Литмир - Электронная Библиотека

PRICE

Griffin wybierał numer na komórce, pędząc wąskimi uliczkami w stronę wjazdu na szosę I-95, a Fitz trzymał się deski rozdzielczej, klnąc jak szewc. Griffin zaczął mówić, gdy tylko Jillian odebrała.

– Musisz mi coś powiedzieć. I to szczerze.

– Griffin? Też miło mi cię słyszeć…

– Wiem, że jesteś zła na policję – przerwał jej stanowczym głosem. – Wiem, że uważasz, że ponosimy odpowiedzialność za śmierć twojej siostry. Ale potrzebuję twojej pomocy. Musisz mi powiedzieć, czy kiedykolwiek spotkałaś Davida Price’a. Lifcie kłam, Jillian. To sprawa życia i śmierci.

Cisza. Ściskał kierownicę, zastanawiając się, co oznacza ten brak odpowiedzi. Poczuł, że znowu przewraca mu się żołądek, a w uszach zaczyna dzwonić. Oddychaj głęboko, rozluźnij mięśnie. Osiemnaście miesięcy ciężkiej pracy. Nie zaprzepaść tego.

– Nazwisko wydaje się znajome – odezwała się w końcu Jillian. – Zaraz. Czy to nie twój sąsiad? Griffin, o co chodzi?

– Czy twoja siostra kiedykolwiek o nim wspominała?

– Nie, nigdy.

– A może dostałaś jakiś list?

– Nie. Poczekaj chwilę. – Znowu zaległa cisza, a po chwili usłyszał wołanie: – Toppi, czy kiedykolwiek dostałaś list od niejakiego Davida Price’a? Spytaj mamę. – Po sekundzie znowu odezwała się do słuchawki: – Obie mówią, że nie. Ale przecież go aresztowałeś, prawda? Posłałeś go za kratki… już dawno. Dlaczego właśnie teraz o niego pytasz?

Griffin zignorował jej pytanie i zadał swoje:

– Jakie masz plany na dzisiaj?

– Obiecałam mamie, że pojedziemy na grób Trishy. Griffin…

– Nie róbcie tego.

– Jak to?

– Zostańcie w domu. Zaraz, mam lepszy pomysł. Zabierz Toppi i mamę do domku w Narragansett. Załatwię, żeby dwaj mundurowi już tam na was czekali.

– Czy Price uciekł? – zapytała ściszonym głosem.

– Nie.

– To dlaczego o niego pytasz? Myślisz, że ma z tym wszystkim coś wspólnego? Uważasz, że David Price w jakiś sposób skrzywdził moją siostrę?

– Właśnie próbuję się tego dowiedzieć. Jakieś wieści na temat Carol?

– Właśnie miałam zamiar zadzwonić do szpitala.

– Tam też powinienem posłać mundurowych – mruknął Griffin i od razu tego pożałował.

– Stało się coś. Stało się coś złego, prawda? – zapytała zaniepokojonym głosem Jillian.

– Będziemy w kontakcie – zapewnił ją. – Uważaj na siebie.

Rozłączył się. Głównie dlatego, że nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. A może dlatego, że ani czas, ani miejsce, ani obecność czerwonego ze złości Fitza nie sprzyjały temu, by wyznać jej to, co cisnęło mu się na usta.

Wjechał na estakadę i rzucił Fitzowi komórkę.

– Teraz twoja kolej.

Fitz wystukał numer państwa Pesaturo. Pół minuty później obaj usłyszeli głos matki Meg.

– Dzień dobry, tu detektyw Fitzpatrick – powiedział zachrypniętym głosem Fitz, po czym odchrząknął. – Muszę porozmawiać z Meg. Mogłaby ją pani poprosić?

– Detektyw Fitzpatrick! – uradowała się pani Pesaturo. – Jak się pan dzisiaj miewa?

Fitz utrzymał oficjalny ton.

– Pani Pesaturo, muszę porozmawiać z Meg.

Laurie Pesaturo zamilkła zmieszana. Kiedy poprosiła Fitza, żeby poczekał, nawet Griffin usłyszał niepewność w jej głosie. Po kilku minutach znów podeszła do aparatu.

– Przykro mi – oznajmiła – Zdaje się, że Meg wyszła.

– Nie ma jej w domu?

– Nie.

