Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Co?

– Co do tej wykałaczki. Nie jest banalna, ale przygnębiająca.

– Wsadź ją sobie, dowcipnisiu.

– Jest na to trochę za wcześnie, Rolly.

– Słuchaj, dupku, chcę wiedzieć, co tutaj robiłeś.

– Powiedziałem ci. Przyszedłem zobaczyć się z Pavelem.

– Po co?

– Porozmawiać z nim o szkoleniu jednego z moich zawodników.

– O szóstej trzydzieści rano?

– Jestem rannym ptaszkiem. To dlatego wszyscy nazywają mnie Promykiem Słońca.

– A powinni nazywać cię Kłamliwym Skurwielem.

– Och – jęknął Myron. – To mnie zabolało.

Dimonte ze zdwojoną energią zaczął żuć wykałaczkę.

Niemal dało się słyszeć, jak trybiki obracają się w jego głowie.

– A więc mówisz mi, Bolitar – rzekł z namiastką krzywego uśmiechu – że przyszedłeś do tego hotelu porozmawiać o interesach. Wjechałeś windą na górę, żeby zobaczyć się z ofiarą. Zapukałeś do drzwi. Nikt nie odpowiedział. Na razie się zgadza?

– Tak.

– I wtedy kopniakiem wywaliłeś drzwi, tak?

Myron nie odpowiedział. Dimonte zwrócił się do Krinsky’ego.

– To ma dla ciebie sens, Krinsky? Takie wyważanie drzwi?

Krinsky oderwał wzrok od notesu i potrząsnął głową.

– Zawsze tak robisz, kiedy nie otwierają ci drzwi, dupku? Wywalasz je kopniakiem?

– Nie kopałem w nie. Wyważyłem je ramieniem.

– Nie wciskaj mi kitu, Bolitar. Nie przyszedłeś tu w o interesach. I nie wykopałeś tych drzwi tylko dlatego, że ci nie otworzył.

Koroner klepnął Dimonte’a w ramię.

– Kula w serce. Jeden strzał. Śmierć nastąpiła natychmiast.

– Czas zgonu? – spytał Rolly.

– Nie żyje od sześciu, może siedmiu godzin.

Dimonte spojrzał na zegarek.

– Jest siódma. To oznacza, że został zabity między dwunastą a pierwszą w nocy.

Myron z podziwem rzekł do Krinsky’ego:

– I nawet nie musiał liczyć na palcach.

Krinsky prawie się uśmiechnął. Dimonte posłał Myronowi kolejne ponure spojrzenie.

– Masz alibi, Bolitar?

– Byłem z przyjaciółką.

– Tą Jessicą Culver?

– Zgadza się. – Myron zaczekał, aż Krinsky na niego spojrzy. Kiedy to zrobił, Myron powiedział: – Jej numer telefonu to pięć-pięć-pięć-osiem-cztery-dwa-zero.

Krinsky zanotował.

– No dobra, Bolitar, przestań drzeć ze mnie łacha. Dlaczego wykopałeś drzwi?

Myron zawahał się. Spojrzał na Dimonte’a. Ten popatrzył na niego i rzekł:

– No?

– Chodź ze mną – powiedział cicho Myron.

Ruszył do drzwi.

– Hej, dokąd to się wybierasz?

– Chociaż raz nie bądź dupkiem, Rolly. Zamknij się i chodź ze mną.

Ku zdziwieniu Myrona Dimonte zamknął się. W milczeniu przeszli korytarzem. Krinsky pozostał na miejscu zbrodni. Myron zatrzymał się przed drzwiami jednego z pokoi, wyjął klucz i otworzył je. Janet Koffman siedziała na łóżku. Miała na sobie hotelowy szlafrok. Jeśli zdawała sobie sprawę z ich obecności, to nie dała tego po sobie poznać. Kołysała się do przodu i do tyłu, mamrocząc coś pod nosem.

Dimonte pytająco spojrzał na Myrona.

– Nazywa się Janet Koffman.

– Ta tenisistka?

Myron skinął głową.

– Zabójca zamknął ją w łazience, zanim zastrzelił Pavela Menansiego. Kiedy zapukałem do drzwi, usłyszałem jej płacz. Dlatego je wyważyłem.

Dimonte spojrzał na Myrona.

– Chcesz powiedzieć, że ona i Menansi…?

Myron kiwnął głową.

– Chryste, ile ona ma lat?

– Myślę, że czternaście.

Dimone na moment zamknął oczy.

– Na posterunku mamy kogoś – rzekł cicho. – Lekarka. Jest dobra w takich przypadkach. Porozmawiam z naszymi z Manhattanu, którzy tutaj dowodzą. Może uda się cichcem wyprowadzić ją stąd tak, żeby nie zauważyli jej dziennikarze. Spróbuję na kilka godzin ukryć przed nimi nazwisko ofiary.

– Dziękuję.

– Widywałem już takie przypadki, Bolitar. Ta dziewczyna potrzebuje pomocy.

– Wiem.

– Czy ona sama mogła go załatwić? Prawdę mówiąc, nie wierzę w to, ale…

Myron przecząco pokręcił głową.

– Była zamknięta w łazience, a drzwi podparte krzesłem. Ona nie mogła tego zrobić.

Dimonte przez chwilę żuł zapałkę.

– Uprzejmy morderca – zauważył.

