare spodnie i bluzę, a pod nią biały podkoszulek. Kształt jej stóp odbił się szarą linią na podeszwach grubych białych skarpet. Wyglądało na to, że nie bardzo wie, co począć z rękami. Wreszcie skrzyżowała ramiona na piersiach i schowała pod nimi palce, jakby chciała ochronić je przed zimnem.

– Dlaczego przyszła pani do mnie?

– W zeszły poniedziałek byłam w szpitalu St. Terry i rozmawiałam z Penelopą Delacorte. W rozmowie padło pani nazwisko, więc doszłam do wniosku, że pomoże mi pani wyjaśnić pewne fakty. Czy mogę się zwracać do pani po imieniu? – spytałam nagle.

Wzruszyła ramionami, co uznałam za zgodę.

– Wiem, że razem z panią Delacorte odeszłyście z Pacific Meadows mniej więcej w tym samym czasie. Powiedziała mi też, że w waszym zawodzie niełatwo jest znaleźć pracę. Udało ci się? – Chciałam dać jej do zrozumienia, że moja rozmowa z Penelopą Delacorte miała charakter długiej, przyjacielskiej pogawędki, choć w rzeczywistości było inaczej.

– Nadal szukam. Na razie odbieram zasiłek, dopóki należne mi świadczenia nie wygasną – mówiła bezbarwnym głosem, patrząc na mnie szarymi oczami.

– Jak długo dla nich pracowałaś?

– Piętnaście lat.

– Czym się zajmowałaś?

– Pracowałam w biurze. Zatrudniono mnie jako archiwistkę i powoli pięłam się w górę. Wieczorami studiowałam i udało mi się w końcu zrobić dyplom.

– Z czego?

– Administracja szpitali i finanse. Brzmi dumnie, ale to nic wielkiego. Zawsze bardziej interesowała mnie księgowość niż zarządzanie, więc byłam zadowolona z pracy… mniej więcej.

– Czy mogę zadać ci parę pytań na temat Pacific Meadows?

– Jasne. Już tam nie pracuję i nie mam nic do ukrycia.

– Kto był właścicielem budynku, zanim nabyli go Glazier i Broadus?

– Firma Silver Age Enterprises. Nie znałam nazwiska właściciela. Zresztą mogło ich być paru. Wcześniej była jeszcze firma Endeavor Group.

Sięgnęłam do torebki i wyjęłam kołonotatnik z ołówkiem wsuniętym między kółeczka. Zanotowałam obie nazwy.

– Czy za czasów Silver Age ośrodkiem kierowali ci sami ludzie, którzy byli właścicielami domu? Czy też te dwie funkcje były rozdzielone?

– Były rozdzielone. Programy Medicare i Medicaid weszły w życie w latach sześćdziesiątych i żaden z nich nie miał skutecznych zabezpieczeń przed potencjalnymi nadużyciami. Regulacje prawne dotyczące rozdzielenia własności i kierowania tego typu ośrodkami pojawiły się dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych, gdy Kongres powołał do życia jednostki do spraw kontroli nadużyć. Nie masz pojęcia, ile różnych agencji ściga potencjalnych fałszerzy: Biuro Inspektora Generalnego, cywilne i kryminalne wydziały biura Prokuratora Generalnego, FBI, HFCA i jednostki powoływane przez Medicare. Ale to i tak nikogo nie odstrasza. Za każdym razem, gdy wznoszą kolejną barierę, fałszerze natychmiast znajdują sposób, by ją obejść. Uznają to za kolejne wyzwanie na swojej drodze – rzuciła z przekąsem. – Trzy razy widziałam, jak Pacific Meadows zmienia właścicieli, a przy każdej z tych transakcji cena rosła dwukrotnie.

Zanotowałam także i tę informację, zastanawiając się, jak sprawdzić wysokość sum, które wchodziły w grę.

– Pracowałaś dla Endeavor czy dla Silver Age?

– Sądzę, że tak naprawdę Silver Age była filią Endeavor. Szefową Endeavor była kobieta nazwiskiem Peabody. Wszystkie swoje osobiste wydatki rozliczała przez dom opieki. Odnawiała swój własny dom i księgowała koszty na rzecz Pacific Meadows jako „utrzymanie ośrodka i naprawy”. Albo kupowała nowe zasłony do domu i twierdziła, że kazała je zawiesić w pokojach pacjentów. Zakupy, koszty utrzymania domu, wydatki na podróże i rozrywki – niczego nie odpuściła.

– Czy to nie jest nielegalne?

