Литмир - Электронная Библиотека

– Jutro mój ślub – powiedział nieśmiało Ajok, szukając w oczach niewolnic dawnej życzliwości. Jednak jeśli zasługiwał na nią w ich oczach biedny, samotny chłopiec – to Ajok, przyszły następca tronu i mąż Luelle został potraktowany z chłodną niechęcią i przesadną fałszywą uniżonością.

– Potrzebuję waszej pomocy – mówił dalej chłopiec, ale nikt nie odezwał się ani słowem. – Jeśli znacie jakieś posiadające silnie nasenną moc zioła, to chciałbym… – wszystkie oczy w kuchni skierowały się na niego w milczeniu -… chciałbym mieć dziś wieczór duży dzban wina, dla czterech strażników, aby także uczcili moje jutrzejsze wesele…

Przez chwilę w kuchni panowało całkowite milczenie, ale po paru sekundach co poniektórym, bystrzejszym, rozbłysły radośnie oczy. Pod drzwiami komnaty, w której więziona była Dziewczyna z Pieśni, czuwało zawsze czterech strażników.

– Przyjdź przed wieczorem, dostaniesz swój dzban – rzekła poufale kucharka i uśmiechnęła się do Ajoka po dawnemu, z ciepłą serdecznością.

… Woodou nie był głupi. Gdyby tak było, wielki Urgh nie uczyniłby go swoim Pierwszym Ministrem, mimo że pochodził z rodu niewolników. Woodou nie dał się nabrać na rzekomą uległość tej Istoty. Luelle… Paskudne imię, wzięte prosto z imion jej ojców. Woodou – zdrajca nienawidził wszystkiego co było związane z rodem Luilów.

– Straże pod komnatą królewny mają się zmieniać co godzinę – oznajmił. Polecenie przyjęto.

– Co kilkanaście minut każdy ze strażujących ma obowiązek zaglądać do komnaty przez okienko w drzwiach – dorzucił. Strażnicy skinęli pokornie głowami.

– Żądam, aby książę ostatni wieczór przed ślubem spędził w swoich pokojach, nie u narzeczonej – oświadczył Ajokowi ostrym, nowym dla siebie tonem. Ten ton podobał mu się tak, jak nowe ubranie.

Ajok zadrżał. Czyżby wszystkie plany miały runąć? Rozsypać się dzięki chytrości tego lisa – zdrajcy? Nie odpowiadając ani słowem słudze swego ojca, udał się do narzeczonej.

– Luelle, grozi nam ogromne niebezpieczeństwo. Woodou czegoś się domyśla i żąda, żebym ten wieczór spędził z dala od ciebie – wyszeptał. Dziewczyna wyprostowała dumnie głowę, a w jej oczach zapalił się gniew.

– Czy to on jest księciem i następcą tronu, czy ty?! Idź do ojca i oświadcz mu, że ambicje jego sługi zbyt rosną. Pragnie on rozkazywać nawet tobie, królewskiemu synowi. Wkrótce zechce rozkazywać i samemu władcy… a ty… ty tymczasem mnie kochasz i pragniesz być ze mną jak najdłużej, choćby po to żebym nie zmieniła zdania!

Urgh krążył jak lew po swojej komnacie, słuchając sprytnych słów, które Luelle włożyła w usta Ajoka, żeby przechytrzyć lisa – Woodou i utrafić w czuły punkt ambicji władcy.

– On?! Ten marny, wyniesiony przeze mnie do wszelkich godności niewolnik?! Pachołek od koni! Sługus! On pragnie rozkazywać tobie, memu synowi?! On śmie używać wobec ciebie słowa “Żądam”? W takim razie ja, wielki URGH, rozkazuję ci, abyś ostatni wieczór przed ślubem spędził z twoją narzeczoną!

Podsłuchujący pod drzwiami Woodou zbladł ze złości. Posępne myśli, krążące mu po głowie, nasiliły się. Nigdy nie widział, by Ajok mówił tak zdecydowanym tonem do swego ojca. Wszystko to razem sugerowało, iż należy być czujnym. No cóż, jego pan i władca nie ma dość ani rozumu, ani sprytu. Skoro tak, to on, Woodou będzie sam, osobiście, wraz z czwórką strażników czuwać pod drzwiami tej dziewczyny przez całą noc. Nie zmruży oka, ale upilnuje cennej zdobyczy. Zbyt wielka i cenna stawka wchodzi w grę, aby uwierzyć pochopnie parze podstępnych szczeniąt, jakimi w gruncie rzeczy są syn Urgha i ta uczennica Czarownic!

… Czarownica właśnie tego dnia usłyszała Głos swojej wychowanki. Był już łagodny i cichy, jakby zdolna Dziewczyna pojęła natychmiast wskazówki swej Opiekunki.

– Uciekamy dziś wieczorem, gdy zapadnie zmrok.

– Gdzie?

– W Wysokie Góry.

– Będę tam podążać za wami – odparła Czarownica. – Gdy już będziecie w trakcie ucieczki, wyślij mi sygnał. Możecie liczyć na moją pomoc. Zaś gdyby Woodou usiłował ci przeszkodzić, pomyśl o swoim Głosie…

I Czarownica zamilkła. “O moim Głosie?” – pomyślała ze zdziwieniem Luelle.

