Odjechali zaledwie cztery przecznice od domu państwa Pesaturo, gdy Fitz krzyknął: – Stój!
Griffin natychmiast wdepnął hamulec, aż Fitz uderzył głową w deskę rozdzielczą.
– O, kurde, tam!
Griffin podążył wzrokiem za wytkniętym palcem Fitza i zobaczył stację benzynową, przed którą tankowały trzy samochody. Fitz jednak pokazywał małego brązowego nissana zaparkowanego przed przeszklonymi drzwiami niewielkiego sklepiku.
– To wóz Meg – powiedział. – Widzisz rejestrację?
MP 63. Griffin wjechał na parking.
Najpierw obejrzeli dokładnie samochód. W środku nie było nic niezwykłego. Tylko pudełko chusteczek higienicznych, szczotka do włosów i zawieszony na lusterku pluszowy piesek. Griffin zauważył parkingową nalepkę College’u Providence. Fitz przyłożył dłoń do maski i oświadczył, że jest chłodna.
Detektywi wymienili spojrzenia. Skoro silnik zdążył wystygnąć, to samochód musiał tu stać już od jakiegoś czasu. Weszli do sklepiku. W środku zastali dwie kobiety i sprzedawcę. Jedna z klientek – szpakowata niewiasta ubrana w za dużą granatową bluzę – stała pogrążona w głębokiej zadumie nad zamrażarką z lodami. Druga, platynowa blondynka, przechadzała się między półkami z chipsami i chrapkami. Żadna z nich nie była Meg. Fitz i Griffin znowu wymienili spojrzenia.
Podeszli do kasjera, pryszczatego nastolatka, który mógłby być bratem chłopaka z Blockbustera. Fitz błysnął odznaką.
– Gdzie jest kierowca tamtego nissana?
Dzieciak wytrzeszczył oczy, gapiąc się na odznakę. Przełknął głośno ślinę i spojrzał bojaźliwie na Fitza.
– Nie wiem – wyskrzeczał.
– Co znaczy „nie wiem”?
– To znaczy, że jej tu nie ma, psze pana – wyjąkał nastolatek.
– A widziałeś kierowcę brązowego nissana?
– Tak jest! Była bardzo ładna, psze pana.
W porządku, wyglądało na to, że to rzeczywiście Meg.
– Czy weszła do sklepu? Rozmawiała z tobą?
– Nie.
– Nie weszła do sklepu? – Fitz zmarszczył surowo brwi.
– Nie, psze pana. To znaczy, wydaje mi się, że miała taki zamiar. Ale wtedy podjechał jej znajomy i pojechała z nim.
– Z mężczyzną? – spytał ostro Griffin.
Chłopak spojrzał na Griffina, jakby dopiero teraz zauważył jego obecność, i jeszcze bardziej wytrzeszczył oczy.
– T-t-tak.
Fitz wychylił się przez ladę. Obie klientki przerwały robienie zakupów i zaczęły bezwstydnie podsłuchiwać rozmowę. Fitz zignorował je. Całą uwagę skupił na dzieciaku.
– Mógłbyś dokładnie opisać, co widziałeś? Nie śpiesz się. Zastanów się spokojnie.
Chłopak wziął głęboki oddech. Pomyślał.
– Więc zauważyłem ją, kiedy wysiadała z nissana. No i… zacząłem na nią patrzeć, bo była naprawdę ładna.
– Jak była ubrana?
– Eee… w taką brązową kurtkę. Zamszową, wie pan. I miała taką dużą torbę przewieszoną przez ramię. I chyba dżinsy.
– Okej, więc wysiadła z samochodu w kurtce i z torbą na ramieniu. Czy zamknęła drzwiczki?
– Tak. Zamknęła.
– I co potem?
– Zrobiła krok do przodu, jakby zamierzała wejść do sklepu. Ale nagle się zatrzymała i odwróciła. Zobaczyłem, jak podjeżdża drugi samochód i wysiada z niego ten mężczyzna. Wyglądał, jakby mu się bardzo śpieszyło, wie pan. Podbiegł do niej, powiedział coś i oboje wsiedli do jego wozu.
– Opisz mi tego mężczyznę – rozkazał Fitz.
