Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Wróciłam do biura. Fiona zostawiła mi wiadomość, dając jeszcze tylko dwie godziny, ani minuty więcej. Usiadłam w obrotowym fotelu, oparłam nogi o blat biurka i wpatrując się w telefon, przez chwilę kręciłam się jak dziecko. Nie chciałam dzwonić w takiej chwili do Crystal, ale nie miałam wyboru. Jeśli Crystal będzie załamana, jakoś będę musiała sobie z tym poradzić. Podniosłam słuchawkę, zanim zdążyłam stracić resztki odwagi. Wystukałam numer domu na plaży, gdyż doszłam do wniosku, że na pewno schroniła się w miejscu, które kochała najbardziej. Po dwóch dzwonkach usłyszałam w słuchawce głos Aniki.

– Anica? Tu Kinsey. Myślałam, że wróciłaś już do Fitch.

– Wróciłam, ale detektyw Paglia zadzwonił dziś rano do Crystal i powiedział jej, że zidentyfikowano ciało. Zadzwoniła do mnie, a ja natychmiast tu wróciłam. Wzięłam urlop aż do końca przyszłego tygodnia. To w tej chwili najważniejsze. Będziemy tutaj do niedzieli, a potem pojedziemy do domu w Horton Ravine, żeby przejrzeć rzeczy Dowa.

– Jak ona się czuje? – Usłyszałam w tle przytłumiony głos i doszłam do wniosku, że Crystal musi być w pobliżu.

– Fatalnie – powiedziała znacznie ciszej Anica. – Myślę, że wreszcie dotarło do niej, co się naprawdę stało. Rand twierdzi, że w chwili gdy się o tym dowiedziała, zrozumiała, że to koniec. Do tej pory zawsze utrzymywała, że Dow żyje, tylko przytrafiło mu się coś złego. Ale chyba przez cały ten czas jakiś wewnętrzny głos musiał ją przekonywać, że mimo wszystko jest w błędzie.

– A Leila? Jak ona sobie z tym radzi?

– Och, znasz ją przecież. Siedziała zamknięta w swoim pokoju, słuchając muzyki na cały regulator. Doprowadzała tym wszystkich do szału. Pokłóciła się z Crystal, więc w końcu zadzwoniłam do Lloyda i poprosiłam go, żeby ją zabrał na jeden dzień. Teraz w domu panuje boska cisza.

– A co z pogrzebem? Czy Crystal planuje nabożeństwo?

– Myślała o sobocie, jeśli uda się wszystko załatwić. Będzie musiała zamieścić nekrolog w prasie i załatwić księdza. Dow nie był praktykujący, więc w grę wchodzi raczej spotkanie przyjaciół pragnących uczcić jego pamięć. Dzwoniłam przed chwilą do kostnicy i wszystko tam załatwiłam. Crystal planuje kremację… nie ma zresztą zbyt wielkiego wyboru.

– Raczej nie.

– A co się tak naprawdę stało? Detektyw Paglia nie podał żadnych szczegółów, ale zakładam, że Dow utonął.

Przez moment serce zabiło mi mocniej.

– Och, naprawdę nie wiem. Też nie znam jeszcze szczegółów. Prawdopodobnie nadal próbują wszystko ustalić. Czy mogłabym wam jakoś pomóc? – Pytanie zgrzytnęło fałszem nawet w moich przywykłych do kłamstw uszach, ale musiałam jakoś zmienić temat.

– W tej chwili nie, ale bardzo dziękuję. Powiem Crystal, że dzwoniłaś.

– Skoro już mam cię przy telefonie, chciałabym o coś zapytać. Crystal wspominała coś o skrytce pocztowej, którą wynajmowała tutaj w mieście. Potrzebuję jej numer i lokalizację.

– Poczekaj chwilę. – Anica zasłoniła dłonią słuchawkę. Usłyszałam jej przytłumioną rozmowę z kimś znajdującym się w pokoju. Przypomniały mi się nagle wypady na basen w dzieciństwie. Wynurzałam się wówczas z wody z zatkanymi uszami. Efekt był bardzo podobny. Czasami musiały upłynąć całe godziny, zanim strużka ciepłej wody wyciekła, przywracając mi słuch.

Anica zdjęła dłoń ze słuchawki.

– Skrzynka ma numer 505 i znajduje się w firmie Mail amp; More w Laguna Plaza. Crystal prosi, żebyś koniecznie dała jej znać, jak coś odkryjesz.

– Oczywiście.

Telefon zadzwonił w chwili, gdy odłożyłam słuchawkę.

– Cześć – powiedziała Mariah Talbot. – Możesz rozmawiać, czy chcesz się gdzieś ze mną umówić?

– Mogę. Ten telefon jest bezpieczny. Całe to zamieszanie z ukrywaniem się jest śmieszne i głupie, ale nic nie mogę na to poradzić. Dzięki, że oddzwoniłaś. – Wzięłam do ręki długopis i zaczęłam bezwiednie rysować na podkładce… sztylet z kropelkami krwi kapiącymi z koniuszka ostrza i stryczek – to jedna z moich specjalności. Czasami skoncentrowanie się na takich głupstwach pozwala mi lepiej zebrać myśli.

