Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Chyba nie dostaniesz znów orgazmu, Ned?

– Och, Myronie! – Żartobliwie szturchnął Wina łokciem w żebra. – On żartuje, no nie?

– To prawdziwy komediant – przytaknął Win.

Ned poklepał go po ramieniu. Win skrzywił się, ale nie złamał mu ręki. Zdumiewająca powściągliwość z jego strony.

– Słuchajcie, chłopcy – rzekł Ned. – Chciałbym tak tu stać i gawędzić cały dzień, ale muszę uciekać.

Win jakoś zdołał ukryć rozczarowanie.

– No to na razie. Myronie, porozmawiamy później, dobrze?

Myron skinął głową.

– Na razie, chłopaki.

Ned poleciał – niemal dosłownie. Lekko zaszokowany Win odprowadził go wzrokiem.

– Co to było? – zapytał.

– Zły sen. Spotkamy się w biurze.

– Dokąd idziesz?

– Porozmawiać z Duane’em. Muszę zapytać go o telefon od Valerie.

– Poczekaj z tym do końca turnieju.

Myron pokręcił głową.

– Nie mogę.

15

Myron zaczekał, aż skończy się konferencja prasowa. Trwała przez jakiś czas. Duane brylował, najwyraźniej w swoim żywiole. Media miały nowego ulubieńca. Duane’a Richwooda. Zadziornego, ale nie aroganckiego. Pewnego siebie, lecz uprzejmego. Przystojnego. Typowego Amerykanina.

Kiedy hordzie pismaków w końcu zabrakło pytań, Myron poszedł z Duane’em do szatni. Usiadł na krześle obok jego szafki. Duane zdjął ciemne okulary i położył je na najwyższej półce.

– Niezły mecz, no nie?

Myron kiwnął głową.

– Hej, ci od Nike’a powinni być zadowoleni.

– Dostali orgazmu – potwierdził Myron.

– Zamierzają puścić reklamę podczas mojego następnego meczu, prawda?

– Uhm.

Duane potrząsnął głową.

– Ćwierćfinały US Open – rzekł z zachwytem. – Nie mogę w to uwierzyć, Myronie. Pniemy się na szczyt.

– Duane?

– Taak?

– Wiem, że Valerie do ciebie dzwoniła – powiedział Myron.

Duane zastygł.

– Co takiego?

– Dwa razy dzwoniła do twojego mieszkania. Z budki telefonicznej w pobliżu hotelu.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

Duane pośpiesznie sięgnął po ciemne okulary, znalazł je i założył.

– Chcę ci pomóc, Duane.

– Nie potrzeba mi żadnej pomocy.

– Duane…

– Po prostu zostaw mnie w spokoju, do cholery.

– Tego nie mogę zrobić.

– Posłuchaj, Myron, nie wolno mi się teraz rozpraszać. Po prostu daj temu spokój.

– Ona nie żyje, Duane. Nic tego nie zmieni.

Duane zdjął koszulkę i zaczął wycierać ręcznikiem pierś.

– Zastrzelił ją jakiś maniak – powiedział. – Widziałem to w wiadomościach. To nie ma nic wspólnego ze mną.

– Dlaczego do ciebie dzwoniła, Duane?

Raz po raz zaciskał pięści.

– Pracujesz dla mnie, prawda?

– Zgadza się.

– No więc zostaw tę sprawę albo cię zwolnię.

– Nie – odparł krótko Myron.

Duane opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach.

– Niech to szlag, przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. To przez cały ten stres. Turniej, ten cały Dimonte, który mnie oskarżał, i w ogóle. Posłuchaj, zapomnij, że to powiedziałem, dobrze? Po prostu zapomnij o całej tej rozmowie.

– Nie.

– Co mówisz?

– Dlaczego do ciebie zadzwoniła, Duane?

– Nie słyszysz, człowieku?

– Niezbyt dobrze.

– Trzymaj się od tego z daleka.

– Nie.

– To nie miało nic wspólnego z morderstwem.

– A więc przyznajesz, że do ciebie dzwoniła?

Duane wstał, odwrócił się plecami do Myrona i oparł o szafkę.

– Duane?

– Taak, dzwoniła do mnie – odrzekł cicho. – I co z tego?

– Dlaczego?

– Przypuśćmy, że się znaliśmy. Bardzo dobrze się znaliśmy, jeśli rozumiesz, co chcę przez to powiedzieć.

– Ty i Valerie…? – Myron wykonał znaczący gest.

Duane niechętnie kiwnął głową.

– To nie było nic wielkiego. Tylko kilka razy.

– Kiedy to się zaczęło?

– Parę miesięcy temu.

– Gdzie się poznaliście?

Ze zdziwieniem spojrzał na Myrona.

– Na turnieju.

– Którym?

– Nie pamiętam. Chyba w New Haven. Jednak to szybko się skończyło.