– Eeeee… niezbyt wysoki. Może pana wzrostu. Kasztanowe włosy. Taki normalny, przeciętny facet. – Dzieciak wzruszył ramionami.
Fitz łypnął na Griffina, który skinął głową. Przeciętny. Tak właśnie określano Eddiego Como. Cholera jasna.
– W jakim wieku?
– Eee… starszy. Nie przyjrzałem mu się zbyt dokładnie, ale pamiętam, jak pomyślałem, że jest dla niej za stary. Właściwie nie wiem, dlaczego przyszło mi to do głowy.
– Widziałeś jego samochód?
– Nie. Ale robił sporo hałasu. Jakby miał duży silnik. I musiał być dosyć stary. Nie chciał zapalić – dodał chłopak.
– Czy mężczyzna jej dotykał? – zapytał Griffin. Dzieciak spojrzał na niego, po czym szybko spuścił wzrok.
– Eeee…
– Dotknął jej ramienia, wziął ją za rękę?
– A tak! Kiedy do niej podbiegł. Położył rękę na jej ramieniu. I zaprowadził ją do samochodu, wie pan. Otworzył jej drzwiczki. Taka dziewczyna na pewno lubi dobre maniery. – Dzieciak pokiwał głową, a potem westchnął ponuro. Pewnie w tym wieku rozumiał już, jakie jest życie. Chłopcy tacy jak on nie mieli szans u dziewczyn takich jak Meg.
– Czy wciąż trzymał ją za ramię, kiedy otwierał samochód? – dopytywał się Griffin.
– Tak. Właśnie tak było. Lewą ręką trzymał jej ramię, a prawą otworzył drzwiczki.
– Ani na chwilę jej nie puścił?
– Chyba nie.
Griffin i Fitz znowu wymienili spojrzenia. Wyglądało na to, że Meg ma kłopoty. Griffin zerknął na zegarek. Jedenasta czterdzieści sześć. Psia mać, za Chiny nie uda im się dorwać gwałciciela przed terminem wyznaczonym przez Price’a.
– O której godzinie to było? – Fitz także spojrzał na zegarek i w jego głosie słychać było zniecierpliwienie.
– Och, jakiś czas temu. Zaraz, chwilę wcześniej tankował u nas taki duży samochód terenowy. Sprawdzę rachunek.
Chłopak otworzył kasę i zaczął powoli przeglądać papiery. Griffin i Fitz przestępowali nerwowo z nogi na nogę. Czas uciekał. Dzieciak wyciągnął rachunek. Mruknął pod nosem. Niespiesznie sięgnął po następny. I następny. I następny. Właśnie gdy Griffin pomyślał, że dłużej tego nie zniesie, Fitz warknął:
– Powiedz mniej więcej o której! O ósmej, dziewiątej, dziesiątej?
– Eee… – Chłopak spojrzał na niego wystraszony. – O dziewiątej, psze pana!
– Świetnie. Dziękuję. Bardzo nam pomogłeś. – Fitz zerknął na Griffina, po czym zwrócił się znowu do nastolatka. – Niedługo przyślemy tu mundurowego. Powtórzysz mu dokładnie to, co nam powiedziałeś, i wszystko, co ci się jeszcze przypomni. Okej?
– Tak jest, proszę pana.
– To bardzo ważne. Dziękujemy za pomoc. Będziemy w kontakcie. Do widzenia.
– Do widzenia.
Fitz pobiegł do wyjścia i dogonił Griffina, który już klęczał koło samochodu Meg. Dziesięć sekund później Griffin zauważył srebrny odblask i wyciągnął spod kół pęk kluczy.
– Prawdopodobnie trzymała je w ręku – powiedział. – A kiedy facet chwycił ją za ramię… – Griffin upuścił klucze, które upadły mniej więcej tam, gdzie je znalazł.
– Wątpię, żeby spotkała przyjaciela – mruknął Fitz. – Jak myślisz, dlaczego porwał ją akurat teraz?
– Ponieważ zarówno my, jak i David Price wiemy, że nie da się rozwiązać sprawy w dwie godziny. – Griffin pochylił się, żeby podnieść kluczyki, a potem spojrzał na Fitza. – Price zakłada, że uda mu się wydostać z więzienia o szóstej, i chce mieć pewność, że kiedy ucieknie, nie będzie sam.
