Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Tylko jedno pytanie – nalegał Myron.

Gregory zignorował go.

– Proszę, zejdź mi z drogi, Windsorze.

– Nie – odparł krótko Win.

Gregory najwyraźniej nie wierzył własnym uszom. Uśmiechnął się krzywo i przygładził dłonią niesforne włosy.

– Czyżbyś był gotów użyć siły, żeby mnie tu zatrzymać?

– Tak.

– Proszę, Windsorze, to już nie jest zabawne.

– Myron oczekuje, że wykażesz chęć współpracy.

– A ja nie mam takiego zamiaru. Teraz nalegam, żebyś zszedł mi z drogi.

Win nie ruszył się.

– Chcesz mi powiedzieć, że nie będziesz z nami współpracował, Gregory?

– Dokładnie to chcę wam powiedzieć.

Win błyskawicznie uderzył go usztywnioną dłonią w splot słoneczny. Powietrze uszło ze świstem z płuc Gregory’ego. Osunął się na kolana, blady i wstrząśnięty. Myron pokręcił głową, chociaż doskonale rozumiał, dlaczego Win to zrobił. Dla takich ludzi jak Gregory – właściwie dla większości ludzi – przemoc jest czymś abstrakcyjnym. Czytają o niej. Widzą ją w telewizji i na łamach gazet. Jednak ona nigdy nie dotyczy ich osobiście. Po prostu nie istnieje w ich świecie. Win pokazał Gregory’emu, jak szybko to może się zmienić. Gregory właśnie doznał bólu zadanego ręką swojego bliźniego. To go odmieni. Nie tylko tutaj, nie tylko dziś.

Gregory przyciskał dłoń do piersi. Był bliski łez.

– Nie zmuszaj mnie, żebym uderzył cię jeszcze raz – ostrzegł go Win.

Myron podszedł do niego, ale nie pomógł mu wstać.

– Gregory, my dobrze wiemy, co wydarzyło się tamtej nocy – powiedział. – Mam tylko jedno pytanie. Nie obchodzi mnie, co tam robiliście. Nie dbam o to, czy wąchaliście, czy wstrzykiwaliście sobie niedozwolone substancje. To wcale mnie nie interesuje. To co powiesz, wcale cię nie obciąży, chyba że mnie okłamiesz.

Gregory spojrzał mu w oczy. Był blady jak ściana.

– Ci dwaj wcale nie chcieli okraść klubu, prawda? – zapytał Myron.

Gregory nie odpowiedział.

– Errol Swade i Curtis Yeller nie wtargnęli na teren klubu, żeby go obrobić, ani nie sprzedawali narkotyków. Mam rację? Jeśli ją mam, tylko kiwnij głową.

Gregory spojrzał na Wina i znowu na Myrona. Skinął głową.

– Powiedz mi, co oni tam robili – rzekł Myron.

Gregory milczał.

– Po prostu powiedz to – ciągnął Myron. – Ja już znam odpowiedź. Chcę tylko, żebyś ją potwierdził. Co oni tam robili tamtej nocy?

Gregory oddychał już prawie normalnie. Wyciągnął rękę. Myron podał mu swoją. Gregory wstał i spojrzał mu prosto w oczy.

– Co oni tam robili? – zapytał Myron. – Powiedz mi.

A wtedy Gregory Caufield powiedział dokładnie to, czego Myron oczekiwał.

– Grali w tenisa.

46

Myron pobiegł do samochodu.

Duane prowadził w setach dwa do jednego, a w czwartym 4:2. Tylko dwa gemy dzieliły go od finałów US Open, lecz teraz nie wydawało się to już takie ważne. Teraz Myron wiedział, co się stało. Wiedział, co przydarzyło się Alexandrowi Crossowi, Curtisowi Yellerowi, Errolowi Swade’owi, Valerie Simpson i może nawet Pavelowi Menansiemu.

Podniósł słuchawkę telefonu w samochodzie i zaczął wydzwaniać. Jako drugi wybrał numer mieszkania Esperanzy.

Odebrała telefon.

– Jest u mnie Lucy – powiedziała.

Esperanza już od kilku miesięcy umawiała się na randki z niejaką Lucy. Najwyraźniej było to coś poważnego. Oczywiście, pomyślał Myron, zaledwie kilka miesięcy wcześniej Esperanza wydawała się poważnie związana z facetem o imieniu Max. Najpierw Max, teraz Lucy. Ani chwili nudy.

– Masz tam terminarz? – zapytał Myron.

– Mam kopię w moim komputerze.

– W dniu, gdy Valerie Simpson po raz ostatni była w naszym biurze, kto był u nas tuż przed nią?

– Zaczekaj chwilkę. – Usłyszał stukanie klawiszy. – Duane.

Tak jak przypuszczał.

– Dzięki.

– Nie jesteś na meczu?

– Nie.

– A gdzie?

– W samochodzie.

