Литмир - Электронная Библиотека

Rozdział 31

Davidzie, przestań!

– Boże, on oszalał! Aleksiej, Siergiej, trzymajcie go… Pomóż, Siergiej! Przytrzymajcie go na ziemi, żebym mógł z nim porozmawiać. Musimy stąd szybko uciekać!

Na razie wszystko, co udało im się osiągnąć, to powalić krzyczącego przeraźliwie Bourne'a w wysoką trawę. Chwilę wcześniej wypadł na zewnątrz przez wyrwaną w ścianie dziurę, naciskając rozpaczliwie spust swego AK.- 47 jakby w nadziei, że któryś z pocisków dosięgnie uciekającego Szakala. Kiedy opróżnił cały magazynek, dwaj Rosjanie doskoczyli do niego, wyrwali mu broń z ręki i zaprowadzili z powrotem do zrujnowanego wnętrza restauracji, gdzie czekali Aleks i Krupkin. Podtrzymując słaniającego się na nogach, zlanego potem Bourne'a, wyszli przed budynek, gdzie Jasona dopadł atak nie kontrolowanej histerii.

Samochód Szakala zniknął. Carlos po raz kolejny wydostał się z potrzasku, a Jason Bourne oszalał.

– Trzymajcie go! – ryknął Krupkin, klękając na ziemi przy szamoczącym się Jasonie. Objął jego twarz dłońmi, ścisnął mocno i odwrócił w swoją stronę. – Powiem to tylko raz, panie Bourne. Jeśli pan tego nie zrozumie, zostanie pan tutaj sam i osobiście poniesie wszystkie konsekwencje… Musimy stąd jak najprędzej odjechać. Jeżeli weźmie się pan w garść, najdalej za godzinę będziemy mogli skontaktować się z odpowiednimi ludźmi z pańskiego rządu. Przeczytałem to ostrzeżenie i zapewniam pana, że są sposoby, żeby zapewnić bezpieczeństwo pańskiej rodzinie. Ale pan musi osobiście zwrócić się do właściwych osób. Albo pan natychmiast oprzytomnieje, panie Bourne, albo może pan iść do diabła. No więc jak?

Jason jęknął rozpaczliwie, przyciskany do ziemi nieustępliwymi ramionami i kolanami, po czym spojrzał znacznie przytomniejszym wzrokiem na oficera KGB.

– Puśćcie mnie, sukinsyny… – wykrztusił.

– Jeden z tych sukinsynów ocalił panu życie.

– A wcześniej ja jemu. Jesteśmy kwita.

Opancerzony citroen pędził boczną drogą w kierunku autostrady prowadzącej do Paryża. Krupkin wezwał przez telefon komórkowy specjalny oddział do usunięcia wraku samochodu, którym przyjechali do Epernon jego dwaj ludzie (ma się rozumieć, rozmowa była szyfrowana). Ciało zabitego Rosjanina spoczywało w bagażniku citroena, a w razie gdyby sprawa wyszła na jaw, oficjalny komunikat ambasady miał brzmieć następująco: dwaj dyplomaci niższego szczebla znaleźli się przypadkowo w restauracji, na którą dokonano terrorystycznego napadu. Zabójcy mieli na twarzach maski z pończoch. Dyplomatom udało się uciec przez tylne drzwi, a kiedy po pewnym czasie wrócili, zastali w lokalu tylko rozhisteryzowane kobiety i jedynego mężczyznę, któremu udało się przeżyć. Natychmiast zameldowali o tym swoim zwierzchnikom, a ci polecili im zawiadomić policję i bezzwłocznie wracać do ambasady. Interesy Związku Radzieckiego nie mogły zostać narażone na szwank w związku z przypadkową obecnością jego przedstawicieli w miejscu budzącego odrazę przestępstwa.

– Przyznasz chyba, że to brzmi bardzo po rosyjsku, prawda? – zapytał Krupkin.

– Ale czy ktoś wam uwierzy? – powątpiewał Aleks.

– To nie ma najmniejszego znaczenia. W Epernon wszystko aż cuchnie Szakalem. Wysadzony w powietrze starzec, dwaj martwi terroryści w maskach z pończoch – Surete wie, co to znaczy. Nawet gdybyśmy brali w tym udział, to po właściwej stronie, więc nie będą się tym za bardzo interesować.

