Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Dlaczego dopiero teraz, skoro morderstwo popełniono trzy lata temu? Wiem, że w sprawach cywilnych o wiele łatwiej o dowody, ale i tak musicie się nimi wykazać.

– Pojawił się informator… ale boi się mówić. To bardzo delikatna sprawa. Sam jest podpalaczem, zawodowcem, który dwa razy rozmawiał z Caseyem – raz przed podpaleniem, a drugi zaraz po. Casey korzystał z jego doświadczeń, bo zadanie trochę go przerosło. W swojej żałosnej karierze nigdy wcześniej czegoś takiego nie robił.

– A co wspólnik dostał w zamian?

– Część łupu Caseya. Kiedy dowiedział się o zabójstwie, nie chciał się do niczego przyznać. Bał się, że go w to wrobią albo – co gorsza – że bracia go zabiją. Teraz zdecydował się mówić i dlatego sądzimy, że powinniśmy spróbować.

– Dlaczego nie pójdzie na policję?

– Pójdzie, jeśli firma Guardian przedstawi dowody.

Odsunęłam od siebie teczkę.

– A w jakiej sprawie przychodzi pani do mnie?

Mariah uśmiechnęła się pod nosem, jakby rozbawiona moim pytaniem.

– Trochę tu węszyłam. Wygląda na to, że pieniążki się kończą i bracia zaczynają sobie skakać do oczu. Szczerze mówiąc, liczyliśmy na to, że kiedyś zaczną mieć problemy z forsą. Dlatego Richard zgodził się wynająć pani biuro, jeśli jeszcze sama pani na to nie wpadła. Zaproponowała mu pani czynsz za sześć miesięcy z góry, a on bardzo potrzebuje gotówki.

– Skąd pani o tym wie?

– Podstawiliśmy innego kandydata, pisarza szukającego spokojnego miejsca z dala od domu. Odrzucając jego kandydaturę, Richard wspomniał o gotówce, jaką ma dostać. Spory między braćmi mogą okazać się dla nas niezwykle korzystne. Zawsze miałam nadzieję, że jeden z nich się załamie i wsypie drugiego. Tropimy ich od trzech lat i teraz jesteśmy już bardzo blisko.

– A co to ma wspólnego ze mną?

– Chcielibyśmy, żeby pani dla nas pracowała.

– Jak?

– Mogłaby pani wspomnieć o pewnym paserze w Los Angeles. To jubiler. Jego interes jest niby legalny, ale pod tą przykrywką zajmuje się paserstwem. Interesują go kradzione precjoza, pod warunkiem że ich jakość lub ilość warte są ryzyka. Kiedy braciom zacznie brakować pieniędzy, być może zapragną sięgnąć do zapasów, bo chyba ich jeszcze nie naruszyli.

– Ale od pasera dostaną znacznie mniej, niż te rzeczy są warte.

– Co innego mogą zrobić?

– Być może powinni spróbować sprzedać je na aukcji, w domu Sotheby albo Christie?

– Tam wymagaliby dokumentu potwierdzającego, że te precjoza rzeczywiście do nich należą, a tego przecież nie mogą dostarczyć. Mogą też spróbować je sprzedać osobie prywatnej i dlatego postanowiliśmy trochę ich pogonić.

– Przekażę im więc informacje o jubilerze i co wtedy?

– Poczekamy, czy chwycą przynętę, a potem ich przygwoździmy. Prokurator okręgowy z Houston rozmawiał już z tutejszym i są gotowi do gry. Kiedy będziemy wiedzieli, że biżuteria jest w domu braci, zdobędziemy nakaz i wejdziemy do środka.

– Na jakiej podstawie?

– Będziemy mieli pasera, a on przynajmniej część kolekcji. Braciom ciężko się będzie z tego wytłumaczyć.

– A jeśli się z nim nie skontaktują?

– Opracowaliśmy też inny plan, którego na razie wolałabym nie zdradzać. Może chce pani obejrzeć tę biżuterię? – Raz jeszcze sięgnęła do nesesera, tym razem po mniejszy segregator ze zdjęciami. Wyjmowała jedno po drugim i kładła przede mną na biurku, krótko opisując przedstawione na zdjęciu cacko. – Naszyjnik z brylantów wart sto dwadzieścia tysięcy dolarów. Bransoletka z brylantów i szafirów w stylu art deco – dwadzieścia cztery tysiące. Pierścionek z brylantem o masie 7,63 karata. Wartość sześćdziesiąt cztery tysiące. I jeszcze to: naszyjnik z osiemdziesięciu sześciu brylantów. Gdzieś pomiędzy czterdziestoma trzema a pięćdziesięcioma tysiącami. Przepraszam za jakość tych zdjęć. To polaroidy. Wszystkie dobre odbitki krążą po południowej Kalifornii. – Skończyła rozkładać zdjęcia. Recytowała ceny jak akwizytor wędrujący z towarem od drzwi do drzwi.