– Czy Win jest z tobą? – zapytała.

– Nie.

– A ta czarownica?

– Jestem sam.

– To podjedź po mnie. Lucy i tak zaraz wychodzi.

– Nie.

Rozłączył się i puścił radio. Duane prowadził 5:2. Jeszcze tylko jeden gem. Myron zadzwonił na domowy numer patologa, Amandy West. Potem do Jimmy’ego Blaine’a. Wszystko się zgadzało. Zimny dreszcz przebiegł Myronowi po plecach.

Lekko drżącą ręką wybrał numer Lucindy Elright. Stara nauczycielka odebrała telefon po pierwszym sygnale.

– Możemy się dziś spotkać? – zapytał Myron.

– Tak, oczywiście.

– Powinienem dojechać tam za parę godzin.

– Będę w domu – odparła Lucinda. O nic nie spytała, nie zażądała żadnych wyjaśnień. Powiedziała tylko: – Do zobaczenia.

Duane wygrał ostatniego seta 6:2. Wszedł do finału US Open. Ceremonie po meczu trwały bardzo krótko – z kilku powodów. Po pierwsze, zaraz po imponującym zwycięstwie Duane’a zaczynały się finały kobiet. Po drugie, zwycięski Duane Richwood umknął do szatni, nie udzielając żadnych wywiadów. Sprawozdawcy radiowi byli lekko zaskoczeni.

Myron nie.

Dotarł do mieszkania Lucindy Elright w niecałe dwie godziny. Pozostał tam krócej niż pięć minut, ale ta wizyta potwierdziła jego podejrzenia. Teraz Myron nie miał już żadnych wątpliwości. Wziął książkę i wsiadł z powrotem do samochodu. Pół godziny później zaparkował na podjeździe. Nacisnął guzik dzwonka. Tym razem nie uśmiechała się, otwierając drzwi. Tym razem nie była zaskoczona.

– Wiem już, co się stało z Errolem Swade’em – oznajmił Myron. – Nie żyje.

Deanna Yeller na moment zamknęła oczy.

– Mówiłam to panu już podczas pierwszej wizyty.

– Tylko nie powiedziała mi pani – rzekł Myron – że to pani go zabiła.

47

Myron nie czekał na zaproszenie. Przecisnął się obok niej. Ponownie uderzył go bezosobowy charakter tego wnętrza. Ani jednego zdjęcia. Żadnych pamiątek. Teraz jednak rozumiał powód. Telewizor pokazywał mecz tenisowy. Nic dziwnego. Kobiety były w połowie pierwszego seta.

Deanna Yeller przyszła za nim.

– To musi być dla pani męczące – rzekł.

– Co?

– Oglądanie Duane’a na ekranie. Zamiast osobiście.

– To był tylko skok w bok – powiedziała beznamiętnie. – To nic wielkiego.

– Duane był tylko na jedną noc?

– Coś w tym rodzaju.

– Nie sądzę – rzekł Myron. – Duane Richwood jest pani synem.

– O czym pan mówi? Miałam tylko jednego syna.

– To prawda.

– A on nie żyje. Zabili go, pamięta pan?

– To nieprawda. Zginął Errol Swade. Nie Curtis.

– Nie wiem, o czym pan mówi – powiedziała, lecz bez przekonania. W jej głosie słychać było znużenie, jakby wiedziała, że to na nic. Może zrozumiała, że Myron przejrzał już jej grę.

– Już wszystko wiem. – Myron pokazał jej książkę, którą trzymał w ręku. – Czy pani wie, co to jest?

Obojętnie spojrzała na książkę.

– To kronika liceum Curtisa. Pożyczyłem ją od Lucindy Elright.

Deanna Yeller wyglądała tak krucho, że zdawało się, iż najlżejszy podmuch może rozbić ją o ścianę. Myron otworzył album.

– Od tego czasu Duane przeszedł operację plastyczną nosa. Może nie tylko, nie jestem pewien. Ma inną linię włosów. I jest znacznie lepiej umięśniony, ale w końcu nie jest już szesnastoletnim chłopcem. Ponadto zawsze nosi ciemne okulary. Zawsze. Kto mógłby go rozpoznać? Kto by podejrzewał, że Duane Richwood jest tym podejrzanym o morderstwo chłopcem, który został zastrzelony sześć lat temu?

Deanna chwiejnie podeszła do stołu. Usiadła. Drżącą dłonią wskazała Myronowi krzesło. Myron usiadł naprzeciw niej.

– Curtis był dobrym sportowcem – ciągnął Myron, przewracając kartki. – Był dopiero w drugiej klasie, ale już odnosił sukcesy w piłce nożnej i koszykówce. W liceum, do którego uczęszczał, nie było drużyny tenisowej, ale Lucinda mówiła mi, że to go nie powstrzymało. Grał, kiedy tylko mógł. Uwielbiał ten sport.

59
{"b":"101402","o":1}