– Co masz na myśli?

– Nie chciał, żeby dziewczyna zobaczyła, co robi. Zapewnili jej alibi, zamykając ją w łazience. A przede wszystkim uratował ją przed tym potworem Menansim. – Popatrzył na Myrona. – Chętnie przypiąłbym temu facetowi order, gdyby wcześniej nie zabił Valerie Simpson.

– Ja również – powiedział Myron.

Miał jednak pewne wątpliwości.

38

Biuro znajdowało się zaledwie kilka przecznic dalej. Myron postanowił udać się tam pieszo. Na Szóstej Alei samochody stały, chociaż paliły się zielone światła i nigdzie nie prowadzono robót drogowych. Wszyscy kierowcy naciskali klaksony. Jakby to mogło w czymś pomóc. Porządnie ubrany mężczyzna wysiadł z taksówki. Miał garnitur w prążki, złoty zegarek Tag Heuer i buty od Gucciego. A ponadto kapelusz z wiatraczkiem i plastikowe uszy Spocka. Nowy Jork – moje miasto.

Myron nie zważał na spaliny, skupiony na sprawie. Powszechnie przyjęta teoria – jedyna istniejąca teoria, jeśli wolicie – głosiła co następuje: Valerie Simpson została uwiedziona przez Pavela Menansiego. Wróciwszy do psychicznej równowagi, zamierzała ujawnić jego postępek. Zagroziłoby to finansom TruPro i braci Ache. Dlatego wyeliminowali ją, zanim zdążyła wyrządzić im jakąś szkodę. Wszystko się zgadzało. I miało sens.

Aż do tego ranka.

Ktoś wrzucił klucz francuski w tryby tej dobrze naoliwionej machiny, mordując Pavela Menansiego w taki sam sposób, w jaki zamordowano Valerie Simpson. Śmierć Menansiego przekreślała sens zabójstwa Valerie Simpson. Jeśli Valerie zamordowano, żeby chronić trenera, to dlaczego teraz zabito i jego? To nie trzymało się kupy. Nie mogło przynieść żadnych korzyści TruPro i braciom Ache.

Oczywiście, było możliwe, że Frank Ache uznał, iż Pavel Menansi stanowi zbyt wielkie zagrożenie, gdyż jego wpadka jest nieunikniona, a tym samym może przynieść poważne straty agencji. Jednak gdyby Frank chciał śmierci Pevela, kazałby go zabić Aaronowi. Pavel został zastrzelony między dwunastą a pierwszą w nocy. W tym czasie Aaron już nie żył. Aaron raczej nie mógł być zabójcą. Co więcej, gdyby Frank zamierzał zabić Pavela, nie próbowałby zastraszyć Myrona atakiem na Jessicę.

Na ulicy blada kobieta z megafonem wykrzykiwała, że niedawno spotkała się oko w oko z Jezusem. Wcisnęła Myronowi do ręki ulotkę.

– Jezus przysłał mnie z tą wiadomością – powiedziała.

Myron kiwnął głową i zerknął na rozmazany tusz.

– Szkoda, że nie dał ci porządnej drukarki.

Spojrzała na niego z urazą i znów zajęła się swoim megafonem. Myron wepchnął ulotkę do kieszeni i poszedł. Wrócił myślami do największego problemu.

To nie Frank Ache stał za śmiercią Pavela, uznał. Wprost przeciwnie. Ache pragnął zachować trenera w dobrym zdrowiu, ponieważ przynosił on spore korzyści TruPro. Frank Ache ściągnął nawet Aarona, żeby go chronić. I kazał mu napaść na Jessicę. Nie miał żadnego powodu, aby zabijać kurę znoszącą złote jajka.

Co z tego wynikało?

Były dwie możliwości. Pierwsza zakładała istnienie dwóch różnych zabójców, kierujących się różnymi motywami. Morderca Pavela wykorzystał okazję i zostawił reklamówkę z dziurą po kuli, żeby skierować podejrzenia na zabójcę Valerie. Druga, to że istniało jakieś inne, dotychczas nieznane powiązanie między Valerie a Menansim. Myron wolał to wyjaśnienie, które – oczywiście – podtrzymywało jego wcześniejsze wątpliwości dotyczące zamordowania Alexandra Crossa.

Zarówno Valerie Simpson, jak i Pavel Menansi byli w klubie tenisowym „Old Oaks” tamtej nocy przed sześcioma laty. Oboje brali udział w przyjęciu wydanym na cześć Alexandra Crossa. I co z tego? Załóżmy, że Jessica miała dziś rano rację. Przyjmijmy, że Valerie Simpson zobaczyła coś tamtej nocy, może nawet zidentyfikowała prawdziwego mordercę i po latach chciała ujawnić prawdę. Powiedzmy, że dlatego została zabita. W jaki sposób łączył się z tym Pavel Menansi? Nawet jeśli widział to samo co ona, przez kilka lat trzymał język za zębami. Dlaczego miałby zacząć mówić akurat teraz? Na pewno nie po to, żeby pomóc biednej Valerie. A więc gdzie tu powiązanie? A co z Duane’em Richwoodem? Jaka była jego rola w tej historii, jeśli w ogóle jakąś odegrał? A Deanna Yeller? I gdzie się podział Errol Swade? Czy jeszcze żyje?

49
{"b":"101402","o":1}