– Wie pani, gdzie jest?

– Nie.

Fitz przeszedł do sedna.

– Pani Pesaturo, czy mówi pani coś nazwisko Price, David Price? Sekunda ciszy.

– A o co chodzi, detektywie Fitzpatrick?

– Proszę odpowiedzieć na pytanie, pani Pesaturo. Czy zna pani Davida Price’a?

– Nie.

– A czy Meg przypadkiem o nim nie wspominała?

– Wydaje mi się, że nie.

– Czy Price kiedykolwiek przysyłał państwu listy lub paczki? Albo dzwonił?

– Gdyby to zrobił – odparła Laurie Pesaturo – znałabym jego nazwisko, prawda? A teraz pytam pana jeszcze raz: o co chodzi?

– Chciałbym, żeby pani znalazła Meg. Chciałbym, żebyście nie oddalały się od domu. I dobrze by było, gdyby pani mąż wziął dzisiaj wolne i spędził dzień z rodziną. Moglibyście złożyć wizytę wujkowi Vinniemu.

– Panie Fitzpatrick…

– To tylko środki ostrożności – dodał cicho Fitz.

– Dobrze – powiedziała po chwili pani Pesaturo. – Dziękuję za telefon. Zadzwoni pan jeszcze?

– Mam nadzieję, że uda mi się zadzwonić po południu.

– Dziękuję, bylibyśmy wdzięczni.

– Proszę znaleźć Meg – powtórzył Fitz, gdy wjeżdżali na teren kompleksu budynków więziennych.

Griffin odnalazł gmach z czerwonej cegły, w którym mieściły się biura Więziennego Oddziału Śledczego oraz pomieszczenia użytkowane przez oddział policji stanowej, wjechał na parking i wyłączył silnik. Nie patrzył już na Fitza. Koncentrował się na rozluźnianiu mięśni i powstrzymywaniu dzwonienia w uszach. Głęboki wdech i wydech. Głęboki wdech i wydech.

„Hej, Griff, myślisz, że to jest okropne? W takim razie muszę ci opowiedzieć o twojej żonie…”

Fitz wysiadł z samochodu. Chwilę później Griffin zrobił to samo.

Stanowy Zakład Karny w Providence zajmuje czterysta akrów ziemi. Jego ceglane wieże i ogrodzenie z kolczastego drutu są doskonale widoczne z autostrady, niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę, że spośród tuzina stojących tam budynków połowa należy nie do samego więzienia, lecz do innych instytucji rządowych. W samym zakładzie karnym zawsze przebywa prawie cztery tysiące więźniów, a liczba wewnętrznych i zewnętrznych skarg, które się z nimi wiążą, wystarcza, by dać pracę sześciu detektywom z Więziennego Oddziału Śledczego i dwóm detektywom stanowym. Detektywi Oddziału Śledczego reagują zwykle pierwsi i rozpatrują wszystkie skargi zgłaszane przez jednych więźniów na innych. Jednakże w przypadku poważniejszych przestępstw – dotkliwych pobić, morderstw lub handlu narkotykami – do akcji wkracza policja stanowa.

Między dochodzeniami detektywi stanowi spędzają czas na odbieraniu telefonów od więźniów, którzy w zamian za różne przywileje wyrażają chęć podkablowania kolegów. Telefonów jest mnóstwo, ale rzadko kiedy wynika z nich coś istotnego.

Właśnie na to liczył Griffin, kiedy dowiedział się o propozycji Davida Price’a. Teraz jednak nie był już tego taki pewny.

Kapral Charpentier spotkał się z nimi w lobby, a potem poprowadził ich schodami do mieszczącego się w piwnicach biura policji stanowej. Uderzyło ich tak stęchłe powietrze, że Griffin zmarszczył nos, a Fitz skrzywił się ze wstrętem.

– Wiem, wiem – powiedział Charpentier. – Teoretycznie w budynku nie ma już azbestu. Ale ci, którzy dłużej wdychają… – Nie dokończył, lecz Griffin i Fitz doskonale zrozumieli, co miał na myśli. Już bolały ich głowy.

