Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Znowu kiwnęła głową.

– On kocha tę dziewczynę. Tworzą z Wandą ładną parę.

– Wszystko szło dobrze, dopóki Valerie nie spotkała Duane’a w moim biurze – ciągnął Myron. – Bez ciemnych okularów. Zobaczyła go z bliska, a jak już powiedziałem, nie zapominasz twarzy człowieka, którego uważasz za mordercę narzeczonego. Rozpoznała go. Ukradła kartkę z mojego notatnika i zadzwoniła do niego. Co było potem, Deanno? Czy zagroziła, że go wyda?

– Pominęliśmy kilka szczegółów – powiedziała Deanna. – Chcę, żeby wszystko było jasne, dobrze?

Myron przytaknął.

– Curtis nie wiedział, że zamierzam zabić Errola – powiedziała. – Kazałam mu zejść do piwnicy. Był tam właz do nieczynnego kanału. Wiedziałam, że przez jakiś czas będzie tam bezpieczny. Powiedziałam Errolowi, żeby został ze mną, to opatrzę mu bok. Kiedy Curtis opuścił mieszkanie, zastrzeliłam Errola.

– Czy Curtis dowiedział się prawdy?

– Domyślił się później. Jednak z początku o niczym nie wiedział. Nie miał z tym nic wspólnego.

– A Valerie? Chciała go wydać?

– Tak.

Ich spojrzenia spotkały się.

– Dlatego ją zabiłaś – rzekł Myron.

Deanna przez długą chwilę nie odpowiadała. Spoglądała na swoje dłonie, jakby czegoś szukała.

– Nie chciała mnie słuchać – odrzekła cicho. – Duane powiedział mi, że dzwoniła do niego. Usiłował jej wmówić, że się pomyliła, ale ona nie dała się przekonać. Tak więc spotkałam się z nią w hotelu. Ja również próbowałam jej to wyperswadować. Przekonywałam, że on nie zrobił nic złego, ale ona w kółko powtarzała bzdury o tym, że niczego nie będzie już zatajać, że za długo próbowała ukrywać różne sprawki, które w końcu muszą wyjść na jaw. – Deanna Yeller zamknęła oczy i potrząsnęła głową. – Ta dziewczyna nie pozostawiła mi wyboru. Obserwowałam jej hotel. Widziałam, jak wybiega. Zobaczyłam, jak pośpiesznie udała się na stadion. Wiedziałam, że jest przestraszona i zamierza narobić zamieszania… Zrozumiałam, że nie mogę dłużej czekać, że muszę coś zrobić, inaczej…

Siedziała nieruchomo. Po chwili zdjęła ręce ze stołu i złożyła je na podołku.

– Nie miałam innego wyjścia.

Myron milczał.

– Zrobiłam to, co musiałam zrobić – powiedziała po chwili. – Jej życie albo życie mojego syna.

– I po raz drugi wybrała pani życie syna.

– Tak. A jeśli mnie pan wyda, wszystko to okaże się daremne. Prawda wyjdzie na jaw i zabiją mojego syna. Wie pan, że to zrobią.

– Ochronię go – obiecał Myron. – To mój obowiązek.

Na podjeździe zapiszczały opony. Myron wstał i wyjrzał przez okno. To był Duane. Zaparkował samochód i wysiadł.

– Niech go pan zatrzyma – powiedziała Deanna, która nagle zerwała się z krzesła. – Proszę.

– Słucham?

Podbiegła do drzwi i zamknęła je na zasuwę.

– Nie chcę, żeby to widział.

– Co takiego?

Jednak Myron już wiedział. Odwróciła się do niego. W ręku trzymała rewolwer.

– Już dwukrotnie zabiłam, żeby go uratować. Dlaczego nie miałabym zrobić tego po raz trzeci?

Myron gorączkowo szukał jakiejś osłony, lecz już po raz drugi w ciągu tych kilku ostatnich dni okazał brak rozwagi. Nie miał gdzie się schować. Deanna nie mogła chybić.

– Moja śmierć nie rozwiąże problemu – powiedział.

– Wiem – odparła.

Duane zaczął walić pięścią w drzwi i zawołał:

– Otwieraj! Nic mu nie mów!

Znów załomotał.

Deanna miała łzy w oczach.

– Nie mów nikomu, Myronie. Przecież nikt nie musi się o tym dowiedzieć. Wszyscy winni zostaną ukarani.

Przyłożyła lufę do swojej skroni.

– Nie rób tego! – wyszeptał Myron.

Duane krzyknął zza drzwi:

– Mamo! Otwórz, mamo!

Spojrzała w kierunku drzwi. Myron usiłował doskoczyć do niej, ale nie miał żadnych szans. Nacisnęła spust i złożyła jeszcze jedną ofiarę dla dobra swojego syna.

48

Minęło trochę czasu. Myron z trudem zdołał namówić Duane’a, żeby zostawił matkę i odjechał. Właśnie tego chciała, przypomniał mu. Kiedy obaj odeszli wystarczająco daleko, Myron wykonał anonimowy telefon na posterunek policji w Cherry Hill.

