Lubię zbierać materiały do swoich powieści. Morderstwa, procedury śledcze, intrygi – wszystko to jest ogromnie ciekawe. Tym razem bawiłam się jeszcze lepiej niż zwykle, za co jestem głęboko wdzięczna detektywom policji stanowej Rhode Island. Są oni nie tylko wspaniałymi zawodowcami, ale także pełnymi dobrej woli, wspaniałomyślnymi i cierpliwymi ludźmi. Bez względu na to, czy chodziło o wyjaśnienie procedury uzyskiwania nakazu sądowego, czy też o zademonstrowanie działania nowego Automatycznego Systemu Identyfikacji Odcisków Palców, funkcjonariusze policji stanowej mimo natłoku zajęć odpowiadali na moje pytania, dając jednocześnie wyraz dumie ze swojej pracy. Od kiedy ich poznałam, żywię szczery podziw dla policji stanowej Rhode Island. Zaczęłam nawet przestrzegać ograniczeń prędkości. No, dobrze, może nie wytrwałam w tym postanowieniu zbyt długo, ale przecież próbowałam, a to dobitnie świadczy o ich sile perswazji.
Oczywiście skwapliwie wykorzystałam większość dostarczonych przez nich informacji. Jednak w powieści wyniki badań laboratoryjnych są dostarczane w oka mgnieniu oka, a postępy w śledztwie następują z prędkością bliską prędkości światła. Poza tym moi detektywi są odrobinę twardsi i mają większe doświadczenie w pracy nad zabójstwami niż ich prawdziwi odpowiednicy. Pamiętaj jednak, Drogi Czytelniku, że detektywi policji stanowej Rhode Island to postacie autentyczne. Ja zaś jako pisarka zajmuję się tworzeniem fikcji.
Chciałabym podziękować za pomoc przede wszystkim następującym funkcjonariuszom policji stanowej Rhode Island: pułkownikowi Edmondowi S. Culhane’owi juniorowi, pułkownikowi Stevenowi M. Parę, majorowi Michaelowi Quinnowi, inspektorowi Johnowi J. Leydenowi juniorowi, sierżantowi Johnowi Virgilio, sierżantowi Markowi Bilodeau, kapralowi Ericowi L. Crocemu i detektywowi Jamesowi Daugherty ‘emu.
Pragnę także złożyć podziękowania sierżantowi Paulowi Kennedy ‘emu i sierżantowi Napoleonowi Brito z policji miasta Providence. Oni także powitali mnie z otwartymi ramionami i podzielili się ze mną mnóstwem wspaniałych anegdotek. Przyznaję, że nie doceniałam w pełni historii ćwiartowania ciał w stanie Rhode Island, dopóki nie poznałam policjantów z Providence.
Jestem wreszcie głęboko wdzięczna za pomoc w pisaniu niniejszej książki następującym osobom:
Doktorowi Gregory’emu K. Moffattowi, wykładowcy psychologii w Atlanta Christian College, wspaniałemu przyjacielowi i bardzo mądremu człowiekowi.
Albertowi A. Bucciemu z Departamentu Więziennictwa Stanu Rhode Island za wspaniały opis życia w zakładzie karnym.
Margaret Charpentier, farmaceutce i osobie, której można się wypłakać, oraz jej współpracowniczce Katem Strąg.
Monique Lemoine, patologowi języka mówionego i dobrej duszy.
Kathy Hammond z Centrum Krwiodawstwa Stanu Rhode Island.
Jimowi Martinowi z Biura Prokuratora Generalnego w Rhode Island.
Członkom Towarzystwa Przyjaciół Providence.
Kathleen Walsh, asystentce, która wielokrotnie ratowała moje zdrowie psychiczne.
A także mojemu niezwykle tolerancyjnemu mężowi Anthony’emu. Tym razem od katastrofy uchroniły mnie jego czekoladowe ciasteczka.
Na koniec pragnę jeszcze zaznaczyć, że ponoszę wyłączną winę za wszystkie błędy. Wezmę także odpowiedzialność za wszystko, co ci się, Drogi Czytelniku, w tej powieści szczególnie spodoba.
Lisa Gardner