– Co jest?

– Sytuacja wygląda następująco – streściłam jej rozmowę, do jakiej doszło wczoraj wieczorem u Rosie, kiedy to Henry zarzucił przynętę, wspominając o jubilerze w Los Angeles.

– Myślisz, że Tommy to kupił?

– Nie mam pojęcia. Pomyślałam jednak, że cię o tym powiadomię, bo podczas naszego ostatniego spotkania powiedziałam ci, że nie będę z tobą współpracować. A teraz stało się, ale tylko dlatego, że do sprawy wmieszał się Henry.

– Miło z jego strony. Skoro informacja padła z jego ust, Tommy’emu nigdy nie przyjdzie do głowy, że ktoś go wystawił.

– Nadal nie wiadomo, czy coś z tego wyjdzie.

– Nie jest tak źle. Braciom brakuje gotówki i nie mogą już zaciągać pożyczki pod zastaw domu. Została im już tylko biżuteria. Muszą ją sprzedać, żeby przetrwać – powiedziała. – A tak przy okazji, gdzie wylądowałaś razem z księciem z bajki? Mam nadzieję, że nie w sypialni.

– Ależ skąd – zaprzeczyłam stanowczo. – Zrezygnowałam z kolacji, co bardzo mu się nie spodobało. Niby udawał, że nic się nie stało, ale był wkurzony. Szkoda, że nie umiem rzucić faceta, nie doprowadzając go przy tym do szału.

– Życzę powodzenia. On nigdy ci na to nie pozwoli. Tommy to maniak. Ma bzika na swoim punkcie. To on może rzucić ciebie. Ty jego – nigdy.

– Jest jak pająk. Stale się gdzieś czai. Nie mogę się ruszyć ani na krok, żeby go nie spotkać. Zaczyna mnie denerwować.

– A czego się spodziewałaś? Obaj są stuknięci. Jeśli chcesz zobaczyć prawdziwy atak wściekłości, to zapytaj Richarda o Buddy’ego i rower.

– Dlaczego? O co tam chodzi?

– Usłyszałam tę historię, gdy zbierałam informacje o naszych braciszkach. Buddy zaklina się na wszystko, że gdy mieli dziesięć lat, walczyli ze sobą dosłownie o wszystko i stale skakali sobie do gardeł. Jared doszedł do wniosku, że już najwyższa pora, by nauczyli się dzielić tym, co mają. Podarował im więc rower i powiedział, że będą na nim jeździć na zmianę. Richardowi bardzo się to nie spodobało, więc schował gdzieś rower, a ojcu powiedział, że ktoś go ukradł. Przez całe tygodnie trzymał rower w ukryciu, żeby móc na nim jeździć, kiedy tylko miał ochotę.

– Czy ojciec odkrył podstęp?

– Nie, zrobił to Tommy. Bracia mieli kumpla, Buddy’ego, który widział, jak Richard chowa rower. Buddy twierdzi, że Richard zawsze mu dokuczał, raz nawet złamał mu nos, więc sypnął sprawę Tommy’emu, żeby wyrównać rachunki. Tommy poczekał, aż Richard gdzieś wyszedł. Wykradł rower i zrzucił go z mostu.

– I nie oberwał?

– Richard oczywiście od razu się domyślił, co się stało, ale przecież nic nie mógł zrobić. Do dziś wkurza go sama myśl o tym zajściu. Problem z braćmi polega na tym, że wolą raczej wszystko zniszczyć, niż pozwolić drugiemu cieszyć się ze swojej części. Kiedyś poszło o dziewczynę i sprawa skończyła się jej śmiercią.

– Dzięki, bardzo mnie pocieszyłaś. – Napisałam na kartce KONIEC i nadałam literom trójwymiarowy kształt w stylu najlepszych graffiti. – Na szczęście postanowiłam odpuścić. Chciałam cię tylko powiadomić na wypadek, gdyby któryś z nich postanowił wykonać ruch.

– Daj spokój. Nie możesz mnie zostawić w połowie roboty. A co z sejfem? Musisz mi pomóc go zlokalizować.

– Sama go znajdź. Ja się wypisuję.

– Pomyśl tylko, jaką satysfakcję poczujesz, gdy wreszcie ich przygwoździmy.

– O co do diabła chodzi z tym „my”? To nie jest wcale mój problem. Radź sobie sama.

Mariah roześmiała się.

– Wiem, ale stale mam nadzieję, że zdołam cię przekonać.

– Nie, dziękuję. Miło było z tobą współpracować. Nieźle się bawiłam – powiedziałam i odłożyłam słuchawkę. Kiedy podniosłam wzrok znad swojego rysunku, zobaczyłam stojącego w drzwiach Richarda Hevenera w czarnym płaszczu i czarnych kowbojkach.

Poczułam się nagle jak po dniu spędzonym na słońcu: skóra paliła mnie tak mocno, że aż zadrżałam z zimna. Nie miałam pojęcia, jak długo tam stał, i za nic nie mogłam sobie przypomnieć, czy na koniec wspomniałam w rozmowie imię jego bądź brata. Do Mariah raczej na pewno nie zwróciłam się po imieniu.

63
{"b":"102018","o":1}