Литмир - Электронная Библиотека

Wówczas to Ajok zaczął prosić swego Boga, żeby Pieśń Jedyna spełniła się do końca, do ostatniej litery ostatniej zwrotki. Bóg Ajoka był Bogiem całkiem innym niż ten, do którego modlił się jego ojciec. Bóg Urgha XIII był równie okrutny i groźny jak on sam. Bóg Ajoka był samą dobrocią i rozumiał doskonale swego małego wyznawcę. Z Bogami w tej nieszczęsnej krainie było na szczęście całkiem inaczej niż ze wszystkim innym. Każdy mógł wybrać sobie swego własnego Boga i modlić się do niego w dowolnie wybranej formie. Wspólne były tylko świątynie, w których oddawano im cześć. Ajok sądził jednak, że mimo wielości Bogów stwarzanych przez ludzi na ich własne wyobrażenie i potrzeby – tak naprawdę istnieje tylko jeden, choć pod różnymi nazwami i ten jeden, Jedyny, jest właśnie dobrym, rozumiejącym, litościwym. Ajok wierzył, że to ten właśnie Bóg pozwolił znękanym ludziom w Wielkim Królestwie pochwycić od wiatru, wody i deszczu słowa Pieśni Jedynej. I to On obiecał im wyzwolenie. Będąc Bogiem dobrym, Bogiem Ajoka, a nie Urgha, uznał, jak głosiła Pieśń Jedyna, że wyzwolenie miało przyjść nie za sprawą miecza i krwi, ale za sprawą Ducha i Czaru. Dlatego Ajok swobodnie mógł modlić się o spełnienie Pieśni, bowiem życiu jego ojca nic nie zagrażało – poza klęską. Nie miał go pokonać rycerski Miecz, ale Czar – wskutek którego Urgh ze swą armią powróciłby jedynie tam, skąd przybył jego ród: na Wielkie Stepy. Zaś chłopiec, choć walczyły w nim te dwie nierówne części jego jestestwa, odziedziczone po matce i ojcu, pojął, że Wielkie Stepy są właściwym miejscem dla grabieżczych, okrutnych i barbarzyńskich Najeźdźców. Stamtąd przyszli i tam powinni wrócić. Co on sam zrobiłby wówczas ze sobą – tego jeszcze nie wiedział.

Dość długo Ajok nie rozumiał, co oznaczają słowa: “Nim siedem setek, siedem dziesiątek i siedem lat minie”. Jaki Czas one wytyczały? Na jaki punkt wskazywały wskazówki zegara Pieśni? Ajok nie był biegły w liczeniu i nie wiedział, ile wieków panują Urghowie w tym kraju. Dopiero nadsłuchiwanie rozmów toczonych w kuchni uprzytomniło mu, że to przecież niemal już za niecałe dwa lata, ba, półtora roku! Zresztą wszystko zależy od tego, kto jak to liczy: czy Dzień Podboju rozpoczyna rok zerowy czy rok pierwszy…? Tak czy owak, jest to już bardzo, bardzo blisko i ta prorocza, wieszcza Pieśń spełnić ma się za życia Ajoka; co więcej, skoro tak właśnie jest, to Istota, która niesie za sobą ów Czar… I Ajok aż otrząsnął się z wrażenia, że te osoby są aż tak blisko. Muszą być blisko. Wynikało to niezbicie ze słów Pieśni!

Po raz pierwszy chłopiec odczuł żal, że nie ma w nim nic z rycerza. Gdyby był rycerzem, nie bacząc na własny lęk udałby się teraz tam, na spotkanie Czaru, żeby pomóc, gdyby ktokolwiek potrzebował jego pomocy. Ale ponieważ jest tylko słabym i wątłym chłopcem, nie umiejącym nawet napiąć haku – pętał go własny strach.

Ten sam strach – zauważył Ajok dopiero teraz – opętał ojca. Nie, nie ten sam. Przecież on, Ajok, wyczekiwał spełnienia się Pieśni, a ojciec wręcz przeciwnie… Ojciec lękał się, że każdy dzień i każda noc przybliżają go do Dnia Czaru. Dopiero teraz, znając Moc Pieśni, chłopiec zdołał to dostrzec. Teraz też ujrzał, ile tego strachu jest w każdym z rycerzy Urgha. Tyle że oni wszyscy bali się, bowiem nie wiedzieli, skąd ma nadejść Czar, i jak będzie to wyglądało, a on, Ajok, wiedział nieco więcej. Słowa Pieśni mówiły przecież wyraźnie:

“… i Czarownice w Czar ten spowiją istotę żywą

z rodu Luilów, którą powiodą przez wszystkie drogi.

Wielkie Królestwo pozna jak swoje. Uzdrowi ludzi,

uzdrowi ziemię, pozna Ardżany każdy zakątek.

I na dwa lata przed Wyzwoleniem tam dozna życia

swego odmiany. Poczuje ojców swoich odwagę,

dumę i godność Luilów miana. I Czar w nią wstąpi…”

… więc chłopiec z dumą myślał, że on jeden, jedyny w całym Zamku wie to, co pragnęliby zapewne wiedzieć wszyscy. On jeden, jedyny – ten wyśmiewany przez wszystkich i pogardzany Ajok! On, nad którego brakiem wszelkich talentów biadał ojciec, wiedział to, za co sam potężny Urgh gotów by oddać połowę majątku!