Bourne siedział w milczeniu przy oknie, obok niego Krupkin, a Conklin przed nimi, na rozkładanym dodatkowym miejscu. Nagle Jason oderwał wzrok od uciekającego krajobrazu i rąbnął pięścią w oparcie fotela.

– Boże, moje dzieci! – krzyknął. – Skąd ten skurwiel dowiedział się o Tannenbaum?!

– Proszę mi wybaczyć, panie Bourne – odparł łagodnie Krupkin. – Wiem doskonale, że łatwiej mi to mówić, niż panu uwierzyć, ale już wkrótce skontaktuje się pan z Waszyngtonem. Wiem co nieco o możliwościach waszej Agencji, jeśli chodzi o ukrywanie zagrożonych ludzi, i muszę przyznać, że są one wręcz oszałamiające.

– Chyba nie bardzo, skoro Carlosowi udało się dotrzeć aż tam!

– Może wcale tam nie dotarł. Nie jest wykluczone, że korzystał z innego źródła.

– Nie ma żadnych innych źródeł!

– Tego nigdy nie można być do końca pewnym.

W oślepiających promieniach wczesnopopołudniowego słońca pędzili ulicami Paryża, wypełnionymi tłumem spoconych, zmęczonych upałem ludzi. Wreszcie dotarli do radzieckiej ambasady przy bulwarze Lannes i wjechali przez otwartą bramę. Nikt ich nie zatrzymał. Strażnicy z daleka rozpoznali szarego citroena Krupkina. Samochód zatrzymał się na okrągłym podjeździe przed imponującymi marmurowymi schodami, które prowadziły do zwieńczonego rzeźbionym łukiem wejścia.

– Zostań pod ręką, Siergiej – polecił oficer KGB. – W razie czego zajmij się kontaktami z Surete. – Potem, jakby tknięty jakąś myślą, zwrócił się do mężczyzny siedzącego z przodu obok kierowcy: – Nie gniewajcie się, młody kolego, ale mój przyjaciel ma w tym po tylu latach służby więcej doświadczenia od was. Dla was jednak też mam zadanie. Zajmiecie się kremacją zwłok naszego poległego towarzysza. W Wydziale Spraw Wewnętrznych wyjaśnią wam wszystkie formalności.

Następnie Dymitr Krupkin skinął głową, dając Jasonowi i Aleksowi znak, żeby wysiedli z samochodu i szli za nim.

Kiedy znaleźli się we wnętrzu budynku, wyjaśnił uzbrojonemu strażnikowi, że jego dwaj goście nie muszą przechodzić przez bramkę z wykrywaczem metali, który to rytuał obowiązywał wszystkie osoby wchodzące do ambasady.

– Wyobrażacie sobie to zamieszanie? – mruknął do nich po angielsku. – Dwaj agenci CIA usiłują wejść z bronią do bastionu proletariatu? Boże, już czuję, jak odmrażam sobie jaja gdzieś na Syberii!

Przeszli przez suto zdobiony dziewiętnastowieczny hol do typowo francuskiej metalowej windy i pojechali na drugie piętro. Krupkin otworzył ażurowe drzwi i poprowadził ich szerokim korytarzem.

– Skorzystamy z tajnej sali konferencyjnej – powiedział. – Będziecie pierwszymi i ostatnimi Amerykanami, którzy ją zobaczą. Ma tę zaletę, że to jedno z nielicznych pomieszczeń bez podsłuchu.

– Chyba nie chciałbyś, żeby cię teraz słyszano, co? – zachichotał Conklin.

– Tak samo jak ty, Aleksiej, już dawno nauczyłem się oszukiwać te głupie urządzenia. Teraz wolę jednak nie ryzykować, bo jeśli mam być szczery, chodzi mi przede wszystkim o to, żeby ochronić nas przed nami samymi. Zapraszam do środka.

Tajna sala konferencyjna dorównywała wielkością przeciętnej jadalni w podmiejskim domku, ale była wyposażona w długi czarny stół i obszerne fotele, sprawiające wrażenie nadzwyczaj wygodnych. Ściany pokrywała ciemnobrązowa boazeria, na ścianie nad fotelem przewodniczącego wisiał oczywiście portret Lenina, a poniżej znajdowała się niewielka telefoniczna konsoleta.