Tymczasem Czarownica zaczęła przedzierać się przez Dżunglę, aby znaleźć się możliwie jak najbliżej Zamku. Jej siły i możliwości zwiększyły się i wzmocniły w krynicy Prastarych Mocy. Zawsze tak było. Dotarcie do skraju ruin zajęło jej raptem dwie godziny, nie dwa dni. Teraz siedziała na czarnym pniu i czekała na chwilę, w której znowu zacznie być niezbędna swej wychowance – i obie uratują najważniejsze ogniwo Pieśni Jedynej, na które porwali się barbarzyńcy. Obie…? Wszak jest jeszcze ten chłopiec, syn Urgha. I tego można było się spodziewać. Wszak nie kto inny, ale one, Czarownice, przewidziały, że kiedyś może zaistnieć taka możliwość, iż ich Istota trafi w łapy Urgha. A kiedy to było! Gdy jeszcze Luelle nie było na świecie! Ani tego chłopca, Ajoka. To one wybrały najpiękniejszą dziewczynę z rodu dzisiejszych niewolników, Arlin. One ją wybrały i przekonały – mimo jej oporu i lęku; one nauczyły, jak doprowadzić Urgha do ślubu. Nie kłamały. Powiedziały Arlin szczerze, że jej życie będzie smutne i ponure, ale za to jej syn kto wie, czy nie odegra w Pieśni Jedynej ważnej roli. One,też, Czarownice, pouczyły zasmuconą Arlin, jak ma wychowywać swego przyszłego syna. I przekonały ją.

– Biedna, śliczna Arlin płakała i broniła się, ale potem pojęła, jak wiele to może znaczyć: złamanie Urghowej siły w jej najczulszym miejscu, w osobie jego syna, który wszystko weźmie z matki, a nic z ojca – myślała Czarownica. – Za naszą sprawą Arlin zdobyła serce Urgha, za naszą sprawą Urgh tak oszalał z miłości do niej, że zgodził się na ten niebywały w dziejach jego rodu ślub z niewolnicą. Za naszą wreszcie sprawą syn Urgha pokochał poezję, a nie miecz, i z góry skazany został na miłość do Pieśni Jedynej, gdyż na Zamku Urgha poezji nie było, więc pierwsze zetknięcie się z Pieśnią zachwyciło chłopca. Pieśń wzięła go w niewolę. Zwyciężyła krew matki, a nie ojca… – Czarownica westchnęła głęboko i wymamrotała na koniec: – Nie, nie zawiodła nas nasza moc sterowania ludzkimi losami, nawet jeśli są to losy nie narodzonych jeszcze dzieci. ‘Zrobiłyśmy to dla Wielkiego Królestwa, łamiąc święte prawa magii i kiedyś za to odpokutujemy.

Przygotowania do jutrzejszego ślubu weszły w swą najgorętszą fazę. Kuchnia pracowała dzień i noc na pełnych obrotach, przygotowując niezliczone mnóstwo potraw. Z piwnic wytaczano ogromne beczki z piwem i winem.

Urghowi żołnierze nie mogli się oprzeć i już dziś zaczęli próbować, czy ich smak jest na tyle wyszukany, że nadaje się na jutrzejszą ucztę. Już pod wieczór pijani żołdacy i rycerze z donośnym śmiechem i chrypliwymi śpiewami zataczali się po zamkowym dziedzińcu. Lecz Urgh XIII nie gniewał się o to, lecz sam ochoczo opróżniał pełne kufle ze swoją świtą.

– Wszyscy na Zamku są nietrzeźwi, włącznie z królem. Przytomność zachowa jedynie kilkunastu strażników – myślał z lękiem Woodou. – Stracili głowę i sądzą, że mają złotego ptaka w klatce, nie muszą się już nim zajmować…

– To pijaństwo sprzyja naszym planom – szepnęła Luelle do Ajoka, patrząc ze swego okna na hałaśliwą hulankę.

– Tak, niech się opiją, a potem posną – wyszeptał Ajok pobladłymi wargami. Bał się i nawet nie próbował kryć tego przed swoją towarzyszką. Tym bardziej potrzebny był mu spokój, jaki spływał na niego od Luelle. Luelle w rzeczy samej przywykła do tego, że życie jest wieczną ucieczką. Czarownice nauczyły ją, że w trudnych sytuacjach trzeba zachować przytomność umysłu – im bardziej zbliżała się pora ucieczki, tym bardziej jej umysł chłódł i stawał się sprawniejszy. Rozwiązała już nawet ostatnie słowa Czarownicy, gdy rozmawiały o Głosie…

Ich szaty do przebrania się były schowane w futrach okrywających łoże Dziewczyny. Ajok znosił je co dzień, po kilka, skryte pod płaszczem. I teraz trzeba było tylko przebrać się w nie. Ona i chłopiec będą wyglądać jak dwóch Urghowych pachołków.

57
{"b":"100385","o":1}