– W większości tak. Część z tych wydatków można było rozliczyć zgodnie z prawem, ale przeważnie stanowiły poważne nadużycie. Próbowałam zwrócić na to uwagę administratora, ale w odpowiedzi usłyszałam mniej więcej: „Zajmij się swoimi sprawami”. Powiedział mi, że księgowy firmy regularnie przegląda rachunki i wszystko jest w największym porządku. Wiedziałam, że jeśli zacznę naciskać, mogę się natychmiast pożegnać z pracą. Na dłuższą metę milczenie okazało się znacznie rozsądniejszym wyjściem. Kiedy na scenę wkroczyła firma Silver Age, przez pewien czas księgami zajmował się ktoś inny. Potem został zwolniony i wróciłam na swoje miejsce. Już wtedy coś było nie tak, ale nigdy nie doszłam, co.

– Dlaczego nie odeszłaś i nie poszukałaś innego zajęcia?

– Lubiłam swoją pracę.

– Mogłaś ją lubić w jakimś innym miejscu.

– To prawda, ale się zaparłam. Doszłam do wniosku, że pewnego dnia wszystko się zawali, a ja będę to mogła obserwować i być może dolać trochę oliwy do ognia.

– Czy coś się zmieniło, gdy na scenę wkroczył doktor Purcell?

– W ciągu paru pierwszych miesięcy nic. Potem jednak zauważyłam rosnącą liczbę rachunków za wynajęcie karetki, fizjoterapię, przenośny sprzęt do zdjęć rentgenowskich, wózki inwalidzkie. Zaczęłam wszystko notować, po czym wystosowałam pismo do pana Harringtona, szefa księgowości Genesis. Jak się później okazało, popełniłam błąd, ale niewiele mnie to obeszło. Harrington nigdy nie wypowiedział się na ten temat, ale nie był moją inicjatywą zachwycony, gdyż teraz sam znalazł się pod obstrzałem.

– Jednym słowem, dawałaś nieźle popalić.

– Mam taką nadzieję.

– Tak więc nawet przed wielką kontrolą nie byli zadowoleni z twojej pracy.

Skinęła głową.

– I to bardzo. Po jakimś czasie zwolnili mnie. Doktor Purcell próbował interweniować, ale nie miał zbyt wiele do powiedzenia i przegłosowali go. Penelopa bardzo się tym wszystkim zdenerwowała i postanowiła odejść, co było im zresztą na rękę. Wyglądało na to, że to my dwie ponosimy winę za cały ten bałagan, byłyśmy winne całego zamieszania, a ludzie z Genesis zaczęli oczyszczać teren. Mieli jednak nadal doktora Purcella, gdyby inspektorzy z Medicare mimo to zdecydowali się przeprowadzić kontrolę.

– Co też zrobili.

– Tak. Nie spoczną, dopóki wszystkiego nie wyjaśnią.

– Joel powiedział mi, że Genesis jest częścią grupy o nazwie Millenium Health Care.

– Tak. Ale moim zdaniem część z tych firm, jeśli nie wszystkie, to tylko satelity, które mają za zadanie ukryć rzeczywistego właściciela całości.

– Jakim sposobem?

– Firma A, należąca do pana Smitha, nabywa dom opieki. Smith zakłada firmę-przykrywkę, zatrudniając całą ekipę pracowników, pozornie z nim niezwiązanych. Jego firma A sprzedaje dom opieki tej drugiej spółce – w rzeczywistości również należącej do niego – po znacznie zawyżonej cenie, zamieniając tym samym zysk w dochód z kapitału…

– Od którego płaci się niższe podatki – wtrąciłam.

– Zgadza się. Ta druga spółka może wykorzystać zawyżoną wartość nabytej inwestycji jako zabezpieczenie nowo zaciągniętych kredytów. Tymczasem na scenę wkracza firma C, dzierżawiąc budynek i tereny od „nowego” właściciela. Nie muszę chyba dodawać, że czynsz zdążył już mocno podskoczyć.

Podniosłam rękę.

– Poczekaj chwilę. – Szybko przebiegłam w myślach wszystko to, co mi powiedziała, próbując przypomnieć sobie, co zwróciło moją uwagę, gdy słuchałam jej wyjaśnień. Nie było to jednak nic, co powiedziała przed chwilą; ta rzecz nie dawała mi spokoju od chwili, gdy przekroczyłam jej próg. – Tego feralnego wieczoru doktor Purcell wyjechał z Pacific Meadows o dziewiątej. Czy przypadkiem nie wpadł tutaj, żeby z tobą porozmawiać?

Długo milczała. Już myślałam, że nie usłyszę odpowiedzi na moje pytanie.

– Tak.

– O czym?

– Powiedział mi, że umówił się na spotkanie z agentami FBI. Twierdził, że wie już, co się dzieje, i kto tym wszystkim kieruje. Harvey i Joel.

71
{"b":"102018","o":1}