– Wiem, że to dla was bardzo pilne, więc przede wszystkim zamówię wam wolną linię – powiedział, podchodząc do urządzenia. Podniósł słuchawkę, wypowiedział ostrym tonem kilka słów po rosyjsku, po czym odłożył ją i odwrócił się do Amerykanów. – Dostaliście numer dwadzieścia sześć. Drugi rząd, pierwszy przycisk z prawej strony.

– Dziękuję. – Conklin skinął głową, wydobył z kieszeni skrawek papieru i podał go oficerowi KGB. – Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę, Kruppie. To numer telefonu w Paryżu, podobno do Szakala, ale zupełnie inny niż ten, jaki dostał Bourne i pod którym go zastał. Nie wiemy, co się pod tym kryje, choć na pewno ma to jakiś związek z Carlosem.

– A nie chcecie tam dzwonić, żeby się przedwcześnie nie zdradzić… Oczywiście, rozumiem. Po co wywoływać panikę, jeśli to nie jest konieczne? Zajmę się tym. – Krupkin spojrzał na Jasona z wyrazem twarzy starszego, współczującego kolegi. – Niech pan będzie dobrej myśli, panie Bourne. Mimo pańskich obaw w dalszym ciągu wierzę w umiejętności chłopców z Langley. Nawet nie powiem, ile razy udało im się storpedować moje plany.

– Jestem pewien, że odpłacił im pan pięknym za nadobne – odparł Jason, zerkając niecierpliwie w stronę konsolety.

– Ta świadomość utrzymuje mnie przy życiu.

– Dziękujemy, Kruppie – powiedział Aleks. – Pozwól, że użyję twoich słów: jesteś dobrym, starym wrogiem.

– Już ci mówiłem, to wszystko wina twoich rodziców! Gdyby nie opuścili Matki Rosji, dzisiaj my dwaj trzęślibyśmy całym Komitetem Centralnym.

– I mielibyśmy dwa domy nad Jeziorem Genewskim?

– Czyś ty oszalał, Aleksiej? Całe jezioro byłoby nasze! – Krupkin roześmiał się cicho, odwrócił i wyszedł z pokoju.

– Świetnie się bawicie, prawda? – zapytał Bourne.

– Do pewnego stopnia – przyznał Aleks. – Ale w chwili gdy po obu stronach giną ludzie, zabawa się kończy.

– Zadzwoń do Langley – powiedział Jason, wskazując ruchem głowy konsoletę. – Holland musi mi wytłumaczyć parę rzeczy.

– To nic nie da…

– Jak to?

– Jest za wcześnie, w Stanach dochodzi dopiero siódma rano. Myślę jednak, że uda mi się przezwyciężyć tę niedogodność. – Mówiąc to Conklin wyjął z kieszeni niewielki notes.

– Niedogodność? – wykrzyknął z wściekłością w głosie Bourne. – Co to za pieprzenie, Aleks? Zrozum, ja za chwilę oszaleję! Chodzi o moje dzieci!

– Uspokój się. Chciałem tylko powiedzieć, że mam jego zastrzeżony numer do domu.

Conklin usiadł przy konsolecie, podniósł słuchawkę i nacisnął przyciski z cyframi.

– Przezwyciężyć niedogodność, niech cię szlag trafi! Czy wy w ogóle potraficie jeszcze mówić jak normalni ludzie?

– Przepraszam, profesorze, to kwestia przyzwyczajenia… Peter? Tu Aleks. Otwórz oczy i obudź się, żeglarzu. Mamy kłopoty.

– Nie muszę się budzić – odparł głos z Fairfax w stanie Wirginia. – Właśnie wróciłem z pięciomilowej przebieżki.

– Wam, dwunogom, wydaje się, że jesteście strasznie dowcipni.

– Boże, przepraszam cię, Aleks! Naprawdę nie chciałem…

– Wiem, że nie chciałeś. Kadecie Holland, mamy problemy.

– To znaczy, że przynajmniej udało ci się odnaleźć Bourne'a.

– Stoi za moimi plecami. Może zainteresuje cię wiadomość, że dzwonimy z radzieckiej ambasady w Paryżu.

125
{"b":"97555","o":1}