I Ajok po raz pierwszy w życiu poznał smak bycia ważną osobą, osobą rozumniejszą niż inne dookoła – i pomyślał, jak bardzo mógłby wzbić w dumę swego ojca, gdyby tylko chciał. I zrobiło mu się trochę żal, że nie może tego uczynić, bo wówczas Czar Pieśni mógłby się nie spełnić; najważniejsze jej ogniwo, przebywające teraz właśnie w Ardżanie, mogłoby zostać rozerwane.

Tymczasem wraz z kolejnym ponurym, zimowym porankiem nadszedł dzień urodzin jego ojca. Pouczony przez natrętnego Woodou, Ajok wlókł się noga za nogą do ojcowskiej komnaty, by złożyć mu życzenia.

– Obiecaj mu, Książę, że rychło nauczysz się strzelać z łuku i przestaniesz spadać z konia – terkotał znienawidzony mu sługa. – Ja wiem, że ty się tego nigdy nie nauczysz, ale po co ojca wpędzać w gniew? Jego gniew jest straszny i doprawdy radzę ci, obiecaj mu byle co, żeby nie krzyczał i nie musiał cię bić. Bowiem gdy już ty oberwiesz, później bici są ci, którzy akurat znajdują się najbliżej pod ręką, a zatem przede wszystkim ja. A wszystko to będzie wyłącznie twoją winą, Książę, bo ty jesteś jedną z przyczyn jego wściekłości i żalu. Więc obiecaj mu wszystko co tylko chcesz… – sączył mu do uszu Woodou, niemal wlokąc go do komnaty ojca.

Ajok westchnął. Zawsze idąc tam czuł wszechogarniający go paniczny lęk. I zawsze pejcz Urgha rozcinał mu boleśnie skórę. Więc Woodou miał rację. Trzeba powiedzieć byle co, żeby ułagodzić gniew ojca. Ten gniew, który go niemal nie opuszczał.

Wielki Urgh przechadzał się po swojej komnacie dużymi krokami. Przypominał lwa, ze swoją grzywą włosów nad niskim czołem i małymi, złymi oczami.

– Po co go przyprowadziłeś? – warknął do Woodou na widok syna. – Czy chcesz przypomnieć mi, że oprócz innych zmartwień, mam jeszcze i to? Z nim?

– Dziś są twoje urodziny, o panie, więc twój syn… – zaczął przypochlebnie Woodou.

– Czy przypominając mi o urodzinach, chcesz w ten sposób dać mi do zrozumienia, że za dwa lata już nas tu nie będzie? – warknął gniewnie Urgh. – Że diabelskie czary tego kraju przegnają nas stąd i za dwa lata będziemy sobie składać życzenia na Wielkich Stepach lub w piekle?!

– Tatusiu, chciałem ci przyrzec, że… – zaczął niefortunnie Ajok cienkim i drżącym głosem, nie widząc rozpaczliwych znaków Woodou, by natychmiast opuścił pokój ojca.

– Gdybyś był moim prawdziwym synem, prawdziwym Urghem z krwi i kości, nie skamlałbyś tu teraz cieniutkim głosikiem, lecz pokonałbyś Zło, które nam grozi! Mnie, twemu ojcu i tobie, memu jedynemu następcy! – ryczał Urgh, zdejmując ze stołu swój ulubiony pejcz. – Wiedziałbyś, gdzie go szukać, ty mały głupcze!

Pejcz wzniósł się nad głową chłopca, który wyszeptał w tym samym momencie:

– … ale ja właśnie wiem.

Ręka Urgha drgnęła. Woodou wychylił głowę zza fotela, gdzie jak zwykle przycupnął.

– Co wiesz?! – zagrzmiało pytanie.

– Wiem, gdzie t o jest – wyszeptał Ajok przerażony. – Co?

– Ten Czar, który cię zgubi, ojcze… – Mów!

– Kiedy ja… ja tak naprawdę… – jąkał się Ajok, dopiero teraz uprzytomniając sobie, co powiedział, aby ratować własną skórę.

– Mów natychmiast, albo zbiję cię tak, że wyniosą cię stąd moi słudzy – zagroził Urgh, podsuwając chłopcu swój pejcz pod oczy. Małe, żelazne kuleczki na jego końcu zabrzęczały, jakby przypominając o ranach, jakie zdolne są czynić.

– To nie ja… – wyszeptał przerażony tym, co się dzieje, chłopiec. – To nie ja wiem, to Pieśń Jedyna. Wystarczy uważnie wsłuchać się w jej słowa, rozszyfrować je…

– Więc mów te słowa – rozkazał Urgh. Woodou już na dobre wyszedł zza fotela i także nachylił ku chłopcu swą lisią twarzyczkę. Chłopiec zadrżał i niemal bezwiednie, bez udziału swej woli zaczął mówić:

“… Wielkie Królestwo pozna jak swoje. Uzdrowi ludzi,

uzdrowi ziemię, pozna Ardżany każdy zakątek.

I na dwa lata przed wyzwoleniem tam dozna życia

swego odmiany. Poczuje ojców swoich…”

47
{"b":"100385","o":1}