Jesteśmy sami – usłyszał Bourne w chwilę po tym, jak otworzył oczy. W porównaniu z potężnym ciałem Santosa fotel, na którym siedział barman, wydawał się niewielki, a przyćmione światło stojącej lampy odbijało się od jego łysej czaszki tak, że sprawiała wrażenie jeszcze większej niż w rzeczywistości. Jason odchylił do tyłu głowę i poczuł, że ma na samym czubku ogromnego guza. Stwierdził, że leży wciśnięty w kąt obszernej kanapy. – Nie ma żadnego pęknięcia ani krwawienia, tylko dość bolesny guz – dodał człowiek Szakala.
– Pańska diagnoza jest słuszna, szczególnie jej końcowy fragment.
– Został pan uderzony owiniętą w amortyzujący materiał pałką z twardej gumy. Rezultat był łatwy do przewidzenia, oczywiście pod warunkiem, że nie nastąpiło nic nieoczekiwanego. Obok pana leży na tacy woreczek z lodem. Radziłbym z niego skorzystać.
Bourne wyciągnął rękę, wziął wilgotną, zimną torebkę i przycisnął ją do głowy.
– Jest pan bardzo troskliwy – zauważył.
– Czemu nie? Mamy wiele spraw do omówienia… Może nawet milion, jeśli przeliczyć je na franki.
– Są pańskie, jeśli dotrzymane zostaną warunki, jakie podałem.
– Kim jesteś? – zapytał ostrym tonem Santos.
– Tej informacji nie ma w warunkach umowy.
– Nie jesteś już młody.
– Ty też nie, ale nie wydaje mi się, żeby to miało jakieś znaczenie.
– Miałeś pistolet i nóż. Nożem posługują się młodzi ludzie.
– Kto tak twierdzi?
– Moje doświadczenie… Co wiesz o Kosie?
– Powinieneś raczej zapytać, skąd dowiedziałem się o Le Coeur du Soldat.
– Więc skąd?
– Ktoś mi powiedział.
– Kto?
– Przykro mi, ale to także nie jest jeden z warunków. Zostałem wynajęty tylko jako pośrednik.
– Czy dlatego udawałeś inwalidę? Kiedy zacząłeś odzyskiwać przytomność, dotknąłem twojego kolana, ale nie okazałeś bólu. Nie masz przy sobie żadnych dokumentów, za to dużą sumę pieniędzy.
– Nigdy nikomu nie tłumaczę się z metod, jakie stosuję, tylko wyjaśniam, na czym polega moje zadanie. Najważniejsze, że udało mi się do ciebie dotrzeć. Nie znałem numeru telefonu, a chyba nie uważasz, że powinienem zjawić się w garniturze i z teczką w ręku?
Santos roześmiał się.
– Nawet nie zdołałbyś wejść do środka, bo wcześniej wciągnęliby cię w jakiś ciemny kąt i rozebrali do naga.
– Tak właśnie myślałem… Więc jak, przystępujemy do interesu? W grę wchodzi milion franków.
Człowiek Szakala wzruszył ramionami.
– Jeżeli kupujący wymienia na samym początku taką sumę, to na pewno jest gotów zapłacić dużo więcej. Powiedzmy, półtora miliona, a może nawet dwa.
– Aleja nie jestem kupującym, tylko pośrednikiem. Upoważniono mnie do zapłacenia miliona, co moim zdaniem i tak jest zbyt dużą sumą, ale tu chodzi również o czas. Mam także inne możliwości.
– Jesteś tego pewien?
– Oczywiście.
– Stracisz je, jeśli znajdą twoje ciało w rzece.
– Rozumiem.
Jason rozejrzał się po pogrążonym w półmroku mieszkaniu; miało niewiele wspólnego z obskurną spelunką na parterze. Meble były duże, dostosowane do rozmiarów właściciela, lecz dobrane ze smakiem – na pewno nie eleganckie, ale i nie tanie. Największe zdziwienie budziły sięgające od podłogi do sufitu regały z książkami, stojące między oknami. Bourne żałował, iż nie może dostrzec tytułów, bo mogłoby mu to powiedzieć coś więcej na temat tego dziwnego człowieka wysławiającego się tak, jakby ukończył Sorbonę, zachowującego się zaś jak bezwzględny zabijaka.