– Biedna Meg – szepnął Fitz. – Biedna Molly.
Griffin spojrzał na zegarek. Za pięć dwunasta.
– Jeśli David Price wyjdzie z więzienia, wszyscy będziemy biedni. Chodźmy.
Gdy tylko wsiedli do samochodu, zadzwoniła komórka Griffina. To był Waters.
– Moje dwie godziny minęły. Przykro mi, Griff, niczego nie mam.
– Ile barów sprawdziliście?
– Dwadzieścia pięć, ale to jeszcze nie wszystkie. Ta okolica to jedna cholerna speluna. W kilku klubach rozpoznano Tawnyę, ale tylko dlatego, że pojawiała się w telewizji. Do jednego rzeczywiście przychodziła, ale jeszcze zanim zaszła w ciążę.
– Ściągnij więcej mundurowych i kontynuuj robotę. Ktoś musiał coś widzieć.
– Zrobi się.
– Mike… Meg Pesaturo zaginęła. Ostatnio widziano ją, jak wsiadała do samochodu z jakimś podejrzanym facetem. Musimy jak najszybciej się czegoś dowiedzieć. Gra już się rozpoczęła.
– Griffin, jest już dwunasta…
– Zajmę się Price’em. A ty szukaj dalej informacji o Tawnyi Clemente.
Griffin zakończył rozmowę i zaczął wybierać kolejny numer.
– Dzwonisz do Boga z prośbą o cud? – zapytał ponuro Fitz.
– Nie, lepiej. Do kaprala Charpentiera.
Dodzwonił się na pager, wstukał swój numer i po trzydziestu sekundach Charpentier oddzwonił.
– Gdzie jesteś? – zapytał Griffin, słysząc hałas w tle.
– Na parkingu przed Starym Maksem. Maureen Haverill z Kanału Dziesiątego właśnie skończyła wywiad z adwokatem Price’a. Teraz domaga się spotkania z samym Davidem. Oficjalne godziny odwiedzin zaczynają się o dwunastej. Sierżancie, obawiam się, że nasz czas minął.
– Masz listy, o które prosiłem?
– Detektyw James właśnie je przesyła. Ale mówimy o prawie stu osobach. Nie wiem, czy to się na coś przyda.
– Mam nową teorię. Skupcie się na ludziach, którzy siedzieli w areszcie w tym samym czasie co Price. Z tej listy wybierzcie tych, którzy nie zostali skazani. Zostali uniewinnieni albo wywinęli się z powodu jakiegoś błędu proceduralnego.
– Dlaczego zależy wam tylko na nich?
– Bo po pierwszym gwałcie detektyw Fitz sprawdzał bazę danych przestępców seksualnych i nic to nie dało. Więc może nasz gwałciciel nigdy nie został skazany. Może go tylko aresztowano, a potem wypuszczono.
– Pobrano jego DNA podczas aresztowania, a potem wypuszczono go na wolność – domyślił się Charpentier.
– Właśnie. Potrzebował nowego sposobu działania – powiedział Griffin.
– A David Price pomógł mu go wymyślić – podsumował Charpentier. – Czemu nie? Skoro już się siedzi w ciupie, warto skorzystać z okazji i zasięgnąć rady mądrzejszych od siebie.
Hałas w tle jeszcze się wzmógł. Głos Charpentiera zdawał się przytłumiony, jakby kapral osłaniał dłonią usta.
– Mogę załatwić tę listę, ale to potrwa co najmniej godzinę, a zdaje się, że medialny cyrk już się zaczyna. Dowódca straży więziennej chce sprawdzić sprzęt kamerzysty, ale nie może powstrzymać mediów. Są godziny odwiedzin, adwokat Price’a zatwierdził wywiad… Mamy przerąbane.
– Jak długo potrwa sprawdzanie sprzętu?
– Około piętnastu minut. Najwyżej dwadzieścia.
Griffin zerknął na zegarek. Byli już niedaleko domu pani Como, ale kwadrans na pewno nie wystarczy, żeby złamać Tawnyę Clemente. A kiedy Maureen podstawi Price’owi mikrofon pod nos…