– Dlaczego okłamałeś policję?

– A jak sądzisz? Wanda przysłuchiwała się naszej rozmowie. Kocham ją, człowieku. Popełniłem błąd. Nie chciałem jej zranić. Czy to taka zbrodnia?

– A dlaczego nie chciałeś mi powiedzieć?

– Co?

– Kiedy zapytałem cię przed chwilą. Czemu nie powiedziałeś mi prawdy?

– Z tego samego powodu.

– Przecież Wandy tu nie ma.

– Wstydziłem się, rozumiesz?

– Wstydziłeś?

– Nie jestem dumny z tego, co zrobiłem.

Myron przyjrzał mu się. Schowana za ciemnymi okularami twarz Duane’a była wąska i nieludzka. Jednak coś tu nie pasowało. Wszystko to bardzo ładnie, ale dwudziestojednoletni zawodowy sportowiec, obojętnie jak wierny swojej dziewczynie, nie wzdraga się wyjawić takich sekretów swojemu agentowi. Wymówka była racjonalna, ale nieprzekonująca.

– Jeśli to już było skończone, to dlaczego Valerie do ciebie telefonowała?

– Nie wiem. Chciała się ze mną zobaczyć. Pewnie zamierzała się pożegnać.

– Zgodziłeś się z nią spotkać?

– Nie. Powiedziałem, że z nami już koniec.

– I co jeszcze jej mówiłeś?

– Nic.

– A co ona na to?

– Też nic.

– Na pewno? Nic więcej nie pamiętasz?

– Nie, nic.

– Czy sprawiała wrażenie przestraszonej?

– Niczego takiego nie wyczułem.

Drzwi szatni otworzyły się i do środka zaczęli wchodzić zawodnicy. Niektórzy chłodno gratulowali Duane’owi. Wschodzące gwiazdy nie cieszą się popularnością w szatni. Jeśli ktoś nowy wdziera się do superekskluzywnego klubu znanego jako „dziesiątka najlepszych”, ktoś inny zostaje usunięty. Tak to już jest. Tutaj nie ma mowy o żadnych sentymentach. Wszyscy są rywalami. Wszyscy rywalizują o pieniądze i sławę. Nie ma miejsca na przyjaźń.

Duane nagle wydał się Myronowi bardzo samotny.

– Jesteś głodny?

– Jak wilk – odpowiedział chłopak.

– Masz ochotę na coś konkretnego?

– Na pizzę – odparł Duane. – Z dodatkowym serem i papryką.

– Ubierz się. Zaczekam na ciebie na zewnątrz.

16

– Myron Bolitar?

To telefon w samochodzie. Myron dopiero co wysadził Duane’a przed jego domem.

– Tak.

– Mówi Gerard Courter z nowojorskiej policji. Syn Jake’a.

– Ach tak. Jak leci, Gerardzie?

– Nie narzekam. Wątpię, żebyś pamiętał, ale kiedyś graliśmy przeciwko sobie.

– Michigan State – rzekł Myron. – Pamiętam. Donoszę sińce, które pozostały mi po tym spotkaniu.

Gerard roześmiał się. Śmiał się tak samo jak jego ojciec.

– Cieszę się, że zrobiłem na tobie wrażenie.

– To łagodne określenie.

Znów wybuch Jake’owego śmiechu.

– Ojciec mówił, że potrzebne ci informacje o morderstwie tej Simpson.

– Byłbym bardzo zobowiązany.

– Pewnie słyszałeś, że mają głównego podejrzanego. Niejakiego Rogera Quincy’ego.

– Maniaka.

– Taak.

– Czy są dowody na to, że jest powiązany z tym morderstwem? – spytał Myron. – Oprócz tego, że kiedyś ją nękał?

– Przede wszystkim to, że się ukrywa. Kiedy weszli do jego mieszkania, okazało się, że spakował rzeczy i czmychnął. Nikt nie wie, gdzie się podział.

– Może po prostu się przestraszył – podsunął Myron.

– Miał powody.

– Dlaczego tak twierdzisz?

– Roger Quincy był na stadionie w tym dniu, kiedy popełniono morderstwo.

– Macie na to świadków?

– Kilku.

To dało Myronowi do myślenia.

– Co jeszcze?

– Ofiarę zastrzelono z trzydziestkiósemki. Z bardzo bliskiej odległości. Znaleźliśmy broń w koszu na śmieci, pięć metrów od miejsca zbrodni. Smith and Wesson. W torbie od Ferona. W torbie była dziura po kuli.

Feron. Następny sponsor turnieju. Uzyskali licencję na sprzedaż „artykułów pamiątkowych” w trakcie trwania turnieju. Mieli co najmniej pół tuzina stoisk, z których zaopatrywali niezliczone tłumy miłośników tenisa. Policja w żaden sposób nie zdoła ustalić, do kogo należała torba.

24
{"b":"101402","o":1}