– Czyli mam rozumieć, że raczej nie będę mógł stąd wyjść, kiedy zechcę? – zapytał, spoglądając ponownie na Santosa.
– Raczej nie – potwierdził jego obawy podwładny Szakala. – Mógłbyś, gdybyś odpowiedział mi wprost na kilka pytań, ale skoro twierdzisz, że nie wolno ci tego zrobić… Cóż, ja też muszę ci postawić pewne warunki, a od ich spełnienia będzie zależało twoje życie.
– Jasno stawiasz sprawę.
– To chyba dobrze, prawda?
– Oczywiście, tyle tylko, że w ten sposób rezygnujesz z szansy zarobienia miliona franków, a może, jak sam twierdzisz, nawet dużo większej sumy.
– Mam wrażenie – odparł Santos, krzyżując na piersi swoje potężne ramiona i przyglądając się zdobiącym je tatuażom, jakby widział je po raz pierwszy w życiu i zastanawiał się, skąd się tam wzięły – że człowiek dysponujący takimi funduszami nie tylko będzie gotów pozbyć się tej sumy w zamian za twoje życie, ale dorzuci jeszcze wszelkie konieczne informacje, aby oszczędzić ci niepotrzebnych cierpień. – Nagle rąbnął olbrzymią pięścią w poręcz fotela i ryknął: – Co wiesz o Kosie? Kto ci powiedział o Le Coeur du Soldat? Skąd się tu wziąłeś, kim jesteś i dla kogo pracujesz?!
Bourne zamarł bez ruchu na kanapie, ale jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Musi się stąd wydostać i skontaktować z Bernardine'em! Na pewno minęła już umówiona godzina! Gdzie jest teraz Marie? Jednak z pewnością tego, co chciał zrobić, nie da się osiągnąć wbrew woli olbrzyma siedzącego w fotelu po drugiej stronie pokoju. Santos nie był ani kłamcą, ani głupcem; bez wahania zabiłby więźnia gołymi rękami i nie da się go omamić wyssaną z palca historyjką. Chronił jednocześnie dwie głowy – swoją i swego protektora. Kameleonowi pozostało tylko jedno wyjście: ujawnić tak dużą, że aż wiarygodną część prawdy, którą przeciwnik będzie musiał zaakceptować, ponieważ odrzucenie jej oznaczałoby dla niego zbyt wielkie ryzyko. Jason odłożył na tacę torebkę z lodem i zaczął mówić, ciągle wciśnięty w narożnik rozłożystej kanapy.
– To chyba jasne, że nie mam zamiaru umierać dla mojego klienta ani narażać się na tortury, żeby utrzymać w tajemnicy jego informacje, więc powiem ci wszystko, co wiem. Niestety, nie ma tego tak wiele, jak bym sobie życzył, zważywszy na obecne okoliczności. Żeby od samego początku wszystko było zupełnie jasne: nie rozporządzam osobiście tymi pieniędzmi. Mam się spotkać w Londynie z pewnym człowiekiem, który wyda polecenie przelewu z konta w Bernie na nazwisko lub numer rachunku, który mu podam… Tym samym wyjaśniliśmy już sobie sprawę mojej ewentualnej śmierci i niepotrzebnych cierpień. Co wiem o Kosie? W tym pytaniu mieści się też, rzecz jasna, sprawa Le Coeur du Soldat… Otóż powiedziano mi, że jakiś starszy człowiek – nie wiem, jakiej narodowości, ale podejrzewam, że Francuz – poinformował pewną znaną osobistość, że jest przygotowywany zamach na jej życie. Któż jednak uwierzy przeżartemu alkoholem starcowi, w dodatku z niechlubną, kryminalną przeszłością? Niestety, zamach doszedł do skutku, ale na szczęście ocalał współpracownik tej ważnej osobistości, który wiedział o ostrzeżeniu i jednocześnie był bardzo blisko związany z moim klientem. Obaj powitali zarówno zamach, jak i śmierć ważnej osobistości z wielkim zadowoleniem. Człowiek ów poinformował mego klienta o wiadomości dostarczonej przez starca: jeżeli ktoś chce się skontaktować z Kosem, powinien przesłać mu wiadomość przez restaurację Le Coeur du Soldat w Argenteuil. Mój klient w przekonaniu, że Kos musi być kimś wyjątkowym, postanowił właśnie skontaktować się z nim… Co do mnie, to urzęduję w pokojach hotelowych w różnych miastach. W tej chwili nazywam się Simon i mieszkam w Pont Royal, gdzie zostawiłem paszport i inne dokumenty. – Bourne przerwał i rozłożył szeroko ręce. – Powiedziałem ci wszystko, co wiem.