Charpentier poprowadził ich w głąb korytarza i otworzył przed nimi drzwi do małego pokoiku. Stały tam dwa ustawione naprzeciwko siebie biurka z komputerami, stosami kopert i papierów. Resztę miejsca zajmowały dwa krzesła i blaszana ściana kartoteki. Nie było żadnych roślin. Nic, tylko przygnębiające kremowe ściany, szara biurowa wykładzina i kiepskie oświetlenie.

– Prowadzą go do sali na tyłach – oznajmił Charpentier, siadając i wskazując im krzesła. – Potrzebują jeszcze dziesięciu minut.

– W porządku – powiedział Griffin. Postanowił nie siadać. Wolał, żeby nikt nie zauważył, że jego ciało zaczyna drżeć.

– Moim zdaniem facet gówno wie – dodał Charpentier, mierząc Griffina wzrokiem.

– Jak się przystosował? – zapytał Griffin.

– Lepiej, niż można by przypuszczać. – Charpentier odchylił się do tyłu i wzruszył ramionami. – Facet jest młody, niski, a do tego pedofil. Szczerze mówiąc, wygląda jak typowa więzienna ciota. Ale coś wam powiem. Słyszałem tę historię od jednego ze strażników. Sześciu facetów otoczyło Price’a pod natryskami. Było widać, że zamierzali dać mu małą lekcję, pokazać, jak się tu traktuje chuderlawych morderców dzieci. I wtedy David zaczął z nimi rozmawiać. Inni strażnicy już biegli na pomoc, spodziewając się najgorszego. Ale jak przybyli na miejsce, David był już otoczony przez sześciu roześmianych dryblasów, którzy nie bili go, nie kopali, tylko klepali przyjacielsko po plecach. W ciągu trzech minut facet zmienił ich w swoich kumpli. – Charpentier potrząsnął głową. – Nie pojmuję tego, ale za rok Price może rządzić całym więzieniem. Zostanie najmniejszym więziennym bossem w kraju.

– Dobrze radzi sobie z ludźmi – powiedział Griffin.

Charpentier pokiwał głową, a potem wolno pochylił się do przodu.

Jego wzrok powędrował od Griffina do Fitza i z powrotem.

– Wiecie co? Liczba pobić w więzieniu o zaostrzonym rygorze wzrosła aż dwukrotnie, od kiedy Price tam siedzi. Właśnie dzisiaj rano przeglądałem statystyki. Niemal codziennie przez ostatnie dziewięć miesięcy coś się dzieje. Mają tam ciągły sezon łowiecki. A jedyna zmienna, jaką dostrzegam, to więzień, który wciąż mógłby się ubierać w sklepach z odzieżą dziecięcą.

– Myślisz, że to on za tym stoi? – zapytał Fitz.

Charpentier wzruszył ramionami.

– Nie możemy niczego udowodnić. Więźniowie podają różne powody bójek. Ale David cały czas z kimś gada. Jak jakiś cholerny polityk. Miele ozorem na spacerniaku, rozsyła liściki po całym bloku. I ani się obejrzysz, a znowu ktoś ląduje w szpitalu. Nie wiem, co David Price robi i mówi, ale jest w nim coś przerażającego.

– Dobrze radzi sobie z ludźmi – powtórzył Griffin. „W takim razie muszę ci opowiedzieć o twojej żonie…” Zadzwonił telefon. Charpentier podniósł słuchawkę.

– Dobra, możemy iść.

Budynek więzienia o zaostrzonym rygorze robi wrażenie. Wzniesiony w 1878 roku z szarych kamiennych bloków dwupiętrowy gmach wieńczy wielka biała kopuła. W dawnych czasach na jej szczycie stała latarnia, która paliła się na zielono, kiedy wszystko było w porządku, a na czerwono, gdy działo się coś złego. Widząc czerwone światło, mieszkańcy Providence posyłali konnego kuriera, który miał za zadanie dowiedzieć się, co się stało.

Więzienie może się także pochwalić jednym z najstarszych mechanicznych systemów bezpieczeństwa w kraju. Obecnie większość zakładów karnych jest zelektronizowana. Aby otworzyć celę lub blok, wystarczy nacisnąć guzik. W Starym Maksie, jak pieszczotliwie określa się to więzienie, ciężkie stalowe drzwi nadal otwiera się i zamyka za pomocą metalowych dźwigni. Więźniowie nie są z tego specjalnie zadowoleni, za to wielbiciele historii aż pieją z zachwytu.

66
{"b":"94206","o":1}