– Co takiego?
– Nie wiem. Nie wyjaśniła.
– Jaki to był dzień? – zapytał Myron.
– Zdaje się, że czwartek.
– Pamiętasz godzinę?
– Chyba około szóstej.
Valerie zadzwoniła do mieszkania Duane’a w czwartek o szóstej piętnaście. Chciała coś załatwić. Co takiego? Unormować stosunki z Duane’em? A może ujawnić ich związek? A co, jeśli zagroziła tym Duane’owi? Czy by ją zabił, żeby do tego nie dopuścić? Myron nie sądził, szczególnie zważywszy na fakt, że w chwili, gdy została zastrzelona, Duane grał na oczach kilku tysięcy widzów.
Eddie zdjął buty i skarpetki.
– Mam dwa bilety na mecz Yankees w środę wieczorem – rzekł Myron. – Chcesz iść?
Eddie uśmiechnął się.
– A myślałem, że pan tego nie robi – powiedział.
– Czego?
– Nie całuje tyłków klientom.
– Ależ robię. Jak każdy agent. Nie jestem ponad to. Jednak w tym przypadku pomyślałem, że możemy się dobrze bawić.
Eddie wstał.
– Czy powinienem sceptycznie traktować pańskie motywy?
– Tylko jeśli jesteś mądry.
Duane lubił przed meczem być sam. Win nauczył go kilku technik medytacji (nie obejmujących korzystania z taśm wideo), więc zazwyczaj można było znaleźć go skulonego w kącie, siedzącego z zamkniętymi oczami w pozycji kwiatu lotosu. Nie lubił, kiedy mu przeszkadzano – i dobrze. Myron nie wiedział, czy ma ochotę z nim teraz rozmawiać. Oczywiście, jego obowiązkiem było dopomóc klientowi jak najlepiej przygotować się do meczu – szczególnie w takim dniu, który miał być najważniejszym w karierze. Rozmowa o nocnym spotkaniu z Deanną Yeller mogłaby wytrącić go z równowagi. I to bardzo.
Trzeba to odłożyć na później.
Na stadionie zebrały się tłumy. Wszyscy czekali na emocjonujący mecz początkującego Amerykanina, Duane’a Richwooda z opanowanym czeskim graczem, Michelem Brishnym, niedawno uważanym za pierwszą rakietę na świecie, a obecnie piątą. Myron i Jessica zajęli miejsca w pierwszym rzędzie. Jess wyglądała niesamowicie w żółtej letniej sukience bez rękawów. Kibice gapili się na nią. Żadna nowość. Niewątpliwie kamerzyści telewizyjni będą dziś często robili zbliżenia loży. Nie zdołają się oprzeć urodzie Jessiki i jej literackiej sławie.
Myron zastanawiał się, czy nie poprosić, żeby pokazała do kamer jedną z jego wizytówek. Nie. Zbyt nachalne.
Świta faworytów już zajęła swoje miejsca. Ned Tunwell i inni ważniacy z Nike’a tłoczyli się w narożnej loży. Ned Pomachał Myronowi jak wiatrak naćpany LSD. Myron pozdrowił go, podnosząc rękę. Dwie loże za nimi siedział pulchny Roy O’Connor, nominalny prezes TruPro. Obok niego usadowił się Aaron. Wystawił twarz do słońca, grzejąc się w jego promieniach. Był ubrany tak jak zwykle: w biały garnitur bez koszuli. Myron zauważył także senatora Crossa w loży zapchanej siwowłosymi prawnikami, wśród których jedynym wyjątkiem był Gregory Caufield. Myron wciąż chciał porozmawiać z Gregorym. Może po meczu znajdzie okazję. Piersiasta blondynka siedziała na tym samym miejscu co poprzedniego dnia. Znów pomachała do Myrona. Nie zareagował. Zerknął na Jessicę. Uśmiechnęła się do niego.
– Jesteś piękna – powiedział.
– Piękniejsza od tej blondyny z wielkimi cycami? – pytała.
– Której? – zdziwił się Myron.
– Tej silikonowej bestii, która pożera cię wzrokiem.
– Nie wiem, o czym mówisz – rzekł i zaraz dorzucił: – Skąd wiesz, że są silikonowe?
Gracze zaczęli rozgrzewać się na korcie. Dwie minuty później Pavel Menansi wkroczył na trybuny. Rozległy się oklaski. Pavel wyraził swoją wdzięczność eleganckim gestem ręki. Niemal jak papież. Na nogach miał białe tenisówki, a wokół szyi owinięty zielony sweter. Na ustach promienny uśmiech. Ruszył w kierunku loży TruPro. Aaron wstał, przepuścił go, a potem znów usiadł. Pavel uścisnął dłoń Roya O’Connora.
Nagle Myron poczuł się tak, jakby ktoś rąbnął go w splot słoneczny.
– O nie! – jęknął.
– O co chodzi? – spytała Jessica.
Myron wstał.
– Muszę iść.
– Teraz?
– Zaraz wrócę. Przeproś w moim imieniu.