– Wydaje mi się, że słyszałem strzał – powiedział.

Podał adres i rozłączył się.

Spotkali się na parkingu przy New Jersey Tumpike. Duane już nie płakał.

– Ujawnisz to? – zapytał Duane.

– Nie – odparł Myron.

– Nawet matce Valerie?

– Nie mam wobec niej żadnych zobowiązań.

Zapadła cisza. Potem Duane znów zaczął płakać.

– Czy prawda uczyniła cię wolnym, Myronie?

Pozostawił to pytanie bez odpowiedzi.

– Powiedz Wandzie – rzekł po chwili. – Jeśli naprawdę ją kochasz, opowiedz jej o wszystkim. To twoja jedyna szansa.

– Nie możesz nadal być moim agentem.

– Wiem – rzekł Myron.

– Ona nie miała innego wyjścia. Musiała mnie chronić.

– Mogła to zrobić inaczej.

– Jak? Co ty byś zrobił, gdybym był twoim synem?

Myron nie potrafił na to odpowiedzieć. Wiedział jednak, że nie zabiłby Valerie Simpson.

– Będziesz jutro grał?

– Tak – odparł Duane. Wsiadł do samochodu. – I wygram.

Myron wcale w to nie wątpił.

Kiedy wrócił do Nowego Jorku, było już późno. Zostawił samochód na parkingu Kinneya i minąwszy obrzydliwą gastrologiczną rzeźbę, wszedł do budynku. Strażnik go pozdrowił. Był sobotni wieczór. W biurach prawie nikogo nie było. Jednak nawet w pomieszczeniach na parterze paliły się światła.

Wjechał windą na trzynaste piętro. Nie słyszał zwykłego gwaru krzątających się pracowników Lock-Home Securities. Na całym piętrze było ciemno. Większość komputerów wyłączono i zakryto plastikowymi pokrowcami, ale kilka pozostawiono na chodzie. Ich przedziwne wygaszacze ekranu rzucały migotliwe smugi kolorów na blaty biurek. Myron poszedł w kierunku narożnego gabinetu. Win siedział za biurkiem, czytając książkę napisaną w języku koreańskim. Podniósł znad niej głowę i spojrzał na wchodzącego.

– Opowiadaj – zachęcił.

Myron zrobił to. Opowiedział mu wszystko.

– Zabawne – podsumował Win.

– Słucham?

– Zastanawialiśmy się, dlaczego matkę wcale nie obchodzi los jej syna, podczas gdy w rzeczywistości było wprost przeciwnie. Za bardzo ją obchodził.

Myron skinął głową. Milczeli chwilę. Potem Win zapytał:

– Wiesz?

– Tak.

– Jak na to wpadłeś?

– Doktor Abramson – powiedział. – Byłeś z Valerie na tyle blisko, że jej lekarka znała cię z imienia. To dało mi do myślenia.

Win kiwnął głową.

– Zamierzałem ci powiedzieć.

– Nie musiałeś go zabijać – rzekł Myron.

– Czasem mówisz jak dziecko – odparł Win. – Zrobiłem to, co było konieczne.

– Nie musiałeś go zabijać.

– Frank Ache nas by zabił – przypomniał Win. – Zrezygnował z tego tylko dlatego, że Pavel Menansi nie żył, więc nic by na tym nie zyskał. Eliminując Pavela, pozbawiłem go motywu. Mogliśmy walczyć z mafią i w końcu dać się zabić albo pozbyć się kanalii. Poświęcając życie łajdaka, uratowaliśmy nasze.

– Co jeszcze zrobiłeś Frankowi Ache? – zapytał Myron.

– O co ci chodzi?

– Frank nie pojawił się w tym lesie tylko po to, żeby sobie ze mną pogawędzić. Coś go przestraszyło. Nalegał, żebym opowiedział ci o naszym spotkaniu.

– Ach – mruknął Win. – O to chodzi.

Wstał i wziął kij do golfa. Upuścił na podłogę kilka piłeczek.

– Posłałem mu paczuszkę.

– Jaką paczuszkę?

– Z prawym jądrem Aarona. To oraz śmierć Pavela najwyraźniej przekonały go, że dla wszystkich zainteresowanych najlepiej będzie poniechać wszelkich dalszych działań.

Myron pokręcił głową.

– Czy jest jakaś różnica między tobą a Deanną Yeller?

– Tylko jedna – odparł Win. Przymierzył się i wybił piłeczkę. – Nie winię jej za to, co zrobiła tamtej nocy, kiedy zginął Alexander Cross. To było praktyczne rozwiązanie. Miało sens. Nie ufała wymiarowi sprawiedliwości. Nie ufała senatorowi USA. W obu przypadkach niewątpliwie miała rację. I kogo poświęciła? Siostrzeńca nicponia, który zapewne i tak spędziłby resztę życia za kratkami. Na jej miejscu postąpiłbym tak samo.

61
{"b":"101402","o":1}