– Skąd pewność, że jeszcze je mają?

– Mamy ku temu pewne podstawy – odparła. – Wiemy, że nabyli sejf. Zainstalowali go w domu, żeby móc się nawzajem obserwować. Problem polega jednak na tym, że nie mamy żadnych podstaw prawnych, żeby tam wejść.

– To zabawne. Byłam tam wczoraj wieczorem.

– Jak się to pani udało?

– Richard wyjechał. Tommy zaprosił mnie i oprowadził po domu.

– Nie zauważyła pani jednak sejfu.

– Niestety, nie. Nie ma tam prawie mebli, ściany są puste. Mogę pani tylko powiedzieć, że alarm nie działa. Podobno Richard tak często go uruchamiał, że w końcu postanowili wszystko rozłączyć. Teraz jest już tylko ozdobą w oknach.

– To interesujące. Będę musiała to przemyśleć. Kiedy się pani znów z nim spotka?

– Nie zamierzam się już wcale z nim spotykać! Po tym co mi pani powiedziała?

– Szkoda. Mogłaby nam pani bardzo pomóc. Tommy nieraz interesował się już kobietami, ale Richard zawsze wszystko ucinał. Nie ufa swojemu braciszkowi, który bardzo lubi mówić. Richard chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkie zagrożenie pani sobą przedstawia.

– Ja?

– Oczywiście. Tommy panią podrywa, a to daje pani władzę. Niewielką, ale zawsze. Ma pani dostęp do domu.

– Nie zamierzam się tam zakradać i węszyć. Po co miałabym jeszcze raz oglądać dom? A poza tym, nawet gdyby udało mi się znaleźć sejf, i tak nie miałabym pojęcia, jak go otworzyć.

– Wcale byśmy tego od pani nie wymagali. Zależy nam tylko na tym, by go zlokalizować, a to chyba nie jest takie trudne. Nie chcemy, żeby chłopcy pozbyli się zawartości, zanim zdobędziemy nakaz rewizji.

Zastanowiłam się przez chwilę.

– Nie zrobię niczego, co jest sprzeczne z prawem.

Mariah uśmiechnęła się.

– Proszę dać sobie z tym spokój. Z tego co wiemy, wynika jasno, że kiedy trzeba, gotowa jest pani trochę to prawo obejść.

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.

– Sprawdziliście mnie?

– Musieliśmy wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Prosimy panią tylko o przekazanie informacji o paserze z Los Angeles.

– Nie podoba mi się to. Za duże ryzyko.

– Nie ma ryzyka, nie ma zabawy. Zgadza się?

– Może dla pani.

– Powiedziałam już, że wynagrodzimy poświęcony dla nas czas.

– Nie chodzi o pieniądze. Nie mam zamiaru dawać dupy, żebyście mogli przygwoździć braciszków. Jestem wielką fanką sprawiedliwości, ale nie zamierzam płacić za jej wymierzenie własnym ciałem.

– Nikt panią nie prosi o to, żeby poszła z nim do łóżka. Pani życie osobiste pozostaje pani wyłączną sprawą. – Urwała nagle. Sama często stosuję tę sztuczkę, dając rozmówcy czas na przemyślenie sprawy.

Ujęłam ołówek w dwa palce i zaczęłam nim lekko uderzać o blat biurka.

– Zastanowię się nad tym i dam pani znać.

– Byle nie za długo. – Położyła na biurku karteczkę z nazwiskiem i adresem. – To nazwisko tego jubilera. Sposób przekazania tej informacji pozostawiam już wyłącznie pani. Może nam pani wystawić rachunek za poświęcony sprawie czas i benzynę. Jeśli uzna pani, że nie chce nam pomóc, trudno. Ufamy jednak, że nie wspomni pani o tym nikomu.

Wzięłam kartkę do ręki i spojrzałam na nazwisko.

– Pod jakim numerem mogę panią znaleźć?

– Będę stale w ruchu. W nagłych wypadkach może pani zadzwonić pod numer z mojej wizytówki, ale lepiej będzie, jeśli to ja się do pani odezwę za parę dni, by sprawdzić, jak się sprawy mają. Nie chcę, żeby chłopcy dowiedzieli się o mojej obecności w mieście. Depczę im po piętach od lat, a z tymi włosami na pewno rzucam się w oczy. Jeśli dowiedzą się o naszej rozmowie, będzie pani miała kłopoty, więc proszę na siebie uważać.

39
{"b":"102018","o":1}