28
Jadąc samochodem, słuchał radiowej transmisji meczu. WFAN, 66 AM. Sądząc po dźwiękach, Duane grał nie najlepiej. Właśnie przegrał pierwszego seta 6:3, gdy Myron wjechał na parking przy Central Park West na Manhattanie.
Doktor Julie Abramson mieszkała w kamienicy, niecałą przecznicę od gabinetu. Myron nacisnął dzwonek. Usłyszał brzęczenie, a potem jej głos.
– Kto tam?
– Myron Bolitar. To pilne.
Zapadła krótka cisza. Potem usłyszał:
– Pierwsze piętro.
Znowu zabrzmiał dzwonek. Myron pchnął drzwi. Julie Abramson czekała na niego na schodach.
– To pan zadzwonił do mnie i bez słowa odłożył słuchawkę? – zapytała.
– Tak.
– Po co?
– Żeby sprawdzić, czy jest pani w domu.
Dotarł do jej drzwi. Przez chwilę stali, patrząc na siebie. Dzieląca ich różnica wzrostu – ona około metra pięćdziesięciu, on ponad sto dziewięćdziesiąt – nadawała im niemal komiczny wygląd.
Doktor Abramson podniosła głowę. Wysoko.
– Wciąż nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć, że Valerie Simpson kiedykolwiek była moją pacjentką – zauważyła.
– W porządku. Chcę zapytać panią o hipotetyczną sytuację.
– Hipotetyczną?
Kiwnął głową.
– I to nie może zaczekać do poniedziałku?
– Nie.
Doktor Abramson westchnęła.
– Proszę wejść.
Oglądała mecz w telewizji.
– Powinnam się domyślić – zauważyła. – Co chwila pokazywali Jessicę Culver w loży zawodników, a pana ani razu.
– Gdybym stał obok niej, też by mnie nie pokazywali.
– Sprawozdawca powiedział, że jesteście parą. Czy to prawda?
Myron wzruszył ramionami. Wymijająco.
– Jaki jest wynik? – zapytał.
– Pana klient przegrał pierwszego seta sześć do trzech – oznajmiła. – Drugiego przegrywa dwa do zera.
Pilotem wyłączyła telewizor i wskazała gościowi fotel. Oboje usiedli.
– Proszę przedstawić mi tę hipotetyczną sytuację, Myron.
– Zacznę od młodej dziewczyny. Piętnastoletniej. Ładnej. Z dobrze sytuowanej rodziny, rodzice rozwiedzeni, ojciec nie utrzymuje kontaktów. Dziewczyna chodzi z synem polityka. Jest również wschodzącą gwiazdą tenisa.
– To nie brzmi zbyt hipotetycznie – powiedziała doktor Abramson.
– Niech pani wytrzyma jeszcze chwileczkę. Ta młoda dziewczyna jest taką obiecującą tenisistką, że matka wysyła ją do szkoły prowadzonej przez światowej sławy trenera. Przybywszy tam, dziewczyna wpada w wir zaciętej rywalizacji. Tenis jest jedną z najbardziej indywidualnych dyscyplin sportowych, ma mowy o grze zespołowej. Ani o przyjaźni. Wszyscy tam pragnęli uzyskać aprobatę światowej sławy trenera. Tenis nie ułatwia zawierania przyjaźni. – Myron powtórzył słowa Eddiego. – Raczej izoluje. Czy nie uważa pani, że mam rację, pani doktor?
– Jak na razie, tak.
– Tak więc, kiedy ta młoda dziewczyna nagle została wyrwana ze znanego jej środowiska i umieszczona w nieprzyjaznym otoczeniu, nie spotkała się z miłym przyjęciem. Wprost przeciwnie. Inne dziewczęta postrzegały nową protegowaną jako zagrożenie dla siebie i ich wrogie nastawienie jeszcze się pogłębiło, kiedy uświadomiły sobie, jaką znakomitą jest tenisistką. Była kompletnie osamotniona.
– W porządku.
– A ten światowej sławy trener jest zwolennikiem darwinizmu. Przetrwają najsilniejsi i tak dalej. To w tej opowieści odgrywa niebagatelną rolę. Izolacja zmusza dziewczynę do szukania wyjścia, do ucieczki tam, gdzie może odnosić sukcesy.
– Na kort tenisowy? – podpowiedziała doktor Abramson.
– Właśnie. Dziewczyna zaczyna ćwiczyć jeszcze intensywniej. A światowej sławy trener jest dla niej miły. Podczas gdy wszyscy inni są okrutni, on ją wychwala. Poświęca jej wiele czasu. Skłania do zwiększonego wysiłku.
– A przez to – wtrąciła doktor Abramson – jeszcze bardziej ją wyobcowuje.
– Właśnie. Dziewczyna uzależnia się od trenera. Uważa, że jemu na niej zależy, i jako dobra uczennica pragnie i potrzebuje jego aprobaty. Zaczyna ćwiczyć jeszcze intensywniej. Wie, że pochwały światowej sławy trenera sprawią przyjemność jej matce. Pracuje jeszcze ciężej. Krąg się zamyka.