Obmyślam świat, wydanie drugie, wydanie drugie, poprawione, idiotom na śmiech, melancholikom na płacz, łysym na grzebień, psom na buty. Oto rozdział: Mowa Zwierząt i Roślin, gdzie przy każdym gatunku masz słownik odnośny. Nawet proste dzień dobry wymienione z rybą ciebie, rybę i wszystkich przy życiu umocni. Ta, dawno przeczuwana, nagle w jawie słów improwizacja lasu! Ta epika słów! Te aforyzmy jeża układane, gdy jesteśmy przekonani, że nic, tylko śpi! Czas (rozdział drugi) ma prawo do wtrącania się we wszystko czy to złe, czy dobre. Jednakże – ten, co kruszy góry, oceany przesuwa i który obecny jest przy gwiazd krążeniu, nie będzie mieć najmniejszej władzy nad kochankami, bo zbyt nadzy, bo zbyt objęci, z nastroszoną duszą jak wróblem na ramieniu. Starość to tylko morał przy życiu zbrodniarza. Ach, więc wszyscy są młodzi! Cierpienie (rozdział trzeci) ciała nie znieważa. Śmierć, kiedy śpisz, przychodzi. A śnić będziesz, że wcale nie trzeba oddychać, że cisza bez oddechu to niezła muzyka, jesteś mały jak iskra i gaśniesz do taktu. Śmierć tylko taka. Bólu więcej miałeś trzymając różę w ręce i większe czułeś przerażenie widząc, że płatek spadł na ziemię. Świat tylko taki. Tylko tak żyć. I umierać tylko tyle. A wszystko inne – jest jak Bach chwilowo grany na pile. |