We śnie maluję jak Vermeer van Delft. Rozmawiam biegle po grecku i nie tylko z żywymi. Prowadzę samochód, który jest mi posłuszny. Jestem zdolna, piszę wielkie poematy. Słyszę głosy nie gorzej niż poważni święci. Bylibyście zdumieni świetnością mojej gry na fortepianie. Fruwam, jak się powinno, czyli sama z siebie. Spadając z dachu umiem spaść miękko w zielone. Nie jest mi trudno oddychać pod wodą. Nie narzekam: udało mi się odkryć Atlantydę. Cieszy mnie, że przed śmiercią zawsze potrafię się zbudzić. Natychmiast po wybuchu wojny odwracam się na lepszy bok. Jestem, ale nie muszę być dzieckiem epoki. Kilka lat temu widziałam dwa słońca. A przedwczoraj pingwina. Najzupełniej wyraźnie. |