– Jeszcze nie wszystko – warknął Santos. – Kto jest twoim klientem?
– Zabiją mnie, jeśli ci powiem.
– A ja cię zabiję, jeśli mi nie powiesz – odparł człowiek Szakala, biorąc do ręki myśliwski nóż Jasona. Ostrze błysnęło w świetle lampy.
– Nie lepiej, żebyś podał mi informację, której potrzebuje mój klient, razem z jakimkolwiek nazwiskiem i numerem konta, a ja w zamian zagwarantuję ci dwa miliony franków? Mój klient żąda tylko tego, żebym był jedynym pośrednikiem. Widzisz w tym coś niewłaściwego? Przecież Kos zawsze może mi odmówić i posłać mnie do diabła… Trzy miliony.
Santos zamrugał powiekami, jakby nawet dla niego pokusa stała się zbyt silna.
– Może ubijemy interes później…
– Teraz!
– Nie! – Podwładny Carlosa dźwignął z fotela swoje ogromne ciało i zaczął się zbliżać do kanapy, trzymając w wyciągniętej dłoni lśniący nóż. – Twój klient!
– Klienci – odparł Bourne. – Grupa bardzo wpływowych ludzi ze Stanów.
– Kto, konkretnie!
– Strzegą swoich nazwisk jak tajemnic wojskowych, ale udało mi się jedno odkryć. Powinno ci wystarczyć.
– Kto to jest?
– Sam się domyśl, a przy okazji przekonasz się, jak ważne jest to, co ci chcę powiedzieć. Strzeż Kosa najlepiej, jak możesz! Upewnij się, że mówię prawdę, a jednocześnie zdobądź fortunę, która wystarczy ci do końca życia. Będziesz mógł zniknąć, podróżować, może wreszcie znajdziesz trochę czasu na książki, zamiast użerać się z tą hałastrą na dole… Jak sam powiedziałeś, żaden z nas nie jest młody. Obaj możemy na tym zarobić masę forsy. Co ci szkodzi? Przecież możemy zostać odesłani z kwitkiem, najpierw ja, a potem moi klienci… Nie ma w tym żadnej pułapki. Oni nawet nie chcą się z nim widzieć, tylko go wynająć.
– Jak mam to zrobić?
– Wymyśl sobie jakieś wysokie stanowisko i skontaktuj się z ambasadorem USA w Londynie. Nazywa się Atkinson. Powiedz mu, że otrzymałeś poufne instrukcje od Królowej Wężów i zapytaj, czy masz przystąpić do ich realizacji.
– Od Królowej Wężów? A kto to taki?
– "Meduza". Ci ludzie nazywają się "Meduza".
Mo Panov przeprosił grzecznie i wstał od stolika, po czym przecisnął się w kierunku męskiej toalety przez wypełniający bar tłum kierowców, rozglądając się rozpaczliwie w poszukiwaniu drugiego automatu telefonicznego. Nigdzie nie mógł go dostrzec! Jedyny, jaki znajdował się w pomieszczeniu, wisiał w przeszklonej budce w odległości trzech metrów od wielkookiej platynowej blondynki, której paranoja była równie głęboko zakorzeniona, jak ciemne odrosty jej włosów. Kiedy mimochodem napomknął, że powinien zadzwonić do biura i powiedzieć swoim współpracownikom, gdzie jest i co się z nim stało, spotkał się z gwałtowną reakcją.